piątek, 23 grudnia 2011

Ciąg dalszy?


Chciałabym jakos wypelnic te pusta przestrzen, ktora powstala od czasu, gdy przestalam tutaj pisac. Nie lubie takich przerw, one sa jak wyrwane rozdzialy z ksiazki. I o ile ksiazke mozna pokawalkowac (najwyzej nikt, juz jej nie przeczyta, co z tego?), z zyciem niekoniecznie mozna zrobic to samo (wymazana przeszlosc oszpeca przyszlosc, choc moze moglaby byc jej ozdobnikiem, moze?).

Sprobuje to zrobic jutro. Dzis mam zbyt wiele mysli, ktorych nie chcialabym skladac. Puzzlami bawilam sie, jak bylam mala. Z myslami jest inaczej. Moze to wlasnie to miejsce i pora, by pozwolic im odejsc.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Apogeum

Duzo sie dzialo i duzo sie dzieje. Podobno, gdy mocno staramy sie o czyms nie myslec, znaczy ze myslec o tym nie mozemy przestac.

Na wlasny uzytek zapisze tutaj slowa, ktore skierowala dzis do mnie bliska kolezanka. Musze sprobowac pamietac o czyms dobrym. A zeby o tym nie zapomniec trzeba to sobie przypominac. Przypominac zwlaszcza w chwilach, gdy przed zimnem nie chroni czapka, ani kurtka puchowa. A takich dni i nocy jeszcze wiele przede mna. Kazdy czlowiek doczeka ich rownie wiele, jak ja, ale niektorzy beda umieli, jakos sie ochronic.. Wspominanie dobrych slow, tak jakby slyszalo sie je po raz pierwszy pomaga sie nie wycofac.

I moze znow na chwile uda sie cieszyc tak samo, nie inaczej.
Bo chcialabym, zeby niektore rzeczy w ogole sie nie zmienialy. Jesli beda inne, to nie beda, juz te rzeczy.

Dziś moge powiedzieć, że zazdroszecze Ci czegos- masz niesamowicie silny dar zawiazywania relacji i utrzymywania ich na wysokim poziomie. Jak patrze na twoje relacje chodzby z ludzmi na UJ to naprawde super łatwo ci to przychodzi. Ja sie zas zamknelam, dobrze ze mam ciebie i kaśke. nieraz ktoś mi mówi na UJ, ta gośka to jest genialna, ale musieliście miec fajnie, ze ja mieliscie na magisterce.

czwartek, 14 lipca 2011

Uzdrowisko.

Juz po obronie, ale zamiast sie cieszyc jest mi bardzo smutno. Bije rekordy w spaniu. Od dwoch dni wstaje tylko na chwile, a potem znow wracam do lozka. Caly dzien chodze po domu ubrana wylacznie w pizame. To moj stroj galowy, swietuje przeciez.

Nie chce mi sie wypakowywac ksiazek i reszty ubran, choc one prosza sie o to od dawna. Lozko to moje uzdrowisko, jednak kiepsko mnie leczy. Doceniam, ze dziala lepiej, niz wszystko dookola, co widze, gdy tylko otwieram oczy. Cudownie jest, gdy spie, bo swiat znika razem ze mna. Braku swiadomosci nie czuje.

piątek, 1 lipca 2011

Spowrotem.

Glowa mnie nie boli, dawno przestala...

Wracam do domu. Troche mi smutno. Jeszcze bede musiala tutaj przyjechać jedynie na obrone i koniec. Nie wiem, co potem. Boje sie, bo nie bede miec, juz zadnego celu. A nie wiem, jak dlugo wytrzymam zyjac bezcelowo.

Boje sie siebie strasznie.

sobota, 28 maja 2011

Ciąża w głowie, zatoki w brzuchu.


Ja to mam pecha. Od kilku dni leze plackiem. Nawet na napady nie mam ochoty. Najgorszy jest ból glowy, nie do wytrzymania. Jeszcze nigdy w zyciu tak źle sie nie czulam. Ryczalam z tego powodu. Oczywiscie nie martwie sie swoim zdrowiem tylko tym, ze nie mam sily uczyć się na egzaminy. Dlaczego zawsze musi coś na mnie spadac akurat wtedy kiedy nie powinno? Co mi jest?

Siedze w lozku cala zlana potem. Jedyne co robie, to spie. Gdy spie przynajmniej przestaje mnie bolec glowa. Dzisiaj poszlam nawet do lekarza z sasiadka, bo sama nie chcialam. Chyba jestem troche dziecinna i nie potrafie w pewne miejsca isc sama. Przyzwyczailam sie, ze zawsze gdy jest mi bardzo źle, moge liczyc na mamę.. Jestem beznadziejna nawet w tym... Inne osoby zrobilyby wszystko, zeby sobie pomoc, dawno poszlyby do lekarza i nikogo nie prosily o pomoc.. Ja wszystko robie odwrotnie. Piec dni leczylam się metodą odczekania, bezskutecznie. Nie bylo mamy, ale byla sasiadka.. Chyba, juz wiem, czemu wszystko tak dlugo trwalo.

Oczywiscie lekarka i jej metody nie okazaly sie lepsze od moich... Jak tylko ją zobaczylam od razu wiedzialam, ze to nie jest kobieta, ktora moze mi pomoc. Wiem, wiem nie powinno sie ludzi oceniac po wygladzie.. I tu chyba nawet nie o wyglad chodzilo, ale o jej sposob komunikacji. Nie zachowywala sie, jak ktos wyksztalcony, ale najwiekszy prostak. Z drugiej strony poczulam ulge widząc kobietę... Zadala mi standardowe pytania.. Jak jej powiedzialam, ze od miesiecy lykam Tussi (i chyba nim się zatrulam) w ogole to do niej nie dotarlo. Zamiast tego wmawiala mi, ze mam problemy z zatokami, a nigdy nie mialam z nimi zadnego klopotu. Ciaze tez probowala mi wmowic. Jasne, jesli jestem wiatropylna i jesli kobiety w ciazy zdychają z powodu bolu glowy, to chyba zaraz urodze.. Urodze, ale jakiegos potwora, nie czlowieka.

Dostalam skierowanie do laryngologa, zeby sie upewnic, czy to nie zatoki. Ponadto skierowala mnie do neurologa. Powiedziala, ze tylko do okulisty nie musze miec skierowania (bo tam kazdego przyjmą bez powodu), a pasuje zbadac dno oka.. Mam zle przeczucia. Jak ktos ma jakies zmiany mozgowe, wtedy badanie dna oka jest konieczne. Ono moze wykryc, jakies guzy, tetniaki, itp.

Mam przeczucie, ze mam tetniaka mozgu tak, jak moj ojciec i ze niedlugo umre. Mnie, co prawda nigdy wczesniej nie bolala glowa, ale on zanim umarl, to tak wlasnie mial..

Zycie jest niesprawiedliwe. Bede musiala odejsc, a nic jeszcze dobrego nie zrobilam. Na swiecie zostanie tyle skurwysynow i dziwek, nie zamierzających czegokolwiek dobrego uczynic.. Powinnam zwatpic w Boga, ale nie watpie w Niego tylko w ten syfiasty swiat.

Zreszta nie, tak naprawde nie mysle o smierci. Choc to tez jest niepokojące, bo ona przychodzi chyba zwykle niezauwazona. Moze powinnam miec sie na bacznosci? Moze lepiej wypatrywac tej czarnej strasznej postaci, bo tylko wowczas zdolam ją przechytrzyć? Tylko, ze z drugiej strony powodow do zycia nie mam zbyt wiele.

Spokoj tez mnie martwi. Nie wiem tak naprawde, co jest bardziej bezpieczne. Czarna wizja czy zycie myslą ze wszystko mija, bol glowy tez. Nie wiem.

Na dodatek mama chce jutro przyjechac, zeby zabrac mnie z Big City i zrobic badania u nas w Zagnidowie. Nie chce.. To ostatni tydzien wykladow, obniza mi oceny jesli na nich nie bede.

Gdy pytaja mnie, co jest dla mnie wazniejsze, czy zycie i zdrowie, czy oceny musze odpowiedziec, ze oceny. Zycie wydaje sie takie oczywiste. I tak, juz dawno ktos za mnie okreslil, ile mam zyc, wiec teraz nie moge spierdolic rzeczy waznych.. Wazniejsza jest dla mnie jakośc zycia uwarunkowana tym, co jeszcze moge zrobic. To sa, m.in. oceny.... Niestety malo kto potrafi mnie zrozumiec.

Ostatnio uslyszalam, ze mam dobrą logike, ale strasznie poplątany sposob dojscia do niej. Chyba, juz wiem na czym polega choroba psychiczna. Nie zwariowalam. Po prostu nie nauczono mnie chodzic na skroty.

Hahaha, tak mi sie chce smiac, ze na tym skierowaniu wlasiciwie nic nie pisze procz tego, ze to nie ciaza. Widac dzisiaj nie potrafilam przekazać lekarce tej swojej logiki, skoro tylko tyle zrozumiala.

piątek, 29 kwietnia 2011

Psychooskary.

Zadzwonila dzisiaj do mnie, jakas kobieta z telekomunikacji. Bylam strasznie zaspana, choc godzina byla dosc pozna. Mialam napisac, ze to bylo rano, ale wiekszosc ludzi traktuje te pore raczej, jako poludnie. W kazdym razie uslyszalam przed 13 dzwiek telefonu i zobaczylam na ekranie, jakis dziwny numer. Odebralam na wszelki wypadek. Kobieta przedstawila sie, ze dzwoni z telekomunikacji i ma dla mnie oferte, jakiegos fajnego telefonu. Najpierw spytala, czy mam telefon na karte. Odpowiedzialam, ze nie, nie na kartę. Wtedy dodala stwierdzenie, ktore brzmialo wyraznie pytajaco - czyli posiada Pani telefon na abonament. Odpowiedzialam, ze tez nie. Nie wiem, co pomyslala, ze z idiotka rozmawia - mozliwe. A ja po prostu nie komunikowalam. Sluchac jej monologu, ani udawac, ze slucham tez nie chcialam.

Zeby ratowac sytuacje dodalam, ze - czasem sobie karte kupuje. Aha, czyli karte sobie Pani czasem kupuje - uslyszalam swoje slowa, jakbym zobaczyla siebie w lustrze dzien po jakims piciu.

Hahaha. Brak slow!!!

Do tej pory strasznie chce mi sie z siebie smiac. Zdarza sie, ze palne cos glupiego, ale to bylo jedno z tych wybitniejszych palniec. Dobrze, ze nie na forum publicznym. Widocznie telefon do ktorego czasem dokupuje sie karte, to nie typowy telefon na karte. Moze kiedys dowiem sie jaki, bo na razie raczej nikomu tego nie wytlumacze ;)

A tak w ogole mamy miec bal na zakonczenie roku. Glupia jestem, bo klamalam, ze na niego pojde. Tak naprawde w ogole nie chcialam i planowalam, ze potem sie z tego zwyczajnie wykrece. Jednak ostatecznie bylo mi glupio, gdy podszedl do mnie chlopak zbierajacy kase, wiec dalam mu te pieniadze. Najwyzej stowka sie zmarni, ale nie bede tego bardzo przezywac.

Wszyscy wypelnialismy ankiete, ktora zawierala rozne kategorie, np. najwiekszy hardcore roku. Tej kategorii zreszta nikt nie rozumial identycznie, ale kazdy inaczej. Najpierw musielismy wybrac piec osob sposrod wszystkich, ktorzy z nami studiowali. A teraz ostatnio sposrod piatki, ktora dostala najwiecej glosow - wybieralismy tylko jedną osobę.

Ja jestem w niektorych kategoriach fajnych, a innych mniej. Np. najsympatyczniejsza osoba na roku, najbardziej pomocna, najbardziej wesola i najwieksza gadula. Te mozliwosci sa calkiem mile. Chyba wreszcie czuje sie doceniona, ale oby nie na chwile. To wzbudza, jakis tam niepokoj u mnie w srodku, o ktorym probuje nie pamietac...

Najwiekszy histeryk roku, juz troche mniej mnie cieszy, aczkolwiek jest najbardziej wiarygodny ;))

Mam nadzieje, ze nie wygram. Nie lubie wygrywac. A jesli, juz to w rzeczach innych, nie takich. Ludzie nie lubia wygrywajacych, a bardziej zalezy mi na tym, zeby mnie lubili, niz zeby wygrac. Proste.

Jedynie najwiekszy histeryk wchodzi w gre. To mi pasuje :) Tutaj i tak przoduje, niezaleznie od wyniku, heh.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Wiatr


Pogoda jest okropna. Wieje straszny wiatr stracajacy liscie, ktore jeszcze pozostaly na drzewach. Przez okno widze, jak w powietrzu lataja, jakies worki foliowe i inne papierki. Wiatr nie sieje spustoszenia tylko wszystko uprzata. To nie jego wina, ze ludzie smieca...

Sama musze napisac prace o subkulturach szkolnych. Strasznie mi sie nie chce. Moja motywacja jest oslabione tym, ze te prace robie za dwie osoby: siebie i kolezanke.

Rano bylam u Renii. Pozyczylam jej swoje testy. Pogadalysmy troche. Lubie rozmawiac z jej mama. Lubie patrzec na ich psa, Majke. Szkoda, ze Majka sie mnie boi.

Dzis mam mniej dylematow, mniej tych, ktore zwykle mnie gnebia. Wszystko jest bardziej proste. Wiem, co mam zrobic i tyle. W zasadzie nawet dostrzegam, jakis plus z projektu, ktorym za chwile sie zajme. Dzieki temu ten dzien szybciej zleci, a o to przeciez chodzi.

Za dwa dni mija rocznica od smierci Cezarka.
Za piec dni koncze 24 lata, a czuje sie na 18!

Mysle, ze jestem gotowa, zeby sie zmienic. W tym krzyku, w tych przeklenstwach, albo pod nimi skrywam te gotowosc. Czuje bardziej, niz kiedykolwiek, ze zaszlam do nikad i to miejsce przestalo mi sie podobac. Chyba pojde sie leczyc w wakacje. Jednak jesli tam mi nie pomoga, stane na rowni pochylej w dol. Wtedy przestane dostrzegac ten wiatr. Jedyne, co bedzie mi przeszkadzac to, to ze jestem. Zaslepi mnie wlasna beznadzieja...Tylko po co o tym teraz myslec?
Przeciez wystrzegam sie nadmiernego myslenia. Przeciez mialam nie pracowac myslami! Nie bede!

A wiatr lubie. Czuje sie przy tej pogodzie bardziej bezpieczna. Bezpieczna, bo ukryta w domu. On chyba naprawde przypomina milosc. Zadne z nich do mnie nie dociera.

sobota, 9 kwietnia 2011

Życia - rys.


Obecnie jestem bardziej stabilna. Spodziewalam sie, ze moj dol bedzie trwal bardzo dlugo i ze predko z niego nie wyjde. Jednak jestem mile zaskoczona sama sobą. Czuje sie, juz w miare dobrze.

Od niedawna chodze na praktyki do osrodka profilaktyki i terapii uzaleznien. Wiekszosc osob, ktore tam się zglaszaja, to osoby uzaleznione od alkoholu i wspoluzaleznione. Bylam, juz na grupie samopomocowej, gdzie moglam od wewnatrz przyjrzec sie, jak to wszystko wyglada. To cos w stylu AA. Prowadzil te grupe pewien facet, rowniez uzalezniony od alkoholu lecz nie pijacy od dawna. Magda, kolezanka, stwierdzila, ze on bardzo przypominal naszego wykladowce M. i chyba miala racje. Rzeczywisce byl do niego bardzo podobny nie tylko w sposobie bycia, ale nawet ubieral sie podobnie. Mial na sobie skurzana kurtke taka, jaka nosi M., jedynie kolor byl inny... Moze to jakas rodzina?

Niedawno mielismy przeprowadzic psychoedukacje dla pacjentow. Jako, ze chodzimy na te praktyki etapowo po 9 osob, stworzono trzy grupy. Ja bylam z Magda i z Kinga, ktora jak zwykle wykazala sie pelna ignorancja. Czytala z kartki i jeszcze nie mogla sie doczytac.. Nie lubie jej coraz bardziej. Nie wiem, po jaka cholere poszla na te studia, skoro opowiadala, ze chce jej sie rzygac na widok tych lumpow. Mnie sie chce rzygac, jak slysze takie wypowiedzi i jak ja widze. Rzygam doslownie na wszystkich, ktorzy maja podobna postawe. Sa zalosni. Tak naprawde dno, to wlasnie oni reprezentuja.

Na poczatku przed swoim wystapieniem, dosyc mocno sie denerwowalam. Na szczescie mam w sobie taka dziwna ceche, ktora pomaga mi mowic. Troche mnie to dowartosciowalo, bo wszyscy stwierdzili, ze poszlo mi najlepiej, a nawet gratulowali tego.. Owszem nie zacinalam sie, ale wypowiadalam dosyc plynnie, co mnie sama zaskoczylo. Tym bardziej, ze przeciez nie bylam przygotowana! A na pewno nie tak, jak powinnam sie przygotowac!! Jednak innym tez poszlo nie najgorzej.

Doszlam do wniosku, ze rzeczywiscie latwo jest ocenic, czy ktos nas slucha, czy nie. Gdy mowilam zapadla prawdziwa cisza. Pacjenci rowniez ze mna dyskutowali, bo moim zadaniem nie bylo przeprowadzenie monologu. Chodzilo o to, zeby ich do czegos zaangazowac, wlaczyc w to, co sie dzialo. Na szczescie nie wypowiadali sie, jak wczesniej, gdzie kazdy wchodzil sobie w slowo. Zapanowal, jakis taki dziwny spokoj, ktorego brakowalo wczesniej, gdy dziewczyny mowily... Kazdy wypowiadal sie po kolei i staral sluchac swoich poprzednikow. Bardzo mi sie to podobalo... Coz, chyba naprawde swoj pozna swego.

Ogolnie calosc mi sie podobala lacznie z miejscem, a nie tylko z ludzmi, ale nie moge z takimi osobami pracowac. Zblizylabym sie do nich i moze zaczela zyc ich problemami, a mam przeciez wlasne. Najpierw musze je rozwiazac, a co bedzie dalej czas pokaze.

Znalazlam cytat: Zyj wedlug zyciorysu, ktory chcialabys sobie napisac.

Niestety nie umiem pisac, potrzebuje gotowego scenariusza. Tylko nie z happy endem. Calosc musi byc happy!

środa, 6 kwietnia 2011

Nic (ciekawego)

Chyba popadam w coraz wiekszy kryzys. Dowodem tego jest, ze nawet nie chce mi sie tutaj pisac. Nic mi sie, juz nie chce. Nie potrafie sie nawet zmuszac do nauki, jak kiedys. Jednak ciesze sie, ze ona jest, bo bez tego nie wiem, co bym zrobila. Zostalabym znowu sama ze swoimi szalenczymi myslami. Znow totalnie bezsilna. Juz teraz te mysli mnie miazdza, choc nie jest ich zbyt wiele.

Nawet jesc mi sie nie chce, ale i tak robie codziennie napady. Kilka razy nie moglam ich zrobic, gdy nie bylam u siebie. Jednak po godzinie strasznie rozbolal mnie brzuch. Nie moglam zasnac. Zle sie czulam. Boje sie, ze mam tak samo, jak jedna bulimiczka z telewizji. Ona tez musiala zwymiotowac, bo inaczej czula ogromny bol fizyczny. Kurcze, a pomyslec, ze zaczelam to robic, zeby mniej bolalo psychicznie. A teraz nie dosc, ze bol psychiczny staje sie nie do wytrzymania, jeszcze cialo bardziej sie buntuje. Nie jest ciekawie, ale nie trace nadziei, ze bedzie lepiej, bo wciaz tutaj jestem.

Chcialabym pojsc na jakas interwencje kryzysowa, ale wiem, ze nadaje sie tylko na terapie. Mimo wszystko chcialabym pojsc na taka interwencje. Zamknac sie w jakims pokoju, ktory mi przydziela i nie musiec wychodzic stamtad wcale. Tak, zeby ktos przejal nad moim zyciem kontrole. Zeby byl dyrektywny i choc przez chwile mna pokierowal. Ja, juz nie moge prowadzic tego wszystkiego, zbaczam z toru. Wlasciwie, juz dawno zboczylam, ale boje sie, ze nigdy nie zawroce.

Sa decyzje, ktore za pozno jest zmienic. Jest czas, ktorego nie da sie cofnac. I tkwiac w tym czasie, w tej chwili mniej wazne, co jeszcze da sie zrobic. Zbyt wiele, juz zrobilam. Zbyt mocno myslalam. Pracowalam myslami.

Nadal pracuje, ale juz nie chce. Nie chce pracowac.

piątek, 11 lutego 2011

Pierdolę wszystko!!

Nie chce mi sie zyc. Nic nowego. Wszystko sie pierdoli i zastanawiam sie, czemu ja tak wlasnie musze miec. Jutro mnie czeka kolejny zajebisty dzien. Jak o nim mysle robi mi sie niedobrze. Rzygam na mysl nie tylko o jutrze, ale o najblizszym tygodniu, miesiacu i roku. Rzygam tym wszystkim i nic mi, juz nie przynosi ulgi. Zastanawiam sie, ile jeszcze mam rzygac, zeby ten caly syf zniszczyc. Ciagle chlone nowe problemy przez powietrze. Powinnam przestac oddychac. Chcialabym. Boze, tak pieknie by bylo po prostu zasnac, wlasnie teraz, zaraz. To chyba moje jedyne marzenia na te chwile. Ale niestety ono sie nie spelni, bo nie od dzis wiadomo, ze marzenia sie nie spelniają. Bede zmuszona zyc. Meczyc sie na tym pojebanym, zaklamanym swiecie. Ciekawe, ile jeszcze? To zycie mam za kare, nie wiem tylko, co takiego zrobilam, ze taka kare otrzymalam. Chetnie je oddam komus, kto umie zyc, kto bedzie zyl lepiej.

Czuje, ze wszyscy mają lepiej, niz ja. To niesprawiedliwe. Jestem, kim jestem tez za kare. I jesli kiedys znow odzyskam sile, to zrobie wtedy jedyny sluszny krok. Powinnam go podjac, juz dawno temu. Skonczyc te zabawe, moje zycie sie ze mnie nabija. Gonie codziennie za czyms po drodze pelnej syfu. Wracam coraz bardziej brudna, ohydna i smierdzaca. Nie wiem, czy gownem bylam zawsze, czy sie nim usmarowalam. Juz nie poznaje siebie. Ale kiedys to sie skonczy.

Kurwaaaaa, blagam Cie uspij mnie!!!!!!!!!!!

wtorek, 11 stycznia 2011

Diagnoza.


Pisze tutaj chyba tylko po to, zeby nie robic w tej chwili innych rzeczy.

Mialam dzisiaj egzamin. Przynajmniej jedną rzecz mam z glowy, juz teraz moge tak zalozyc... Czasem wyobrazam sobie, jak bedzie, gdy to wszystko sie skonczy. Chyba przez minute, albo dwie bede szczesliwa. Potem szczescie przyćmi codziennosc, ale to nic. Ta chwila bedzie piekna. Pewnie nie bede miala wtedy ochoty nawet, zeby jesc. To sie rzadko zdarza. Chcialabym codziennie znajdowac, jakies powody do szczerej radosci. Jednak, jesli nie znajduje takich powodów do smutku znaczy, ze nie jest zle.

Jutro umowilam sie z Magda, ze pojedziemy razem do biblioteki. Jednak mam watpliwosci, wiec calkiem mozliwe, ze poslucham tego diabelnego glosu i wcale jutro nie wstane. Nic zlego sie nie stanie, ale dobrze, by bylo gdybym jednak wstala. Wstala i dotarla w umowione miejsce na 11.

A w piatek i w sobote powinnam byc w Krakowie, ale tez nie wiem, czy bede. Pewnie oleje ludzi, jak zawsze... Wlasciwie nie chce mi sie ruszac tylka, zeby tam dojezdzac. Szkoda mi czasu. Zyje z poczuciem, ze mam go za malo. Nie starcza na obowiazki, wiec przyjemnosci wcale miec nie musze.

Wkleje nizej swoja własną diagnoze. Musze ją oddac na zaliczenie. Jeszcze kilka rzeczy okazuje sie, ze trzeba w niej zmienic. Na razie umieszcze ją w wersji gotowej, ale tylko na obecną chwilę. Ta diagnoza jest moją diagnozą. Jednak podpisalam, ze badanym byla Pani Katarzyna, bo raz, ze nie wolno badac siebie, a dwa kto chcialby zostac tak scharakteryzowanym? Chyba nikt... To zabawne latwo dawac komus zalecenia. Latwo je wymyslac. To banalne. Moglabym dawac ludziom rady, ale z poczuciem, ze sztuką jest, by je zrealizowac. Sobie tez moge radzic, ale nie pozbede sie poczucia, ze niczego nie zmienie. Przynajmniej nie teraz. Nie mam wewnetrznego przekonania, by cokolwiek zmieniac. Nie mam wiary, ze to sie moze udac. Moze, gdybym wiare miala, to by wystarczylo?Diagnoza:
Osoba badana została przebadana Luschera Testem Kolorów w dniu 10, 12, 2010 r. w Zagnidowie w swoim mieszkaniu. Celem badania było poznanie sfery uczuciowo – popędowej, czyli aktualnie ważnych potrzeb, zamiarów, postaw, a także funkcji mniej ważnych. Badana przystąpiła do procedury wysoce zmotywowana. Była zainteresowana poszczególnymi tablicami, które prezentował diagnosta. Jednocześnie zachowywała duże skupienie i otwartą postawę. Cała procedura trwała łącznie około 20 minut.
Stwierdzono, iż badana ma tendencje do braku akceptacji obecnej sytuacji. Jej podstawowy nastrój opiera się na skłonności do odrzucania, jakichkolwiek ustępstw i prawdopodobnie związany jest z frustracją uczuciową. Jednocześnie badana utrzymuje skoncentrowaną postawę, a w zachowaniu może niekiedy prezentować opozycję (Szary: +2, +0, -4).
Pani Katarzyna jest podatna na fascynację. Odczuwa tęsknotę za zjednoczeniem się z kimś lub czymś. Chciałaby znaleźć obiekt, umożliwiający zaspokojenie wszystkich uczuciowych potrzeb, a zarazem posiadający poglądy tożsame z jej własnymi (8 kolorów: +5, +7). Aktualnie napotyka na różne trudności w realizacji swych celów. W związku z tym jej samopoczucie wiąże się z odczuciem bycia zahamowaną przez wspomniane przeszkody. Mimo wszystko nie rezygnuje z celu, jest wytrwała. Szuka wszelkich sposobów, aby uzyskać zamierzone rezultaty, gdyż prawdopodobnie nie chce lub nie potrafi z nich rezygnować (8 kolorów: x 2, x3). Zwykle poszukuje również sytuacji łagodzących napięcie wewnętrzne, a także nie grożących rozczarowaniem. Z tego względu może mieć skłonność do selektywności w wyborze kontaktów społecznych. Potrzeby cielesne oraz inne związane z otwarciem swych zmysłów, nie są dla niej ważne, przynajmniej w chwili obecnej (8 kolorów: =6, =4). Prawdopodobnie badana obawia się swych uczuć, ponieważ nie potrafi całkowicie zaufać innym ludziom. Sfrustrowanie poczuciem braku przynależności może traktować, jako pustkę i dążyć do odcięcia się od niej, np. poprzez tłumienie. Tendencja do wzmożonej niecierpliwości, rozdrażnienia oraz niepokoju psychoruchowego, utrudnia umysłową koncentrację badanej. Zaś wewnętrzny niepokój prowokowany przez poczucie bycia w niezadowalającej sytuacji, wywołuje negatywne emocje (-1, -0).
Badana może stosować myślenie magiczne, ponieważ posiada wysoką wrażliwość wyobrażeniową. Jest zarazem krytyczna wobec uczuć własnych i innych.. Skłonność do kontrolowania uczuć ogranicza spontaniczność i radość życia, a zarazem chroni ją przed ewentualnym rozczarowaniem. Natomiast tendencja do uporu i koncentracji głównie na zadaniach, powinna sprzyjać osiągnięciom szkolnym (8 kolorów podstawowych: +5 na pierwszej pozycji, -1 na szóstej pozycji; cztery kolory podstawowe: 3, 4, 2, 1 i kolory achromatyczne: +2 na pierwszej pozycji oraz -4).
Jakakolwiek presja jest tym, czego Pani Katarzyna stara się uniknąć, ponieważ ważna jest dla niej własna samodzielność. Z tego powodu chciałaby się uniezależnić, aby dysponować własnymi wyborami bez jakichkolwiek ograniczeń zewnętrznych. Na razie odczuwa, że nie może w pełni realizować zamiarów, które powzięła. Wynika to z poczucia bycia respektowaną przez ludzi lecz w niewystarczającym i nie w pełni zadowalającym stopniu ( Formy -2 na ostatniej pozycji).
W sposób świadomy dąży do sukcesu i działania, ponieważ odczuwa potrzebę silnych przeżyć. W sytuacjach stresowych ukazuje wzmożoną rezerwę uczuciową (Cztery kolory podstawowe: 3, czyli kolor trzykrotnie wybrany i 1, czyli kolor trzykrotnie odrzucony). Ceni wewnętrzną godność i ochronę przed ewentualną dezaprobatą. Pragnienie pełnego szacunku uznania, to kolejna istotna dla badanej wartość. W przypadku, jakiejkolwiek przynależności dąży do zachowania własnego zdania i niezależności, co sprzyja przyjmowaniu postawy obserwatora (Odcienie niebieskiego: 2, czyli kolor trzykrotnie wybrany i 1, czyli kolor trzykrotnie odrzucony).
Ponieważ nie chce, aby ktokolwiek na nią wpływał, ta postawa prawdopodobnie wzmaga jej wytrwałość i upór. Jednocześnie chciałaby zaznać nieco dłużej uczucia fizycznego odprężenia oraz komfortu (Odcienie zielonego: 1, czyli kolor trzykrotnie wybrany oraz 4, czyli kolor trzykrotnie odrzucony). Ryzykowne, że badana stara się opanowywać swój gniew i inne niekontrolowane emocje. Dzięki temu prawdopodobnie unika nieporozumień, ale często też czuje się niespokojna i prowokowana, gdyż nie rozładowuje regularnie tych uczuć. Skłonność do obawy przed nie dostrzeżeniem, jakiś pomyślnych okoliczności, powoduje wytrwałe ich wypatrywanie (Odcienie czerwonego: 2, czyli kolor trzykrotnie wybrany i 1, czyli kolor trzykrotnie odrzucony).
Pani Katarzyna obawia się dystansu i nadmiernego odosobnienia, a także własnej nieufności. Pragnie intymnego kontaktu z drugim człowiekiem, aby uzyskać pełnię satysfakcji lecz głównie nieświadomie. Tęskni również za postawą wyrozumiałości otoczenia. Chciałaby zaznać życzliwości, ciepła i uprzejmości od innych ludzi (Odcienie żółtego: 1, czyli kolor trzykrotnie wybrany oraz 2, czyli kolor trzykrotnie odrzucony).
Do szczęścia potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i zadowolenia, czerpanego z relacji z innymi ludźmi lecz do tego niezbędna jest głęboka więź. Aby uzyskać satysfakcję potrzebuje również partnera, bądź jakąkolwiek inną osobę, z którą mogłaby dzielić swe przemyślenia i uczucia. Taka osoba mogłaby spełnić potrzebę bliskiej i urokliwej relacji, która jest dla niej ważna (Zamienione znaki z ośmiu kolorów podstawowych, czyli: +5 i +1). Natomiast, jeśli badana zwiększy upór, wtedy grozi jej sytuacja odosobnienia, którą może kompensować uciekając w świat marzeń i fantazji (Zamienione znaki z ośmiu kolorów podstawowych, czyli: -5 i -1).
Predyspozycja do odpowiedzialnego podejścia wobec aktualnych związków, może skłaniać badaną do dojrzałego zachowania (Zgodność odcieni kolory niebieskiego i odcieni koloru czerwonego). Pozytywna jest zdolność zachowania umiaru między dawaniem, a braniem oraz przewaga optymizmu. Badaną najczęściej przejawia zaufanie wobec swych sił zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Poza tym jest osobą wewnętrznie niezależną i autonomiczną. Potrafi czerpać zadowolenie z sytuacji, które układają się tak, jakby chciała (Odcienie ze zliczonych pałek: =1, =3 i =4). Bardzo ważna jest dla niej potrzeba bycia kimś ważnym. Jest gotowa postawić sprawy na swoim, nawet wbrew świadomości grążącej w ten sposób straty. Niekiedy prezentuje siebie, jako osobę wyjątkowo dumną. Tendencja do przeceniania własnej osoby pozwala jej uniknąć, jakiś wewnętrznych frustracji (Odcienie ze zliczonych pałek: +2).
Skłonność do kompensacji związanej ze sfrustrowaniem potrzeby uczuciowej i nadziei na zmianę, może wynikać z różnych przyczyn. Z powodu istniejących okoliczności, które być może badana uważa za nieodpowiednie, aktualnie zaspokaja je w sposób zastępczy. Może się to przejawiać myśleniem niekiedy niedojrzałym, a jednocześnie dużą wrażliwością estetyczną i uczuciową (8 kolorów podstawowych: +5 na pierwszej pozycji, na ostatniej pozycji -0, zaś przed zerem -1 oraz =4). Kompensacja Pani Katarzyny jest kompensacją trudną do usunięcia, co znaczy, że badana jest do niej szczególnie przywiązana (Kolory podstawowe: +5, +7).
Wykorzystywanie wrażliwości wyobrażeniowej, stanowi sposób najbardziej przez nią preferowany w osiąganiu zamierzonych celów. Te cele najczęściej dotyczą stawiania na swoim. Własną odrębność gotowa jest wyrażać nawet poprzez opozycję, co świadczy o sile powyższej potrzeby (8 kolorów podstawowych: +5, +7). Zaś poczucie bezpieczeństwa i harmonii w relacjach społecznych oraz zmiana aktualnej sytuacji, to te potrzeby, których badana jest świadoma lecz częściowo (8 kolorów podstawowych: =4, -1 i -0). Natomiast całkowicie nieświadoma pozostaje wewnętrznego pragnienia stworzenia z kimś, jakiejś urokliwej, bliskiej relacji oraz spokoju i zaufania (8 kolorów podstawowych: +5 na pierwszej pozycji oraz -0 i -1).
Korzystna jest tendencja, aby każdą czynność przemyśleć, a nie działać pochopnie (8 kolorów podstawowych: najpierw 2, potem 3). Badana potrafi również pozwolić sobie na tymczasową regresję. Jest to regresja pozytywna związana, np. z odpoczynkiem, po której następuje powrót do codziennych obowiązków osoby dorosłej (8 kolorów podstawowych: =6). Jednakże negatywna postawa wobec życia jest tym zjawiskiem, jakie może zwiększać niezadowolenie z chwili bieżącej (8 kolorów podstawowych: +7 na drugiej pozycji).
Zaleca się podjęcie pracy nad pogłębieniem zadowolenia i wewnętrznej wolności. Korzystna powinna być rozmowa z psychologiem, bądź częstsze przebywanie w gronie osób, w którym badana czuję się akceptowana. Otwarcie się na najbliższych ludzi i zaufanie, jakim ktoś ją obdarzy, powinno pozytywnie modelować bardziej ufną postawę wobec świata. Ponieważ badana posiada predyspozycję do gubienia się w stresie (Wybór nieregularny w odcieniach kolorów podstawowych) warto by było popracować również nad tym obszarem, aby zwiększyć zasób strategii radzenia sobie.
Aktualna sytuacja jest niezadowalająca dla Pani Katarzyny i związane jest to z jakimś rozczarowaniem (Formy: -4). Badana próbuje uzyskać równowagę wewnętrzną przez sterowanie sobą i wydarzeniami. Skupia się na zaspokojeniu własnych potrzeb intelektualnych (Formy: +2), a pomija inne. Pozostaje otwarta na życie we wszystkich jego przejawach (8 kolorów podstawowych: -0 na ostatniej pozycji), co może być wyczerpujące. Dobrze by było, gdyby na chwilę się zatrzymała i zastanowiła, czy takie tępo życia naprawdę ją uszczęśliwia. Korzystny byłby udział drugiej osoby, gotowej wesprzeć badaną i pokazać, że zaufanie nie zawsze prowadzi do rozczarowania.



sobota, 8 stycznia 2011

Tytułu nie trzeba.

Mam duzo lepszy nastroj, chociaz nie potrafie sie do niczego zmusic. Powinnam sie uczyc, bo we wtorek mam egzamin, ale wiem, ze jeszcze zdarze. Szczerze powiedziwszy pisanie magisterki jest dla mnie wielka przyjemnoscią w porowaniu z nauką. Wole pisac, niz sie uczyc. Czas wtedy bardzo szybko mija. I o dziwo wczesniej tez potrafie wstac. Jest latwiej, bo zachowuje swiadomosc, ze tego dnia nie bede musiala znow robic, czego nie znosze. Mysle, ze moj sen byl ucieczką.

W srode mialam dzien wolny. Wybralam sie z dwoma kolezankami do biblioteki, zeby pokserowac rozne materialy do magisterki. Dobra jestem. Jak zwykle kserowalam, co popadlo. Teraz wystarczy jeszcze na sile, jakos to wtloczyc w tekst, zeby wzbogacic swoją bibliografie. Moze dzis sie tym zajme, ale jeszcze zobacze. Na szczescie w pierwszym rozdziale nie mialam zadnych poprawek zwiaznych z tekstem. Musialam tylko wykasowac trzy linijki. Spodziewalam sie miliona bledow stylistycznych, ale na szczescie nawet, jesli one byly, moja promotor nie przyczepila sie do nich. Zabraklo tabelek i tylko to zmuszona bylam dorobic. Oczywiscie nie potrafilam, wiec zgapilam pomysl od jednej dziewczyny i te tabelki skopiowalam z jakiegos ebooka. Zrobilabym tak wczesniej, ale nie sadzilam, ze sie bedzie dalo. Dobrze, ze sie mylilam :)

Niestety stalo sie cos niedobrego, niemal strasznego... Kilka dni temu pojechalam z trzema osobami na tanie ksero. Moj zeszyt chyba jest niezawodny, a na pewno znany, poniewaz wszyscy chca go kserowac. A najzabawniejsze, ze on nie jest moją zaslugą. Na wyklady nie chodzilam. Dobrze miec sasiadke, ktora musi zaliczyc te same przedmioty, poniewaz zawsze mozna od niej sciągnąc wszystkie notatki... W kazdym razie w tym zeszycie, ktory ludzie kserowali trzymalam artykul pozyczony od promotorki.. Pech chcial, ze on zaginal. Nigdzie go nie ma, po prostu przepadl. Bylam ponownie na tym ksero, zanim wybralysmy sie z dziewczynami kilka dni pozniej do wspomnianej biblio. Niestety tam go nie znaleziono i wyglada, ze musze sie z tym pogodzic.

Planuje w ramach rekompensaty dac jej moją nowiusienką ksiazke o wypaleniu, bo taki dostalam temat. Najgorsze, ze ta kobieta ma klase i pewnie nie zechce go przyjąć. Wstyd. Pamietam dobrze, jak sama mowila, ze o rzeczy pozyczone trzeba dbac bardziej, niz o wlasne. Miala racje.. Musze cos wymyslic.. Na pewno to zrobie!

Dolaczam zdjecie kolegi mojego brata..
Moj brat stworzyl wlasnego Frankensteina. To bylo rok temu. Niestety po jakims czasie rozebral go, poniewaz nie miescil sie w te czarna kurtke widoczną na zdjeciu, a chcial ją dac jednemu koledze. Szkoda, bo to bylo arcydzielo. Nie widac na tej fotce, ze kolega jest ubrany w glany, ale i tak da sie dostrzec, jaki jest przystojny, hehe. Trzeba uwazac, zeby po jednym spojrzeniu przypadkiem sie nie zakochac!!

środa, 5 stycznia 2011

Nie utonęłam.


Ostatnio sie pomylilam. Nie pamietam, juz nawet gdzie to bylo, ale wpisalam, ze mamy 2006 rok. Mysle, ze nie na nim sie zatrzymalam, ale jeszcze wczesniej. Duzo wczesniej. Ogolnie nie lubie uogolniac. Jednak wszystko kiepsko mi idzie. W praktyce wyglada to tak, ze niewiele sie zmienilo.

A w Sylwestra zrobilam napad w obcym mieszkaniu. Gdy wszyscy poszli specjalnie zostalam. Raz, ze nie chcialo mi sie ruszac tylka na pole, gdzie mróz utrudniał oddychanie, a co do tego poruszanie się. Dwa, nudzilam sie. Strasznie sie nudzilam. Zreszta problem dotyczyl tego, ze wcale nudno nie bylo! Wrecz przeciwnie...

Nie wiem, co mnie znudzilo. Chyba wszystko. Rozmowy o niczym...

Zarcie z cudzej lodowki tez nie smakowalo. Zreszta nie o to, przeciez chodzilo. Wszystko musialam robic w pospiechu... Wczesniej tez nie umialam sie zatrzymac...

Jest źle, gdy mi kazą, albo sama sie do tego zobowiaze, jak na tym spotkaniu.

Wkroczylam w nowy rok, jakas taka zmeczona.

Magisterka, juz sie nie przejmuje. To blahostka. Drugi rozdzial napisalam bardzo szybko. Prawdą jest, ze najtrudniej zaczac i strach ma wielkie oczy.

Martwie sie tylko, bo poglebia sie we mnie, jakas taka przepasc. Coraz bardziej jestem zmeczona. Z roku na rok jest coraz gorzej. Narobilam kilka glupot, o ktorych nawet nie chce tutaj pisac. Moge sie przyznac do nich przed sobą, ale nie przed innymi ludzmi. Nie chce. Mam dosc ryzyka bycia osadzona.

Dobrze, ze jutro jest wolny dzien. Jak widac nie utonelam. Bede nurkowac w koldrze do poznego poludnia. Potem wstane i nie wiem co.. Dzien za dniem mija, a ja wciaz mam wrazenie, ze malo, co moze mnie jeszcze zaskoczyc.

Czasem tak zaluje tego swoje nalogu. Gdyby nie on potrafilabym sie jeszcze cieszyc. Ale teraz, juz za pozno...

U mojego brata na sylwestra byla Ann. Nie widzialysmy sie, ale mam nadzieje, ze niedlugo w koncu sie spotkamy. Przynajmniej z nia mozna pogadac o tym wszystkim, ona mnie rozumie i ja ją chyba tez.

Poki, co odliczam miesiace (wciaz nie dni) do konca tego roku. Roku szkolnego na razie, bo nie spieszno mi do nastepnego sylwestra. To by bylo smieszne.

Szkoda, ze dopadl mnie kryzys zwiazany z pisaniem. To kolejne zaklamanie. Musze sie przelamac i tyle. Czasem warto zaryzykowac. Zmusic sie do czegos. Nie czekac, az prawda przyjdzie, ale samemu po prostu ja powiedziec.. Nie ukrywać, bo ona i tak dalej jest.

Niebezpieczna i nienaruszona. Powoduje, ze coraz bardziej zamykam sie w skorupie.

Wiem jedno... Kiedyś na pewno się zmienie. A moze zostane, jaka jestem, przestane tylko walczyć. Nie bede musiala... Nie bede musiala dopatrywac się zagrozenia w sytuacjach, gdzie go nie ma, jak przedwczoraj, wczoraj, albo nawet dziś.