środa, 6 kwietnia 2011

Nic (ciekawego)

Chyba popadam w coraz wiekszy kryzys. Dowodem tego jest, ze nawet nie chce mi sie tutaj pisac. Nic mi sie, juz nie chce. Nie potrafie sie nawet zmuszac do nauki, jak kiedys. Jednak ciesze sie, ze ona jest, bo bez tego nie wiem, co bym zrobila. Zostalabym znowu sama ze swoimi szalenczymi myslami. Znow totalnie bezsilna. Juz teraz te mysli mnie miazdza, choc nie jest ich zbyt wiele.

Nawet jesc mi sie nie chce, ale i tak robie codziennie napady. Kilka razy nie moglam ich zrobic, gdy nie bylam u siebie. Jednak po godzinie strasznie rozbolal mnie brzuch. Nie moglam zasnac. Zle sie czulam. Boje sie, ze mam tak samo, jak jedna bulimiczka z telewizji. Ona tez musiala zwymiotowac, bo inaczej czula ogromny bol fizyczny. Kurcze, a pomyslec, ze zaczelam to robic, zeby mniej bolalo psychicznie. A teraz nie dosc, ze bol psychiczny staje sie nie do wytrzymania, jeszcze cialo bardziej sie buntuje. Nie jest ciekawie, ale nie trace nadziei, ze bedzie lepiej, bo wciaz tutaj jestem.

Chcialabym pojsc na jakas interwencje kryzysowa, ale wiem, ze nadaje sie tylko na terapie. Mimo wszystko chcialabym pojsc na taka interwencje. Zamknac sie w jakims pokoju, ktory mi przydziela i nie musiec wychodzic stamtad wcale. Tak, zeby ktos przejal nad moim zyciem kontrole. Zeby byl dyrektywny i choc przez chwile mna pokierowal. Ja, juz nie moge prowadzic tego wszystkiego, zbaczam z toru. Wlasciwie, juz dawno zboczylam, ale boje sie, ze nigdy nie zawroce.

Sa decyzje, ktore za pozno jest zmienic. Jest czas, ktorego nie da sie cofnac. I tkwiac w tym czasie, w tej chwili mniej wazne, co jeszcze da sie zrobic. Zbyt wiele, juz zrobilam. Zbyt mocno myslalam. Pracowalam myslami.

Nadal pracuje, ale juz nie chce. Nie chce pracowac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz