poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Dla Taty.

Czuje w srodku ogromny bol, ktory powoduje, ze od dawna nie moge niczego nowego napisac. A od czasu, gdy tutaj bylam ostatnio spotkalo mnie bardzo duzo zarowno zlych, jak i dobrych rzeczy. Trudno je wszystkie zrownowazyc... Moze nawet nie powinno sie tego robic.... I moze dlatego nie jestem w stanie opowiedziec wszystkiego, a jedyne co moge, to pokazać jakąś malą wszystkiego cząstkę.
Cofajac sie najbardziej wstecz do pierwszego waznego zdarzenia opowiem o ustawieniu, na jakim bylam. Kasia, ktora poznalam na podyplomowce zachecila mnie, abym pojechala razem z nia na tzw. ustawienia rodzinne wykorzystujące metode terapii Berta Hellingera. Ona probowala ich od dawna i bardzo duzo w jej zyciu zmienily na lepsze... Na poczatku bardzo chcialam skosztowac tej metody. Wydawala mi sie ona, jakas taka niezwykle inspirujaca i ciekawa, a przede wszystkim sluszna. Zasadzala sie na czyms w co sama wierzylam... Zostalam wpisana na liste chetnych. Po znajomosci pieniadze mialam wplacic pozniej. Jednak, gdy nadszedl ostatni dzien przed wyjazdem na ustawienie cala moja ochota zniknela. Uruchomil sie bardzo silny opor, ktorego sila mnie samą zaskoczyla. Przez telefon powiedzialam Kasi, ze nie moge jednak jechac razem z nia. Wkrotce mialam pisac egzamin ze statystyki, na ktory nic przeciez nie umialam. Najlepsze, ze Kasia miala go pisac razem ze mną, ale jej to nie przeszkadzalo! Szukalam powodow, aby sie wycofac. Gdyby nie bylo egzaminu z pewnoscia znalazlabym inna wymowke... Stwierdzilam, ze wplace wszystkie pieniadze, aby byc uczciwą i wtedy nikt nic nie straci. A nie bylo ich malo, bo niemal 400 zl. Dla mnie to naprawde duzo, biorac pod uwage, ze placilam ze swojej niemal pustej kieszeni. Kasia nie dala za wygrana i w koncu dotarlam tam, gdzie pozniej dotrzec nie chcialam. Za to jestem jej bardzo wdzieczna. Sama zreszta mowila, ze wierzy, ze ta metoda jest w stanie uratowac zycie. Nie wiem, jak jest ze mną. Moze nie dzis, ale moze kiedys znow powiem calym sercem: Kasiu, uratowalas mi zycie.
Cale ustawienie w formie terapii krotkoterminowej odbylo sie dnia drugiego, prowadzila je Mariolka. W pierwszym dniu siedzac w kregu kazdy uczestnik grupy mogl sie przedstawic i powiedziec o sobie kilka slow, a nawet wiecej niz kilka jesli chcial... Ponadto Pan Czesiu, taki mily terapeuta pracujacy razem z Kasia, zrobil nam relaksacje. W dniu trzecim bylo domkniecie i ustawienia osob, ktore nie zdazyly sie ustawic dnia drugiego.
Kazdy uczestnik terapii siadal obok Mariolki na krzesle na wprost grupy i opowiadal o swojej rodzinie, o tym z czym tutaj przyszedl i jaki problem chcialby rozwiazac. Najbardziej wzruszajacy byl fakt, ze nie bylo osoby, ktora by na swoim ustawieniu nie plakala. Nie mial tutaj znaczenia wiek, ani pozycja zawodowa. Plakali zarowno mezczyni pięćdziesięcioletni, jak i kobiety dwudziestoparoletnie. Zarowno alkoholicy, jak i psycholodzy, bioracy udzial w ustawieniach. Ponadto silne wzruszenie powodowaly ustawienia innych czlonkow grupy, nie tylko wlasne. Uruchamialy one jakis wlasny trudny temat, problem, czy konflikt, wciąż nierozwiązany.
Na wlasnym ustawieniu Mariolka polecila, abym wybrala sposrod czlonkow grupy kogos, kto bedzie reprezentowal moją matke, ojca, brata, a takze mnie samą. Chcialam jeszcze wybrac babcie, ale Mariola powiedziala, ze na razie moze mi zrobic jedynie fundament. Po wybraniu odpowiednich osob, opierajac sie na implusie, nie na czyms, co jest przemyslane, a co mogloby zaburzyc caly proces, przystapilam do ustawienia. Matke ustawilam na wprost siebie, a obok mnie postawilam brata. Troche wygladalo to tak, jakbysmy byly z matka w opozycji.... Ojca ustawilam, gdzies z boku calkowicie za nami. W nastepnym etapie Mariolka kazala osobom reprezentujacym caly moj system rodzinny powiedziec, jak sie czuja. Moj brat powiedzial, ze jest mu tutaj bardzo zle i ze cos go ciagnie do ziemi. Wtedy Mariolka poprosila go, aby wybral sobie wygodne miejsce. Moj brat wtedy przesunal sie kilkanascie krokow ode mnie i usiadl na podlodze. Matka na pytanie, jak sie teraz czuje odpowiedziala, ze jest jej dobrze i nie zmienila pozycji. Gdy przyszedl czas na mnie, dziewczyna ktora byla mna poszla w strone ojca i powiedziala, ze tam jest jej dobrze. Mariolka zawolala mnie do ojca. To bylo niesamowite. W tym zwyklym pomieszczeniu wsrod zwyklych ludzi poczulam sie nagle tak, jakbym przeszla na druga strone. Mijajac swoja matke i brata czulam obojetnosc i chlod. Gdy znalazlam sie na wprost osoby reprezentujacej mojego ojca wszystko jakby sie zmienilo. Poczulam cieplo i ogromne szczescie. Moje mysli podpowiadaly mi jednak, ze Ty nie jestes moim prawdziwym tatą. Ale chcialabym, abys nim byl. Moglabym Cie nawet zaadoptowac, byle bys tylko sie zgodzil byc moim tatą.
Mialam ogromne problemy, by patrzec swojemu ojcu w oczy. Nie potrafilam. Mariolka ciagle nakazywala mi, bym nie spuszczala z niego wzroku. Mialam sie przytulic z nim, tak jak przytula sie z ojcem dziewczynka. Mialam mu tez powiedziec:
Szkoda..... Tato, Tatusiu... Tatusiu.... Tato, dopoki ja jestem i Ty jestes. A najbardziej bedziesz w moich dzieciach. Przyjmuje Cie do serca za te cene.
Okazalo sie, ze zlosci na matke chce przejsc na strone ojca.
Jest mi ciezko o tym pisac, dlatego choc moglabym dodac wiecej nie chce tego robic. Gdybym tylko mogla cos jeszcze powiedziec Tacie, tak jak wtedy nie potrafilam powiedzialabym:
Tato, zaluje ze mnie opusciles. Cale zycie za Toba tak bardzo tesknilam. Chcialam umrzec, zeby byc z Toba. Moze gdybys byl moje zycie byloby inne. Nie mial mnie kto nauczyc tej sily, ktora dziewczynke moze nauczyc tylko ojciec. Nie bylo Cie. I nikogo innego, kto moglby Ciebie zastapic. Teraz nie potrafie zyc. Nie posiadam tych umiejetnosci, ktore maja coreczki tatusiow, a przeciez wciaz jestem Twoja coreczką. Nie wiem, jak mam zyc. I czasem nie wiem, czy chce. Wciaz za Toba podazam i wciaz tak strasznie tesknie. Przyjelam Cie do swojego serca i poczulam sie silniejsza o sile ojca. Jednak czasem czuje, ze to nadal za malo. Wtedy probuje myslec, ze wyciagasz do mnie swoja niewiedzialną dlon...
Teraz przechodze najgorszy etap w swoim zyciu. Wraca wzystko. Im bardziej zapragnelam sie leczyc, tym wiekszy uruchomil sie we mnie opor. Wszystko zmierza ku destrukcji. Pije za duzo. Zapaliłam nawet marihuane. Znow mysle o tym, by wazyc 40 kg. A wszystko to z tesknoty za Toba... Nie wiem, czemu tak jest. Przeciez cos Ci obiecalam...