poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Ja lublju światlju.

W powietrzu chyba unosi sie, jakas trucizna, a na pewno w tym, ktorym oddycham. Chyba wlasnie dlatego pisze, bo gdybym znikla bedzie to oznaczac tylko jedno: zatrucie. Na dodatek zatrucie smiertelne, bo poki co na pol zywa, a na pol martwa robie zawsze swoje. Dopiero, gdy smierc zupełnie ogarnie moja duszę i ciało, pozwole sobie na odpoczynek. To są, jakies plusy umierania, choc czasem zastanawiam sie, jak długo ulezałabym spokojnie w grobie. Chyba nie zbyt dlugo, a na pewno nie wystarczajaco. Zreszta podobno, to dopiero ludzie umarli nigdy nie moga zaznac spokoju. Gdy znajde się wsrod nich, chcialabym ukryc sie w powietrzu. A potem niewiedzialna unosić się tuż nad światem i straszyć zywych. Robilabym wtedy na zlosc tym wszystkim, ktorzy moją zlosc rozbudzili. Nie obchodziloby mnie, ile miesciło się w tym premedytacji, a ile czystego przypadku. Oczywiscie zostalabym zlym duchem, bo przeciez nie dobrym. W koncu zle rzeczy najłatwiej mi przychodzą. Szatan mialby ze mnie pozytek, hehe

Dzis jak tylko wrocilam ze szkoly, oczywiscie bylam miła dla sasiadek. Chyba na tym polega moc szatana, ze zlo jest podstepne. Nigdy nad tym nie myslalam. Teraz dochodze do wniosku, ze najwiekszy ciort chowa sie w dobrych uczynkach. No na pewno nie we wszystkich, dlatego nie wolno wpadac w kolejną skrajnosc.. W kazdym razie, zazartowalam do Karoliny: Ty jeszcze tu siedziesz, jeszcze sie nie uczysz... Chciałam byc mila, nie ukrywałam ciorta... Zresztą zadne zdziwnie mnie nie dopadlo, bo czy jest poranek, popoludnie, czy wieczor, Karolina spedza go z Kasią. Jak pozniej sie przekonałam, moj zart samą Karę, juz nie przekonał. To kolejny dowód tego, ze co jest dla nas przekonywujące, nie musi trafiać do innych.
K. wybuchnela: Wiesz co Gośka? Denerwujesz mnie dzisiaj.. Odpowiedzialam tylko spokojnie: Dobrze, juz nic nie mowie, ale mniej spokojnie zatrzasnęlam drzwi. Chyba nawet bylam zadowolona. To glupie, ale lubie, gdy ludzie sa dla mnie czasem niemili. Moge sie wtedy czuc pokrzywdzona, a poczucie skrzywdzenia wole od poczucia winy. Naprawde bylam zadowolona, choc nie chcialam sie nad sobą przesadnie uzalac. Mialam, juz dostatecznie dosyc tego strutego powietrza. Z tego powodu nie moglam maltretowac swego dziecka w sobie, bo ono by tego nie znioslo. Jeszcze nie urosło do takiego traktowania i raczej nie urośnie nigdy.

Poszlam po mopa, zeby drugi raz zetrzec podloge. Karolina wyszla wtedy do kuchni, wiec minelysmy sie, jak torpedy. Spytala, czy sie obrazilam, a ja po raz kolejny odpowiedzialam "zamknieciem" drzwi. Ten huk, ktory pozniej uslyszalysmy, byl hukiem futryny w moim pokoju. Tak strasznie ona zadrzała, dzieki czemu powiedziala nawet wiecej, niż cokolwiek i ktokolwiek by mógł. W koncu wyszlam do K. i wyjaśniłam: Nie jestem, juz w przeszkolu. W miedzy czasie napadla mnie mysl, a raczej zlosc, ktorej nie stlumilam. Pomyslalam o tym, jak bede sie czuc, jesli nie powiem, co i mnie sie nie podoba. Nie moglam przepuscić okazji na szczerość, ktora własnie sie nadarzyla.
Takie postępowanie jest, przecież gorsze od cudzołóstwa. Bylam wsciekla na tę ewentualność, a wlasciwie na wielkie prawdopodobieństwo. Prawdopodobienstwo, ze z ewentulanosci wyniknie coś więcej! Zbyt wiele rzeczy, juz w zyciu przemilczalam i slusznie sie balam "powturki z rozrywki". Na szczescie, czego do tej pory nie zaluje, powiedzialam swoje: Skoro, juz mowimy o tym, co nam się nie podoba, to mi sie nie podoba, jak szczelasz garkami i głosno sie smiejesz - zaatakowalam biedną Kasiulę. Do Karoliny nic w sumie nie mialam, bo najwiekszy koncert zawsze Kaska dawala, szczegolnie, gdy jeszcze spalam (a ona, juz NIE!).

Kaska spytala jedynie, jak wystraszone zwierze, niemal retorycznie: Ja szczelam? Dobrze... Taki milutki głosik robila zazwyczaj, gdy cos chciala od swojego chlopaka. Upewnilam sie, ze wiem na czym stoje i to nawet nie był niepewny grunt. Tak oto sprawa sie wyjaśniła. Zaś atmosfery oczyscic sie nie dalo lecz mnie samej trochę ulzyło.

Daisy w takich chwilach zawsze prowadzi wewnetrzny monolog. On brzmi mniej wiecej tak: Jesli nie powiesz glupia kurwo, co Ci sie teraz nie podoba, bedziesz najwiekszym gównem.... Na tym ta mowa oczywiscie sie nie wyczerpuje. Jednak sam krotki przyklad, juz dostatecznie obrazuje sytuacje... Dobrze, ze nie musialam sie do niego uciekac, bo po co?

Nie musialam zdawac sobie sprawy z mysli (pewnie i tak) pomyslanych... Wiem, ze one, gdzieś tam byly. Na szczescie wiedza niepoparta wiarą jest, jak ziarno, ktore nigdy nie da plonu. Podsumowując, te mysli nie dotarly do mnie, a teraz, co dociera? Proszę Państwa, kolejny koncert, ale nie zyczen lecz garów!!!!!! Chyba jednak sprawa sie nie wyjaśniła!!!! Za wczesnie sie ucieszyłam i oczekiwałam na medal. Złota, jednak nie dostane, nie dzisiaj.. Szkoda, ale chyba nigdy mnie nie docenią. Sama musze wziąźć się za tę robotę. Najgorsze, ze poczatku nie widać, wiec gdzie schowano koniec? A może końca po prostu nie ma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz