niedziela, 1 sierpnia 2010

To, już było....

Czuje sie strasznie wypłowiała. Gdybym tylko polozyla sie do lozka, usnelabym bez trudu. Jednak nie zrobie tego. Ostatnio za bardzo przeginam z wszystkim. Nie mowie, juz o napadach, ale o stylu zycia, jaki prowadze. Od kilku dni klade sie spac o 5 rano i wedle dawno przerobionego systemu, wstaje popoludniu. Zalamka. A mialam dobre checi, aby napisac tutaj cos optymistycznego. Jednak tamte mysli pozegnalam razem z wczoraj.

Nie moge sie zalamać! Nadszedl kolejny miesiac. Wcale nie trzeba czekac na nowy dzien, aby cos zmienic. Jesli nie zmieni sie czegoś zaraz, w ogole sie tego nie zrobi. Mimo wszystko chce potraktowac początek sierpnia, jako dobry zwiastun. Przynajmniej zostaly tylko dwa miesiące wakacji, a juz nie trzy. To dobrze.

Straszny to stan, gdy czlowiekowi jest wszystko jedno. Wczesniej często mowilam "czlowiek to", "czlowiek tamto" nie zdając sobie sprawy, ze mialam na mysli siebie. Tak, wiec jestem w stanie dysocjacji, wyczytalam to wczoraj. Niby zyje, ale czuje sie martwa. Co z tego, ze jeszcze nie jedza mnie robaki? Staram sie zrobic wszystko, aby poprawic własny stan, ale bezskutecznie... Nie mam ochoty nigdzie wyjsc. Jestem zupelnie, jak narkoman, ktory potrzebuje dac sobie w zyle i nic wiecej. Pragnę tylko innego środka.

Jakiś czas temu wlączylam przez przypadek na ten dokument o chemioterapii, ktory wczesniej byl emitowany w telewizji. Obejrzalam go drugi raz. Doszlam do wniosku, ze nie mam powodu, aby sie obawiac raka. Po chemii ludzie wymiotują, czują sie paskudnie, czasem popadają w depresje, ale czekają na poprawę. Mają nadzieje. Wychodzi na to, ze ja choruje na raka, juz od lat, bo moje zycie nie jest lepsze. To zalosne.

A w radiu ZNOWU leci, jakas glupia piosenka z tekstem: "Masz w sobie wiarę kiedy się zdaje, ze już nie wyjdzie nic. Ona daje silę, by sie wzbić. Nic nie jest niemozliwe, choć są dni, gdy trudno uwierzyć w to i łatwiej lęk ukrywać, niż pokonać go. Jednak mowisz sobie walcz, kto mialby byc lepszy, niz ty(...). To jak świat nas widzi, jednakowy los, tyle samo szans, a reszte sobie wymysl".

Czasem mam, juz dosyc optymistow, bo sa jak przeslodzona herbata. Rzygac sie chce. Zreszta latwiej myslec pozytywnie, gdy wszystko sie uklada, albo nie jest sie urodzonym neurotykiem. Gdyby ktos taki, choc na chwile wszedl w moją skore.....

Jeszcze babka, jak na zlosc caly dzien komentuje moje zachowanie. A to jej nie pasuje, ze chodze niechlujnie ubrana, a to znowu uczesanie krytykuje. Ona zupelnie nie rozumie, ze wazniejsze jest samopoczucie i wygoda, niz brak estetyki. Ostatecznie, przeciez i tak nie wychodze z domu, wiec gdzie moge byc sobą, jesli nie tutaj? Moze takie miejsce nie istnieje? Poza tym, co mnie obchodzi Dorota i jej rozpuszczone wlosy? Kiedys, jak sie wkurze i nie zabraknie mi odwagi, zgole zupelnie wlosy. Ciekawe, co wtedy powie? Moze "ubierz kapelusz", bo przeciez nie "uczesz się".

No nic, POSTANAWIAM w tym miesiacu:
-ograniczyc napady,
-schudnąc, ale bez pospiechu (mam czas :),
-wiecej pomagac w domu,
-uodpornic sie psychicznie (najlepiej na wszystko),
-znaleźć sobie, jakąś prace (i w koncu do niej dotrzeć),
-moze pojsc do Kosciola (ale niekoniecznie),
-moze czasem spotkac się z kimś (na wlasnych warunkach korzystnie zatajonych),
-pouczyc sie przez wakacje (czyli cwiczyc silną wolę),
-dowiedziec się wiecej o manipulacji (taka wiedza jest zawsze potrzebna),
-zachowywac sie, jak dobry czlowiek (nawet, jesli nim nie jestem i nie bede), czyli mniej krytycznie, bardziej cierpliwie i sympatycznie,
-mniej przeklinać,
-unikać dysocjacji (w miarę mozliwosci).

Po prostu MUSZĘ robić mniej zlego, a wiecej dobrego. Nawet, jesli wynikac to bedzie tylko z mojego odczucia, reszta sie nie liczy. Prawda zewnetrzna bedaca w sprzecznosci z prawdą wewnetrzną, zawsze jest klamstwem. Tak wlasnie uznalam, ignorujac rozsadek, by samej nie czuc sie ignorowaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz