wtorek, 23 kwietnia 2013

ONE.



Nie powinnam dodawać nowego posta, gdy jestem tuż przed przykrymi obowiązkami. Gdybym go dodała po wykonaniu tych obowiązków sądzę, że mogłabym pisać bardziej składnie. A tak moje nieskładne myśli przekładają się na nieskładne zdania. Trudno, są gorsze problemy.

Cieszyłam się, że wyszło słońce, ale u mnie wszystko trwa krótko, a zwłaszcza uczucia pozytywne. Aktualnie jestem z powodu słońca dużo bardziej zmartwiona, niż wtedy, gdy cieszyłam się jego widokiem. Dużo rozmyślam i nie są to myśli przyjemne, jednak coś nas łączy. Jakby więcej niż tylko moja głowa, która zajmuje się przecież ich produkcją. Nie wiem, co to, ale tworzymy silny związek, one - myśli negatywne i ja - przytłoczona brakiem życia w sobie, gasząca każdą iskrę mogącą na nowo to życie wskrzesić.

Przechodząc do rzeczy dopadł mnie nowy rodzaj lęków. Nie są to tak naprawdę lęki dzisiejsze, ani wczorajsze. Towarzyszą mi one dość długo, ale tego z pozoru pięknego dnia uświadomiłam sobie ich powagę. Zrozumiałam, że one nie znikną i solidnie przymierzają się do tego, by zająć miejsce przynależne wolnemu umysłowi... Tymczasem mój umysł zniewolony lękiem - całkowicie odsunął się od zdrowego rozsądku, nic go też nie łączy z sercem, ale to drugie to akurat stara sprawa...

Jestem skazana na klęskę, z tego rodzaju przyczyną nie da się walczyć. Ją trzeba zaakceptować, a tego nie potrafię.



Wstyd mi nawet pisać o niektórych rzeczach. Nie do wszystkiego potrafię się przyznać, co spowodowało, że częściowo ten blog uznałam, jakiś czas temu za zakłamany. To tak, jakbym zbudowała tutaj obraz kogoś zupełnie innego, niż jestem. Zbyt wielka to przepaść między dziewczyną, jaką czuję, że jestem, a tą, której historię spisuję. Przepaść nie do przeskoczenia. W zadaniu kreacji w ogóle się nie sprawdziłam, ale zbytnio mnie to nie dziwi.

Może właśnie o to chodzi, że wszelka kreacja jest błędem. Nie wiem, kim jestem, więc muszę siebie kreować... Prawdopodobnie każda kreacja wyda mi się obca, tak samo jak sama sobie obca jestem. Kolejny raz to powiem: Trudno.



Powiem coś jeszcze, ale krótko i bez owijania w bawełnę do czego mam skłonność, albo co nawet weszło mi w krew!



Boję się starości. Czuję się bezużyteczna. Patrzę na kobiety z pracy, niektóre mają po 40, inne po 50 lat. Są też takie, które mają lat 30. Patrzę na nie niemal codziennie. Ich widok boli nie tylko moje oczy. Boli nawet duszę... Wszystkie one wydają mi się tak bardzo stare i brzydkie. Są dla mnie prawie tak samo odpychające, a niekiedy nawet bardziej, niż sama dla siebie jestem.

Co gorsza, nie tylko ich widok tak bardzo mnie odpycha. Odbieram je całościowo negatywnie, całościowo źle, bardzo źle... Wydaje mi się, że wszystkie te kobiety bez żadnego wyjątku są tak samo głupie, jak i brzydkie. Budzą we mnie nie tylko odrazę, ale dziwną zgrozę oznaczającą przegrane życie, nic nie osiągnięcie, starość, a potem już tylko proch.

Może, gdybym dostrzegła ich piękno uznałabym przeciwnie: niedoceniony intelektualny potencjał, zmarnowany geniusz! Paranoja!



Nie wiem, co robić. Czuję, że i ja taka będę. Tak bardzo nie chcę być, jak te kobiety. Ostatnio rozmyślałam nad tym, że wolę umrzeć, póki jeszcze nie jestem tak bardzo stara, niż zostać jedną z nich.

Wiedziałam, że kiedyś też będę taka, jak one, ale nie sądziłam, że niełaskawy zegar zacznie kraść mój czas na życie, aż tak szybko i bezlitośnie. Jak on mógł? W ogóle się ze mną nie liczył. Wszystko, co najlepsze przeszło mi koło nosa, albo kto wie - może nawet w ogóle nie pojawiło się w moim zasięgu. Nie było też czasu, żeby spełnić marzenia.

A teraz?? Co teraz?? Nie chcę najgorszego.
Nie chcę być, jak ONE!!

Zasięg nadziei, zasięg życia, zasięg marzeń, zasięg chudości - wszystko się zmieniło, wszystko się skurczyło. Mało tutaj miejsca, już dla mnie.

Dlatego nie chcę iść jutro do pracy. Nie chcę znowu patrzeć na te okropne kobiety. Nie chcę! Za każdym razem, gdy widzę, choćby jedną z nich - rzygać mi się chcę.

I choćbym przez moment pomyślała, że może nawet któraś z nich jeszcze nie najgorzej rokuje i właściwie to nieźle dzisiaj wygląda - zaraz pojawia się druga konkurencyjna myśl: Ona też będzie, jak pozostałe ONE!

Ona przestaje znaczyć ona = ona zamienia się w One.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz