środa, 26 grudnia 2012

?

W sumie nie mam dzisiaj za bardzo o czym pisac. Chociaz moze i cos ciekawego moglabym opowiedziec, ale jakoś nie chce sie nadwyrężać. Wlasciwie weszlam tutaj, poniewaz nie moge usnac. Chcialam sie czyms zajac. Powinnam odpowiedziec na zalegle maile i podziekowac za zyczenia swiateczne, ktore dostalam. Kiedys obiecalam sobie, ze na wszelkie maile bede odpowiadac od razu piszac chocby kilka slow, bo tylko szybka odpowiedz zwrotna ma wartosc. Jednak ja tak nie potrafie. U mnie nie może być krótko. A przynajmniej póki co nie wychodzi.
Tuż po Wigilii poszliśmy z bratem, Blanką oraz jej chlopakiem Lukaszem na pasterkę. Pasterkę oragnizował Mateusz, sąsiad. Bylo calkiem fajnie, choc srednia mialam ochote, aby tam isc. Troche sie zmusilam ze wzgledu na Blanke. Kupilismy z bratem Zubrówkę i wręczylismy gospodarzowi, jako podziekowanie za zaproszenie. Blanka miala ze sobą Soplice orzechową. Raz w zyciu ją pilam i wtedy bardzo mi smakowala. Mialam wrazenie, jakbym jadla cukierki Toffifee, a nie pila ohydną wódkę. Na pasterce napilam się tej orzechowki drugi raz, ale tym razem w ogole mi nie smakowala. Nie mam pojecia, czemu tak bylo. Oczywiscie wczesniej nic nie jadlam. Tzn. zrobilam napad przed wyjsciem, ale on sie nie liczy. Zreszta i tak zdążylam zwymiotowac wszystko, co zjadlam. Podejrzewam, ze moj zoladek nie przetrzymal tego wszystkiego. Urwal mi sie film. Usnelam podobno na krzesle. Pamietam jedynie, ze w ktoryms momencie powiedzialam do brata, ze chce isc do domu. Pobieglam po kurtke i nawet z nikim sie nie pozegnalam. Rzekomo w droge wyruszyl z nami Wojtek (również sąsiad), ale jego kompletnie nie pamietam. Przypuszczam, ze wcale, albo niewiele mówił. Pamietam jedynie, ze szedł z nami nowopoznany kolega Michal. Tylko jego pamietam. Nie pamietam tez, ze gdy tylko weszlam do domu polozylam sie w kurtce na klatce schodowej. Nie zdjelam nawet butow zimowych tylko leglam na podloge, tak jak stalam. Wczesniej o malo nie poturbowalam swojego kochanego pieska, Tufi. Tufi strasznie sie wystraszyla. Nic dziwnego. Psy mają znakomity węch, a zapach alkoholu nawet dla czlowieka nie jest przyjemny. Brat opowiadal, ze polozylam sie na podlodze bardzo glosno, a wlasciwie upadlam na plecy. Lezalam tak przez piec minut i nie chcialam wstac. Widocznie bardzo bylam senna! Z pokoju obok wyszla babka. Także matka zostala wybudzona przez glosny huk. Huk, ktory powstal, gdy moje cialo zwaliło się bezradnie na podłogę. Rzekomo krzyczaly, mimo ze nastepnego dnia już nikt nie wspominał omawianego zdarzenia.
Brat zaprowadzil mnie do lozka. Rano, gdy sie obudzilam lezalam oczywiscie w ubraniu z dnia poprzedniego. Tyle dobrze, ze bez zimowej kurtki oraz butow! Spojrzalam na podloge i wlasnym oczom nie wierzylam. Cala podloga byla w moich wymiocinach. Przyzwyczailam sie, juz do wygladu rzygów. Codziennie je ogladam, wiec srednio mnie szokuja, choc na pewno w jakis sposob nadal brzydzą. Nie mialam kompletnie sily, aby od razu wstac i probowac je zebrać. Wstalam dopiero po dluzszej chwili lezakowania, ktore wcale nie bylo takie beztroskie, jak mogłoby wskazywac slowo, ktore uzylam. Najpierw poszlam umyc twarz. Nienawidze wysuszonej skory, nie zmytej z toksyn dnia poprzedniego! Dopiero potem poszlam po mokra scierke i szorowalam podloge. Pokoj spryskalam rowniez dezodorantem lecz mam wrazenie, ze zapach rzygocin pozostal w pokoju, juz na zawsze.
Czulam sie przez caly dzien potwornie. Pamietam, ze gdy pierwszy raz w zyciu sprobowalam orzechowki działo się ze mną dokładnie to samo. Chyba zaden inny alkohol nie szkodzi mi tak mocno, jak ta przeklęta orzechowka! Strasznie bolala mnie glowa. Chcialam obejrzec jakis film, a przede wszystkim poczytac ciekawa ksiazke. Ksiazka wydawala mi sie nawet ciekawsza alternatywa. Niestety cierpialam z powodu ogromnych trudnosci ze skupieniem uwagi. W dodatku ciagle chcialo mi sie pic, przez co zrobilam trzy napady. Napady pomogly w ten sposob, ze jedzac takze rzeczy plynne na chwilę zapominałam o kacu.
Z kolei w dniu bieżącym wstałam oczywiscie bardzo pozno, czując sie calkiem niezle fizycznie. Troche slabiej bylo z moja kondycja psychiczna, a ona rzutowała na całościowe samopoczucie. Lekko podlamaly mnie maile i dalszy brak motywacji, by wreszcie sie za nie zabrac. Ten sam kolega Michal, ktory odprowadzil do domu mnie i brata tuż po pasterce odezwal sie przez neta. Spytal, co slychac i narzekal, ze sam jest chory. Moze to glupie, ale dzieki temu, ze coraz wiecej ludzi jest dla mnie dobrych wyszlam z domu. On też się do tego przyczynił. Wcześniej nigdzie nie chciałam się ruszać. Bardzo długo łudzilam się, ze zdołam poczytać, choc odrobinę swoją jakże ciekawą ksiazke. Naprawdę chciałam! Jednoczesnie wiedzialam, ze dzisiaj bulimia na pewno mi na to nie pozwoli. Czulam to! Czulam jej obecnosc. To byl tzw. "gorszy dzien". Na szczescie ów gorszy dzien, dzieki wyjsciu na dwor nie okazal sie taki calkiem zly. Przynajmniej kogos odwiedzilam. Poszlam do znajomej matki, aby spotkac sie z jej corką, Charlotte, a zdecydowanie mniej z nią samą. W koncu, co mnie mogla obchodzic kolezanka matki? Moj brat i moja mama oczywiscie również tam byli. Potem razem z bratem odwiedzilismy Blanke. Bylam w szoku, poniewaz towarzystwo, ktore goscila oczywiscie pilo wódkę. Jakby malo jej bylo tego, co bylo na samej pasterce. Sama nic sie nie napilam, ani nie zjadłam. Nie moglam patrzec na wodke. Malo tego, poczulam ogromna zlosc za to, ze mnie namawiano, gdy tymczasem jedno NIE powinno byc wystarczająco zrozumiałym komunikatem. Widać nie jest.
To wszystko wzbudzilo we mnie watpliwosc. Jednak paradoksalnie ta watpliwosc byla czyms pozytywnym, gdyz przyblizylam sie znacznie do rozwiązania. Byc moze w przyszlym roku drastycznie ogranicze kontakty z niektorymi ludzmi. Oczywiscie nie chcialabym tego. Jednak nie pozwolę na to, by ktokolwiek sciagal mnie na zla droge. W koncu odpowiadam za siebie. Dosc juz powierzania wlasnej odpowiedzialnosci osobom, które same jej nie mają. Nie mam ochoty na żaden alkohol. Nie chce też zostac alkoholiczką. Walka z jednym nalogiem to wyzwanie. Uporanie sie z dwoma nalogami jest niemal, jak cud. W cuda pięknie jest wierzyć, ale mniej pięknie jest się przeliczyć. Dziekuje! Od teraz liczę przede wszystkim na siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz