piątek, 6 sierpnia 2010

Kiełbie we łbie.

Patrze w monitor i kasuje zdanie po zdaniu. Kiełbie we łbie. Na dodatek babka krząta się w kuchni. Wstala, zeby zjesc mleko z platkami oraz dodatkiem otrebow. To jej staly zwyczaj, choc dzis troche sie spoznila. Przewaznie na dol schodzi, juz o 3 w nocy, a tu prosze, mamy czwartą... Ja siedze w pokoju obok. Gdy zajrzala do mnie, by spytać o miód, na szczescie obyło się bez komentarzy. To dlatego, ze światlo zgasilam. Siedze pod koldra w zupelnym mroku. Jedynie blask monitora skierowanego na klawiature, pozwala mi cos dojrzec. Cholera, denerwuje mnie tylko, ze ona nigdy nie moze niczego znaleźć. Umylam wczesniej garki, zeby choc w jednym malym drobiazgu wyreczyc matke. Niestety, to pryszcz i nic wiecej. Mimo, ze niektorych ludzi doprowadza niemal do szalenstwa, nie ludze sie. Pryszcz wyjdzie i zejdzie. Za to klopoty z babcią sa na porzadku dziennym i nocnym... Na szczescie chyba znalazla samodzielnie ten miod, bo wyszla na dobre z kuchni... [Po sprzątaniu odłozylam go, przeciez na miejsce....] A moze wcale nie na dobre? No tak, na pewno jeszcze tu wroci, nie tylko na obiad. Jeszcze wczesniej nadejdzie pora na "drugie sniadanie", tylko czy to było pierwsze?

Coz Babciu, rozumiem Jestes starszą osobą. Twoje oczy nie musze byc tak sprawne, jak wtedy, gdy nie bylas babcią. Jednak czasem, gdy Ci cos podam, Ty znowu chcesz kolejną rzecz. Schodze spowrotem na dol, zeby Ci ją przyniesc i mam wrazenie, jakbys fatygowala mnie specjalnie. Nie mysl, ze jestem podejrzliwa, albo zla w inny sposob, choc rzeczywiscie jestem. Uwazam, ze zbyt bystra z Ciebie osoba, jak na sklerozę!


Najgorsze, ze jak wysle to debilstwo, juz potem nic nie zmienie. Mowie o dzisiejszym wpisie, bo ilez mozna gadac do Babci? Musialabym nie miec, co robic, zeby sie bawic w jakies glupie edycje. Tymczasem kolejny dzien, albo spedze na walce z soba i z dniem, by dobrze sie skonczyl, albo na braku walki. Jest ciezko i bedzie ciezko.

Do szpitala mnie nie przyjeli. Stare to, juz wiesci, ale nie wspomnialam o nich wczesniej. Nie zdąrzyłam, nie chcialam, albo jadłam. Tak, na pewno jadłam... Pierwszeństo mają zawsze anorektycy ze wzgledu na zagrozenie, jakie stwarza ich choroba. Zrozumiale. Logiczne. Naturalne. Normalne. Oczywiscie mowie o szpitalnej kolejnosci...

Ten blog jest, jak moja popieprzona biografia. Zycia nie mam, wiec niech chociaz ona bedzie... Tyle, ze biografia, jesli nie o zyciu, to o czym byc moze? Nie wiem i nie cierpie byc moze. Wole na pewno.

Teoretycznie moge sie leczyc w pazdzierniku, ale wtedy, juz "po ptokach". Zacznie sie szkola. Chce ponownie znaleźć się wsrod ludzi, ktorych znam oraz lubię. I tak sie martwie, ze to nasz ostatni wspolny rok. Niektorych na pewno bedzie mi mocno brakowalo. Nie znosze nieustannych zmian. Nienawidze tego. Gdy cos zaczyna mi sie podobac, musze sie przygotować na kolejną nowość. Nie potrafie tak. Nie wystarczy ubrac cieplych rekawiczek, by rece na mrozie nie zmarzly, albo zabrac ze sobą wygodne buty. Nie umiem sie ze zmianami godzić tak samo zimą, jak i w lecie... Czasem sa to zmiany na lepsze, ale tesknie za starymi czasami, jak za bliskim czlowiekiem. Nawet za starym rokiem potrafie plakac, bo zal mi paru glupich cyfr. Pojebane.

Mam nadzieje, ze w przyszle wakacje, jak bede po studiach, odwaze sie na leczenie. W sumie i tak jestem osobą dosc dzielną. Jednak wole nie byc dzielna, bo najlepiej po prostu spokojnie zyc.

Tak w ogole wczoraj (w koncu, juz sobota, a nie piątek) musialam wstac wczesnym rankiem, ale bylo warto. Starym kompem wreszcie zajal sie ktos, kto potrafił go naprawic. Kupilam razem z matka ruter, ktory zostal do niego podlaczony. Wczesniej nie wiedzialam, ze takie cos w ogole istnieje... Nie ma to, jak wlasny laptop oraz zasilenie (ruterem) ubogiego slownika - potrzebne mu bardziej, niz innemu sprzetowi. Takie oto szczesliwe zakonczenie - doprowadzilo mnie do mniej meczacej bezsennej nocy, bo tutaj :)
Dobranoc, bo noc jest zawsze dobra, zwłaszcza gdy się zasypia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz