czwartek, 14 lipca 2011

Uzdrowisko.

Juz po obronie, ale zamiast sie cieszyc jest mi bardzo smutno. Bije rekordy w spaniu. Od dwoch dni wstaje tylko na chwile, a potem znow wracam do lozka. Caly dzien chodze po domu ubrana wylacznie w pizame. To moj stroj galowy, swietuje przeciez.

Nie chce mi sie wypakowywac ksiazek i reszty ubran, choc one prosza sie o to od dawna. Lozko to moje uzdrowisko, jednak kiepsko mnie leczy. Doceniam, ze dziala lepiej, niz wszystko dookola, co widze, gdy tylko otwieram oczy. Cudownie jest, gdy spie, bo swiat znika razem ze mna. Braku swiadomosci nie czuje.

piątek, 1 lipca 2011

Spowrotem.

Glowa mnie nie boli, dawno przestala...

Wracam do domu. Troche mi smutno. Jeszcze bede musiala tutaj przyjechać jedynie na obrone i koniec. Nie wiem, co potem. Boje sie, bo nie bede miec, juz zadnego celu. A nie wiem, jak dlugo wytrzymam zyjac bezcelowo.

Boje sie siebie strasznie.