niedziela, 30 września 2012

Znów to samo.

Jest do dupy. Strasznie do dupy. Caly weekend chodze w pizamie z tlustymi wlosami. Na dodatek wyszla mi na twarzy pokrzywka. Mam teraz strasznie czerwone policzki. Wypilam wapno, moze do jutra twarz choc troche zblednie. Jakby tego bylo mało non stop robie napady, ktore wykanczaja mnie fizycznie i psychicznie. Ostatnio tak zle bylo w liceum, czyli jakies 6 lat temu. Nie sadzilam, ze sytuacja znowu moze sie powturzyc. Nie mam, juz nad soba zadnej kontroli. Moje nerwicowe zachowania strasznie sie namnozyly i z tego tez powodu nie chce mi sie pisac tutaj. Znow wszystko mnie nudzi. Znow jestem totalnie bezczynna z ogromnym uczuciem pustki w srodku, ktorej nie potrafie zapelnic nawet zarciem. Bog chyba o mnie zapomnial. A do pracy musze przygotowac mnostwo rzeczy. Nie jestem w stanie. Tak mysle sobie, zeby te prace olac. Po prostu zostac pewnego dnia w lozku i nie wstac. Nie dzwonic. Nie usprawiedliwiac sie, a jedynie spac. Bylabym sklonna to zrobic, gdyby nie fakt, ze kilka osob z pracy zna moja matke i nie chce przynosic jej wstydu. Gdyby sytuacja byla choc troszke inna, nie mialabym zadnych oporow i zostawila to wszystko - moze nie za soba, ale gdzies obok siebie. Na tyle jednak daleko, zeby przez moment przestalo mnie to dotyczyc. Dopiero co skonczylam napad, ale jest mi na tyle wszystko jedno, ze moglabym zaraz rozpoczac drugi. Bo niby dlaczego nie? Schudlam, ale jest to okupione ogromna cena. Cena rzygania i wstretu do siebie. To okropne, ze zeby byc chuda zgodnie ze swoimi standardami musze rzygac. Wolalabym przestac jesc. Tak, wciaz jestem od tego zarcia cholernie zalezna. Zgotowalam sobie pieklo na Ziemi.