sobota, 29 grudnia 2012

Mak.

Kurcze wygląda na to, ze znowu jestem chora. W zeszlym roku chorowalam na Swięta, a w tym roku wirus dopadl mnie tuż przed samym Sylwestrem. Umowilam sie, juz z Edyta, ze przyjedzie do mnie w ten dzien, a potem zostanie na noc. Postanowilam, ze razem z bratem zabierzemy ją na Sylwestra do Mateusza, ktory robi domowkę. Chocby nie wiem, co sie dzialo mam zamiar tam dotrzec. Bardzo chcialabym, zeby trzynastka w Nowym 2013 Roku byla dla mnie wylacznie szczesliwa... Ogolnie cieszy mnie, ze dostalam kilka zaproszen, m.in. od Blanki, Ani i Sebastiana, a takze od Magdy i Pawla. Musze przyznac, ze ciezko bylo wybrac.
Obecny wpis jest troche bezsadny, tzn. nie uwazam, by byl potrzebny. Dodaje go, by nie myslec o wyjatkowej zawartosci swej szafki, a nie opowiadać o planach sylwestrowych...
Bedac na zakupach kupilam krem czekoladowy, czekolade truskawkową, rodzynki w czekoladzie, jablka, paste z lososia i mak w puszcze. To niedobrze, ale odkrylam, ze kocham jesc mak w puszcze. Nie wiedzialam, ze on tak bardzo bedzie mi smakowal. Jadlam go wczesniej, ale nigdy nie byl tak dobry, jak teraz. Mak w puszcze to jest to, co moglabym jesc codziennie. A pomyslec, ze nigdy wczesniej nie bylam za slodyczami! Bedzie mi ciezko zrezygnowac z napadow, a szczegolnie z beztroskiego wyjadania puszki, albo dwóch puszek maku... Wybierajac z netu zdjęcie puszki maku zobaczylam wyroby tych firm, ktorych wczesniej jeszcze nigdy nie kosztowalam. W glowie pojawila sie fantazja, aby jeszcze zanim nadejdzie Nowy Rok wyprobowac je jednocześnie! Postawic gdzies blisko siebie i w koncu spelnic fantazje wszystkich kubkow smakowych, jakie mam...
Czy to zdjęcie naprawdę nie podsyca apetytu? Gdyby tak dało się wyczarowac wszystko, cokolwiek znajdzie sie na obrazku... Wtedy chyba nigdy nie przestalabym jesc, ani nie odchodzila od komputera!! Mniam...

środa, 26 grudnia 2012

?

W sumie nie mam dzisiaj za bardzo o czym pisac. Chociaz moze i cos ciekawego moglabym opowiedziec, ale jakoś nie chce sie nadwyrężać. Wlasciwie weszlam tutaj, poniewaz nie moge usnac. Chcialam sie czyms zajac. Powinnam odpowiedziec na zalegle maile i podziekowac za zyczenia swiateczne, ktore dostalam. Kiedys obiecalam sobie, ze na wszelkie maile bede odpowiadac od razu piszac chocby kilka slow, bo tylko szybka odpowiedz zwrotna ma wartosc. Jednak ja tak nie potrafie. U mnie nie może być krótko. A przynajmniej póki co nie wychodzi.
Tuż po Wigilii poszliśmy z bratem, Blanką oraz jej chlopakiem Lukaszem na pasterkę. Pasterkę oragnizował Mateusz, sąsiad. Bylo calkiem fajnie, choc srednia mialam ochote, aby tam isc. Troche sie zmusilam ze wzgledu na Blanke. Kupilismy z bratem Zubrówkę i wręczylismy gospodarzowi, jako podziekowanie za zaproszenie. Blanka miala ze sobą Soplice orzechową. Raz w zyciu ją pilam i wtedy bardzo mi smakowala. Mialam wrazenie, jakbym jadla cukierki Toffifee, a nie pila ohydną wódkę. Na pasterce napilam się tej orzechowki drugi raz, ale tym razem w ogole mi nie smakowala. Nie mam pojecia, czemu tak bylo. Oczywiscie wczesniej nic nie jadlam. Tzn. zrobilam napad przed wyjsciem, ale on sie nie liczy. Zreszta i tak zdążylam zwymiotowac wszystko, co zjadlam. Podejrzewam, ze moj zoladek nie przetrzymal tego wszystkiego. Urwal mi sie film. Usnelam podobno na krzesle. Pamietam jedynie, ze w ktoryms momencie powiedzialam do brata, ze chce isc do domu. Pobieglam po kurtke i nawet z nikim sie nie pozegnalam. Rzekomo w droge wyruszyl z nami Wojtek (również sąsiad), ale jego kompletnie nie pamietam. Przypuszczam, ze wcale, albo niewiele mówił. Pamietam jedynie, ze szedł z nami nowopoznany kolega Michal. Tylko jego pamietam. Nie pamietam tez, ze gdy tylko weszlam do domu polozylam sie w kurtce na klatce schodowej. Nie zdjelam nawet butow zimowych tylko leglam na podloge, tak jak stalam. Wczesniej o malo nie poturbowalam swojego kochanego pieska, Tufi. Tufi strasznie sie wystraszyla. Nic dziwnego. Psy mają znakomity węch, a zapach alkoholu nawet dla czlowieka nie jest przyjemny. Brat opowiadal, ze polozylam sie na podlodze bardzo glosno, a wlasciwie upadlam na plecy. Lezalam tak przez piec minut i nie chcialam wstac. Widocznie bardzo bylam senna! Z pokoju obok wyszla babka. Także matka zostala wybudzona przez glosny huk. Huk, ktory powstal, gdy moje cialo zwaliło się bezradnie na podłogę. Rzekomo krzyczaly, mimo ze nastepnego dnia już nikt nie wspominał omawianego zdarzenia.
Brat zaprowadzil mnie do lozka. Rano, gdy sie obudzilam lezalam oczywiscie w ubraniu z dnia poprzedniego. Tyle dobrze, ze bez zimowej kurtki oraz butow! Spojrzalam na podloge i wlasnym oczom nie wierzylam. Cala podloga byla w moich wymiocinach. Przyzwyczailam sie, juz do wygladu rzygów. Codziennie je ogladam, wiec srednio mnie szokuja, choc na pewno w jakis sposob nadal brzydzą. Nie mialam kompletnie sily, aby od razu wstac i probowac je zebrać. Wstalam dopiero po dluzszej chwili lezakowania, ktore wcale nie bylo takie beztroskie, jak mogłoby wskazywac slowo, ktore uzylam. Najpierw poszlam umyc twarz. Nienawidze wysuszonej skory, nie zmytej z toksyn dnia poprzedniego! Dopiero potem poszlam po mokra scierke i szorowalam podloge. Pokoj spryskalam rowniez dezodorantem lecz mam wrazenie, ze zapach rzygocin pozostal w pokoju, juz na zawsze.
Czulam sie przez caly dzien potwornie. Pamietam, ze gdy pierwszy raz w zyciu sprobowalam orzechowki działo się ze mną dokładnie to samo. Chyba zaden inny alkohol nie szkodzi mi tak mocno, jak ta przeklęta orzechowka! Strasznie bolala mnie glowa. Chcialam obejrzec jakis film, a przede wszystkim poczytac ciekawa ksiazke. Ksiazka wydawala mi sie nawet ciekawsza alternatywa. Niestety cierpialam z powodu ogromnych trudnosci ze skupieniem uwagi. W dodatku ciagle chcialo mi sie pic, przez co zrobilam trzy napady. Napady pomogly w ten sposob, ze jedzac takze rzeczy plynne na chwilę zapominałam o kacu.
Z kolei w dniu bieżącym wstałam oczywiscie bardzo pozno, czując sie calkiem niezle fizycznie. Troche slabiej bylo z moja kondycja psychiczna, a ona rzutowała na całościowe samopoczucie. Lekko podlamaly mnie maile i dalszy brak motywacji, by wreszcie sie za nie zabrac. Ten sam kolega Michal, ktory odprowadzil do domu mnie i brata tuż po pasterce odezwal sie przez neta. Spytal, co slychac i narzekal, ze sam jest chory. Moze to glupie, ale dzieki temu, ze coraz wiecej ludzi jest dla mnie dobrych wyszlam z domu. On też się do tego przyczynił. Wcześniej nigdzie nie chciałam się ruszać. Bardzo długo łudzilam się, ze zdołam poczytać, choc odrobinę swoją jakże ciekawą ksiazke. Naprawdę chciałam! Jednoczesnie wiedzialam, ze dzisiaj bulimia na pewno mi na to nie pozwoli. Czulam to! Czulam jej obecnosc. To byl tzw. "gorszy dzien". Na szczescie ów gorszy dzien, dzieki wyjsciu na dwor nie okazal sie taki calkiem zly. Przynajmniej kogos odwiedzilam. Poszlam do znajomej matki, aby spotkac sie z jej corką, Charlotte, a zdecydowanie mniej z nią samą. W koncu, co mnie mogla obchodzic kolezanka matki? Moj brat i moja mama oczywiscie również tam byli. Potem razem z bratem odwiedzilismy Blanke. Bylam w szoku, poniewaz towarzystwo, ktore goscila oczywiscie pilo wódkę. Jakby malo jej bylo tego, co bylo na samej pasterce. Sama nic sie nie napilam, ani nie zjadłam. Nie moglam patrzec na wodke. Malo tego, poczulam ogromna zlosc za to, ze mnie namawiano, gdy tymczasem jedno NIE powinno byc wystarczająco zrozumiałym komunikatem. Widać nie jest.
To wszystko wzbudzilo we mnie watpliwosc. Jednak paradoksalnie ta watpliwosc byla czyms pozytywnym, gdyz przyblizylam sie znacznie do rozwiązania. Byc moze w przyszlym roku drastycznie ogranicze kontakty z niektorymi ludzmi. Oczywiscie nie chcialabym tego. Jednak nie pozwolę na to, by ktokolwiek sciagal mnie na zla droge. W koncu odpowiadam za siebie. Dosc juz powierzania wlasnej odpowiedzialnosci osobom, które same jej nie mają. Nie mam ochoty na żaden alkohol. Nie chce też zostac alkoholiczką. Walka z jednym nalogiem to wyzwanie. Uporanie sie z dwoma nalogami jest niemal, jak cud. W cuda pięknie jest wierzyć, ale mniej pięknie jest się przeliczyć. Dziekuje! Od teraz liczę przede wszystkim na siebie.

niedziela, 23 grudnia 2012

Życzenia

Szkoda gadac. Zrobilo mi sie bardzo przykro. Zlozylam Magdzie zyczenia swiateczne. Przyjaznilysmy sie w czasie studiow magisterskich. Mialam zaproszenie na jej slub, ale nie pojechalam. Jak to sie stalo? Duzo musialabym mowic. Opisze te historie, ale nie teraz. Magda napisala mi bardzo przykra wiadomosc na fb, ale w pelni uzasadnioną. Doskonale ją rozumiem. Oto ona: Idą Święta i postanowiłam, ze nie napisze do Ciebie, bo przecież to czas wybaczania, miłości i radości. możesz być na mnie zła, wściekła, lub mówić, że przesadzam, albo zachowuję się jak małe rozkapryszone dziecko. Mimo wszystko- pisze. Chciałabym, żebyś wiedziała, że jestem na ciebie zła. I ogromne się na Tobie zawiodłam. Było mi przykro, ale teraz pozostała już tyko złość i wielkie rozgoryczenie. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na to, żebyś traktowała mnie tak niepoważnie... W dniu mojego ślubu zamiast się cieszyć i radować, to ja byłam wielce rozczarowana, że Cię nie ma. Wiem, różne rzeczy mogą wypaść- życie płata różne figle, ale tak Cię prosiłam, żebyś potwierdziła swoją obecność. Jeszcze 5 dni przed ślubem pisałaś, że będziesz, a potem zachowałaś się jak tchórz- nie dałaś znaku życia. To już nie chodzi o pieniądze, ile poszło w błoto- bo zarezerwowane dla Ciebie i osoby z którą rzekomo miałaś przyjechać stały puste....Pokój z wyżywieniem w hotelu opłacony...I potem wysłuchiwałam, jakie to mam poważne koleżanki. Widać, musiałam Cię bardzo skrzywdzić, skoro zrobiłaś mi takie świństwo. nie pisz do mnie, a tym bardziej nie składając mi życzeń, bo chyba jesteś jedną z ostatnich osób, które darze zaufaniem i jestem przekonana o ich szczerości. Wesołych świąt. Obyś na swojej drodze spotkała lepsze osoby niż ja.
Dlugo nie czekalam. Wyslalam jej taka oto wiadomosc: Prosilas, zebym do Ciebie nie pisala i poczatkowo pomyslalam, ze wlasciwie by bylo, gdybym to uszanowala. Bardzo chcialabym jednak powiedziec kilka slow. Obiecuje, ze nie bede Cie zloscic swoimi wiadomosciami. Pewnie chcesz zapomniec o tym, jak sie poczulas na swoim slubie przeze mnie. A nie chce, zeby moje wiadomosci przypominaly Ci o tym. Wiem, ze nie da sie zapomniec, mozna tylko wybaczyc. Oczywiscie, ze chcialabym, abys mi wybaczyla, ale nie mam prawa prosic Cie o to. Doskonale wiem, ze gdybym byla na Twoim miejscu zareagowalabym znacznie gorzej, niz Ty. Ty i tak zachowalas sie z klasa, sama tej klasy nie mialam. Juz kiedys wspominalam, ze zaskoczylo mnie, ze jeszcze nie usunelas mnie z listy znajomych. To i tak bardzo duzo. A fakt, ze jednak odpowiedzialas na moja ostatnią wiadomosc musial Cie duzo kosztowac. Jestem wdzieczna i choc to dziwne ciesze sie, ze napisalas mi to wszystko. Mysle, ze moglas sobie w ten sposob ulzyc, a na ten moment Twoja ulga jest najwazniejsza. Nie mam zamiaru przyjmowac roli ofiary, ani Ciebie odbierac, jako rozkapryszone dziecko tylko z powodu, ze tak sie poczulas i nadal czujesz. To dla mnie calkowicie zrozumiale. Zawiodlam Cie. A Ty nigdy nie zrobilas mi niczego zlego. Moglam na Ciebie liczyc. Okazalam sie kolejna osoba, ktora Cie skrzywdzila. Wiem, ze najpierw bardzo rozczarowala Cie Renata. A pozniej ja nieporownywalnie bardziej. Mam nadzieje, ze nie wyjdziesz z tego z poczuciem, ze zawsze moga zawodzic glownie ludzie, po ktorych tego bysmy sie nie spodziewali. Tylko tyle. Napisalabym Ci teraz dlaczego mnie nie bylo. Moze cos by to zmienilo, choc watpie. Poza tym nie da sie zmienic tego, ze rzeczywiscie tchorzostwem bylo, ze nie dalam w ogole znac, ze jednak mnie nie bedzie. Ze nie zlozylam Ci zyczen, chocby przez telefon... Na razie nie moge powiedziec, jaka byla przyczyna tego, ze mnie w najwazniejszym dniu w Twoim zyciu nie bylo... Powodem tego jest wstyd. Wstydze sie. Pozwole sobie jeszcze jednak napisac do Ciebie w tej sprawie. Pokonam wstyd. Byc moze okres Swiąt, jakos mi w tym pomoze. Potem nie bede pisac, zeby nie wzbudzac w Tobie tych emocji, ktorych mialas przeze mnie zbyt duzo. Przepraszam.
Potem po chwili zastanowienia dodalam jeszcze kilka zdan. Jednak prawda jest taka, ze co bym nie powiedziala nigdy nie byloby to przynajmniej dostateczne: Jest mi strasznie przykro, ze Cie skrzywdzilam. Zasluguje teraz na to, bys byla na mnie wsciekla. I badz prosze. Mozliwe, ze gdybys przestala staloby sie to dla mnie jeszcze bardziej nie do zniesienia. Teraz przynajmniej otrzymalam to na co zasluzylam i wiem dlaczego, a nie odwrotnie. Czasem latwiej przyjac kare, niz pogodzic sie z wlasną winą i z tym, ze tak ogromną winę ktoś nam jednak wybaczyl. To drugie jest jeszcze bardziej straszne. A i sa rzeczy, ktorych nie wolno wybaczyc.
Tak naprawde nie zgadzam sie z ostatnim zdaniem. Uwazam, ze nie ma takiej sprawy, ani czynu, ktory jest niewybaczalny. Wszystko rozni sie jedynie stopniem trudnosci z jakim przychodzi nam wybaczanie.
Dziwnie sie poczulam, takze po otrzymaniu odpowiedzi od Danielka. Nazywam go Danielkiem, a nie Danielem, podejrzewam ze troche ironicznie. Nie powinnam tak robic, ale czuje, ze to do Niego pasuje. Poznalam go przez przypadek. Musze przyznac, ze to jedna z najdziwniejszych, a wlasciwie chyba najdziwniejsza osoba, jaką znam. Jest dla mnie neutralny, jako czlowiek mimo wszystko. Wczesniej nawet troche go lubilam. Nie jest zly, na pewno. Jednoczesnie caly czas troche mu wspolczuję, bo miał i ma nadal trudne zycie. Zdiagnozowano u niego zaburzenie osobowosci schizotypowe. Jednak on tej diagnozy nie dopuszcza do swiadomosci. Odrzuca ją. To oczywiste i zrozumiale. Bedzie ciezko mu to zmienić. Chcialam byc dla Danielka mila, poniewaz nie ma zadnych przyjaciol, ani znajomych. A wiem, jak to boli, gdy czlowiek nie tylko czuje, ze jest sam, ale naprawde jest sam. Nie ma znaczenia, ze z wlasnej winy. Napisalam nastepujące zyczenia Danielkowi rowniez wykorzystując do tego fb: Hej, z tego, co się orientuje Swiadkowie Jehowy spedzaja Święta inaczej, niz Katolicy. Jednak zyczenia chyba sobie skladacie. Ja staram sie skladac je tym osobom, ktore znam i nie widze powodu, by robić wyjątek. Wlasnie dlatego chcialam Ci zyczyc duzo zdrowia i usmiechu oraz szczescia nie tylko w Swięta, ale i w Nowym Roku :) Wszystkiego dobrego.
A oto najkrotsza i zarazem najmilsza odpowiedz na pozytywny gest z mojej strony. Nie sadzilam, ze w kilku slowach naprawde mozna wyrazic wiecej, niz w kilkunastu tomach ksiązek. Zabawne: ja nie jestem swiadkiem jehowy po drugie swiadkowie jehowy nie składaja sobie życzeń bo co to ma wpolnego wogole z religia ???
Nie widzialam sensu, by wdawac sie w dyskusje. Mam wrazenie, ze ten czlowiek cierpi z powodu zbyt wielkiego zaburzenia i obecnie zadna dyskusja nic by nie dala. Napisalam więc kilka ostatnich slow, przyznaje bez specjalnego przemyślenia: No to tym bardziej, skoro nie jestes Świadkiem Jehowy chyba mozna zlozyc Ci zyczenia, prawda? Nie wiem, co to ma wspolnego z religia, ale z serdecznym ludzkim podejsciem do czlowieka, jakie powinien pielegnować w sobie kazdy z nas na pewno duzo. Tym bardziej, ze moje zyczenia nie byly sztuczne, ale szczere.
Na dzisiaj życzeń już dość. Koniec życzeń!

Terapia

Odkąd mam wolne prawie w ogole nie spie. Jestem w szoku. Nie ukrywam tez, ze bardzo mnie to cieszy. Odwrócony cykl okolodobowy mam od dawna. Oczywiscie zwykle, gdy chodze do pracy dbam o to, by spac w nocy, a nie w dzien. Na zmianę tej kolejnosci pozwalam sobie dopiero w czasie weekendow. Tak bylo i tym razem. Siedzialam bardzo dlugo na kompie. Czytalam blogi ludzi chorych na rozne nowotwory, SM oraz inne powazne choroby. Bardzo mnie to wciagnelo i zaintrygowalo. Moglam sie dowiedziec, jak ci ludzie przezywaja tak groźne, a przede wszystkim zagadkowe choroby.
Wydawalo mi sie, ze po calkowicie nieprzespanej nocy wstane, gdzie o 17. Jednak zarowno dzis, wczoraj, jak i przedwczoraj obudzilam sie stosunkowo wczesnie. To takie wspaniale. Przedwczoraj nie robilam nic przykuwającego uwagę. Wczoraj za to poszlam do rynku w poszukiwaniu prezentow. Wiekszosc zakupow zdazylam juz zrobic wczesniej, w czasie pracy. Chcialam jednak dokupic kilka drobiazgow. Jestem zadowolona z zakupow, nie kosztowaly mnie one zbyt wiele. Mysle, ze sie spodobają. Niewiele brakowalo, a zgubilabym w sklepie swoje ulubione zielone rekawiczki. Gubilam je i odnajdywalam tyle razy, ze nie sposob zliczyc! Na szczescie i tym razem dostrzeglam w porę, że ich nie mam. Zawrocilam do sklepu w jakim wczesniej buszowałam. Byl zamkniety. Cale szczęście ekspedientka jeszcze nie poszla do domu. Siedziala w srodku, dlatego otworzyla mi drzwi. Rekawiczki odzyskalam.
To bylo wczoraj, natomiast dzis obudzilam sie z lekkim dyskomfortem w zoladku. Zaskoczylo mnie to. Nie spodziewalam sie, ze napiecie bulimiczne moze mnie dopasc tak wczesnie. Jeszcze nie otwarlam calkowicie oczu, a ono roslo w sile. Z tego powodu postanowilam napisac cos na swoim blogu. Musze przyznac, ze piszac poczulam sie znacznie lepiej i to napiecie diametralnie spadlo. Zreszta nie przejmuje sie nim, jakos szczegolnie mocno. Taka jest specyfika mojej choroby. Nauczylam sie z tym zyc. Mam gorsze i lepsze dni. Gdy pojawiają sie dni gorsze, staram się czekać tylko na te lepsze. Nigdy sie nie rozczarowuje. Mimo wszystko niekiedy złosci mnie zbyt dlugie czekanie. To skomplikowane. Rozne rzeczy mogą się wtedy ze mną dziac i rozne mysli moga przychodzić do glowy. Poki co nie jest zle. Mam wiecej akceptacji.
Jesli chodzi o bardzo wazne sprawy, ktore mnie dotycza chodzilam przez pewien czas na terapie indywidualna. To trwalo okolo 2 miesiące. W miedzy czasie czekałam na szpital. Nie dostalam się. Wypilam piersiowke przed wejsciem na oddzial i zostalam wyproszona. Afera byla ogromna. Z tego powodu zalecono, bym dalej czekala w kolejce na przyjęcie na oddział. Terapeutka wkrótce po tym rowniez zrezygnowala z mojego leczenia. Zostalam sama. Te historie opowiem nastepnym razem, poniewaz jest bardzo dluga.
Krotko powiem jedno... Los jednak dal mi szanse. Czasem bywal wobec mnie nad wyraz przychylny. Moze nawet bardziej, niz na to zaslugiwalam. A na pewno bardziej, niz potrafilam to docenić, a szczegolnie wykorzystać. Odebrałam telefon z Poradni Zdrowia Psychicznego, do ktorej dawno temu wykonałam telefon, by zglosic chec uczestnictwa w terapii. Skorzystalam. Wlasciwie nieustannie korzystam! Niedawno znow dostalam telefon z innej Poradni z propozycja terapii grupowej.Póki co bylam juz na jednym spotkaniu. Mialo ono formę rozmowy kwalifikacyjnej. Czeka mnie jeszcze jedna taka rozmowa, albo i dwie zanim podejmą decyzję, czy zostanę przyjęta. Chodze tam w tajemnicy przed swoją terapeutką, poniewaz w jej szkole nie zaleca sie bycia prowadzonym przez roznych terapeutów. Jeszcze jakos to rozwiążę. Bardzo prawdopodobne, ze sie przyznam do klamstwa. O tym także opowiem kiedy indziej.

sobota, 22 grudnia 2012

Wracam

Zacznę tradycyjnym stwierdzeniem: Bardzo dawno mnie tutaj nie bylo. Nie mialam ochoty pisac. O ile kiedys dostrzegalam sens w tworzeniu własnego bloga, nagle on zniknął. A zalozylam go przeciez z myslą o sobie i swoich emocjach. Nadal chcialam zrobic cos dla siebie, ale wszystko wydawalo mi sie zbyt malo warte. Zbyt malo warte by zawracac sobie tym glowę! Nie bylam w stanie w niczym dostrzec zysków mogących mnie zainteresowac. Dzis jednak postanowilam, ze wracam. Wracam, mimo ze jestem bardzo niezadowolona zarowno z tresci, jak i formy moich wpisow. Zabawne, ze najmniej z tego, co wowczas przezywalam. Przeszkadza mi ich chaotycznosc, bledy stylistyczne i ortograficzne, ktorymi nie mialam ochoty sie zajmowac. Zreszta nie oszukujmy sie, czesto ich nie widzialam. Nadal bede je popelniac, ale moze chociaz mniej swiadomie. Nie wiem czemu, ale zwykle gdy czuje, że cos nie jest dobre mam ochote to porzucic. Czasem tak robie i zaczynam daną rzecz od nowa, albo wcale. Efekty nigdy nie sa zadowalające. Nie umiem zwalczyc chaosu spowodowanego chaosem panującym w mojej glowie. Oczywiscie nad zalozeniem nowego bloga, takze rozmyslalam. Chcialabym jednak wyjsc poza schematy, jakie stworzylam, zupelnie niepotrzebnie. Bede kontynuowac aktualnego bloga, starajac sie podchodzic do wszystkiego, co napisze troche inaczej. W konsekwencji pisac tez sprobuje inaczej - moze dlatego, ze mysle inaczej? Zyc tez sprobuje, inaczej! Generalnie chodzi o poglebienie autorefleksji. Obieram ją sobie jako droge do siebie, by poczuc ze nie jestem tak daleko, jak sięgam wzrokiem.
Swięta już tuż tuż. Nie przepadam za nimi, ale lubie widok kolorowych łańcuchów i brokatowych bombek. Przeszkadzają mi zyczenia od ludzi, ktorzy na codzień niezbyt dobrze mi życzą. Ciesze sie, ze sama moge dobrze im zyczyc. Chcę to pielęgnować.