wtorek, 5 października 2010

Tendencja wzrostowa.


No co? Powinnam chyba wspomniec cos o sprawach bardziej aktualnych, niz pobyt u Daisy - tak uznalam ostatnio.. W tym pospiechu, to trudne. Zgubie slowa, ale nie mysli... Mysli w koncu tez zapomne i nic nie pozostanie. Jedynie, co tutaj zapisze, bedzie moim wlasnym spadkiem dla samej siebie. Dziedzictwem zycia i smierci oraz po smierci. Jednak Bog wie, kim jestem i bez tego. Dla niego pisac, ani myslec nie musze... A po smierci, jak odbiore ten spadek? I co on bedzie wlasciwie znaczyl? Nie powie mi nigdy, kim jestem tysiac kawalkow wczorajszego istnienia. Czego nie odkrylam za zycia, na szczescie dowiem sie po smierci. On mi powie i Jemu ufam.

Jaki umarlak chcialby miec bloga? Chyba sluszne zadaje sobie pytanie... Pewnie nawet nie obchodzi go palące się znicze na grobie. Znicze w imieniu jego bliskich, moze wielu, ale tylko dla niego, jego jednego. Mnie niech ich nie palą, nie chce.

Pisze takie smutne dosc rzeczy, ale czuje sie baaaardzo dobrze. To oczywiste! W koncu wreszcie skonczyly sie wakacje!!!!! Mam idealny nastroj, choc w szkole lapie mnie maksymalna wscieklosc, z ktora ciezko cos zrobic, ale mija. Najwazniejsze, ze aktualnie jestem wolna od niej i nie tylko od niej... W ogole zauwazylam, ze przezywam ostatnio bardzo dziwne stany i one przechodza, rzadziej zachodzą na siebie, jeden po drugim.

Najbardziej zastanowil mnie ten, ktory pojawil sie wczoraj. Otoz, odczulam BARDZO silny wstręt do niektorych osob, ktore normalnie potrafie zniesc, a MOZE i nawet lubie je. Jednak mow mi "normalnie", gdy ten stan dominuje... Zawsze sa to dziewczyny, bo tylko ta plec wzbudza we mnie cokolwiek. Reszta na szczescie jest obojetna. Chociaz chwilke! Nienawidziec jest najprosciej i w glebi duszy mozna kazdego. No pewnie. Cos jeszcze? Generalnie nic do nich nie mam, choc pod obojetnoscią czesto cos jeszcze sie kryje. Mowia, ze tym czyms nigdy nie jest nic pozytywnego, chyba mają rację...

Lubie je, ale pewnie nie za wszystko - moge sprostować tylko na ile szczerze? W stanie wstretu, brzydze sie ich, jak zadnego najgorszego robactwa.. Brzydze wszystkich, jednak wyjasnijmy, bez wzgledu na plec mimo dominacji zenskiej. Gdyby tylko oni wiedzieli! Czasem marze o tym, by poczuli moj wstret rowniez w sobie i by on ich nagle zniszczyl. Tak jak mnie niszczy. Niszczy za to, ze go do nich czuje, a nie mam jak skierowac. No bo jak i powiem, ze za co? Za to, ze jestescie? Niemozliwe.

Robactwo moglabym lykac, a od patrzenia na nich rzygam. Czuje sie jednoczesnie - na chwile lepsza, ale to tez glupie.. Czuje sie lepsza, albo inaczej - NAJLEPSZA. W tym czasie, jakby nad calym swiatem góruję, ale nie potrafie tego udzwignac. A moze tak naprawde mam dosc ciaglego patrzenia w dol? Widok z gory naraza mnie na przykre dno ludziej natury, a wolalabym patrzec do gory, chocby w niebo. Niebo przynajmniej jest piekne, zreszta tam na gorze zawsze cos jest, a na dole? Tylko ludzki upadek.. Prosciej dostrzec, gdy on jest czyjs - tylko nie wlasny... Tego nie da sie zniesc.. Nikt by nie zniosl.... Tyle we mnie agresji!

Nienawidze wowczas swojego zycia. Nienawidze tego, ze czuje sie najlepsza, bo od kazdego za bardzo inna... Pokrzywdzona przez innosc.. Nienawidze, ze mojej wspanialosci nie docenilo szczescie. Obce cos, albo jedynie abstrakcyjne pojecie - szczescie.. Mniejszy wstret wzbudzają we mnie osoby, co do ktorych sie przekonalam i wiem, ze sa wrazliwe.. Lubie tym jednym slowem - "wrazliwi", nazywac wszelkie inne cechy, ktore cenie w ludziach... Jednym slowem, gdy obdarzam kogos ta cechą, mam na mysli rowniez: tolerancję, wyrozumialosc,skromnosc, ugodowosc, zyczliwosc, dystans do siebie, brak egoizmu, przyjacielskosc, wspanialomyslnosc, albo po prostu - dobroć. Dobry mimo wad, taki jest dla mnie czlowiek wrazliwy... Jasne, ze nie pisze teraz o sobie. Ja jestem wrazliwa, bo maksymalnie narcystyczna, wiec latwo mnie urazic.

Na szczescie przy dobrych osobach moja nadludzka sila nieco blednie. Za to przy parszywych falszywych kurwach, czuje sie mocno pokrzywdzona. Czy taką cene niesie w sobie pragnienie bycia nadczlowiekiem? Jestem parszywie dumna z tego, kim jestem, ale i chyba coraz bardziej narcystycznie zraniona. Nie cierpie tego! Nienawidze! NIENAWIDZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W zeszlym roku podobne uczucia dotykaly mnie coraz czesciej i czesciej, choc nigdy wczesniej sie z nimi nie zetknelam. Ciekawe do czego jeszcze bede musiala uciec? Do nich na pewno i znow: tendencja wzrostowa.. Bede rosla i rosla, az obejme caly kosmos i wszedzie, juz zabraknie dla mnie miejsca. Wtedy bede zmuszona zniknac...

To ja, wlasnie ja!
Niestety.... Najlepiej czuc sie rownym, ani gorszym, ani lepszym. Moja nadludzka sila ma tę samą nadludzką moc, ale niszczycielską. Chcialabym ja pokonac. Moze kiedys wyzwole inną, ktora zajmie jej miejsce? Nie jestem pelna nadziei, ale i nie rozpaczam...


/ Ja pierdole... Wlasnie rozjebalam jedna rzecz. Spadla na podloge i juz jest do niczego. Cala ja!!! Cala ja i moja nadludzka sila. /

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz