poniedziałek, 18 lutego 2013

Nierozpakowany prezent

Bylam dzisiaj przed praca u tego lekarza. Ledwo wstalam. A dnia poprzedniego szorowalam swoje stopy chyba z godzine. Pomyslalam, ze skoro musze komus te stopy pokazac, to one musza byc idealnie czyste. Oczywiscie wszystko uczynilam z drobną przesadą, ale dla jakze waznego komfortu psychicznego. Lekarz okazal sie bardzo milym czlowiekiem. Ukrylam swoj wstyd. Rozmawialam z nim normalnie, jednak chcialam stamtad jak najszybciej uciec. Niestety nie pomogl mi. Dowiedzialam sie, ze ganglion jednak nie jest ganglionem! Ponadto otrzymałam propozycje recepty na lek na apetyt, gdy tymczasem brak apetytu nie jest moim problemem. Wrecz przeciwnie! Kolejny raz spotykam sie z pewnym niedomowieniem. Niektorym ludziom wydaje sie, ze jesli ktos jest chudy, to jego glowny problem polega na tym, ze je za malo. Nie mialam zbyt wiele czasu, aby mu to wytlumaczyc. Poza tym sadze, ze z jego inteligencja wystarczy dokladnie tyle ile powiedzialam, czyli niewiele. O tym lekarzu kraza po miescie rozne historie. Rzekomo jest alkoholikiem. Nie wiem, ile w tym prawdy. Trudno tez rozdzielic granice miedzy zwyklym pijactwem, a choroba. Moje wlasne doswiadczenia spowodowały, ze nie jest mi trudno uwierzyc, ze on tym alkoholikiem może być. Jednocześnie może być swietnym lekarzem, ojcem oraz malzonkiem. Ciezko sie kontrolowac, ale jesli wlozy sie caly swoj wysiłek w okiełznanie nalogu - mozna zyc z pozoru normalnie. Z pozoru normalnie nie znaczy calkowicie normalnie lecz przynajmniej w jakis sposob zblizony ku temu. Wtedy nikt nie ma nam nic do zarzucenia. Jedynie my sobie mozemy miec, ale to juz inna bajka.... Poza tym tego tak nie widać... Nazwę tego lekarza Panem G. Pan G mial na twarzy wielką blizke. Blizna znajdowala sie na jego lewym policzku. Część tego policzka wyglądała trochę, jakby byla zapadnięta. Wiele osob opowiadalo, ze on probowal popełnic samobojstwo. Byl w depresji. Co ją spowodowalo? Tego nie wiem. Być może nawet sam Pan G tego nie wie... W kazdym razie udalo sie te sprawe odrobine zatuszowac. Dzieki temu Pan G nie stracil prawa do wykonywania zawodu. W papierach pozostal wpis: poszczelenie przy czyszczeniu broni... Ktos moglby uznać go za czlowieka, ktory postradal zmysly. Za kogos, kto nigdy nie powinien nikogo leczyc. Moje zdanie jest calkiem inne. Ciesze sie, ze dalej moze pracowac, ze dostal szanse. Moze czasem zatajenie prawdy nie jest zlem, jesli tylko towarzyszy mu słuszny cel? Poza tym, czy ten czlowiek musiał byc grozny dla innych? Moze zagrazal sobie, a do głowy by mu nie przyszło: przenieść złość na kogoś jeszcze? Wstydzilam sie tego, ze tak duzo o mnie wie. Mysle, ze doskonale rozumial, co mam na mysli opowiadając o swoich objawach abstynencyjnych. Wtedy bez slow sie usmiechal. Udzielil mi jednej rady, ktora znaczy dla mnie wiecej, niz jakakolwiek inna rada uslyszana od najlepszego psychiatry, czy tez psychoterapeuty... Ta rada byla prosta i oczywista, ale chyba potrzebowalam uslyszec ją z ust kogos takiego, jak on. Kogos takiego, kto tez wiele przeszedl: Znajdź, jakieś zajęcie. Nie skupiaj się na swojej chorobie. Zwlaszcza drugie zdanie pokazalo mi, ze najlepiej bedzie, jak w ogole przestane traktowac siebie w kategoriach zdrowa/chora. Smutne, ze kiedys jak jechalam do Krakowa dowiedzialam sie podczas rozmowy z kolezanką, ze Pan G podobno ma raka. Tym bardziej zle sie czulam opowiadajac o swoich dolegliwosciach w swietle jego duzo powazniejszej przeciez choroby. Niemniej jednak sadze, ze on (wlasnie on!), jak malo kto wiedzial o czym mowi: Nie skupiaj się. I za to Panu dziekuje :-) Po wyjsciu od lekarza mama opowiedziala mi fragment ksiazki, bodaj Alchemika. Powiedziala, ze ktos atakowal Mistrza. A wtedy jego uczen zdziwiony zapytal: Mistrzu, czemu pozwalasz mu na to? Mistrz odparł: Ze zlem jest, jak z prezentem. Jesli to zlo przyjmiesz to tak, jakbys odpakowal prezent. Jesli go nie odpakujesz, to ten prezent do tej osoby wraca. Po dlugiej i bezsennej nocy uznalam, ze jednak nie odpakuje prezentu od "tamtej dziewczyny". Niech on do niej wroci. Moze moją silą będzie wlasnie brak odpowiedzi? Moze podobnie jak milczenie jest zlotem, tak czasem zaniechane zachowanie staje sie diamentem? A może od razu brylantem? Chciałabym!!!!!!!!!!!!! Bardzo bym chciała!!!!!!!!!!!!!!

sobota, 16 lutego 2013

Podchody

W sprawie gangliona nie byłam jeszcze u lekarza. Moja panika znikła tak szybko, jak się pojawila. Wiekszy problem dotyczy napadow bulimicznych. Nie potrafie sie od pewnego czasu opamietac. Znowu wyjscie do ludzi sprawia mi trudnosc. Przekladam spotkania, bo zamiast spotkac sie z kimkolwiek wolę w tym czasie jeść. Czuje sie przez to okropnie. Zreszta chyba nie trudno wyobrazic sobie, czym jest utrata kontoli dla czlowieka starającego się całe życie, by nad tym życiem zapanować. Objawy fizyczne: -napięcie w żołądku -senność -nuda -pustka -brak motywacji -trudności z koncentracją -bóle głowy. To tylko niektóre objawy w ciele, z którymi żyje. Do tego dochodzi jeszcze nieustające zmęczenie i senność w ciągu dnia. Nieważne ile spię, bo i tak zawsze jestem zmęczona. Czuję, że wszystko sie sypie. Pocieszam się, że czułam tak samo, już wielokrotnie. Nie jest to, więc nic nowego, ani obcego. W poniedzialek moze pojde do lekarza w sprawie gangliona. Mama byla niedawno u niego w czasie pracy z jedną dziewczynką. Doktor zaczal narzekac, ze nie wie, co sie dzieje, czemu teraz wszystkie dziewczyny sie odchudzają. Okazalo sie, ze ma problem z córka. Moja mama powiedziala mu wtedy, ze i ja rowniez zmagam sie z pewnymi problemami zdrowotnymi. Zaproponowal, abym przyszla do niego za darmo bez skierowania. Mialam isc, juz wczesniej, ale nie moglam rano wstac. Poza tym, co ja mu powiem? Pretekstem bedzie ten ganglion najwyzej, zreszta chyba autentyczny. Trudno w koncu, zeby z bulimii leczyl mnie onkolog, chirurg i jakis tam specjalista od czegos jeszcze, tylko nie od psychiatrii. Nie pisalam o tym wczesniej, poniewaz nie mialam sil. Z pracy poslali mnie na kurs pedagogiczny. Z pewnych zrodel dowiedzialam sie, ze mozna na niego w ogole nie chodzic, a i tak wszystkim go zalicza. Bywalam na tym kursie zaledwie na pol godzinki, zeby wpisac na liste siebie i jeszcze cztery inne osoby. Czasem tez nie bywalam w ogole, a ktos inny mnie wpisywal. Raz nawet usnęłam na zajęciach na krzesle. Jak tylko sie obudzilam zebralam rzeczy i poszlam do domu. Ludzie sie z tego smiali, ale nie moglam sie powstrzymac. Niedawno jedna dziewczyna ostrzegła mnie, zebym na ten kurs chodzila częściej. Powiedziala: Gośka, ty chodz na ten kurs, pokazuj sie, bo bardzo wkurzasz jedną dziewczynę. Bylam oczywiscie bardzo zdziwiona i spytalam jej: dlaczego i o co chodzi?? Ona na to: Tamta dziewczyna powiedziala, ze jesli nie zaliczy tego kursu, to pojdzie na ciebie poskarzyc, ze ty nie chodzisz tylko inne osoby wpisuja cie na liste. Bylam zdzwiona, ze ona pamieta twoje nazwisko. Spytalam jej, czemu chce tak zrobic, skoro polowa ludzi na te zajecia nie chodzi w ogole, a ty bylas kilka razy. Ona na to, ze ja denerwujesz.. Najlepsze w tym wszystkim jest to, ze dziewczyna, ktora denerwuje ma 35 lat. Ja mam 26 lat, wiec teoretycznie jestem dla niej, albo być powinnam gowniara! A kto normalny zawraca sobie glowe gowniarzami?? Malo tego! Pamietam, jak ta dziewczyna sie przedstawiala i mowila, ze studiuje psychoterapie! Poniewaz od pewnego czasu wrocilam na swoja terapie, to opowiedzialam o tym zdarzeniu terapeutce, ktora mnie prowadzi. Pocieszyla mnie, ze tamta dziewczyna ma widac niedojrzaja osobowosc i tez jest zaburzona. Absolutnie nie nadaje się, by pomagać ludziom z problemami psychicznymi... Jednak to nie bylo zbyt duze pocieszenie. Czuje ogromny zal. Jest mi przykro, a zarazem jestem wsciekla. Nigdy mnie takie cos jeszcze nie spotkalo. Nie rozumiem, czym ja tę dziewczyne denerwuje??? Obiecalam kolezance, ze bede udawac, ze o niczym nie wiem. Jednak po zakonczeniu kursu z pewnoscia powiem jej kilka cieeeeeplych slow. Takze zapamieta nie tylko moje nazwisko, ale i znacznie wiecej ;-)NIE WYTRZYMAM!!!! Glupia cipa!!!!!! JUZ JA CI POKAZE, CO POTRAFIĘ!!!!! Nie wybaczylabym sobie, gdybym jej nic nie powiedziala i siedziala do konca cicho. Chce udowodnic sobie, ze mam sile, ktora pozwoli mi choc raz w zyciu byc chamską i obronic siebie. Niewazne, ze w malo kulturalny sposob. Niewazne! To bedzie sprawdzian dla mnie. Musze go zdac. I zdam go. A obecny wpis zatytułowałam "podchody", poniewaz dotyczy on własnie "tamtej dziewczyny" oraz moich przygotowań do ataku. Postaram się, żeby ją zabolało, tak jak mnie zabolało...