wtorek, 7 lutego 2012

Praca.

Nie spie. Kontynuując raz zaczętą, a nie dokończoną część mojej historii, znalazlam prace. Zapisalam sie tez na studia podyplomowe, bo czulam, ze wciaz wiem za malo. Pomijam fakt, ze nic nie znacze na rynku pracy, poniewaz to za bardzo oczywiste. Jutro wstaje wczesnie do pracy. Nie wiem, jak wytrzymam. Ostatnio sypiam po trzy godziny. Klade sie spac o 4 nad ranem, a wstaje o 7. Nie czuje wielkiego zmeczenia fizycznego. Wlasciwie powiedzialabym, ze czuje sie fizycznie nie najgorzej. Podobno w niektorych zaburzeniach zaleca sie pacjentom, aby nie spali. Mieszaja mi sie pojecia, terminy. Sadze, ze to odnosi sie do depresji, ale pewna nie jestem. Na swoim przykladzie odczuwam, ze im miej spie, tym lepiej sie czuje. Jednak rewolucji nie ma.

Napadu nie robilam, juz od 4 tygodni. To moj rekord od lat kilku. Sadze, ze wiecej, niz 5. Wczesniej nie potrafilam wytrzymac nawet tygodnia bez poteznego zarcia, a tu prosze. Stalo sie. Dostalam kopa od zycia. Bylam zbyt smutna, aby jesc. Jednoczesnie pierwszy raz poczulam, ze nie musze byc dla nikogo za dobra. Brzmi, jak banal, ale zawsze bylam gotowa do poswiecen. Sadzilam, ze to co jest dobre dla mnie bedzie rowniez dobre dla innych. Jednak wreszcie poczulam, ze ludzie sa rozni i wymagaja roznego traktowania. To byla wielka ulga. Wiedza nic nie znaczyla. Nie docierala do mnie. A nie jestem typem czlowieka pragmatycznego, przez ktorego mocno rozum przemawia. To co pozostaje we mnie na dluzej nie omija serca.

Pracuje z dziecmi niepelnosprawnymi. To znaczy z doroslymi. Jednak ze wzgledu na poziom intelektualny na jakim oni funkcjonują, wszyscy nazywamy je dziecmi. Wszyscy znaczy ja i inni pracownicy. Lubie ich bardzo. Sa kochani. Kiedys jeden chlopiec, ktory ma Zespół Downa zapytal: Pani Gosiu, czemu jest Pani taka smutna? Odpowiedzialam: Nie, wydaje Ci sie, nie jestem smutna Wojtusiu... Bylam w szoku, ze to dostrzegl. Na koniec dodal: Pomodle sie za Panią.... To bylo bardzo mile.

Natomiast samych pracownikow, zwlaszcza niektorych, mam dosc. Podobnie mieszkania z mama. Poniewaz funkcjonuje w tym domu w roli ojca postanowilam, ze musze sie wyprowadzic. Jak tylko znajde lepsza prace chyba cos wynajme. Nie wiem tylko, czy bede miec sile, aby wstac z krzesla i to zrobic. Na razie mysle o tym powaznie, a w moim wypadku to chyba dobrze rokuje.

Jest ciezko, bo nie mam objawow, a w ich miejsce pojawil sie ogromny smutek. Tylko, ze teraz chce sie z nim zmierzyc. Potrafie stanac nie obok niego, ale na wprost twarza w twarz i powiedziec: Czuje to tak, jest okropnie, ale akceptuje to.

Ten smutek jest tak szczery, jak czysta łza. Dawno nie czulam nic tak autentycznego.

niedziela, 5 lutego 2012

Diabeł.


Parę dni temu miałam okropny sen.

Sniło mi sie, ze jestem chora na raka. Miałam swiadomoc, ze to nie jest rak jednego narządu z przerzutami. To byl rak, ktory zaatakował osobno kazdy moj narzad. Mialam, wiec raka wszystkiego. Lezalam skonana pod łozkiem. Czekalam na smierc. Wiedzialam, ze umieram. Umieralam. To bolało podobnie jak wtedy, gdy nie moglam oddychac. Jednoczesnie ból niósł ze soba niezwyklą obietnice czegoś. Nie potrafiłam sie zdecydowac, czy jest mi z nim dobrze, czy tez źle. Obietnica mnie kusiła, choc nie chcialam umierać.Czulam, ze nie mam na te smierc zadnego wplywu, ze to mój czas.. Pewnie, gdybym ten wpływ miała nie dostrzegłabym też obietnicy. Obietnica była bardziej po to, zebym z miejsca nie umarla, poniewaz czekało mnie dlugie umieranie. Coś w stylu plastra na ranę... Nagle ktos podszedl do mnie... Nie wiedzialam, kto to jest. Nie wiedzialam, jaki czlowiek. Nie wiedzialam nawet, czy człowiek.

Nie wiem, czy na chwilę sie przebudzilam, czy to tez było częścią mojego snu, ale zobaczylam swoj pokoj. Zobaczylam półkę z ksiazkami, ktora stoi po prawej stronie obok lozka, w którym spię. Wtedy uswiadomilam sobie, ze przecież nikt nie mogl do mnie przyjsc, zaden czlowiek... To byl diabeł...

Obudzilam sie przerazona. Diabel w moim snie nie mial wygladu. To byla czarna postac... Ciemna sylwetka z ciemna glowa, wyglądającą jak ludzka. Jednoczesnie wiedzialam, ze ta ciemnosc, ktorą zobaczylam nie musiala sie tak objawic. Rozpoznalam go nie po czarnej otoczce wokol siebie, ani po niczym innym. Niewazne, jak wyglądał! Diabel byl swiadomoscią. Mialam swiadomosc, ze on tu jest. Bez tej swiadomosci nie czulabym, ze to wlasnie on. I wtedy to na pewno nie byłby on.

A przyszedl, bo tylko diabeł mogl przyjsc w tamtym czasie. Przyjsc do mnie spiacej samotnie w lozku w srodku nocy pozostawionej z tym rakiem, o ktorym nikt nie wiedzial. Tylko ja wiedzialam, ze umieram i on, ale nie wiem, kto wiedzial wczesniej...Wymowny sen. Boże, nie chce, żeby mnie diabeł zabrał! Jesli obiecasz mi niebo moge umrzeć nawet dzisiaj.