Natomiast swoje potem, gdy coś urozmaice (bo zmiane wprowadzic trzeba), pozostawiam na jutro. Wtedy wybiore miejsce, a teraz zgadzam sie na wszystko.
Uwiebiam tę strategiję. Nie protestuje. Nie kłóce sie. Nic mnie nie złości, ani nie smuci. Hałas do pokoju łazienkowego oczywiscie nie dociera. Nie przeszkadza mi nawet nieprzyniesiony kabel do neta :) A najlepsze, ze nie musze zabijać czasu, ktory i tak zginie.. Spokój! Nikogo nie oszukuje, bo siebie od dawna nie umiem, a inni nie istnieją. Nie robie tego tak wspaniale, jak kiedys, nad czym ubolewam.. Jedynie nad tym, ale tez nie bardzo. Podoba mi się wlasna strategija, a najlepsze, ze wreszcie skutkuje!!!! W koncu czesciej mnie zawodzila, niz ratowała, wiec zostalam mile zaskoczona. Juz zrozumialam, czym są słynne miłe niespodzianki, no w koncu....
Rzeczywiscie lepiej pózno, niż wcale, choc chcialabym spytac, nie dało się wczesniej??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz