środa, 15 września 2010

Przełom?


Mialam ogromna potrzebe, żeby tutaj napisac, by przyznac się przed sobą do pewnych rzeczy – tak, jak rzadko mam okazje. Jednak nie mogłam. Nie - ze względu na pulsujący we mnie wstyd, ale cos wiecej, niż tylko fizyczne i psychiczne niedomaganie. Czulam, ze umieram. Jeszcze nigdy w zyciu nie dzialo się z moim organizmem tyle dziwnych rzeczy naraz! Przyzwyczaiłam się, ze zle rzeczy przychodza jedna po drugiej, ale zachowując pewna odległość czasową. Rozpieszczając mnie nadzieja, ze tym razem znikna i więcej nie przyjda. Przychodzily zawsze. A ostatnio wlasnie na mojej twarzy pojawil się, jakis okropny czerwony rumien. Przypominal pokrzywke. Nie przejmowałam się nawet, ze paskudnie wygladał, bo jeszcze nie było tak źle. Balam się może tylko, ze nie wiadomo, co z niego powstanie i nie zejdzie, już nigdy. Poza tym w tych miejscach, które były czerwone, czulam ogromne wysuszenie. To było tak, jakbym zamiast skory, otrzymala pustynie, albo hodowala na twarzy rośliny i ich nie podlewala. Wiem, dalam niedorzeczne porównanie. Wyobrazcie sobie strop, który nie chce się zagoic, a jutro czeka Was cos waznego... Wpadacie w panike. Moja skora wlasnie w takiej panice sie znalazla, ja nie, ona owszem.. Na dodatek bolalo mnie strasznie serce. Cala klatka piersiowa meczyla, ciezko oddychalam. Duzo spalam, nikt sie nie czepial. Czulam, jakbym miala najgorsza angine. Angine bez bolących migdałków. Straszny wirus bez kaszlu oraz szaleństwa w nozdrzach. Moje rece były bardzo slabe. Bolaly mnie, jakbym weszla w aktywny artretyzm. Czulam na pewno, ze to artretyzm, wiedzac ze przeciez nie mogę rozumiec, jak on boli i czy boli. Nawet nie znalam jego objawow, nawet w Wikipedii o nich nie poczytalam. To oczywiście nie był artretyzm. I nie mogl być. Jedyne czego bylam pewna – to nie mogl być rak, bo on dawno zaatakowal moją duszę.

Tych objawow było znacznie wiecej!!! Gdy teraz pisze o nich, jak chyba jeszcze nigdy w zyciu - przychodza mi do glowy bardzo rozne porównania. Jednak serce boli mnie nie tylko fizycznie, ale niektórzy mowia - symbolicznie. Ludzie, gdy tak czuja twierdzą, ze to dusza ich cierpi, albo ze psychika krzyczy. Ja nie posiadam wlasnych konkretnych określeń, bo wlasnie akurat tego nazywac nie chce i nawet się nie pokusze, by jednak zaryzykowac. Nie szukam slow, których nie ma... Gdybym spróbowała to zrobic, wiem ze żadna, ale to żadna nazwa nie oddalaby tego, co czuje. Tego slowa jeszcze nikt nie wymyślił. Nie znajdziecie go w zadnych jezykach. Tylko Bog sam jeden wie, co ono mogloby znaczyc. Tego znaczenia nie odbiera się po prostu czytając tekst, jakzesmy przywykli. Nie jest ono również, jak sluchanie muzyki, czy podziwianie nieznanej dotad sztuki. To się w glowie nie miesci. Mnie się nie miesci, marny człowieku......

Chyba potrafie pisac zawile. Często tak robie specjalnie, by nie mowic o sobie wprost. Nie chce naprawde się odsłaniać. Gdybym to zrobila, wszyscy zobaczyliby, jak malo znacze, jaka jestem okropna, nudna i nieciekawa, jaka banalna... Tylko tego się boje. O Panie Boze, dzieki, ze mnie kochasz. Podobno zakochałeś się w każdym człowieku, któremu dales zycie. Dziekuje, ze kochasz, jak nikt nigdy kochac nie będzie.

Wracając do tego, co chce powiedziec – dalej będę podążała okrężną drogą, dalej kopala dolki, które trzeba przeskoczyc, żeby pojsc do przodu, czytając te bzdury i dojsc tam, gdzie chce cos pokazac... To bezpieczne. Tylko to jest bezpieczne.Rozmyslam nad czyms okropnym. Jasne, musze wspomniec o mojej motywacji lecz nie by siebie usprawiedliwic, ale na zawsze ten fakt zapamiętać. Kiedys może się go wypre, jak wszystkiego, co wazne.... Rozmyslam nad czyms, co teoretycznie ma związek z moją chorobą. Sa takowe teorie, które pewne nowe pomysly podsuwają. Nigdy wczesniej nie sadzilam, jak wiele w nich prawdy, dopóki tego nie poczulam.. Opowiadaja one o blokadzie osob wlasnie takich, jak ja.. Odkad zaczelam dopuszac do siebie fakt istnienia tej blokady, strasznie się zdenerwowałam. Baa, wkurwilam się niesamowicie – tylko na siebie!!!!!! Pomyślałam, ze nie wytrzymam wlasnego tchórzostwa, ze przeciez nic się nie zanosi na zmiane... A ja coraz bardziej tracilam sily do zycia. Tracilam powietrze razem z tym czasem, który wskazywal, ze niedługo strace wszystko. Za wszelka cene chciałam pomagac ludziom, chciałam czerpac z tego radosc i podbudowe dla poczucia wlasnej wartości. Potem uznałam, że swojej wartości, już ratowac nie chce, bo to mniej wazne.. A jakie egoistyczne! Kurwa, jak zwykle! Jednak widok kazdego pijaka, którego mijalam, wciąż powodowal bol, bol coraz wiekszy i nie do zniesienia.

Czy, jeśli się odwaze i zrobie to od czego mnie odrzuca siegne dna? Chyba tak..... W każdym człowieku jest jednoczesnie pragnienie i śmierci i zycia. Osoby uzależnione maja jednak tego pierwszego pragnienia znacznie wiecej, to popycha ich w strone choroby.. Pragnienie dna maluje się w mojej wyobrazni, jako ten kres, którego pragne... Bo chyba nie będę potrafila, już w tym swiecie zyc, nie z tymi ludzmi, nie z poczuciem, ze dla nich liczy się tylko cialo. Kochaja cie, gdy masz pieniadze i gdy można się z toba pokazac. A co się stanie, gdy tego zabraknie? Ja cale zycie chciałam tylko, by ktos mnie pokochal, ale wiedziałam, ze nie posiadam nic do zaoferowania. Paskudna i jesli chwilami wcale nie glupia, tych chwil brakowalo.Wiedziałam tez, ze nie mam sily, by o to walczyc, by walczyc o powody, by mnie kochac. Nie chciałam dostarczac ich ludziom, to kurwa, takie sztuczne i meczace. Na starosc człowiekowi brak sily, by dalej walczyc o parszywy okruch chleba od was, o szklanke herbaty, czy posmarowanie obolałych oraz jakze zmeczanych (ciezarem zachlannosci zdobywania) plecow... Nienawidze wszystkich, którzy sa zli i którzy krzywdza, którzy tak mysla, ze człowiek to cialo, ktorzy tylko dlatego kogos skreslaja, ze jest brzydki, jak mnie skreslili. Wiem, ze tak bylo, inaczej by mnie nie atakowali, zwlaszcza te kurwy z liceum. Pozdrowienia dla was pierdolone dziwki. Nigdy nie dotra do mnie wyjasnienia innych powodow, ktore slysze. Nie wierze i nie chce uwierzyc... Znikanie pomoglo mi odsłonić dusze... Udalo się, w pewien sposób, naprawde. Ludzie w koncu mnie docenili!!! Wreszcie spotkałam dobrych ludzi. Wredne dziewczyny z liceum daly mi spokoj. Nikt, już nie patrzyl, a jeśli patrzyl to tylko z obrzydzeniem i współczuciem. Bali się, ze umre. Nie umarlam podobno i wróciłam do równowagi. Przytylam.... Ona przytyla.
Przytyłaś na twarzy, zaokrągliłaś się – słyszałam.... Proszę Panstwa, gdzies ona znikla, albo tylko przepadla. Chociaz, co gorsze: przepasc, czy zniknac? Kto ma odwage i wiedze, by odpowiedziec. Szukam odpowiedzi. Pilnie jej potrzebuje. Gdzie moja ukochana śmierć? Tesknie za nią! Bylam nią. Podążałam ulicą, chuda, koscista, straszna!!!!!! A mnie skrzydla rosly, cudownie się czulam, taka wolna, bo o nic, już nie walczylam. Taka wyzwolona. Wspaniale. Niewyobrażalnie. Uwielbiałam swe kosci i myślałam, ze wszyscy mi zazdroszcza. Bylam w niebie na mysl, ze mój widok ich szokuje. Chciałam szokowac.

A teraz jestem prawie pewna... Tak, już chyba wiem, ze TO ZROBIE!
TO PRZEŁOM!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Poza tym jeszcze nigdy – tak naprawde, jak dzis – nie otworzyłam się tutaj. Tez udawałam.

(Anoreksjo moja wroc, czy to Ty?)

A waga na dzis - 47.. Celowe przytycie Taki manewr z mej strony. Sprytny manewr, bo zeby to zrobic, musialam przytyc. Zmuszam sie do jedzenia, jak jeszcze nigdy w zyciu, do tych napadow. Jem, jak ptaszek, zaczynam od tlustych rzeczy, od parszywych, wymarzonych frytek. Brat mi je smazy. Chcialam sie poczuc, jak w gimnazjum - no to mam. HAHAHAHA Dalej rzygam, oczywiste, ale przynajmniej troche tluszczu sie wchlonie.

Potem, jesli ta rzecz, a pewna jestem, ze tak bedzie (musi) - obudzi uspione konflikty i lek przed zyciem, bede o krok od smierci. Juz tylko o krok. Coz, chcialam walczyc, ale sie nie udalo. To znaczy jeszcze nic nie wiadomo! Nic!! Mozliwe, ze moj czyn przejdzie bez echa... Calkiem prawdopodobne... W koncu kocham psychologie i nadal mam cel. A swiat podzielilam na ludzi wrazliwych i chorych oraz na chujow i dziwki.. Dla tych pierwszych, wciaz moge chciec bardzo mocno zyc. Zyc dobrze.

Wiem jedno i niech kazdy mysli, co chce - mnie nie chodzi o kase. Gdybym byla na tym swiecie sama i nie miala jej komu dac (jak teraz mojej mamie, babci i bratu, ale nie tylko), przeznaczylabym ją na schronisko.. Tak, dla pieskow, moich kochanych. Ale dla was moze tez sie cos znajdzie. Sloneczka slicznie. Jestesmy podobni, ja tez bezpanska.- Co tak mało jesz? Co sie stalo? - spytala wczoraj babcia, widocznie zadowolona.
- Jakos nie mam ochoty, cos sie stalo. Zniknelo napiecie, nie chce mi sie jesc - odpowiedzialam, ale przerazona, bo tak sie czulam ostatnio 10 lat temu. BALAM SIE SIEBIE I TEGO, CO TO MOZE OZNACZAC. Dlaczego ja nie jem? Frytki brata, ktore normalnie pochlonelabym w jeden dzien (i jeszcze bylo by malo, duuuuuuuuuzo za malo) staly w kuchni, az cztery dni!!!!! Nie do wiary.. I jak nie myslec, ze to nie moze byc przelom. Jesli nie on, to co?Końcowa refleksja: Na tym blogu dalam, juz ze sto wpisow, a zaden nie byl prawdziwy. Pierwszy raz bylam szczera i pierwszy raz napisalam, jak chcialam. Moze przez brak szczerosci nie wychodzilo. Jesli tak, badzmy szczerzy, inaczej nigdy nic nie wyjdzie. Mysle o wszystkich ludziach, tak powinno byc, ale marzy mi sie taka dobra szczerosc, zyczliwa. Zyczej jej wszystkim, zwlaszcza tym, ktorzy mieli sile, by przez ten tekst przebrnac. Moze nikogo takiego nie bylo. Ja sie ciesze bardzo, ze to powiedzialam, ze uchwycilam te mysli, bo czasem nie moge zdarzyc. Nie moge ich zatrzymac, a bardzo bardzo chce.






Monuś - wiem, ze tu wpadasz ukradkiem, bo mowilas. Mam Ci publicznie wyznac milosc? Napisz maila, jak tylko bedziesz dosc silna. Ja potem pewnie tez cale lata pozwlekam, ale mysle codziennie. O Tobie! Te mysli akurat potrafie zatrzymac, bez wzgledu na wszystko. Zawsze umialam. Po prostu milo jest pomyslec o takim dobrym czlowieku, jak Ty :* Z Toba zadna zima niestraszna. Ale nie bede Ci w ten sposob slodzic, bo obie unikamy cukru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz