sobota, 17 kwietnia 2010

Z dnia na dzień.

Dodam dzis nowy wpis, ale chyba wylącznie dlatego, ze czeka na mnie kilka nieprzyjemnych rzeczy. Te rzeczy są nieuniknione, wiec jedyne co moge zrobic, to trochę odwlec je w czasie. Smieje sie z tego, a nie tylko doluję. Zresztą dolowac sie nie chce, bo skoro cos musi byc, niech bedzię. Nie ma, co z tym walczyć lecz lepiej sie pogodzić.

Przypominam sobie rozne reakcje niektorych ludzi. Zwykle najwieksze porządki robią oni nie przed świętami, ale przed sesją. Mnie niekiedy budzi wakacyjny zapał. Remontuje wtedy swoj pokoj, ale ten remont polega na calodniowych porządkach:
-ścieraniu kurzy,
-szukaniu lepszego miejsca na szklane figurki,
-znajdywaniu tego miejsca, a potem niezadowoleniu i ponownemu poszukiwaniu,
-odkurzaniu wszystkiego, co odkurzyc mozna i ulepszaniu tego, co ulepszyć zechcę...
Pokoj wyglada coraz straszniej. Im dluzej sie nim zajmuje, tym bardziej krzywdzi go ta nadmierna troska . A wielka akcja konczy sie bałaganem nie-do-ogarnięcia. Gdy słonce zachodzi, dopiero naprawde się budzę. Zaczynam szybko wszystko zbierac. Staram sie uniknąć skutkow rewolucji. Wolę o niej czytac w podrecznikach do historii, albo oglądać w telewizyjnych reportazach.

Ostatniej nocy cos mnie napadlo. Nie sprzątałam niczego, choc znalazlo się coś, co uprzatnelam komuś. To byl, jakis głupi serek, najprawdopodobniej biedronkowy, bo skadś go kojarze. Nie smakowal mi, choc przypominal nieco Fantazję. Tę drugą nawet nie wiem, czy lubie. Pewnie dlatego, ze jej nie kupuje (bo sie "nie opłaca"). W cudzych lodówkach czesto ją spotykam, wiec pewnie musi być lubiana... Planowalam wyrzucic drugą połowe pałaszowanego przez siebie serka. To był, jakis słodki, zakładałam i sie nie pomyliłam, jakby truskawkowy dzem. Oczywiscie ostatecznie nie głód, ani apetyt lecz zwykle łakomstwo wygrało. Potem poszlam spac, a dzis dziwnie sie z tym czuje. Nie odkupilam go Murzynowi, bo Biedronkę nieoczekiwanie zamkneli. Pocieszylam się zakręconym trybem zycia, który on prowadzi. Ten tryb uaktywnia się w otoczeniu półgołych dziewczyn, a na jedzenie, mam nadzieje, pozostaje wyłączony. Moze Iw pomysli, ze sie upił i kiedys, juz go zjadł? A moze po prostu znowu zniknie na kilka nocy, spedzając je u jakis naiwnych małolat? Jestem pewna, ze one go na karmią i uszczęśliwią bardziej, niz cokolwiek innego, zwlaszcza serek.

Oczywiscie fakt zamknięcia Biedrony jest faktem zasadnym. Nie dosc, ze ci ludzie potrzebują wolnego, na dodatek załoba nadal trwa. Zreszta w ogole w wypadku załoby trudno wyznaczac, jakies ramy czasowe i na silę ją w niej zamykać. Zresztą, jak zamknąć serce na smutek, gdy smutek w sercu? To na pewno indywidualna sprawa, ile ona potrwa. Jednak z drugiej strony, wystarszylam sie, jak uslyszalam od Kaski, ze nie zrobie swoich zakupow. Jak siedzialam, tak wstalam. Zerwalam sie na nogi w wielkim poplochu i z sercem dudniącym, ale ze zmęczenia. Chcialam, jak najszybciej znaleźć, jakiś prywatny sklep, więc zmeczenie sie nie liczyło. Niestety tkwilam w niepewnosci, czy taki sie "znajdzie". Nie moglam czekac. Nie czekalam. Ta niepewność była mną.

Na szczęście okazało sie, ze na wprost mojego lokum, nie zamkneli jednego sklepiku. Wydalam dużo kasy, czego nie przewidywałam, bo inaczej zapobiegłabym temu. Cóż, tak jest, gdy nie mozna pewnych produktow wziąźć do ręki i ich poogladać. Wlasnie, dlatego wole super-markety, ktore są samoobslugowe. Tam nie narażam sie na klientow niezadowolonych z mojego niezdecydowania. A ochrona pilnować mnie nie musi, bo "znamy się". Zaś uznać, ze się znamy, na szczescie wystarczy, ze sie widzimy... Widzimy codziennie....
Tak w ogole ostatnio miałam urodziny. Przez pomyłkę chciałam napisać, że piętnaste, ale one tylko były 15stego. Nie chcialo mi sie, ani nie chce o tym mówic...
Może rzecz w tym, że troche mnie obeszły, tak jak tamten dzień...
A może łatwiej było je obejść, niż naprawdę przejść?
Miłe, bo niektorzy o nich pamietali, a zwlaszcza pamietali o mnie.. Na refleksje w zwiazku ze staroscią przyjdzie pora, gdy poczuje uplyw czasu. Teraz raczej wisze w jakiejs próżni. Próżni czasowej, gdzie nie ma miejsca na strach przed przemijaniem. To chyba ta "habituacja", ktora sprawia, ze do pozytywow i negatywow w koncu sie przyzwyczajamy. Zreszta z dnia na dzień nie da sie dorosnąć, ani zestarzeć, ale można być młodym nie wiedząc o tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz