wtorek, 28 września 2010

Ra-dom.


Godzina jest nietypowa. Tzn. dla mnie, jak najbardziej normalna, ale wiekszosc ludzi zyjacych w tej samej strefie czasowej, co ja - na pewno, juz spi. Ja nie moglam. W ogole nawet pisac tutaj, jakos srednio mi sie chce. Troche sie przymuszam. Duzo rzeczy moze przez to skroce. W takich sytuacjach lepiej, by bylo zamknac stronke i zajac sie czyms innym. Te sytuacje sa mi znane. Rozwiazania zawsze wybieram podobne. Teraz tez, bo teraz rowniez dostosuje do zasady "zawsze". A dlaczego, by nie?

Po spotkaniu z Ann musialam dotrzymac jeszcze jednej obetnicy. Obietnice te, takze zlozylam bratu, ale nie tylko jemu. Pojechalismy na weekend do Daisy, ktora mieszka w Radomiu i od dawna chciala, bym tam do niej "wpadla". Slowo "wpadla" jest dosc trafne. Wspolny czas tak szybko zlecial, jakbym byla pilka, ktora przeturlała sie przez jej mieszkanie. Potem ktos te pilke zabral, albo ona dalej turla się po swiecie... A moze lepszym porownaniem bylby balonik?Poznalam rodzicow Daisy. Zobaczylam okolice, ktorą codzien przemierza. Tyle czytalam w mailach o Biedronce i Lidlu, do ktorego musiala sie spieszyc, gdy do mnie pisala. Niby wiedzialam, jak wyglada znaczek firmowy sieci tych marketow, ale wiedzialam tez, ze nie ma dwoch takich samych sklepow. Drzewa to, wciaz drzewa, ale sa przeciez sosny, dęby i nie tylko, a kazda dąb rozni sie od kolejnego... Chcialam po prostu pewne rzeczy moc sobie wreszcie "unaocznić". Dzieki temu naprawde bede mogla zobaczyc je przed soba. Zobaczyc bardziej takie, jakie sa w rzeczywistosci, a nie jakie myslalam, ze moze sa.

Zapamietam Radom, jako prawdziwy dom...
Nazwę go domem "Ra". Wiem, smiesznie, ale co z tego? Mnie, to i tak nie smieszy... Na mysl o tym jedynie sie usmiecham.

Jasne, wroce jeszcze do tego.
Na pewno
opowiem więcej lecz nie dzisiaj..

/ Wow, ja poooootrafię pisać krótko! /

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz