wtorek, 31 sierpnia 2010

Zimno.


Stasznie zimno. Nie musze wygladac przez okno, by witac jesien. Zimno przenika przez skóre, gleboko do kosci. Ta pogoda swietnie oddaje moj stan ducha. Dobrze, ze sie zepsula. Przynajmniej nie pielegnuję poczucia, ze cos trace. Teraz inni ludzie tez beda musieli wiecej czasu spedzac w domu.

Obawialam sie wrzesnia, choc na niego wyczekiwalam. Obiecalam, ze teraz naprawde wezme sie za siebie. Trzeba sie zlozyc w calosc, by przypominac choc troche czlowieka, gdy pojde do szkoly. Inaczej bedzie bardzo zle. I nie chodzi wcale o to, jak sie ludziom pokaze, ale jak bede sie czula. Nie dam rady. Przedmiotow sporo sie szykuje, zeby zachowac odwrocona kolejnosc i znow stawac na glowie. Oto moja szkola. A ten cholerny Marten nawet nie powiedzial, co z tematami naszych prac magisterskich. Jesli sie uda, zmienie zupelnie koncepcje. Najlepiej niech on mi cos zaproponuje.

Wybiore najprostszy pomysl, ktory mi podrzuci. Wazne, zeby znaleźć do niego literature i byle to nie bylo cos bardzo nudnego. Akurat tego ostatniego mniej sie obawiam, niz wczesniej. Z dwojga zlego chyba wole nudny i prosty temat, niz taki, z ktorym nie dam sobie rady. Chyba nabralam troche rozsadku w te wakacje, bo wiatru w zagle zdecydowanie nie. Na pewno zaczelam sie bac, ze nikt mi nie pomoze. Marten oczywiscie ma, gdzies skad kazdy wezmie testy, wiec trzeba liczyc na te, ktore sa w pracownii. Moich oczywiscie nie ma. Oby Ksiac, ktory wszystko zatwierdza, zgodzil sie na te zmiane. Musi, bo nie zamierzam trafic na kolejne schody. Chce zrobic, co musze i odzyskac spokoj. Zawsze wszystko robie beznadziejnie, dlatego sprobuje przejsc po najmniejszej linii oporu.

Przeraza mnie mysl, ze jak skoncze szkole pozostane z niczym. Nie wyobrazam sobie zyc, jak normalni ludzie. Codzienna praca w tym samym miejscu - przypomina wizję wlasnej smierci. Nuda zabija. Jest u mnie na drugim miejscu zaraz po lęku. Coz, wszystko pozostanie przewidywalne, czyli jestem w domu. Gdy, juz przywiazalam sie do jakiegos miejsca, stworzylam plan, ktorego przestrzegalam, jak swietego rytualu, trzeba bedzie zaczac zyc na nowo. Dla mnie, to bedzie to samo zycie - tylko bez ostatniego normalnego punktu zaczepienia. Oby mnie szlag trafil, gdzies po drodze, zebym nie musiala niczego musiec. Nie chce kolejny raz na sile doczepiac sie do czegos. Najlepiej odczepic sie od wszystkiego i by inni odczepili sie ode mnie.

Spokoj i miejsce, gdzie nie czuc zimna, czasem jeszcze mi sie marzy.

1 wrzesnia marzyc przestane. To zaraz nastapi. Tak bedzie prosciej. Jesli istnieje naprawde cos takiego, jak wewnetrzy kokon, chce sie w nim zamknac. Tam tez zimno nie dociera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz