sobota, 8 stycznia 2011

Tytułu nie trzeba.

Mam duzo lepszy nastroj, chociaz nie potrafie sie do niczego zmusic. Powinnam sie uczyc, bo we wtorek mam egzamin, ale wiem, ze jeszcze zdarze. Szczerze powiedziwszy pisanie magisterki jest dla mnie wielka przyjemnoscią w porowaniu z nauką. Wole pisac, niz sie uczyc. Czas wtedy bardzo szybko mija. I o dziwo wczesniej tez potrafie wstac. Jest latwiej, bo zachowuje swiadomosc, ze tego dnia nie bede musiala znow robic, czego nie znosze. Mysle, ze moj sen byl ucieczką.

W srode mialam dzien wolny. Wybralam sie z dwoma kolezankami do biblioteki, zeby pokserowac rozne materialy do magisterki. Dobra jestem. Jak zwykle kserowalam, co popadlo. Teraz wystarczy jeszcze na sile, jakos to wtloczyc w tekst, zeby wzbogacic swoją bibliografie. Moze dzis sie tym zajme, ale jeszcze zobacze. Na szczescie w pierwszym rozdziale nie mialam zadnych poprawek zwiaznych z tekstem. Musialam tylko wykasowac trzy linijki. Spodziewalam sie miliona bledow stylistycznych, ale na szczescie nawet, jesli one byly, moja promotor nie przyczepila sie do nich. Zabraklo tabelek i tylko to zmuszona bylam dorobic. Oczywiscie nie potrafilam, wiec zgapilam pomysl od jednej dziewczyny i te tabelki skopiowalam z jakiegos ebooka. Zrobilabym tak wczesniej, ale nie sadzilam, ze sie bedzie dalo. Dobrze, ze sie mylilam :)

Niestety stalo sie cos niedobrego, niemal strasznego... Kilka dni temu pojechalam z trzema osobami na tanie ksero. Moj zeszyt chyba jest niezawodny, a na pewno znany, poniewaz wszyscy chca go kserowac. A najzabawniejsze, ze on nie jest moją zaslugą. Na wyklady nie chodzilam. Dobrze miec sasiadke, ktora musi zaliczyc te same przedmioty, poniewaz zawsze mozna od niej sciągnąc wszystkie notatki... W kazdym razie w tym zeszycie, ktory ludzie kserowali trzymalam artykul pozyczony od promotorki.. Pech chcial, ze on zaginal. Nigdzie go nie ma, po prostu przepadl. Bylam ponownie na tym ksero, zanim wybralysmy sie z dziewczynami kilka dni pozniej do wspomnianej biblio. Niestety tam go nie znaleziono i wyglada, ze musze sie z tym pogodzic.

Planuje w ramach rekompensaty dac jej moją nowiusienką ksiazke o wypaleniu, bo taki dostalam temat. Najgorsze, ze ta kobieta ma klase i pewnie nie zechce go przyjąć. Wstyd. Pamietam dobrze, jak sama mowila, ze o rzeczy pozyczone trzeba dbac bardziej, niz o wlasne. Miala racje.. Musze cos wymyslic.. Na pewno to zrobie!

Dolaczam zdjecie kolegi mojego brata..
Moj brat stworzyl wlasnego Frankensteina. To bylo rok temu. Niestety po jakims czasie rozebral go, poniewaz nie miescil sie w te czarna kurtke widoczną na zdjeciu, a chcial ją dac jednemu koledze. Szkoda, bo to bylo arcydzielo. Nie widac na tej fotce, ze kolega jest ubrany w glany, ale i tak da sie dostrzec, jaki jest przystojny, hehe. Trzeba uwazac, zeby po jednym spojrzeniu przypadkiem sie nie zakochac!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz