sobota, 27 marca 2010

Mistrz(yn)i Małgorzata!!!

Traktuje ten dzisiejszy wpis troche, jak odrabianie pracy domowej. Przewiduje, albo zakladam, ze nie bede tutaj pisac w Swięta. Wobec tego musze dodac, jakies nowe sprawozdanie, najlepiej teraz. Niby wiem, ze nie o to chodzi w pisaniu bloga, ale o co naprawde chodzic powinno, rowniez nie wiem. Chyba nie ma jednej takiej rzeczy, jednej przyczyny, czy tez powodu. Swoj wlasny powód, juz ustalilam. Skoro nazwalam go pracą domową, czas by szybko odrobic te lekcję. Coraz mniejszą przyjemnosc sprawia mi zasiadanie do nich. Po prostu przymus zle sie kojarzy i odbiera radosc. Chyba nikt go tak naprawde nie lubi. Na szczescie calkiem ograniczonej woli nie mam, poniewaz pozostala jeszcze wolność słowa,heh.

Ostatnio postąpilam rowniez na opak, albo wbrew sobie. To ostatnie chyba lepiej brzmi. Nie chcialam pojechac na to glupie spotkanie naszego roku. Jednak jak uslyszlam wyrzuty w glosie Magdy, mnie rowniez udalo sie zmusić. Moze siebie nie docenialam? Heh. Dlugo tam nie zabawilam. Zmeczona bylam, a poza tym nie mialam nastroju chociazby, zeby sie upić. Dawno tego nie robilam, bo doszlam slusznie do wniosku, ze nie warto. Skoro, ani mi to nie pomaga, ani nic pozytywnego ze mną nie robi, lepiej od alkoholu stronic. Nic niestety nie poradze, ze tylko dzieki niemu potrafie lepiej sie bawic. Ostatecznie wybralam brak zabawy i brak alkoholu. Przezylam. Wzielam tylko 1 piwo, ale co to jest? Glowe mam slabą, wiec gdybym zamowila jeszcze jedno, czulabym sie jak pijana.. Albo pijana bym byla, heh.. To sie nazywa ekonomia, duzo na siebie wydawac nie musze. Przynajmniej w tym aspekcie, bo w innych niestety, juz nie..Po tym piwie zaczelam sie coraz bardziej spieszyc do domu. Podobno alkohol uwalnia w czlowieku jego prawdziwe tendencje. Coz, doszlam dawno do wniosku, ze moja tendencja kieruje mnie ku lodówce. Nie potrzebowalam nawet tego jednego piwa, by pamietac o tym. Choc, gdy je juz wypilam (dosyc szybko, choc nikt mnie nie popedzal,heh) opisywana tutaj tendencja, znacznie szybciej sie wyzwoliła. Mniej ją kontrolowałam, ale nie na tyle, by ulec pokusie zamowienia czegos do zarcia. Patrzylam tylko, jak inni jedzą, a to pizze, a to cos tam innego jeszcze. Nie zazdroscilam im, bo ze swoją chorobą moge miec wszystko, co chce. Oczywiscie wszystko, ale wylacznie dotyczące jedzenia i bez konsekwencji. Natomiast calej reszty nie mam, albo mam jej mniej, ale niewazne.. Probowalam wmowic Renii, ze musze wracac, poniewaz chce sie wykąpać. Nie wiem, czy w to uwierzyla, czy nie. Mysle, ze nie podejrzewala mnie o klamstwo. Nawet jesli ja jestem troche paranoiczna, nie znaczy, ze inni tez tacy są. Niestety Renia nie dala sie namowic na powrót do domu, bo bylo jeszcze stosunkowo wczesnie. Jednak Magda zle sie bawila, wiec chwile potem zabralam sie z nią i jej chlopakiem do domu. Coz, dobrze, ze zawsze znajdzie sie, jakies wyjscie, heh

Napad, ktory przygotowalam pozniej, nie byl w zasadzie przygotowany. A przez to, ze nie byl przygotowany, byl nieudany. Po prostu mi nie smakowal. Po alkoholu zawsze tak miewam, ze nie moge cieszyc sie zarciem. Jem szybko, jak swinia. Puszczam, jakis film, ale wcale go nie ogladam, bo filmowy scenariusz do mnie nie dociera. Za bardzo jestem skupiona na akcji, zyciowej akcji, w ktorej sama biorę udzial.

Wczoraj ogladalam zdjecia z tamtej "imprezy". Przerazilam sie sobą jeszcze bardziej. Skoro nie wiem, jak wygladam, uznalam, ze zobaczyc to mogę najlepiej na zdjeciach. Okropnie wyszlam, paskudnie, jeszcze gorzej, niz myslalam, ze sie prezentuje. Naprawde jestem okropna, ale chuj z tym..

Tamto wczoraj bylo dniem, ktory dostarczyl zarowno mnie, jak i dzieki mnie, troche wrazeń głownie innym osobom. Czesto udaje mi sie rozbawic ludzi, ale jeszcze nigdy w taki sposob, by zrobic z siebie taką totalną debilke. Tymczasem niedawno wlasnie to osiagnelam, a wszystko przez ten glupi jezyk, ktory sam sie poplątał! Heh. Marek stwierdzil, ze wbilam sie do pierwszej trójki, najlepszej trójki. Zapisal moj w tekst w zeszycie, najwyrazniej glupich tekstow i wpadek, tak wywnioskowalam.. Oczywiscie na pierwszym miejscu znajduje sie Anka M. Osobiscie bardzo ją lubię, choc przyznaje, ze czesto gada od rzeczy. Jednak jej sposob bycia nie przeszkadza mi w tym lubieniu tego, kim jest i jaka jest. Mam nadzieje, ze o tym, co sama powiedzialam, niedlugo nikt nie bedzie pamietal. Najgorsze, ze ten glupi Maruś tak sie podjaral, ze postanowil zrobic z tego opis na gadu.. Gdy tylko o tym pomysle, smieję się i wtedy tez sie smiałam. Chyba najgłośniej! Ponoć najlepiej w takich chwilach, dolączyc do innych...A wszystko odbylo sie na zajeciach u Ksiedza. Powiedzialam do niego, ze ponoc na cwiczeniach u drugiej grupy duzo wczesniej skonczyli. Chcialam wplynac na niego, by i nas nie trzymal zbyt dlugo, zwlaszcza, ze byl piatek. Poza tym on tez wygladal na zmeczonego, bo spi w Akademiku, gdy do nas przyjezdza. A tam spac sie nie da! Wiecznie narzeka na studentow i na Lady Gage, ktora ostatniej nocy rowniez "grała".

W koncu wypaliłam z tekstem: Podobno dlugo Ksiedza u nich nie bylo.. Godzine Ksiąc sie (chcialam powiedziec spóźnił) spuścił.... Po chwili poprawilam sie: Spóźnił!

Niestety, zaluje, ze to zrobilam, bo na poczatku nikt sie nie smial. Pewnie kazdy pomyslal, ze zwyczajnie sie przeslyszal. A gdy, juz sie poprawilam, upewnili sie w tym, co uslyszeli. Hahahaha. Przynajmniej, dzieki tej wpadce mialam o czym napisac. Poza tym, jak tylko przypominam sobie tamtą sytuacje, znow sie smieje, ale o tym, juz pisalam... Najlepiej wroce do smiania sie, poki jeszcze mnie to bawi...
Hahahaha...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz