wtorek, 27 lipca 2010

"Jesteś tym, co jesz".

Głowa mnie boli. Fizycznie czuje sie beznadziejnie. Na szczescie nie mam dola. To glupie, ale ciesze sie zarciem, ktore matka dzisiaj kupila. Wiem, ze wieczorem czeka mnie troche przyjemnosci. Wczesniej musialam sie napychać byle czym. Jak nie jest się glodnym, a je sie tylko dla smaku, jedzenie musi byc naprawde wypasione, aby smakowalo. Lubie pod koniec napadu pochlaniac cos slodkiego, choc nie jest tak, ze bez slodyczy zyc nie moge. Jak lodowka swiecila pustką, zawsze znalazlam cos do przegryzienia w piwnicy, gdzie matka trzyma przetwory. Pocieszalam sie ogorkami kiszonymi, czy jakąś maminą salatką. Zrobilam tez ohydną jajecznicę z (10) jajek, ktore gdzies tam znalazlam. Dodalam do tego mnostwo musztardy, a takze ziemniaki i czosnek ze sloiczka (od babki - bo to jej czosnek /na ciśnienie/). Calosc wyglądala obrzydliwie. Ostatnio matka pytala Daisy, czy ona tez gustuje w podobnych "ciapach". Oczywiste, ze tak.

Moze, gdzies w glebi duszy czuje sie naprawde podle. To ponizajace, aby w ten sposob odslaniac na blogu swą najbardziej obrzydliwą, zwierzęcą nature. Jednak taka wlasnie jestem. Nie bede sie przed sobą kryć. Dzis mam ochote, aby opisac sytuacje,w ktorej jestem, bo nie wiem, czy jutro nie znajde sie w innej.

Nie... Nie potrafilabym. Czym ciekawszym ode mnie zajmują sie ludzie zdrowi? Ogladaja denny film? Pewnie sensacyjny, bo w telewizji wiecznie puszczają rozne szczelaniny, na ktore nie moge patrzec. A moze czytają ksiazke? Pewnie są na to zbyt leniwi, bo komu chce sie jeszcze czytac? W dzisiejszych czasach wygrywa komputer. Nie wspomne o rozmowach rodzinnych. Ludzie nie potrafią komunikowac sie ze sobą. Sa wyjatki, ale one niewiele znaczą. Moje zycie chyba nie jest takie zle. Mam sie czym zajać. A telewizja, ksiazka, czy rozmowa nie jest ambitniejsza, niz napad.

A więc moje zycie jest podobnie dupiaste, jak zycie innych osob. Ta mysl podnosi mnie bardzo na duchu!

Wiecznie te stale cykle zyciowe obserwuje, ktore rzekomo kazdy czlowiek powinien przejsc. Ja sie wylamalam, bede inna. Uzalezniona, nazarta i obrzygana, ale wolna od wszystkiego. Wolna od wszystkiego poza zarciem, ale niektorzy sa bardziej zniewoleni.

Tak pocieszaj sie!! Wlasnie tak!!
Jabłka,
jogurt truskawkowy Jogobella,
kefir biedronkowy,
duzy serek wiejski w zielonym wiadereczku,
krem z tunczyka do smarowania kanapek,
salatka, ktora przygotowala matka,
ser zolty,
pomidor,
ogorek (nie ten, co ma zielony garniturek),
maslo,
chleb,
paprykarz i
duuuuuuzo duuuuuuuuuuuuuuuuuzo wiecej.

Jaki debil napisal, ze "jestes tym, co jesz"?
To kim ja jestem, skoro wszystko wyrzygam? Jogobellą? Masłem? Paprykarzem?
Pustką w srodku? A moze tym, co sie uratowalo i strawilo? Chyba tak, bo nigdy nie wiem, co we mnie zostało....




Mam na imie nie wiem i zapomniane nazwisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz