poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Rutyna, już w płucach!


Była w powietrzu, musiała tez trafić i do płuc.
Krąąąąąąąąąąązy w calym krwiobiegu!!!!!!!!!!
Wyrzec sie jej to, jak wyrzec sie "życia". Jesli nie tlenem, czym mam oddychac? Jesli mozna inaczej, to jak? Chyba nie pamietam odpowiedzi na ostatnie pytanie. Na pierwsze w ogole jej nie znam...

Ten moment, gdy siedze na blogu oznacza, ze zagospodarowalam chwile dla siebie :] Szkoda, ze po powrocie z budy, "mój" moment naprawde trwa "moment". Nim sie obejrze trzeba bedzie sie brac za tlumaczenie tekstu z angola... Kto by pomyslał, ze bede kiedys taka pilna uczennicą... Hahahahaha, na pewno nie ja! Robie to tylko ze strachu. Zyje tez ze strachu i ze strachem, ale bywa :]

Dzis jestem mniej wrogo nastawiona do swiata. Mam wrazenie, ze ogarnelo mnie wczesniej cos, nie wiem co, nad czym nie moglam zapanowac. Tak, jakby wszyscy ludzie zaciskali wokol mej szyi, jakas petle, a jedyne co moglam zrobic, to znienawidzic ich. Dzis mozna stwierdzic, ze te pętle chyba poluzowali, bo widze swiat mniej irracjonalnie. Mniej łapczywie łapie tez oddech, bo nie dopatruje sie zagrozenia wokol siebie. Tak niewiele trzeba, abym mogla czuc sie lepiej w tym swiecie. Szkoda, ze ludzie tego nie wiedza, moze wtedy poswiecaliby wiecej czasu na rozmowe ze mna. Tak cholernie tego potrzebuje.... Choc czasem jest tez tak, ze chce tylko świętego spokoju.. Wszystko jest zalezne od czynnikow niezrozumialych, a pochodzacych z glebi, glebi serca..

Pewnie, jak zaczna sie studia i wroca moi znajomi, takze bede na hustawce.. Hustawce emocjonalnej. Juz nie ma znaczenia z kim sie dogaduje, czy nie dogaduje, byle tylko raz znajdowac sie na dole, a raz u góry..

Przed chwilka zadzwnila do mnie babka. Wkurwilam sie troche o taka pierdole i chamsko zapytalam, co chce, bo nie mam czasu. Okropnie sie zachowuje.. Chciala tylko spytac, co slychac i powiedziec, ze brat pojechal dzis po leki do doktorka. Matka chce go umiescic w szpitalu, bo podobno znow zachowuje sie, jak wariat.. Mozliwe, ze jego urojenia wrocily. Rozpoznaje to po tym, jak sie smieje do siebie.. Rzeczywiscie to choroba psychiczna. Wszystkie takie problemy łączy chyba to, ze czlowiek zaczyna byc dla siebie wszystkim. Zaczyna wystarczac sam sobie, spedzac ze soba wiekszosc czasu, bo nawet jesli towarzysza mu ludzie, on myslami nie jest z nimi..
Wszystkim i niczym jednoczesnie.

Tez bym chciala, zeby moj brat trafil na ten oddzial. Choc jesli to prawda, ze tam tylko unormuja mu leki, moze to strata czasu? Z drugiej strony tak nie moze byc, jak jest... Wiem po sobie.. W tym nalogu siedze od lat i jeszcze LATA całe moge posiedziec.. Jesli teraz moja matka czegos z Bogdanem nie zrobi, samo nic nie przyjdzie.. Jedyne, co samo przychodzi, to nieproszeni goście ;) Słowem, nic miłego. Z pozytywów chyba tylko śmierć jest łaskawa. Tyle, ze nie dla kazdego ona jest niespodzianką, jaką by chcial.. Poza tym sadze, ze zazwyczaj, nie zawsze, czlowiek umiera wlasnie wtedy, kiedy WCALE NIE CHCE. A kiedy chce, jakos nie moze.. Sprawiedliwosc?! Co do reszty, samemu trzeba sie o nia zatroszczyc.. W sklepie tez wydają, ale nie o to przeciez chodzi ;)

Matka, jak wroci od doktorka zadzwoni do mnie i powie, co on jej powiedzial. Pewnie, jak zwykle gówno zalatwi.. Zreszta to nie jej wina. Wyobrazam sobie, jak musi miec dosc dwoch pojebow w domu. Tyle dobrze, ze ja chociaz tymczasowo jestem poza nim..

Dzis oprocz nauki pasowaloby zrobic duzo wiecej rzeczy, takze przyjemnych ;) Powinnam odpisac na maile, ktore troche czekaja, a jakos nie moge sie zabrac.. Powiedzenie mojej matki, gdy bylam na bulimicznych ciagach, brzmialo: "Co masz zrobić jutro, zrób dziś.
A co masz zjeść dziś, zjedź jutro".

Dobra jest, musze przyznać :]

Az załuje, ze nie jestem "usluchaną" corką, to tez jej slowa - teraz na dobre by mi to wyszlo.



niedziela, 30 sierpnia 2009

Rutyna w powietrzu.

Rutyna w powietrzu - "nie wisi" - ale jest!

Mało brakuje, a chyba zlamie sie z tymi fajkami. Zreszta wiem, nie powinnam tak nawet pisac, bo z myslami trudniej cos zrobic.. Za dobrze mam. Nie dosc, ze aplikuje sobie rozne swinstwa codziennie, to jeszcze "ratuje sie" jedzeniem. Sorry, zarciem. Jesc, to jedza normalni ludzie, a nie cieleta. Choc w sumie na dzisiejszy napad wydalam, jakies 10 zeta, nieduzo. Poza tym, juz nie chodzi o to, co zjem i ile, byle sie wyrzygac. Nigdy bym nie przypuszczala, ze kiedys majac tyle lat ile mam, bede az tak pojebana. Hahaha..

Czy dzieciaki marza o takiej doroslosci? Ma sie dowodzik, owszem, ale dupe mozna sobie nim podetrzec, gdy w glowie siano. Dla mnie on nie jest przepustka do lepszego zycia. Jak dorosle zycie moze byc lepsze? Moze ja tego nie wiem, bo dorosla nie jestem, a jedynie pelnoletnia, moze? Mimo wszystko dowod ulatwia tylko zdobywanie pewnych srodkow. Nic wiecej. Srodków, ktore na dobra sprawe, albo i niedobra, sa równią pochyłą w dół - gdy ktos ma tendencje grawitacyjne o patologicznej sile..

Kurwa! Ja, juz chyba na serio nie mam o czym pisac.. Jest niedziela. Chcialabym, zeby sie ona nigdy nie konczyla. Jej koniec oznacza tysiace musów i przymusów, ktorych tak baaaaaaardzo sie boje. Przede wszystkim trzeba rano wczesnie wstac. Wstac tylko po to, by zobaczyc wstrętne gęby.. Na dodatek, jakby tego bylo malo, babka od angola chce, zebym pisala zalegly test i esej. Ja pierdole! Przeciez nic nie umiem!!!! Mialam dzis w koncu ruszyc troche te jebana gramatyke angielską, a tu widze, ze dobrze kiedys stwierdzilam. Faktycznie moje wszystkie plany dawno poszly sie jebac.. Faktycznie..

Ale dosc przeklenstw. Odloze je na chwile, gdzies na bok, powiedzmy na potem ;) Na pewno na potem..
Slucham teraz smutnej piosenki, nie powiem jakiej, bo wstydze sie swojego gustu muzycznego. Jak zreszta wszystkiego, co staje sie dobrowolną inicjatywą :P Ona wczoraj wycisnela ze mnie troche łez. Bardzo lubie móc sobie popłakac, niestety dzis, jakos nie potrafie. Moze tak bardzo sie spiesze, ze nie mam czasu poczuc uczuc w sobie???

Sprobuje jednak.

Wystarczy, jesli tylko poruminuje troche, a bardziej zrozumialym językiem: dokopię sie do przeszlosci, zamiast ją kopać... Tak latwo o ten smutek, jego poklady przenoszą chyba moje żyły, zamiast krwi..

Matka jeszcze nie dzwonila, ale to dobrze. Wkurwia mnie, ze ostatnio codziennie dzwoni. A pomyslec, ze jeszcze wczoraj za nia tesknilam... Nadal tesknie, ale ten telefon nic nie zmieni. Czasem chce czuc sie taka beznadziejna, zla, paskudna, glupia, nieszczesliwa i ....... sama, jak palec. Te uczucia sa, jednak znosne tylko do pewnego stopnia. To wie najlepiej, ten kto je poczul..

Hmm zabawne, pomyslalam, ze gdyby ktos zdrowy trafil na tego bloga, usnąlby szybciej, niz sie tu zjawil.. Natomiast chorą osobę moglby on nawet zainteresowac. Juz nie raz mi ludzie mowili, ze ładnie pisze, choc zbytnio w to nie wierze. Jednak chyba wiem, co mieli na mysli... Czasem czytajac o moim smutku, czytali o swoim. Czesciej zamiast mnie, widzieli we mnie siebie..

Jeszcze nie placze.. Nie udaje sie, ale sam fakt, ze tego chce nie jest bez znaczenia.. Chyba.. Chyba?
Spoko, jutro na pewno o zaden ryk nie bede sie starac. Bede wkurwiona od samego rana. Dzis zadzwonila do mnie Edyta. Chciala, zebysmy pojezdzily jej autkiem, gdzies przed siebie, bez celu, ot tak.. Mysle, ze ona miala wplyw na to, ze czuje sie lepiej.. Choc czasem cudze starania dzialają ZUPEŁNIE odwrotnie. Im bardziej ktos chce mi pokazac, ze cos dla niego znacze, tym bardziej czuje sie, jak NIC..

Pomyslalam, jak tak rozmawialam z tą Edyta, ze ją matka dobrze wychowala. Gdziezby kiedykolwiek moja pozwolila mi na taka jazde bez potrzeby, skoro to strata BENZYNY. Tak benzyny, we wlasnej osobie, a raczej cieczy!! :] Niestety, gdzies to sie we mnie zakorzenilo, ze nie wolno mi robic pewnych rzeczy dla przyjemnosci.. Rzeczy, ktore nie sa pozyteczne i do niczego nie zmierzają. A jednak, staranie sie by poczuc sie lepiej chyba ma, jakis sens? Moim zdaniem OGROMNY i ciesze sie, ze Edyta jest, jaka jest. Zasluguje na to.. Szkoda, ze ja, juz chyba nigdy taka nie bede.. Beztroska.. Wolna..........

W niewoli uczuc, wlasnych kurwa ograniczen, zdusic tego musu nie moge. Boje sie, ze wtedy przestane robic cokolwiek.. Czasem tak mysle, ze najwiekszym obowiazkiem jest samo zycie. A przeciez nic sie nie musi, nawet zyc..

Mimo to, moje zycie, jakby nie do konca jest moim wyborem. Bardzo sie staram, ale dalej nic sie nie zmienia.. Moze troche, ale za malo, a ja jestem łapczywa.. Głodna głodem, ktorego nie da sie zaspokoic... Samym spojrzeniem wgryzam sie w ściany. Mozliwe, ze inni czuja, jak wielkie pozostawiam, takze w ich ciele dziury. Stad wiekszosc ludzi ucieka ode mnie..
A idzcie sobie!

No Pogrubieniei chuj, będę głodna - tak powiedziałby mój brat (na moim miejscu), nieistotne, bo to mówię JA. JA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

sobota, 29 sierpnia 2009

Hello

Hello hello hello hello.
Jak się czujesz? Co słychać? Obejrzymy razem, jakiś film? A może pójdziemy na spacer? Nie, ok, w końcu pada deszcz. Masz rację, to nienajlepszy pomysł, lepiej zostańmy tutaj w domu.. Domu, naprawdę go tak nazwałas? Brawo...
Widzę, że jestes smutna, choć się smiejesz? Chyba dlatego lubisz tę pogodę, prawda? Ona odzwierciedla Twoje wnetrze. Nie bój sie, nawet, gdy świeci słonce, ono i tak nie stopi tego lodu w Tobie. Nie musisz go wcale kruszyc, jesli nie chcesz. Teraz bedziemy we dwie. Ja i Ty. Zawsze razem. Dwie przyjaciolki. Zreszta ja zawsze bylam z Toba, tylko Ty nie chcialas mnie dostrzec. Ja Twoj Anioł Stróż. Przykro mi, ze nie wiesz, gdzie jestes. Znasz nazwe tego miasta i nic poza tym. Nawet na koncu swiata nie czulabys sie lepiej. Wszedzie byloby zle. A to, ze tak bardzo chcesz, zeby ten czas, jak najszybciej uplynal, znaczy, ze nie mozesz go, juz dluzej zniesc. Chcialabys wrocic do przedszkola, byc znowu malą dziewczynką z kucykami, ale to nierealne. Nie na tej Ziemi. Nie pokazuj nikomu, co skrylas w srodku, a powinnas pozostawic dawno dawno temu w dziecinstwie. To Twoje i moje skarby, ukradkiem przemycone. Udalo sie, bo akurat Pani Przedszkolanka byla zajeta. Jaś płakał z jakiegos powodu. Udalo sie. Podziekuj Jasiowi. Nasza najglebsza tajemnica. Nigdy nie bedzie Ci ciezko z nia. Nie bedziesz jej dzwigac, bo widzisz, jest ktos kto tez wie. Ja wiem.. Razem idac przez deszcz, nie przemokniesz. Razem idac przez upał i żar, nie poczujesz pragnienia cienia. Bede Cie ochraniac. Jestes moją przyjaciolka, mowilam Ci to, ale Ty o tym tak szybko zapominasz. Musze ciagle to powtarzac. Nie, nie mam do Ciebie pretensji. Nie czuj sie winna! Ciesze sie, ze moge Cie strzec. Łatwo to powiedziec, a prosciej poczuc. Szkoda, ze nie masz pojecia o czym mowie.
Anioł Stróż

Hello hello hello hello.
Kochany Aniele Stróżu, choc Cie nie widze, dzis wiem, ze jestes ze mna. Patrzysz na to wszystko. Zamienmy sie miejscem, dobrze? Nie.. Jasne. Kto by chcial byc mna. Mialam sen wczoraj, piekny sen, ale straszny. Mimo to piekny, bardzo lubie brutalne sny, gdy ktos kogos zabija, gdy cos przestaje istniec, obraca sie w ruine. Lubie smutne zakonczenia, bo szczesliwe nie pasuja do tego swiata. Sam wiesz, ze tutaj nic dobrze sie nie konczy... Snilo mi sie, ze chcialam zabic piłą strasznego potwora. Byl wielki i obrzydliwy. Balam sie go w tym śnie. Najpierw przecielam mu noge, zeby krwawil i upadl na ziemię. Niestety on wstal, wcale nie umarl. Na dodatek jego cialo sie zroslo i znow byl caly i zdrow. Wtedy zaatakowalam bardziej wrazliwe miejsce, przecielam cale jego cialo na pol. To znowuz nic nie dalo. On ciagle sie zrastal i zrastal po kazdym moim mocniejszym ataku!!!! Na ratunek przyszla mi mysl, ze moze jesli odetne mu glowe, wtedy przepadnie. Pamietalam, ze tak bylo na filmach, w najstraszliwszych horrorach, ze dzieki temu bestia ostatecznie ginela. Jak pomyslalam, tak tez zrobilam. Wtedy potworowi nie dosc, ze ponownie zroslo sie cialo, to jeszcze mnie samą zaatakowal piłą. Tego zupelnie sie nie spodziewalam! Wystarczylo drobne uciecie, jakiejs kończyny, moze to byla moja ręka, a moze tylko stopa, nie wiem, a wtedy umarłam........... Umarłam. Nic nie bolało. Czy tak wygląda śmierć? W takim razie dzis, juz wiem, jak i kiedy umarlam. Po prostu w pewnej chwili się rozpadłam. Rozsypałam na kawałki, ale nie powstał z nich popiół. Nic po mnie nie zostało. A miejsce tej pustki, wypełniło powietrze. To samo, którym oddycha większość ludzi. I Słońce, to samo, które rzekomo dziś świeci. Zawsze świeci... Tam, gdzie jestem, ono na szczescie nie dotrze. Wampiry emocjonalne rowniez zabija ŚWIATŁO..
Twoja M.




Hello Hello Hello Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeelloooooooooooooooooooooooooooooooo !!
HEEEEEELLLLLLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!!

piątek, 28 sierpnia 2009

Nadal nie jest, jak być powinno.



Nadal choruje. Cala zlana potem siedze nad tym laptopem. Odkad tu jestem, on jest moim jedynym łączem ze swiatem. Co z tego, ze chwilke pogadam z wlascicielka kwatery, albo z jej corkami? Co z tego, ze czasem w Biedronce zagadają do mnie ochroniarze, albo kasjerzy? To wszystko bez znaczenia.
Tesknie za domem. W takich momentach zdaje sobie sprawe, jak bardzo jestem do niego przywiazana. Bardzo bardzo. Moj brat zadzwonil dzis na chwile do mnie, akurat gdy robilam zakupy w Biedronie. Pomyslalam, ze moze on tez jest ze mną w jakis taki sposob zbyt mocno "uwiązany". Najlepsze slowo, ktore przychodzi mi na mysl, to "uwiklanie". Daisy, slusznie stwierdzila, ze w mojej rodzinie wszyscy sa chorzy, psychicznie. Kazdy w jakis sposob zyje cudzym zyciem. Nie wolno pokazywac pewnych emocji, a najlepiej zadnych, ktore budza spoleczna dezaprobate. Szczegolnie mnie nie wolno mowic na glos, ze jest mi tutaj zle, ze sobie nie radze, a juz szczegolnie, ze nie chce zyc.... Szkoda, bo tak wlasnie jest, czasami, chyba w tej chwili...

Ja sie oczywiscie buntuje przeciwko takim zasadom, ktore sa nimi tylko z nazwy. Podobno rewolucja zaczyna sie, gdy pierwszy czlowiek sie sprzeciwia. Niestety tak naprawde nic nie jest takie proste, przynajmniej w naszych oczach...

Zdaje sobie sprawe, jak cholernie jestem niesamodzielna, jak potrzebuje, zeby sie ktos mną zająl, gdy nie ma obok mojej mamy.. Nie mialam tak zawsze. Jak bylam dzieckiem, zachowywalam sie chyba bardziej dojrzale.. Z chwila, gdy rozwinela sie ta choroba, ucieklam przed zyciem oraz problemami. Ucieklam w objawy, a obowiazki, zwlaszcza te niespelnione, usprawiedliwilam ed. Zwalilam tez część winy na innych. Zreszta codzien zwalam, ale w roznym stopniu, bo codziennie nie spadaja te same lawiny. Czasem wine dostrzegam tylko w sobie.. Dzis chyba tak czuje. Czuje, ze to ja ogolnie jestem zla...
Zła.... Zła..... Złaaaaaaaaaa............ ZŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.......

Bedac w Biedronie czulam sie taka oblesna. Nie chcialam by nikt na mnie patrzyl. Nie chcialam, bo w cudzych spojrzeniach mozna sie przejrzec. Nie chcialam widziec w nich wlasnego odbicia.. Gdybym mogla uciec, gdzies daleko. Gdybym mogla pozbyc sie tej skory i maski, ktora tak uwiera. Gdybym mogla byc soba, ale taka sobą, ktora mozna by zniesc.. Gdyby...................



czwartek, 27 sierpnia 2009

Sok życia

sok zycia wyciska ze mnie ten wirus. To raczej nie angina, ale moze swinska grypa? Ostatnio podobno znowu nastala jej epidemia. Fajnie by bylo... Swinie dopadlaby choroba jej gatunku,hehe

Gębę mam cala mokrą, ale goraczka chyba spadla. Zreszta moge miec nawet 41 stopni i zagrozenie zycia, byle, juz w poniedzialek wrocic na kurs. Dzis wstalam okolo 17. Wczoraj pytalam wlascicielke mojej kwatery, czy nie ma "pozyczyc" (tak to sie nazywa ;)), czegos na grype. Niestety nie miala, wiec dzis wybralam sie do apteki. To dobrze, bo musze sie wiecej ruszac, zeby poprawic kondycje. Wczesniej planowalam, ze bede w wakacje cwiczyc 3 godziny dziennie - najmniej, ale nic z tego nie wyszlo - brak zdziwienia!

Teraz na szczescie odkad jestem w Saczu znow praktycznie nic nie jem. Oczywiscie po zorganizowaniu napadu, staram sie pozbyc tego swinstwa.. To chyba smutne dla obserwatorow (i tak takowych brak), ze nalog potrafi czlowieka tak ponizyc. Nie majac zupelnie sil, zeby sie ruszyc, wczoraj cos tam zeżarlam, a potem wyrzygalam, ledwo ledwo. Dyszalam nad tym kiblem, ale mowilam do siebie: Masz za swoje..

Zreszta wlasciwie nie wymierzalam tego w siebie, bo chce w gruncie rzeczy, aby wiodlo mi sie, jak najlepiej. To dla nas ludzi takie naturalne. Wymierzalam to w te wszystkie osoby, ktore nienawidze. W ich krzywe spojrzenia, wrogie gesty, obojetnosc, olewke, ironie, drwiny i cala reszte. Szkoda tylko, ze to ich nie dotknie, a wciaz dotyka jedynie mnie. Kiedys bedzie inaczej, bo to nie moze wiecznie tak wygladac.. Ja jestem nadawca, a nie adresatem.

Musze teraz troche sie pouczyc, bo nic nie robie. Kurwa, ja tego kursu chyba naprawde nie zdam. Ja pierdole!! Teraz, gdy postanowilam bardziej sie oszczedzac (czytaj: opuscic nudne zajecia), chce natychmiast poczuc sie lepiej. Musze miec silę, tę fizyczną, bo psychicznej od lat jestem pozbawiona.. Kupilam, jakies swinskie gripexy i cos tam jeszcze. Przy okazji poprosilam o Tussi, choc wiedzialam, ze ono jest na recepte. Na szczescie trafilam na ludzka aptekarke, mlodą kobiete, ktorej chyba zrobilo sie mnie zal. Cala zlana potem, rozczochrana i w ogole paskudna-stałam tam wpatrzona w nią... Niektorych ten widok przyprawialby o mdlosci, a niektorych, moze tak jak ją, wlasnie o litosc.

Ja sama nad sobą nie lituje się, wiec tej litosci nie chce. Nie potrzebuje jej! Choc, jesli moze mi ona pomoc, jak chociazby w tym wypadku, nie mam nic przeciwko.. Czasem stosuje taką taktykę i biore ludzi na litosc. Potrafie sie nawet na zawolanie rozryczec. Wiem bardzo dobrze, jak nalezy sie zachowywac, aby sprawiac wrazenie takiej biednej, malej dziewczynki. I rzeczywiscie, trzeba przyznac, ze niektorzy sie na to nabieraja :]

Dobra wiadomoscia jest to, ze schudlam. Nie musze, juz tak, jak kiedys dojsc do 35 kg. To byla moja najnizsza waga przy tym samym wzroscie. Stare czasy.... Nawet nie chcialabym. Na razie wazne, ze spodnie zaczynaja na mnie wisiec, bo nie cierpie, gdy ciuchy opinają moje cialo. To okropne..

Nie moge zrozumiec tego, jak niektore dziewczyny moga sobie na takie cos pozwolic.. Jak mozna dobrowolnie godzic sie, by byc tlusta? Na kursie mam taka jedna dziewczyne. Ona z wagi jest normalna, tzn. nie nalezy do szczuplych, ani grubych, ale zwyczajnych. Mysle, ze wiekszosc osob uznaje ja za ladna. Ja duzo ludzi obserwuje, a oni tego nawet nie widza. Przyjrzalam sie tej Ewelinie i jakos tak automatycznie przeleciala przez mą glowe pewna mysl. Mianowicie, czemu ona potrafi zyc z takimi tlustymi nogami. Pamietam, ze gdy osiagnelam swa najwieksza wage (56 kg :/) i dowiedzialam sie o tym od pielegniarki w szkole, bylam zalamana. Czulam sie strasznie. Ta Ewelina na oko wazy, gdzies tyle samo.. Ogolnie wali mnie to, jaka kto ma figure. Jak mowilam, pewne glupoty pojawiaja sie automatycznie, wiec nie przywiazuje do nich wagi. Mimo wszystko, musze przyznac, ze te dziewczyne akurat to bardzo oszpeca. Ale to jej wybor.

Lepiej byc gruba, ale szczesliwa, niz chuda, a poza tym w zasadzie nie byc, czujac, ze nas nie ma.

środa, 26 sierpnia 2009

Wyhodowalam wirusa.

Czuje sie fatalnie. Sasiadka dala mi w prezencie termometr, bo jutro wraca do domu do Wloch, wiec to wykorzystalam. Ja sama chyba dam jej muszelke z nadmorza.

Mam goraczke 38 stopni. Cale cialo boli mnie, jakbym byla po najwiekszych robotach fizycznych. Nigdy jeszcze czegos takiego, az tak nasilonego nie mialam. Miesnie napierdalają, jak najwieksze zakwasy, cholernieee. Najdziwniejsze, ze czuje ten zakwas nawet w szyi, na tylku oraz palcach u rak i nog.. Nie przypuszczalam, ze tak sie da! Jak to w ogole mozliwe?

Jutro nie ide na angol, nie dam rady i w piatek tez, postanowilam... Probowalam sie uczyc na sprawdzian, ale przegralam te bitwe. Moj organizm skapitulowal, a ja razem z nim. Zreszta lubie byc czasem chora, byle to sie nie zdarzalo zbyt czesto i nie wtedy, gdy mam wazne obowiazki - jak teraz :/ Poza tym ból bólowi nie rowny.. Jego samego, juz nie trawie, ale zwykle chorobowe oslabienie przypomina stan, jak na chaju..

Ostatnio moglam usciasc spokojnie bez potoku mysli, gdy nie mialam ed. Goraczka sprawia, ze teraz jest podobnie. Nie mysle, juz tyle o zarciu, choc i tak zamierzam zrobic dziś napad..

Jestem tak bardzo zmeczona, ze nie mam sil walczyc ze swiatem, ani ze sobą..

Wiem, jednak, ze zbyt dlugo to nie potrwa, bo tak nie potrafie, byc calkiem bezczynną. Teraz ten stan byl bardziej niezalezny ode mnie, ale spoko. Oby tylko nie okazalo sie, ze mam angine. Boli mnie migdal z jednej strony, gdy przelykam, a to zly znak..


To sie nazywa studium przypadku z psycho-somatyki, hehe

wtorek, 25 sierpnia 2009

Kursuje: Kurs wstanie - spanie.

A miedzy "wstanie", a "spanie" wyroznic mozna jeszcze: zakuwanie i zapierdalanie.

Zdalam sobie dzis sprawe, gdy szlam do Biedrony, ze chyba wiem, czemu nie moge wyzdrowiec. Chce widziec siebie w lepszym swietle, a choroba pomaga mi w spelnieniu uciazliwych wymagan. Gdy ich nie spelniam, czegos sie boje. Chyba porazki i w ogole przyszlosci. Zawsze sie lękałam tej ostatniej. Nawet wtedy, gdy bylam dzieckiem. To dziwne, bo dzieci raczej nie myslą o przyszlosci, ale zajmują sie beztroską zabawą. A jesli juz, zazwyczaj chca dorosnąc, by byc tacy duzi i mądrzy, jak mamusia, albo tatuś. Nie ma w tym ukrytego znaczenia, ze uciekam przed egzystowaniem na obraz i podobienstwo matki. Owszem, nie chcialabym zyc tylko pracą, wiecznie siedziec w domu i dac sobą manipulowac. Tyle, ze ja sie dokladam do tego, ze ona tak zyje. Duzo w tym mojej winy. Daisy miala racje twierdzac, ze jestem pasozytem. Mimo wszystko zla na matke zawsze bylam, ze nie zbuntowala sie. Niby to dzieci sie buntuja, a zwlaszcza nastolatki,a nie ich rodzice. Tyle, ze istnieje tez dobry bunt, ktorego dziecko moze nie umiec rozpoznac. To tak, jak z zoną alkoholika. Zawsze mnie zadziwialo, czemu takie kobiety meczą sie z "pijakami". Alkoholizm to nie pijanstwo, gdy to zrozumialam, przestalo mnie zaskakiwac dobrowolne unieszczesliwianie siebie. Ludzie tak maja. Czasem sytuacja nam nie odpowiada, ale bardzo trudno ja zmienic. Poza tym lepsze zlo, ktore znamy, niz obca prawda, bo w drodze do niej trzeba pokonac przepasc - lęk przed nowoscią, czasem przed sukcesem..

Na ten angol chodze oczywiscie, bo tyle moge zrobic, miec maxymalną liczbe obecnosci. Gdyby za to puszczali, byloby really fantastic, heh... Generalnie, dzis mam lepsze wrazenie, niz wczoraj. Nie mam czasu na autorefleksje, ale wczoraj tak, jak dzis dokladnie w drodze do Biedrony (tam mnie zawsze oswieca,heh) zrozumialam jeszcze cos.. Bardziej zalezy mi na tym, jaki obraz mnie mają inni ludzie, niz to, jaka jestem naprawde. Zreszta ja nie wiem, jaka jestem, ale to juz, jakby inna bajka - glebszy problem. Najgorsze jest to, ze nie przywiazuje wagi do poznania siebie, nie probuje nawet. Jedyne, co probuje, a przewaznie walcze o to, jak lwica, chronie, jak swoich pisklat matka, to budowanie pozytywnego obrazu siebie.. Nie wiem, na ile oszukuje.. Zreszta, nawet jesli w ogromnym stopniu, nie czuje winy. Jestem z niej zwolniona, bo sama sie rozgrzeszylam. Gdy chcesz dotrzec do domu, a las przed toba, po prostu idziesz przez ten las...

Meczy mnie takie bycie milą dla wszystkich. Chociaz moze nawet nie o to chodzi, bo w gruncie rzeczy nie umiem byc chamska, jesli ktos jest wobec mnie w porzadku.. Poza tym wiem, jak to jest czuc sie odrzuconym, wiec czemu mialabym skazywac na to innych?

Czasem moze chce, gdy ogarnia mnie wscieklosc. Czasem to nawet wychodzi w dzialaniu, ale czesto o tym tylko mowie.. Zła jestem, ale się nie złoszczę.. Meczy mnie teraz najbardziej udawane zainteresowanie. Moj usmiech, jakby domalowany, jest taki nieszczery. Oczy blyszczą. Kolega w podstawowce powiedzial kiedys, ze oczy nam blyszczą, jak jestesmy chorzy. Ja jestem wlasnie, ale na glowe. Dlatego mi oczy blyszcza, bo przeciez nie z powodu radosci.. Obcuje z przecietniakami, o czym mowilam wczesniej, choc nie to samo w sobie jest najgorsze.. NAJGORSZE jest to, ze jak tak sobie pomysle, co Ci ludzie czuja, jak tak inni sie przed nimi plaszcza, jakis jad ze mnie wyplywa.. Kurwa, nie macie debile powodow, zeby czuc sie lepszymi ode mnie.. Moze sie nie czujecie.. Jasne. To po prostu ja sie czuje od Was gorsza..

Na tym kursie nikt, jakos specjalnie nie zabiega, zeby isc ze mna, gdziekolwiek na przerwe. Niby wiekszosc, jesli nie wszyscy, ida zapalic, a ja juz rzucilam - udalo sie :] - ale co z tego? Mogliby mnie wziąźć ze sobą.. Dziewczynom zazwyczaj wystarcza, spostrzeglam, zeby miec tutaj jedną, jakąś kumpele. Ja nie mam. "Nie mam" tylko mam, ale ono gowno znaczy... Zastanawialam sie i nawet napisalam o tym w mailu do Mony, czemu tak jest? Czy te dziewczyny oceniaja mozliwosci dogadania sie z kims tylko po tym, jak ktos wyglada? Wiadomo z ładnym zawsze fajnie sie pokazac, choc to mnie by nie dowartosciowalo, na pewno! A jesli nie o to chodzi, no to what's come on???

Zazwyczaj ładne dziewczyny dobierają sobie, także ładne kolezanki. Tak tworzy sie elita, począwszy, juz od przedszkola, przez podstawowke, gimnazjum, liceum, studia i cale zycie.. Oczywiscie czasem ktos ma zajebista osobowosc, wiec wznosi sie, jakby ponad to.. Takiego kogos inni tez chetnie u siebie i ze soba widza.. W tym wypadku oznacza to, ze jestem nudna. Nie mam o czym opowiadac. Zreszta źle sie czuje, jak walkuje tylko o sobie. Lubie, gdy rozmowa jest dialogiem, a nie monologiem, a do tego potrzebny, jakis wspolny temat.. Niestety, nie moge takowych znaleźć z ludzmi.. Czy jestem plytka?

Oczywiscie sa wyjatki, czyli sytuacje, gdy znajduje bratnia dusze, ale ogolnie rewelki nie ma - zwlaszcza od jakiegos czasu. Niekiedy wydaje mi sie, ze moze tak bylo zawsze. Moze sie rowniez wydawac, ze choroba nasiliła wewnętrzną alienacje, co jest mozliwe. Mozliwe takze, ze bulimia choc pewne klopoty przykryla, pokazala tez, po ktorej stronie jest slabosc. Dzieki niej wyrazam swoj ogromny sprzeciw na nie(porzadek) tego swiata.. Klocą sie we mnie dwie tendencje: pierwsza podpowiada, ze dobrze podązam, a druga, ze jestem niewdzięcznicą.

A niejaka Alicja-Jajecznica-Janosz i inni idole spiewali: Zmien siebie, nim zmienisz ten swiat..
A co, jesli nie moge?

Te moje mysli obrazuja uczucia, jakie mialam w pierwszym dniu na tym kursie. Dzis olalam wszystkich, za nikim nie chodze. Skrocili przerwe, bo trwa obecnie tylko 15 minut, dlatego nie nudze sie zbytnio... Nudze sie straszliwie dopiero na kursie, ale jestem w drodze i niedlugo powinnam dotrzec do celu..

Mam nadzieje, ze nie tak jak czas okazal sie bezczasem, ten cel nie ukaze sie, jako bezcel, zwany bezcelowoscią.. Zas przeze mnie najczesciej oglaszany prowizorycznoscia.

Lubie to slowo - prowizorka - pierwszy raz dowiedzialam sie, co ono znaczy na wykladach z filozofii. Od tej pory zawsze mysle o swoim zyciu wlasnie tak. Żyje prowizorycznie...





Na koncu umiescilam kilka zdjęć z filmu "Perfect body". Chcialabym je miec tutaj i... mam :) Życzenia chyba naprawde sie spełniają! ;)
Dobrze mi sie one kojarzą, choc niektorzy traktują je, jako thinspiracje. Dla mnie natomiast sa symbolem wiary, ze czynie cos waznego, najwazniejszego, bo mam po co i .. rzeczywiscie mam. Jesli nie je ten kto nie pracuje, tak perfekcjonista nie moze byc zadowolony z siebie. Nie moze nie dlatego, ze idealow nie ma, ale dlatego, ze nawet nie probuje byc lepszy, trochę lepszy, niz jest. Jak probuje, znaczy, ze dosiega celu, juz prawie prawie. Nie sluchajcie, ze "prawie robi wielką roznice". Sa takie chwile, kiedy tak sie nie dzieje ;)
A moim celem jest godne, satysfakcjonujące i bron Boze, nie nudne zycie, wiec nie tylko chudosc.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Okropność!!!!!!!!

Dojechalam, juz do.., co tu kryc, New city.. Net mi nie chodzil, jak na zlosc, wiec zabralam sie za powtorke slowek z angola. Chcialam zabic ducha tego pokoju, zanim on zdązylby mnie pozrec.

Chyba kiepsko sie ten ducho-potwor trawi, bo niedobrze mi! Wkurwiaja mnie maxymalnie wszyscy ludzie. Rzygac mi sie chcialo, jak na nich patrzylam. Tak naprawde pewnie wyprojektowalam uczucia zywione do siebie, ale prawda nie ma znaczenia. W dzisiejszym swiecie tylko frajerzy wierza, ze ona sie liczy.

Jakies gluuuuuupie idiotki mam na tym angolu. Wiem, czepiam sie, ale wcale jednak nie chce tu byc. Gdybym mogla uciec, pewnie bym to zrobila.. Jestem dzieckiem i chce do Mamy! Najchetniej schowalabym sie w jej spodnicy, albo oddala komus moje zycie, by zyl za mnie. Na pewno byla by to swietna inwestycja, bo ja ostatnio ciągle stratna jestem.

Mam sprawne nerki. Serce troche rozpierdolone po miesiacach z tussi. Mimo wszystko, pewnie niejednemu mogloby jeszcze troche posluzyc. Chetny ktos?

Za ten jebany kurs matka wybuli(ła - to kwestia czasu) prawie tysiac zeta.. Jesli teraz obleje, bede wielka swinią. Moje uczucia sprawia, ze zlo urosnie we mnie i calą mnie ogarnie.. Bede sie czula strasznie, bo nie tylko o pieniadze tu chodzi... Liczy sie to, zeby pokazac, ze cos potrafie, ze jestem cos warta, a jesli nic nie osiagam, znaczy, ze nic nie mam.. I nic nie znaczę.



Nie chce od zycia, az tak wiele, a nawet tego nie moge dostac.

Nie wymagam od siebie zanadto, a nawet temu sprostac nie moge.

Nie chce wiecej, niz zasluguje, a nawet tego nie otrzymuje...



A moze naprawde chce zbyt wiele? Mam ambicje niewygorowane, a jestem wroną, nie orlem, ani nawet skowronkiem. Moje mozliwosci okreslily wczesniej za mnie, co moge, a co nie. Dopiero potem wybralam, a raczej tak myslalam.. Czasem to wszystko tak prosto pomylic..


Jak, juz mowilam... Powtarzam sie, wiem, ale nawet tego mi nie wolno? Jesli cos jest dla nas wazne, istnieje potrzeba wygadania sie. Mysli skupiaja sie, jakby wokol tego. No chyba, ze jest to tak przykre, ze zapach gówna nie pachnie gównem. Wtedy trzeba znaleźć, jakis zastępnik, a najczesciej on sam sie znajduje, bardzo prosciutenko..

No, jak juz mowilam!! Dzis maxymalnie draznili mnie wszyscy ci ludzie. Wydawali sie tak skurwysynsko nudni, ze mialam ochote wykrzyczec, by sie jebali.. Naprawde. Miewam watpliwosci po co zyje, ale czy ich mozna uznac za lepszych? Skad ta wscieklosc? Pisalam, nie chce tu byc. A musze sie usmiechac sztucznie. Daje ludziom odczuc, ze są zajebisci, a ich dowcipy W OGOLE nie sa smieszne.... Zenada!!



A co chce? Proste i bezbolesne rozwiazania. Najlepiej jeszcze przyjemne.



Juz sie nie boje, ze sie osmiesze.. W dupie to mam, no moze na razie w jednym poldupku, ale wkrotce sie to zmieni.. Teraz mnie martwi, ze po prostu ta ocena (czyli przyszla pizda) zjebie moja zajebista srednia (naprawde sie z niej cieszylam.. tzn. teraz sie ciesze na chwile, gdy jeszcze ją mam!), dostane nizsze stypendium i w ogole zawiode sama siebie.



Rozum podpowiada, ze wazniejsze dla matki jest, bym byla zdrowa. Nie musze byc idealna. Jak mam Ci wytlumaczyc, ze czasem lepiej nie byc, niz byc byle jaką.. Przecietnosc mnie TŁAMSI. Dopada z kazdej strony. Na kazdym kroku, gdzie nie spojrze, tam widze te jebaną przecietnosc.. Średniak w sklepie, średniak przy kiosku, w bibliotece, na parkingu, na korytarzu w szkole i we mnie ze mną...



Bede dzis kuc, by zabic te uczucia, a raczej o nich zapomniec. Zeby tak calkiem przestac czuc, musialabym sobie w łeb szczeslic - ale tez nie byle, jak.. U mnie w rodzinnym miasteczku jest doktorek, ktory w stanie depresji probowal sie zabic. Potem, gdy mu sie nie udalo, ludziska sie smiali, ze lekarz, a nawet skonczyc ze soba nie umie.. A wykorzystal do tego wlasnie bron, co moim zdaniem jest najlepszej jakosci wyjsciem - jakkolwiek to brzmi.



Samotnica przywarta do muru, nie do sciany.

Niebieska sciana, jak do nieba brama.

Brama bez drzwi, ale z oknami, gdzie dostrzec nic nie da sie.

Czy to przestrzen wokol, przestrzenią byc przestaje?

A moze to nicosc prawde udaje?





Samotnosc ma to do siebie, ze jest znakiem zapytania,

sryptem niewyjasnionym,

zdaniem niedokonczonym,



i nie rozpoczętym..



Samotnosc nie boli, jesli jest prawdziwa.

Samotnosc nie uszczesliwia, bo sama nie jest szczesliwa.

Samotnosc inna jest, jesli ma znak wyboru.

Roznica w sile muru przebicia, majacej wowczas pancerz przykrycia.

Samotny liść wiatru sie nie boi.

Samotny ptak leci przed siebie, by znaleźć obiecaną Ziemie.

Sam, czy nie sam, kazdy jakos zyje.

Cel zastepuje celem, by byc ponad niebem,

by pokonac wiatr, ogien i wode,

by zniszczyc wrogą przyrode,

w ludzkiej naturze,

najbardziej wrogim szczurze.

Samotnosc wrogosci jest pozbawiona, to są jej pozytywne znamiona!

Nie ma wrogosci, nie zawsze (hahah,wlasnie widac!), ale czesto jest wielka, wielka duma.

Ja jestem taką osobą wlasnie ;)
Jestem na pewno w tym momencie, a jak bedzie jutro, okaze sie. Moze nawet o tym napisze, choc licze na ciekawsze inspiracje,heh

sobota, 22 sierpnia 2009

Mózg mi się kurczy..

Strasznie sie boje.
Jednak sie zdecydowalam.
Jutro wracam do...
Pisac, czy nie pisac?
A jesli ktos przypadkiem trafi na tego bloga?
Jesli bede rozpoznana?
Przeciez ludzie wiedza, co mi jest.
Wiedza, ze choruje na bulimie.
Nie, dla nich jestem, przeciez bulimiczką - a to jest roznica, DLA MNIE!
Moze na chuj sie tym wszystkim tak przejmuje?
Zrobilam wielki krok do przodu, na tzw. "wyjebane", wiec po co sie cofac?
Czas chyba zaczac nad soba pracowac.
Juz nie bede miala na kogo zwalic..
Na pewno nie doczepie sie matki, ani babki - zreszta one i tak nie byly winne.
A jesli, nigdy calkowicie.
Tak, jak nigdy nie spotkacie kogos calkiem zlego, albo dobrego.
Ja tez zawinilam...

Wracajac do fantastycznego topicu, mam wrazenie, ze mózg mi sie kurczy. A co, jesli on sie kurczy naprawde? Stare uczucia przestają zalegac, a na ich miejsce pojawiają sie nowe. To wielki lęk. Lęk, ale nie przed nieznanym, choc moze w pewnej części tak. W duzej mierze, jego element irracjonalny, czyni go mocno przesadzonym - dlatego to nie jest tylko strach... Zreszta nawet, gdyby byl, mówi się, że "strach ma wielkie oczy". Ja dodaje do tego, ze najgorsze jest to, ze się boimy, a nie to, czego sie boimy.

Oczy lęku sa tak naprawde pewnie jeszcze wieksze, tak jak ta emocja staje sie bardziej nieznosna.. Ale kazda mija, tak i ta odejdzie, a moze nawet samodzielnie ją poskromie? Nauczylam sie, juz rozmawiac z tym lękiem.. Strategią mniej ekonomiczną i bardziej banalną, jest ucieczka w zarcie.. Zrec, juz i tak zarlam. Dzis stosuje kilka taktyk..

Czego sie tak mocno lękam? Tego, ze znowu bede wiodla ten swoj cudowny tryb zycia. Wtedy mam wszystko pod, jako taką kontrolą - ale zdrowa część mnie wie, ze inne obszary sa pod calkowitą nie-kontrolą.. Czyli jej brakiem! Przynajmniej takiej z mojej strony, bo nie ze strony choroby przeciez.. Jednak nie dam sie tej swini, dzis ją troche personifikuje. To mi pozwoli odciąć sie troche od tych lękow, czyli od zagrozenia. Choroba to nie ja. Przynajmniej nie cala.. Dam sobie rade.. Pamietasz?? Jestes, przeciez niezniszczalna..

Mam tylko nadzieje, ze kretynki z siebie nie zrobie. Kurwa, półtorej roku przerwy bez angola, zrobilo swoje. Coz, przyloze sie. Uczynie, co w mojej mocy, by ten kurs odjebac. Nie bede o tym na codzien zbyt duzo myslec, by nie budzic uspionych strachow, kolejnych. Niech one sobie spią, bym mogla sprawniej funkcjonowac.. No wlasnie - funkcjonowac, bo jeszcze NIE zyc, ale to sie zmieni.

Namawiam brachola, zeby ze mna pojechal, bo nie chce byc pierwszego dnia sama.. Zgodzil sie, ale stawia warunki.. Nieladny chłopczyk liczy, ze postawie mu, jakas wodke.. A ja, jak na niegrzeczną dziewczynkę przystalo oklamalam go, ze tak zrobie ;)

No moze nie bede taką wielka świanią i kupie mu piwo jakies, niech sobie ma :]

Teraz ide odpisac na kilka maili, bo odkad prowadze tego bloga (bo nie przez to, ze sypiam do poludnia :P), zaniedbalam bliskie osoby.. Wczesniej priorytetem dla mnie bylo "rozmawianie" z nimi w ten sposob. Ostatnio stwierdzilam, ze chociaz swego zycia nie przezywam, moze je spisze chociaz, wiec cos sie zmienilo.

Obiecalam jednak, ze postaram sie znaleźć czas na wszystko.. Nie musi byc idealnie, choc nie-idealnie, znaczy dla mnie chujowo, co musi ulec mózgowej transformacji,heh

A na razie dalej mózg mi się kurczy. Moze mimo starosci powstaną, jakies neurony. Moze cos sie tam przebuduje i bede znowu calkowicie normalna? Wlasnie na to czekam.

No co?!
Mowilam, ze nie bezczynnie... Mózg przecie trza cwiczyc,hehe

;)


Haslo, z ktorym wyrusze w droge, by byc bardziej samodzielną: Strach jest gorszy, niz to, czego sie boimy!

Hmmmm, przypomnialam sobie jeszcze slowa, ktore kiedys wywarly na mnie wrazenie. Nie pamietam nazwiska jego autora, ale byl to na pewno mezczyzna, jakis znany psychol-og, niezyjący juz.. Pamiec mi sie pierdoli, pewnie przez ten skurcz, wiec pominmy osobę tego pana: "Można przeżyć każde jak, jesli ma sie wyraźnie po co".



Pytanie - CZY JA MAM? Czy mam po co?

piątek, 21 sierpnia 2009

Znane dobrodziejstwa,

czyli nic nowego sie nie dzieje. Mniej wiecej tyle samo daje, co dawalam wczoraj i przedwczoraj. Za podobną stawkę, jak zwykle, bliskość otrzymuje. Matka ją czasem kupuje. Brata kontakt ze mną chyba dołuje. Babka w pokoju siedzi zamknięta, wypatrując jakiegos święta..

Coś mi wali ostatnio... Probuje napisac normalne zdanie, ale wychodzą nagle dwa, na dodatek zrymowane. Potem pasi dobrac tez i trzecie w tym stylu. Nie chce, by ktos pomyslał, ze uwazam siebie za zajebistą artystkę, chwalącą sie swoimi dziełami,haha

Taaa, tu nawet nie mozna powiedziec o nieudolnej probie pisania wierszy. Nigdy tego nie robilam. Nie mialam czasu na takie pierdoly. Teraz tym bardziej go nie mam. Szkoda, bo moze niektorych rzeczy chetnie bym spróbowała. Zabawne, kiedys nie chcialam, a dzis nawet "gdyby", tez nie mogę... Dalej nie (s)probuje! ;>>

Tak, wiec te wszystkie gravesy, nie gravesy, sa raczej ironią. Czasem sie tak pobawie, ale nie powaznie, bo bawic powaznie tez sie da.. ;) Poza tym zyje w zbyt wielkim nieładzie, z gonitwą mysli, by miec siłę zebrac to na łopatkę, spakować do pudełka i zawiązać w ładną kokardkę... Na cholere komu takie śmieci??

Schowalam do kanapy 2 paczki chipsow, 3 czekolady, serek wiejski i orzeszki, jakies tam.. Pewnie ziemne, bo jakie niby ;) Slodkiego mialam sie, juz nie tykac podczas napadow. Pasuje troche schudnac. Z bulimia to wcale nie bedzie takie trudne. Wystarczy dokladniej zwalac, zaczynac uczte od mniej kalorycznych rzeczy i takie tam. Nawet niespecjalnie zmuszona bede, by sie wiecej ruszac, choc dla kondycji przydaloby sie.. Teraz nie bedzie, jednak czasu na to. Niedawno matka zadzwonila do wlascicielki mojej kwatery.. Wychodzi chyba na to, ze biore ten angol! Coz, jak mam go wziąźć, chyba wcale nie chce. Jednak, jesli nie sprobuje, znaczy, ze nie zaryzykuje.. A powinnam, nie moge okazac sie tchórzem!

Troche przeraza mnie mysl o tym, ze bede tam z nieznanymi ludzmi. Oby okazali sie jacys fajni. Wystarczy, jesli spotkam tam chociaz jedną normalną dziewczynę, byle mieć kolezanke.. W czasie zajec przewidzieli niestety calą godzine przerwy. Kuźwa, oni to są :/ Moze potem zmienie zdanie, czując, ze to jest w zasadzie na reke, moze.. Tak sie zawsze pocieszam..

Najgorsze, ze wroce do swego trybu zycia.. NAJGORSZE, a kiedys pisalam, ze najlepsze.. Rzeczy sa straszne i wspaniale jednoczesnie. Piekne i brzydkie.. Pociagające i odpychające.. Wszystko tak wlasnie wyglada w moim zyciu.. Przyciąga mnie chyba tylko to, czego miec nie moge, ale potem CHOLERNIE irytuje.. Konflikt dążenie - unikanie. Wszystko ma zalety i wady jednoczesnie. A ja tak, jak swoich słabosci chce sie pozbawic, tak tesknie za idealnym swiatem oraz idealnymi ludźmi... Naaaaaiwna!!

Napad dobrze, by bylo, gdybym zrobila sobie o 7 rano. Moze wtedy poleci cos fajnego w tv. Wolę żreć oglądając film, powoli delektując sie kazdym kesem.. Moge tak, tylko wtedy, gdy jestem z siebie zadowolona. Inaczej napad traktuje, jako dodatkowy objaw przegranej wolnej woli..

Te czekolady pewnie zeżre, ale na koncu.. Lepiej tak robic, zeby nie zdarzyly sie wchlonąć. Jakies tam pojecie z biologii w koncu sie ma, wiec wie sie, ze trawienie zaczyna sie w jamie ustnej ;)

Ide do obowiazkow.

A brat oglada telewizje. Takiemu to dobrze. Wyglada na to, jakby wszystko olewal. W tym momencie, pytam siebie-czy to jest serio fajne?

Nie, bo on tez o nic o przyszlosc myslami nie zachacza. Ja chociaz dzialam, wiec powiedzmy, ze sciele sobie swoj los. Na wypranie brudów niebawem przyjdzie czas..

czwartek, 20 sierpnia 2009

Grave

Siadam w myslach tam,
gdzie usiasc nie moge.
Zapominam,
ze juz siedze i co robie.
Głodna szukam czekoladowej minuty,
a ze mną są tylko nuty.
To pieśń koscielna,
ale nie pogrzebowa.
Mylę mękę z mąką,
a odbicie w lustrze z drugą połową.
Tak sie w siebie wpatruje,
az kompulsje wywołuje.
Chcialam znaleźć koniec wszystkiego.
On mial byc poczatkiem dobrego.
Odczarowac czarownice,
a zaczarowac cierpiętnicę.
Niech wie, że kata w sobie hoduje.
Niech zgodzi sie zabic,
by zla sily pozbawiac.
Na pogrzebie przyszliby goscie.
Wyśnieni, odmienieni,
bo nie z tej ziemi.
Tutaj bliskich,
przeciez nie miala.
A i w marzeniach ich zywot zakopala.
Nie cierpiala,
mylnie ogloszona cierpietnicą.
Sama, przeciez wybrala,
co miec chciala,
to miała.
Zachowala druty zamiast palców.
Dumnie w nie wpatrzona,
dotykała kosciste ramiona,
jak jakies wymiona.
Jest puls,
ale dalej nie impuls.
Skonczyli grac muzyke,
ale cierpiętnice nic,
juz nie obchodzilo.
Mowiac inaczej,
wszystkiego nawet dosc nie miala.
Nagle tę umiejetnosc zapomniala!
Zrozumiala,
ze w miejscu wieki siedziala.
Od słonca uciekla.
Gwiazd tez dawno nie widziala.
Cisza paniki w niej nie wywołała,
ale bezczas tez nie odziała.
A teraz, gdy stala,
dziwne,
bo krzesla dalej nie porzucala.
Przyczepila sie do sprzetów ubogich.
Takie pragnela wyzwolic,
jak niegdyś słońcu dodać wolnej woli.
Piekno obic szkarlatnych,
wlasną krwią wygryzmolić na murze,
badz obojętne,
pozostawić w naturze.
Czyn ten,
jedyny od lat,
bylby serca przejawem.
Poza tym glupoty objawem.
Kogo obchodzi zapis drewnianej rzeczy istnienia?
Kto ma na codzien z tym przywiazaniem do czynienia?
Nocy jedności z ciemnością zabronić,
rowniez probowala.
By poszla przed siebie z zadowoleniem,
tak to rozumiala.
Zaczarowana song pogrzebowa wnet zagrala,
nagle nasza dama o planach zapomniala.
Czekala i czekala,
szkoda,
dalej samodzielnosci znać nie chciała.
Ktos nie mogl jej pozegnac,
gdyz wczesniej musialby ją znac!
Zazdrość,
a jego, już nie było.
Krzesło do siedzenia tez zabrali,
bo kogos w nim pochowali.
Nie wiedzialas żałosna,
żeś w trumnie skarby składała.
Nie czas Twoj był i nie ta trumna,
a Ty dalej chcesz byc tak durnaaaaaaa????????????????????????????
Zazdrosc, ktorą zdusic nie moglas,
sama Ciebie opentala.
Jesli to Twa wymarzona gromnica,
siostra blasku Księzyca,
kim Ty jestes?
Nikim?
Nie ma mozliwosci "przekreslenia",
bo nikt dwa razy nie dostaje tego samego imienia.

Shadow

Uczyc sie mam, ale i na to sram.
Mysleniem zastepuje patrzenie, zwiastujące schizofrenie.
Ksiazka napastuje armate mą, zwaną rozumną główką.
Mysl o niej tak pasjonuje, az skręt kiszek wywoluje.
Glupie rzeczy nazywam madrymi, a radosne smutnymi.
Znaczen, juz zadnych tez nie odczytuje.
Cien sie nade mną lituje, to on mnie obserwuje.

środa, 19 sierpnia 2009

the needy

Smutno troche. Nie, raczej ciężko. O moje uszy obija sie muzyka. A powieki sa, jak kamienie. Mrugam oczami. Tyle wystarczy i wiem, ze zyje. Nie to chyba serce bije.

Gdyby tak sciany sie zsunnely. Gdyby zmiazdzyly me zyly. Juz widze, jak krew sie leje. Panika na chodniku, a w oddali ktos sie o nią potyka.

Dziwny ktos. Ktosiu kto Ty? Pobawimy sie w lepienie balwanow z gliny? Moze swierk w bombki ubierzemy? Niechcacy jego galezie z wlosami pomylimy. Ciebie przystroimy.

Jak pory roku zmieniają nazwy, tak ludzie skórę. A gleboko w środku, jakby w zarodku, siedzi stworzenie. Biedne wyjsc nie moze, ale dba o zewnetrzne podloze.

Nos przypudruje. Wariuje. Tyle klopotow do niego zycie przytwierdza. Zamiast szczesliwym byc. Mysli o zanieczyszczeniu dymem, co go dławi. Ono calej pogody ducha chce swiat pozbawic.

Jak to zmyc?
Moze po prostu zjednoczyc sie z tym, co nam dane?
I tak wszystko jest skalane...

Przytul sie do kałuży, ona tez Tobie słuzy
lecz Ty nie widzisz, ze przyjaciol masz tam, gdzie chcesz..
Plaszcz naiwnosci zawsze mozna zdjąć, a od odparzeń uciec daleko, daaaaaaleko stąd.









Skalane = zwariowane = pojebane =)

wtorek, 18 sierpnia 2009

Krzywdzicielka!!

To ja.

Daisy weszla na tego bloga. Glupia po pijaku na spotkaniu z An wygadalam sie, ze mam bloga. Nie wiem po co!!! Przeciez ja na ich miejscu tez sprawdzilabym, jak wyglada moj opis tego, co wspolnie razem przezylysmy, jak je spostrzegam i nie tylko. Nawet, jesli najmniej na miejscu Daisy interesowalaby mnie czyjas osoba, czyjas egzystencja - to chcialabym wiedziec, jaki ma stosunek do mnie, jako czlowieka.. Mozliwe, ze wlasnie tylko to sklonilo ją, by odwiedzic to miejsce.. Nie wiem..

Ona jest lepszą osobą, niz ja. Nie ma porownania. To takie bez sensu, jak zestawianie ze soba czerni oraz bieli. Akurat ta czerń jesli patrzec na nią, jako na szkaradny kolor, moze niektorych zachwycac. Potrafi ją docenic wiele kobiet, świadomych, jak ten kolor wspaniale wysmukla.

Ja nie moge uczynic nic, by wysmuklic ksztalt cudzych dni, zwlaszcza najblizszych mi osob.. Zreszta nie o to chodzi, najgorsze, ze sama z siebie nie czuje zadowolenia. Czerń przy mnie, to piekny kolor. Ja sama reprezentuje nicość, bezczas.. A jesli juz uprzec sie, to przypominam szarość, jakiej wlasciwie nie ma na ubraniach, na budynkach, na obrazach, ani gdziekolwiek tak bardzo łatwo namacalnie.

Znają ją moze tylko Ci, ktorzy stracili sens zycia, ktorym wszystko sie zawalilo, domy, rodziny oraz wizja swiata.. Oni wiedzą.

Przepraszam Kochanie.. Naprawde nie jest ze mną, az tak źle, jak myslisz.. Stwierdzilas, ze Ty jestes na dnie fizycznym, a ja na dnie emocjonalnym. Tylko, ze widzisz Aniołeczku, tego mojego dna nikt nie dostrzega, moze Tobie sie udalo, ale co z tego? Jestem bezsilna. Czasem swiadoma tej sytuacji, a czasem coraz mniej, bo ona boli zbyt mocno. Tej swiadomosci nie da sie znosic caly czas..

Zreszta, juz pisalam tutaj, ze nie wiem, czemu gdy siadam na kompa, pisze tutaj takie smęęęęty.. Skad sie biora poklady tego smutku? Za chwile, przeciez, gdy wstane moge sie smiac, najnormalniej w swiecie..

To rozszczepienie. Naprawde mam kilka Ja. Tutaj siedzi, to slabe Ja, ale gdy zaczna sie studia, spotkam to silne Ja i ona we mnie zamieszka spowrotem :) Nie martw sie!!

Dzis moj dzien jest podobny do ubieglych, ale nie ma dola.. To pisanie tutaj czesto jest bez emocji. Jak to sie dzieje, ze moge sprawiac wrazenie umierania, a samo umieranie okazuje sie nic nie bolec? Czesto tak wlasnie mam, choc wczesniej pisalam, nie zawsze..

Ale teraz akurat tak. I jest dobrze. Kropka.

Nie chce Cie tez oszukac Daisy z tym szpitalem, to nie tak.. Moja mowa przeczy uczuciom. Moje zachowanie przeczy mowie. A światopogląd przeczy postawom. Z kolei postawy przecza wartosciom. Zaś wartosci same sobie przeczą.

Wszystko zalezy TYLKO od CHWILI!!

UWIERZ KOCHANIE!!!!! :*:*:*
Kocham Cie i nigdy nie zranie!!!! Na pewno nie specjalnie. Nie mam w ręku karabinu, a Ty jestes ostanią osobą, ktorą chcialabym miec na celowniku..

Wybacz mimo moje zło, wybacz.

Moze wtedy łatwiej mi bedzie wybaczyc sobie, gdy uzyskam cudze odupuszczenie win?

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Jeszcze nie wrocilam,

bo wracam przeciez, nie? Nie bede czepialska wzgledem siebie, bo potrzebuje tolerancji. Inaczej wszystko zawale. Jak, jakas jebana lawa w wuwlkanie, zbiera sie moj gniew, naaaaaapieeeeeeeeecieeeeeeeeeeee!!

Na dodatek obiecalam Edycie, ze sie z nią spotkam po robocie, ktorą konczy o 17... Boże, jak mi sie nie chce. Wolalabym wziąźć Tussi i poczytac cos w samotni, ktorej zrobic sobie (przez to) nie moge. Jestem i tak wdzieczna, nie zawiode jej znowu, nie wystawie. Nie wypuszcze tej znajomosci, bo warto ją miec, a od wypuszczania w powietrze, to sa latawce ;)

Po prostu cos mnie w środku rozpierdala.. Jebany psychiczny glod? Pewnie tak, ale czemu zawsze musze odczuwac go w ciele? Na dodatek, jak z tym zrobie, co zrobic trzeba, znowu psychika wysiada. Jestem chyba, jak jakas maszyna, w ktorej, co najmniej jeden trybik musi byc zepsuty..

Powinnam powiedziec - zjebany - bo to lepiej tutaj brzmi, ale ogranicze sie we wszelkiem "mięsie"...

Moze pojde zaraz po zakupy? To swietna alternatywa.. Odstresowuje :) Tylko, zeby matka znowu mi czegos nie pokrzyzowala, bo jej wiecznie cos nie pasi. Teraz spi, a raczej lezy w łozku, regenerując moce do odnowienia swego pracoholizmu.. Po prostu tez jest dobra,heh

Trudno, musze cos zrobic. Cos innego, niz zarcie. Uciekam z domu. Nie sorry, budynek to nie dom. Uciekam z budynku.

Obym uciekla.

Jest, co najmniej jedno unfortunatelly!
Unfortunatelly ----> ZAWSZE, jak tak mowie, uciec nie moge.

Niech bedzie, ze nie uciekam, wtedy jest większa szansa, ze sie uda.

Przechytrze samego Diabla, choc chyba zawarlam z nim, jakis pakt.

Tylko ciiiichooo!!
;>>

Jak wszystko sie spierdoli, bede sama ziemskim szatanem. Czasem tak sie czuje. Chociaz, nie! Szatan nie lituje sie nad soba. Pewnie nie ma czasu, jest zbyt zajety psuciem zycia innym... A to to, akurat jest tez moim opisem :D







Dobra, Diablica, juz spada, nie z krzesla, ale stąd ];->>

niedziela, 16 sierpnia 2009

Wracam

do siebie, do formy takiej, jaką uwazam za wlasciwą. Zreszta zla forma, to dla mnie po prostu brak formy.

Daisy tez wraca, ale juz do domku swojego. Bardzo fajnie spedzilysmy czas. Nie chodzi tutaj o napady. W koncu bycie z drugim czlowiekiem jest nieprzyrownanie ponad byciem z żarciem. Wiadomo.. Nawet ja to wiem.. A moze zwlaszcza ja? No i Daisy oczywiscie, choc czasem mozna miec, co do tego watpliwosci.. Ona uwielbia żreć. Ja pewnie tez, bo inaczej nie chorowalabym na to, co choruje.. Mimo wszystko najbardziej przeszkadza mi nie zadna chcica na żarcie, ale potrzeba zwalania. Wlasnie wtedy odczuwam swoj orgazm. Fizycznie jestem uzalezniona od rzygania, straszne. To chyba najbardziej obrzydliwy nalog, jaki istnieje na swiecie. Sexoholizm tez poniza czlowieka, ale mimo wszystko pewnie lepiej by bylo na dwoje takich ludzi w trakcie popatrzec, niz na czyjąś torsję,heh..

Rano nie moglam wstac. Zachowalam sie, jak cham. Daisy probowala mnie dobudzic. W koncu sama ugotowala dla wszystkich obiad i pomogla my mum zrobic placek.. Czulam, ze wszystko po prostu jebałam ja i jebało mnie. Poza tym ostrzegala mnie nawet, ze jesli za chwilę nie wstanę, nigdy do mnie nie przyjedzie. A ja co? Zero strachu, zero wyrzutow sumienia i jedynie troche zlosci oraz pretensji - do niej, ale to minęlo calkowicie. NIE MIALAM RACJI!.. Poza tym w tamtym momencie byl sobie luzik. Wewnetrzny, wlasny luzik, wynikajacy z przekonania, ze zbyt czesto mi sie "upiekalo", wiec czemu nie teraz?

W koncu wstalam, pogadalam szczerze z Daisy.. Powiedziala, ze jestem pasozytem. Moj brat tez, ale on jest chory, inaczej, niz ja.. Moze trudniej bylo jej go osadzic, a mnie mogla, bo mamy te sama chorobe, a funkcjonujemy zupelnie inaczej.. Daisy pomaga mamie, pracuje, a takze zarabia na siebie. Ja do niedawna wstawalam, zeby sie nazrec. Potem rzygalam, a nastepnie szlam spac, jesli ogarniala mnie sennosc.. Wtedy bylo wspaniale, jakbym nie istniala. Alternatywą bylo jebniecie, jakis lekow, zeby miec spokoj na pewien czas... A potem wiadomo.. Widac to na tym blogu, choc i tak oszczedzilam najgorszych szczegolów, no bo bez przesady!!!

Naprawde poczulam sie, jakby ktos wylał na mnie nie wiadro zimnej wody, ale wrzątek, bo ten jest najgorszy.. Postaram sie zmienic..

Ciesze sie, ze Daisy zgodzila sie, zeby zalatwiac jej szpital.. Bede musiala spytac doktorka, jak to wyglada - tzn. znam z opowiesci chorych, ale chodzi o inne rzeczy. Przyjac, na pewno ją przyjmią, ale ja nie chce, choc obiecalam... W zyciu, przynajmniej na razie nie! Za gruba jestem. Bylabym chyba jedyna maciorą na oddziale,heh.. Zreszta to nie o to chodzi.. Potrafilam bedac na dnie, potykajac sie o jego grunt (bo ono tez ma, jakis... mimo wszystko), kulejąc, podniesc sie.. Czasem podnosilam sie tylko po to, zeby jeszcze bardziej, jeszcze szybciej upasc.. Jeszcze mocniej potluczona, jeszcze bardziej zgnebiona nienawiscia do wszystkiego, co sie rusza i nie, egzystowalam.. Ale teraz nie jest, az tak tragicznie, choc Daisy twierdzi, ze jestem na dnie..

Uwaza, ze zachowalam sie, jak debilka, gdy pojechalysmy do An.. Tyle, ze ja zawsze, jak chleje, poznaje nowych ludzi.. Zawsze taka jestem..

Mimo tego, co pisze, gdzieś w glebi duszy, konstruktywna część mojej psychiki, ktorej choroba nie dopadla, wie, ze Daisy ma racje. Ciezko sie z tym pogodzic.. Coz, postaram sie i naprawde popracuje nad soba, tak jak uznaje... Nie, sorrki.. Nie, popracuje! Ja, już PRACUJĘ!! ;>>

Nie mam napadu.. Jeblam tussi, ale poucze sie troche, chociaz tyle.. To mnie bardzo cieszy.. Nie musze żrec, nie mam przymusu.. Chyba sie ogarnelam, w koncu.. Ale tak inaczej, niz zwykle, tak autentycznie.. Bo czuje to, a tego czucia nie trzeba wyrazac. Brzmialo by to tak, jakbym komus chciala cos udowodnic, a nie musze wcale :)

Na jutro umowilam sie z Edyta. Moze skoczymy na jakies piwo.. Nie bede zadna alkoholiczka!! Bardzo rzadko pije.. W te wakacje robie wyjatek, ale co?

Tylko dlatego,ze mam bulimie, ograniczenie wlasnego wytwórstwa, nie wolno mi zachowywac sie czasem, jak przecietny polski student?

Nie sadze. Nikt mi tego nie zabroni.. Zreszta nie pisze tego ze zloscią, ani z zarzutem skrytym, a kierowanym do Daisy. Nie stracilam swego rozsądku calkowicie. Gdybym go stracila, to....

Nie bylo by mnie, juz dawno, a jestem, zyję, choc czasem czuje, ze mnie nie ma, a moja egzystencja daleka jest od pojęcia życia..

ZDARZA SIE!

sobota, 15 sierpnia 2009

Inaczej.

Przez chwile zastanawialam sie, jaki dac tytul tematu, pod ktorym wkleje dzisiejszego newsa.. W koncu wymyslilam, to widac, ale niestety tekstu nadal brak. Teoretycznie mam, co pisac, ale czasem, gdy jest tego tak duzo, nie wiadomo od czego zaczac. To cos, co przypomina stan gonitwy mysli, ale tez niezupelnie to.. To raczej swiadomosc tego, ze jezyk nie odda tego, co niewyrazalne.. Tak, jak gluchy nigdy "nie zobaczy" piękna muzyki i ludzkiego glosu.. Ślepy ma tu w analogicznej sytuacji nieco lepiej. Zawsze moze sobie pewne rzeczy pomacać i wyobrazić ich rzeczywisty kształt....

Daisy nadal u mnie siedzi.. Aktualnie spi, bo jest cholernie zjebana. My obie mamy calkiem inne bio-rytmy. Ja, jak ta Zombie (okreslenie tylko ja wiem czyje ;)) zyje w nocy, po to, zeby spac w dzien, albo na odwrot. Daisy z kolei ma duzo zdrowsze nawyki, nie wszystkie, ale jednak.. Mimo, ze jest duzo bardziej chuda ode mnie (nie ma nawet, co porownywac!!) zauwazylam, ze w pewnych kwestiach jest zdrowsza.. Zabawne, ale jednak, choc na codzien nie mysle o tym, czuje sie spaslakiem. Nie zawsze mi to przeszkadza. Potrafie pierwsza zagadac do ludzi, ktorych nie znam. Ogolnie jestem odbierana, jako czlowiek, ktory zawsze sie smieje. Raz tylko fotograf i jakis chlopak przy sklepie spytali, czemu mam takie smutne oczy.. Mysle, ze gdybym mogla powiedziec prawdę, tzn. gdybym sie jej nie wstydzila, powiedzialabym im: Po prostu jestem smutnym czlowiekiem..

Tak chyba jest, ale mimo to nie ma tragedii, wiec chyba pasuje dodac dla urozmaicenia tę radosną minkę :] Dzieki temu lepiej sie czuje mimo, ze wiem....... Nie powinnam miec wyrzutow sumienia, nie tutaj, ze przyznaje sie, jak czasem mi źle..

Niestety ludzie tego nie rozumieja, jak mozna nie byc klamca lecz mieć prawd wiele - banalnie łatwe.. W ogole im sie to w tych malych móżdżkach nie miesci! Tak, jak sie nie miesci szczescie i nieszczescie w zyciu jednoczesnie.. A moze ja po prostu ludzi nie doceniam? Jesli tak, to dobrze.. Mnie tez nie doceniano cale zycie, wiec czemu mam Was lepiej traktowac? Nie widze powodow :]

Wracajac do tego, co teraz najwazniejsze - a przestajac pierdolic slownie - czuje sie z Daisy zajebiscie i ona wiem, że ze mną tez.. Poprzedniego dnia, czyli wczoraj spotkalysmy sie z An.. Tez czulam sie swietnie :) Pomijam fakt, ze najwiecej z nich wypilam.. Nie wspominam tez, ze Daisy nic nie wypila procz soczku pomidorowego, bo to nic przeciez,hehe

Nie wstydzilam sie, gdy podszedl do naszej ławki, jakis pijany, jak Meser Szmit, dziadek z psem.. Nawet nie bylo mi glupio pojsc potem do niego po fajki (a tydzien nie palilam... o masz... alkohol rozhamowuje,wiec musialo tak byc), spogladajac przypadkiem na jego ojszczane spodnie.. Szkoda mi takich ludzi.. A on nie byl glupi i ładnie dla nas wczesniej zaspiewal.. Ja reprezentuje ten sam poziom. Moze bylam troche lepiej ubrana, bardziej czysta i majaca na razie mniej zmarszczek, ale co z tego? Zawsze podam ręke komus, kto wylądowal na dnie, bo to dno nie jest pisane byle komu... Wierze, ze doznają go tylko ludzie wyjątkowo wrazliwi, zeby nie mowic psychicznie slabi, jak to robie w przypadku wlasnym ;)

Najgorsze bylo tez, ze podeszlam, zeby sobie przymierzyc czapeczke od jednego kolesia. Nie znalam go wczesniej, ale po pijaku ten powod nie jest problemowy.. Co za debil.. No dobra, moze nie byl najglupszy, ale elokwentnie to my wszyscy na pewno nie gadalismy.. Poza tym chyba nie o to chodzilo ;) Nie bede sie wdawac w szczegoly, bo o czym tu mowic? Posiedzialysmy na laweczce.. Troche sie z nieznajomymi zamienilo kilka slow.. Zartowalysmy.. A zwlaszcza ja pokazalam, jak cholernie nietrafiony mam dowcip.. Potem polazlysmy z tym kolesiem, powiedzmy w jakis ładny lasek, zeby sie wysikac, haha.. No i wrocilysmy, pozbywajac sie go, ze tak to ujmę, bo chyba tak bylo :)

A dnia 26 bieżącego miecha mam znowu jechac do Kraka, zeby sie spotkac z Greenuś i An :DD
Daisy niezbyt pozytywnie odbiera ten pomysl, bo nie podoba sie jej to moje picie.. Kurcze, rozumiem ją, naprawde.. Ma ojca alkoholika, wiec wie, jak wyglada nalog, jak to sie zaczyna i jak konczy.. Zreszta wie tez z racji swojego nalogu.. No i wlasnie, moja wiedza nie powiem, ze jest uboga, nie w tym temacie, o nie!.. Znam te klamstwa, ktore sobie czlowiek serwuje, zeby uspokoic wyrzuty sumienia.. To sa takie zapewnienia, jak tonącego na statku, że ratunek zaraz przybędzie mimo, że znajdują sie tysiące mil, nawet od wyspy bezludnej...

Daisy uwaza, ze picie mi nie sluzy, ale komu ono sluzy. Mysle, ze nikomu. Stwierdzila, ze zachowalam sie na tym meetingu, jak debilka.. Pewnie ma racje.. No, bo debile tak mają, ze nie tylko nimi są, heh.. Mimo wszystko glupio mi troche. Martwie sie, co An sobie pomyslala.. Moje schizy po prostu dzialają, ale przestaną.. An jest zbyt dobrym czlowiekiem, zeby miala sie ode mnie odsunac.. Czuje czesto inaczej, niz wiem, ale wiedza to moj plaster na pewne rany, ktore nie chcą sie goic.. Zawsze to cos daje :)

Jesli chodzi o tamto palenie.. Stalo sie.. Nadal rzucam, choc lepiej chyba tego slowa nie uzywac.. Gdy ktos probuje o czyms na silę zapomniec, to znaczy, ze bardzo mocno nie moze przestac o tym myslec.. Dlatego lepiej nie myslec, ze cos rzucam.. Przypomina sie tu reaktancja - Zakazany owoc lepiej smakuje, wiec bede udawac, ze fajki tez mi wolno ;) Jasne, ja ich po prostu nie chce, bo po co??

Co do dzisiejszego dnia, wstalam dopiero o 15 i jebalam fakt, ze Daisy kilka razy probowala mnie dobudzic.. Spedzilysmy potem wsrod dnia bardzo mile chwile na szczerej rozmowie, choc chyba nawet to nie bylo to... Spedzilysmy czas bedac przy kims soba, a akceptacją bawilysmy sie swobodnie jak dzieci, bawilysmy niczym bumerangiem.. Rzadko i w ogole bardzo dawno nie spotykalam sie z kims, zywym czlowiekiem, zazwyczaj zrozumienia szukalam w talerzu.. Czasem mialo byc nim rowniez lustro, ale ono jest zazwyczaj bardziej bezlitosne.. Jesli traktowac przesady powaznie (nie skora do tego jestem), to rozbite lustro symbolizuje raczej wielkie szczescie, a nie to, co sie slyszy...

Mialysmy w sumie, az 2 napady, bo zapomnialam, ze Daisy planowo zawsze w weekendy, tyle razy zwala.. A dla mnie to nie ma i nie mialo znaczenia. W koncu, co to za roznica czy nazre sie raz, czy dwa razy? Powinno tego nie byc.. Juz mowilam, ze jestem lapczywa, rowniez na zdrowie.. Co nie znaczy, ze zawsze tak granice naginam... Nie, ja je tylko czasem rozciagam, tak wlasnie, jak dzis ;) Dobrze sie z tym czuje, bo mam towarzyszke, a to jest najnajnajnajnajwazniejsze przeciez..

Jeszcze dzis mimo, ze jest prawie 1 w nocy, mamy zamiar cos zezrec.. Daisy w koncu wydala na nasz wspolny napad prawie 60 zlotych, albo i wiecej.. Psychika łaskawa, pomaga nie pamietac ile dokladnie. Napisze nad czym nasze rzuchwy beda musialy popracowac, bo to bardzo smieszne..

Nie, nie!!

To pojebane! Rozjebuje mnie to i wierze, ze w przyszlosci bede sie z tego smiala jeszcze mocniej, jeszcze glosniej i jeszcze bardziej szczerze!!!

Mamy - 2, 5 bohenkow chleba, chlebka tostowego konkretnie ;) ,
-5 serkow, jakis takich kremowych do smarowania,
-kostke masla, ktora pewnie ja zuzyje, gdyz Daisy za nim nie przepada,
-1 pake chipsow takich wielkich (bo ja swoja, juz zeżarlam. Ta miala byc dla Daisy, ale kochana chce sie ze mna podzielic),
-ze dwa kg jabluszek, jak nie wiecej,ale chyba nie,heh
-przyniose z domu ze 2 sloiki ogorkow i jeszcze, jakis 1 sloik papryczki,
-zalatwie tez ze 2 kefirki dla kazdej po 1ym :),
-dodatkowo nie moze zabraknac dodatkow do chleba, jak ser, czy chocby troche szynki,

(kurcze, przypomniec sobie nie moge, co w tej magicznej siatce skryte jeszcze jest ;))

(aaaa wiem wiem!!HAHAHA)

-4 gorace kubki, po dwa rozne smaki: bodaj barszcz czerwony i cos inne siakieś tam jeszcze,
-no i chyba zostalo z wczoraj troche winogron..

Na pewno jest tego DUZO DUZO mniej, niz wczoraj.. Spokojnie, samiutka, wszysciutko moglabym do ranca obalic, rozkladajac na dwie raty - juz Ci, co chca, wiedza, jak te slowa rozumiec.




Wiecej grzechów nie pamietam..
......................................................................................
................................................................................................
............................................................................................................

AMEN!

czwartek, 13 sierpnia 2009

Przyjazd Daisy

Wlasnie wpierdalam krem czekoladowy z Biedrony bodajze, albo z Lidla. Kurwa, to juz drugi dzisiaj! Nawet mi nie smakuje, ale pochlaniam go, zeby mniej pochlaniac nerwy. Nic to nie daje. Na dodatek za niedlugo musze wyjechac z matka na dworzec po Daisy. No masz, a tu jeszcze trzeba isc i to zwalic.. Musze sie pospieszyc, a nienawidze pozbywac sie zarcia, gdy ktos, badz cos wisi nade mna.. To tak, jakbyscie uprawiali sex i ktos by na was patrzyl. Choc nie wiem, moze niektorym by sie to podobalo.. Rzyganie to jednak troche inny sport.

Mam ochote sie narąbac.. Moze, jak pojdziemy z Daisy po jakies zarcie na wieczorny napad, namowie ja na jakas flaszke - choc watpie. Tak, czy siak, musze czyms uswiecic jej przyjazd cudowny :]

Jeszcze dzis bedzie bosko. Takze slowa sa zbedne i zawsze wszystko psują :) Nie mowie, wiec dalej nic. Niech sie dzieje, sesesesesesese.

środa, 12 sierpnia 2009

Napisze coś...


Cos o tym dniu, przeciez mi wolno. Moje zycie, moja historia, moj blog, moje slowo, moj brak slow, moja cisza i moj brak ciszy.. Nie no, dobrze sie czuje, naprawde. I wcale nie sprowadzam wszystkiego do tego, co moje i co przy tym "moim" wyaakcentowalam. Zycie to nie tylko choroba. A za duzo o niej pisze, yhy. Wiem, za duzo jej tez w moim zyciu, ale bez przesady. Potrafie tez robic jeszcze inne rzeczy. Nie tylko takie, jak przerabianie konskiej dawki leków. Nie tylko!! Nie wiem, czemu tak wychodzi, ze gdy tu siadam tak straaaaaasznie kurwuje (slownie, oczywiscie), albo wysuwam swiatu wstretne zale. Ja naprawde nie wiem. Wiem za to,ze sie powtarzam. Wiem tez, ze za duzo tu tego nie wiem i wiem. Uznaje dialektyke, ucze sie godzic przeciwienstwa. Kochac i nienawidzic, w sumie oznacza dla mnie jedno i to samo. Umierac i zyc chyba dlatego tez.. Spoko, zyc znaczy byc smiertelnym, zyc znaczy przesadzac z ryzykiem. Wtedy przynajmniej czujesz mocniej, ze jestes, nawet jesli nie wiesz dalej, kim jestes. Czujesz, ze masz cos, bo mogles przed chwila, juz tego nie miec. To taki wstretny banał..

Wracajac do bardziej powaznego pisanka, przygotowywywywywywalam sie dzis na przyjazd jutrzejszy, kogo, wiecie, jesli byliscie uwazni w czytaniu ;) Odkurzenie i starcie podlogi ujebana szmatą zajelo mi krótką chwilę, choc chwila chyba z zasady jest krótka.. A moze nie?

Teraz, gdy zbliza sie 23, moge zaczac swoj normalny dzien.
Chetnie napisalabym cos więcej tutaj, zeby kiedys sie z tego smiac, ale jakos nie mam weny.. To taki stan, gdy ani nic mnie nie cieszy, ani nie wzrusza.. Puscilam muzyke, ktora kojarzy mi sie z przesadnym chlaniem. Zawsze, jak ją slyszalam wracaly wspomnienia fajnej zabawy. Zabawy takiej na moim marnym poziomie, oczywiscie! Wkurwialo mnie to niesamowicie, bo bedac w domu, nie moglam sie tak bawic, a chcialam.. Teraz sie nie doluje, nie wkurwiam sie tez, nie.. Zmeczona troche jestem, soba zmeczona..

Jestem swoja opiekunka, a to meczyc moze, uwierzcie. Dobrze, ze mam cechy krytycznego rodzica, wiec jakos wezme na karb swoje nieposluszentwo. Ona, jej i ja, damy rade ze zmeczeniem.
Znam słowa piosenki, a moze to refren nawet - "Jakie życie, taka śmierć"... Drogi Wykonawco, albo raczej autorze tekstu, a czy, jakie życie, taki blog? Pogodzilabym sie z tym, ze moj jest cholernie nudny. Gorzej dla tych, co czytają, ale to frajerzy, sorry. Pogodzilabym sie, gdyby chociaz samo zycie dawalo wiecej milych niespodzianek. A tak, to lipa z tym, tu i tam, niezupelnie tak, niewystarczająco, by mnie zadowolic. Zreszta wystarczajaco, to tez nie dobrze. Ja szukam pełni, nawet jesli ona mnie przepelni. Zawsze i tak znajdzie sie miejsce na wiecej...

wtorek, 11 sierpnia 2009

CurwowowoWOW !

Matka perfidnie ;) wprodzila mnie dzis w blad, mowiac, ze jest godzina 19. Tymczasem obudzilam sie, gdy byla 18, wiec jak mogla o calą godzine zrujnowac moja wiare w jej prawdomownosc???

Nie wiem doprawdy, czemu jestem dzis taka ironiczna, lubie chyba to czasem.. Poza tym nacpalam sie Tussi, wiec czuje, jakbym byla w innym wymiarze. Ok, moze jestem, ale jedynie świadomosci, bo swiat dalej ten sam. Nie bede dramatyzowac, nie chce, bo wyszlo mi, ze jestem histeryczką (przeciez)!!!

Zaraz poczytam sobie ksiazke. Dla odmiany kupilam cos o psychologii pozytywnej, poniewaz uwazam, ze to kupa dobrej roboty, jesli chodzi o calą tę dzialkę - psycho.. Taką kupę, uwierzcie, powinniscie dotknąć, nawet jesli jeszcze nie chcielibyscie ;)

Przede wszystkim nienawidze tych calych teorii psychodynamicznych, czy psychoanalitycznych. Sa dla mnie tak mdle, ze robie wszystko, by ich nie odrozniac.. Dynamika, czy analityka, wszystko kojarzy mi sie z jednym.. Nie mowie, ze ten dzial nic dobrego nie wniosl. Wierze w konflikty, wierze w nieswiadomosc i mechanizmy obronne. A na dobrą sprawe, chyba lepiej, by bylo, gdybym olała to sikiem czystym. Utrudniam sobie zycie. Zyje z swiadomoscia ograniczenia, akceptujac wlasna niewiedze. Trudno, wybralam. Lepiej wiedziec, ze sie nie wie, niz myslec, ze sie wie, chociaz sie nie wie.. Rozumiecie? Porke?

Wracajac do tego, co powiedziec chcialam, wszystko jest w porządku, ale skrajnosc czyni z tego karykature. Dlatego nie chce, zeby mi ktos wmawial pierdoly, ze ja sie niby sexu boje.. Co moze jeszcze zazdroszcze facetom penisa? Hahaha, na milosc Boską, mnie jest dobrze i bez niego.. Gdybym chciala, dorobilabym sobie, a raczej dorobiono by mi go. Zmiana plci nie wchodzi w gre..

Ale gadam pierdoly, haha.. Na dodatek nie wiem po co. Chyba, zeby miec o czym pisac, bo temat wczesniejszy, nie nurtuje mnie, ani troszke ;)

No coz, pojde lepiej do tego booka.. Nie wiem, ile przeczytam, czy cos w ogole przeczytam. Zawsze, jak planuje, gówno z tych planów wychodzi. Nienawidze przymusu, a ogranicza mnie nawet dobrowolnie zlozona obietnica.. Ona tez jest, jak klatka, choc ma troche wieksza przestrzen, ale nienawidze klatek.

Jutro bede sprzatac w miaszkanku na przyjazd Daisy. Dzis spanikowalam, bo myslalam, ze to, juz jutro. No prosze, Kochanie, a Ty mi sie dziwisz, ze czasem nie wiem, jak sie nazywam! No baaa, jestem kosmitką, ktora czasem nawet przypomina czlowieka!

Trzeba, wiec ogarnac kibel, przede wszystkim, no i pokoj, w ktorym bedziemy spaly :) Poza tym, ze bedzie czadowo, nie moge sie doczekac, az pojedziemy do Kraka.. Glupia jestem, bo przestaje byc glodna ludzi. Staje sie natomiast glodna wódki. Mam przemożną ochote, by sie najebac, ale mocniej, niz ostatnio i dluzej cieszyc tym stanem..

Zawsze bylam ambitna i wysoko mierzylam :]
Chyba w krzakach, jak szlam sie wylac, bo moj pęcherz, to nie żołądek, ktory nie ma dna.. Nevermind.

Czas plynie swobodnie, generalnie, centralnie i diametralnie, heh
Znalam taką jedną dziewczynę, co to lubila tak gadac.. Jak sobie to przypominam, smieje sie, choc lubilam ją... Zreszta ja sie dzis smieje z byle powodu, bo czuje, ze powody stwarzam sobie sama. Wreszcie!






poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Diagnoze mam - tamtadadam ;]

Bylam dzisiaj po te cala psychologiczna diagnoze w Kraku,heh
Smiac mi sie chcialo i do tej pory sie chce, jak patrze na karteczke, ktora otrzymalam. Na swoj sposob jestem nawet z niej dumna, przynajmniej dzis, przynajmniej w tej chwili.

Pozniej moze potraktuje ją, jako przeklenstwo.. Ale co bedzie, to bedzie.. Jakie to ma teraz znaczenie? Jestem nazbyt niecierpliwa, nie tylko w czekaniu na przyjemnosci. Zyje chwilą, nawet zlą, ale swoją chwilą. Znam powiedzenie 'carpe diem', ktore czesto brzmi u mnie 'carpe ból', ale nie narzekam.. No dobrze, ja czasami klnę i wrzeszczę w niebogłosy. Tak, czaaaaaaaasami! To wlasnie zajebiscie widac na tym blogu,haha

Ciesze sie, ze od jakiegos czasu odzyskuje spokoj wewnetrzny. Mam nadzieje, ze najgorsze burze mam za sobą, choc rozumiem, ze zyc to, jak zmagac sie ze sztormem. Codziennie! Przywyklam ;)) Zazdroszcze tym, ktorzy znalezli swa spokojna przystan, wiodac tam zycie pustelnikow wsrod tlumu ludzi. Ja nie potrafie w ten sposob, ale mysle NIEKIEDY, ze moze dobrze bylo by byc zwyczajna, jak inni.. Czyli nie miec objawow? Tyle, ze one stanowia moja tozsamosc.. Nazywam ja tozsamoscia bulimiczna. To jedyna tozsamosc, jaką mam. Na pytanie 'Kim jestem?' - odpowiem krotko - 'Jestem bulimiczką"..

Nikim wiecej, bo coraz mniej we mnie czlowieka, a coraz wiecej bulimiczki. Jedno drugiego nie musi wykluczac, ale kiedy jestem sfustrowana, wole tak myslec. A, ze wlasciwie cale zycie jestem i to mnie nakreca jest, juz inna bajka, niestety nie o Kopciuszku, bo ta sie szczesliwie konczy ;)

Oto tekst mojej cudownej diagnozy z MMPI.. Pomyslalam, ze musze koniecznie zapisac go tutaj, bo bodaj wkrotce zginie (mam takie dziwne przeczucie ;)), a chcialabym miec z tego, jakąś pamiątke własną.. Oto on (:

W obrazie klinicznym badanej na pierwszy plan wysuwa sie nieprzystosowanie do środowiska. Badana ma duże problemy z kontrolą impulsów, jest zachowanie jest nierówne i nieprzewidywalne. Jest skłonna do irytacji i urazy, trudno jest jej zaakceptować własną i cudzą złość. Obecne zmiany w nastroju o charakterze maniakalnym. W zachowaniu dominuje nadaktywność, nadproduktywność, gonitwa myśli, oraz niezdolność do zaplanowanego działania. Przeżywa silny lęk, miewa ataki paniki, już w dziecieństwie miała predyspozycje do reagowania na silny stres załamaniem fizjologicznym. Poziuom reakcji fizjologicznych podwyższony, badana odczuwa dolegliwości sercowe, bóle głowy, duszności, jadłowstręt, prowokuje nudności i wymioty, z czego zyskuje korzyści wtórne. Możliwe zachowanie o charakterze acting out. Badana jest nieufna wobec ludzi, unika bliskich związków emocjonalnych, skłonna do izolacji i wycofania. Przeżywa świat, jako wrogi i zagrażający, niewłasciwie i nieadekwatnie ocenia rzeczywistosc. Podstawowe mechanizmy obronne badanej mają charakter projekcji i somatyzacji.
Wnioski:
Poważne psychologiczne trudności, skłonność do somatyzacji, brak odpowiedzialności za swoje zachowanie. Brak motywacji do leczenia. Egosyntoniczność objawów.

No to wszystko wiemmmmmm. Wiem, co mi jest. Jestem swiata guru. A wiesz, czemu? Poniewaz Ty nadal nie wiesz, co Tobie dolega ;)

Wiem, masz katar i tu zadne Goździkowe nie pomogą.. Zartuje ;) Po prostu dobrze sie bawie..



Fajne fotki? Lubie smutne zdjecia.. Przemawiają, gdzies tam do glebi.. Przynajmniej do mnie, a do Ciebie naprawde nic nie trafia? WHY? Pytam - whyyy?

No chuj...

Wrócmy do najwazniejszej postaci.. Odpowiem na pytanko, ale wczesniej je zadam ;)


Skad w ogole u mnie taka zmiana? Niebawem przyjezdza do mnie moja kochana Daisy. Tak bardzo ją kocham. To jedyna osoba, za ktora dalabym sobie ręke uciac, a naaaaawet obie nogi i wszystko, co uciac sie da.. Na pewno bedziemy zajebiscie sie bawic. Zabiore ją do Kraka, zeby poznala An.. Poza tym bedziemy duzo gaaaaaadac. Planowo 1 napad wspolny, poznym wieczorkiem... Tu moze byc problemik, poniewaz musze sie przestawic, zeby znowu nie zarywac nocy na zarcie.. Mysle, ze udreki, ani bólu nie bedzie, bo wszystko siedzi w glowie. A kiedy Daisy do mnie wpadnie, tylko ona bedzie w mej glowie ;] To taki typ osoby, ze gdyby nie to, iz nie jestem lesbijką, moglabym z nia byc, mieszkac, zyc.. Moze niekoniecznie miec wspolna rodzine, bo to koszmar bachory i usrane pieluchy, ktore na caly dom jebią.. Zreszta same bysmy byly dla siebie rodzina. Jesli tak to pojmowac, owszem, pasiloby, ale nic z tego nie bedzie. Zawsze bedziesz tylko i az moja przyjaciolka, bo uwazam, ze rodzina moze zostawic, maz zonke tez, bo kazdy chcialby miec lepszy model. Natomiast z przyjaznia jest inaczej, jesli juz sie trafi na osobe, ktora potrafi nim byc, twoim przyjacielem. Ja lepiej znaleźć nie moglam :)

niedziela, 9 sierpnia 2009

Rośnie we mnie gniew.

Idę do sklepu kupić marny kawał chleba i...
Babka mówi "O, to znowu wstrętna ty".
Chcę przetrzymać w marnej windzie kilka cichych chwil.
Krzywo patrzą się - Nienawidzę ich...

Gniew... mój gniew!!!

U fryzjera wraz z włosami ucinają łeb.
Krzyczę krwawiąc, by ktoś uratował mnie.
Razem z raną próbowali szybko język zszyć.
Znowu uciekłam im, ciągle jestem i...

Będę mówić to co chcę..
O tym, co wciąż boli mnie..
Krzyknę prosto w oczy ci..
Ból, syf dusi mnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Jestem inna, czuję to.
Nie zrozumie mnie już nikt.
Wcale nie dbam o to więc...
Pieprz się! Milcz! Giń!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Gniew... Mój gniew!!!

Rośnie we mnie gniew!!!

Gniew... Mój gniew!!!


Został mi mój gniew!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

sobota, 8 sierpnia 2009

Kruchy grunt.

Ładna ta dziewczyna i jakas znajoma sie wydaje.. Hmm,moze to jakas gwiazdeczka szoł biznesu? No niewazne. Nie imponuje mi ona, jakos nieziemsko, bo wyglad wygladem. Nie kazdemu Bozia dala. Wazne jest to, co czlowiek sam w sobie wypracuje silną wolą i cięzką pracą, to mi imponuje, w sobie tez - ale... W kazdym razie chcialam urozmaicic swego bloga, wiec dodalam tę fotencje. Dawno temu zapisalam ją na kompie. Nie mam zbyt wielkiego wyboru, bo pewnie ladniejsze thinspiracje by sie znalazly. Mimo wszystko nie jestem zwolenniczką obsesyjnego gromadzenia folderow z cudzymi zdjeciami. No na cholere mi one, nie? :]

Wracajac do topicu, hmm..

TAK, po kruchym gruncie stąpam.. Czuje to, bo dzis jest lepiej, ale nigdy nie wiem, kiedy znowu coś sie "załamie". Czasem coś tak bez sensu pęka we mnie, jak jakaś tama, która blokowała uczucia, a zwłaszcza frustracje. A przeciez zajebiscie pamietam, ze nie jestem typem smutasa, ani nawet domatora, jak niektorym sie wydaje. Moja ciotka, ktora jest zreszta psychologiem, co tu dodac "zajebistym" (coz, lubie ją i to nie jej wina, że ze swego zycia nie jest zadowolona) uwaza, ze zdecydowany ze mnie introwerytyk. Oj Ciociu, gówienko, a nie prawda. Po prostu zbieram sie ze sobą, juz od dlugiego czasu i zebrac nie moge. To tak, jak wykonywanie syzyfowej pracy. Ciagle stawiam kolejne kroki. Ok czasem moze nawet pozwole sobie i w miejscu stoję, ale dlugo tego nie wytrzymuje. A gdy ide, zawsze cos mi musi podstawic nogę, albo... Niewazne.





Wazne, ze dzis serio lepiej sie czuje :) Jezu, a to zabawne, nie? W sumie moj dzien nie rozni sie zbyt wiele od poprzedniego. W zasadzie mam wrazenie, ze to jeden i ten sam dzien. Pomaga mi go odroznic tylko nastroj... Widac niezle rozregulowalam sobie dzialanie tych wszystkich neuroprzekaznikow, ze mam takie jazdy.. Tussi pomaga utrzymac dluzej wyzszy poziom dopaminki, co wiadomo jest nagrodą dla mózgu..





Ostatnio zastanawiam sie, czy nie siegnac po cos mocniejszego. Daisy chyba chce zamowic nielegalnie Meridie.. Kurcze, ta Meridia caly czas mi sie myli z Meitzingiem, ale pewnie najwazniejsze info o nich kumam ;) Na razie jeszcze nie dzialam nic w kierunku zalatwienia ich sobie. Moze, jak bede bardziej zdesperowana. Teraz zbyt mocno czuje i wiem, ze siegniecie po to, jest, jak wylanie wrzątku na kruchy lód, ktorym jest moje zycie.

piątek, 7 sierpnia 2009

Ku przestrodze!

Chyba wlasnie po to warto zapisac, jak wygladal moj dzisiejszy dzien. Niech bedzie to przestroga dla innych i dla mnie, choc znam inne "odczyny" beznadziei. Ten ma to do siebie, ze chociaz łatwo go rozszyfrowac, a inne czesciej mają nad sobą przykrywkę w stylu "wszystko jest ok".. I wlasnie tych ostatnich najbardziej sie boje, bo predzej, czy pozniej daje sie oszukac.. Juz sie zalamuje na samą mysl, ze ten dzien, gdy znow mnie one otulą, nadejdzie. Na dodatek pewnie szybciej, niz mysle.. Chcialabym tego nie doczekac, ale zludzenia mnie opuscily, bo tych akurat nie chcialam znac. A moze powinnam znow sie z nimi zaprzyjaznic? Sprobowac je odzyskac? Moze to najrozsadniejsze, bo sama stracilam swoj rozsadek?

No dobrze, przejde do meritum.

Wstalam, nawet nie chce myslec o ktorej, zreszta to bez znaczenia, wazne, ze wstalam. Szczerze chyba tylko po to, zeby sie nazrec. Te napady w moim wypadku to normalka, ale nienormalne jest to, ze tak bardzo nic mi sie nie chce. Życ też od dawna nie chce, znudzilam sie tym wszystkim i coraz mniej jest w stanie mnie zaskoczyc. A gdy zycie nie jest, juz niespodzianką znaczy, ze czas ktos zawiesil w prozni. Nie spojrzysz jej w oczy, ona ich nie ma i Ty tez. Wszystko jest kruche i jak ta jebana banka na choince, skonczy sie, szybciej jednak, niz Święta! Ty zreszta nie doczekasz kolejnych Świąt, Ciebie nie ma, ani nic nie ma dla Ciebie. Rozumiesz?

Napad nie dal dzis zadnej przyjemnosci, bo czulam sie tak, jak ludzie upijający sie na pogrzebie bliskiej osoby. A moze w ich wypadku czesto to skutkuje? Moze pomaga? Nie sadze, albo zwyczajnie sądze, choć wierzyć nie mogę..

Po wyrzyganiu się, coz innego moglam uczynic, jesli nie wskoczyc do swego cudownego wechikułu, a moze wehikułu czasu.. Na szczescie w snach nie ma znaczenia przez, jakie "h" go nazywam.. Uwielbiam spac mimo, ze to tak nieautentycznie brzmi. Sen nawet najbardziej gleboki nie pozbawia mnie woli, bo ja jej, już dawno nie mam!!! Przynajmniej wtedy moje cialo jest bezczynne i zycie mniej męczy.. Tak, wiec ono sie uwalnia (albo mnie sen uwalnia od niego, chcialam tak tego) i glosy podswiadomosci tez sa blizsze.

Mniej sama sie nad sobą znęcam i mniej mnie to żarcie molestuje.. Zasnąc i nie obudzic sie wiecej,to nie dylemat iscie Hamletowski, ale moje dzisiejsze marzenie...

Niestety po powrocie do rzeczywistosci, ktora nastapila okolo 20 w poludnie, caly czar prysl.. Stalam sie znowu, juz nie oczarowana, ale przekleta wlasna wizja i tym, co nią nie jest, a dzieje sie naprawde, nie tylko w glowie.. Co zatem moglo nastapic, jesli nie kolejny nalot na lodówę.. Nie spacyfikowalam, ja sie po prostu dawno poddalam..

Po zwaleniu tych okropnych kefirkow, nie kefirkow, kanapek z maselkiem, dzemem, ktory wygladal, jak bordowe gówno, poczulam ulge.. Przez chwile bylam tak zmeczona, jak po najgorszym wysilku fizycznym. Sapalam nad umywalka, bo tchu nie potrafialm zlapac.. To dalo mi ulge. Znecanie sie nad cialem jest przyjemnoscią w porownaniu do bolesci, jaką nosi w sobie dusza. To ostatnie pozbawia mnie zycia, a jednoczesnie swiadczy o tym, ze jednak nie jestem martwa. Czuje, ale nie chce, kurwa, nie chce!!!

Mimo wszystko pamietam to, co napisalam wczoraj. Tak jestem niezniszczalna, a wcale nie chce taka byc.. Chce w koncu przekonac sie namacalnie, co to znaczy moja smiertelnosc!

Boze pomoz mi.. Chce do Ciebie!! Wez mnie, nie chce tu byc z tymi wszystkimi ludzmi. Nie pasuje do tego swiata i nie chce pasowac. Jestem elementem nie z tej ukladanki.. Podobno wybrancy Bogow umierają mlodo, wiec czemu ja nie moge byc Twą wybranką?? W czym jestem gorsza??

Nie ma tu takiej emotikony, ktora oddalaby wyraz mojej gęby i nie gęby. Walnę, więc tę, która jest najbliższa i uniwersalna, znamy ją wszyscy.

;-((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((