piątek, 5 lutego 2010

Dziwny świat

Ale mi dzis glupio. Mine mam niemrawą, wiec nawet nie probuje tego ukryc. Zreszta w czterech scianach tylko Bóg ją widzi i mój Anioł Stróż, jesli mnie jeszcze nie opuscil. Mysle, ze nie.. A chodzi o to, ze zachowalam sie, jak totalna swinia. Powod dla ktorego nie pojechalam do domu byl glupi, bo inny nie dalby mi rady. Poklocilam sie z babką, choc trudno to nazwac "klotnią". Ona wyszla ze szpitala. Ma cos z hipochondryka, bo jak tylko nadarza sie okazja, chetnie oddaje sie w rece lekarzy. Teraz tez wyszla z wlasną inicjatywą. Poszla na prywatna wizyte do jakiegos doktorka. Tylko w ten sposob mogla zalatwic przyspieszony pobyt w szpitalu. Inaczej dostalaby to samo skierowanie, ale paląc je w piecu, byloby z niego wiecej pozytku. Po spedzeniu 2 tygodni w zielonej salce, dosyc obskurnej, jak wiekszosc szpitalnych sal, wrocila do domu. Gdy to uslyszlam, nie moglam uwierzyc. Zazwyczaj starala sie zrobic wszystko, aby przedluzyc swoja wycieczke. Odkad nie wychodzi z domu z powodu bólu kregoslupa, to wielka okazja i jednoczesnie święto. Gdzie indziej moglaby spotkac tyle roznych babc i dziadkow? Z kim ponarzeka na tę dzisiejszą Polskę? Kazdy szuka kogos, kto umie nas zrozumiec. A najłatwiej przychodzi to temu, kto przezyl tyle, co my. Ja nie przezylam wojny, ani komunizmu. Dlatego ze mna nie pogada o tym. Jedynie poopowiada, ale nic wiecej... Rozumiem ją i potrafie tez uznac Domy Starców za mile otoczenie, mniej zaś szpitale :/

Ludzie chyba moga byc tam szczesliwi, jesli inni ich szanują.. Mojej babki nigdy nie oddalabym w takie miejce. Za to sama chcialabym zostac paczką. Paczke sie pakuje, a potem po prostu wysyla i problem z glowy. Nigdy nie przekonam sie, jak to jest, bo tylu lat nie dozyje. Natomiast babka, chociaz blagalaby mnie o cos takiego, na pewno bezskutecznie. Pozostaje tylko jedno zmartwienie. Mianowicie, dopoki zyje, trzeba cos zrobic, zeby innym powietrza nie zatruwac... Gdy babka powiedziala przez telefon, ze chce spac w moim pokoju, pomyslalam: znowu to samo... Nie zastanawialam sie dlugo. Za chwile uslyszala w sluchawce tylko: jednak nie przyjezdzam, no to czesc.. Musialam ją przeprosic. Zrobilam to dzis, akurat wtedy, gdy ogladala Kosciol. Miala klopoty z doslyszeniem przeprosin. Piątkowe kazanie zaklocilo moj, nie mniej wazny, komunikat.. Na szczescie matka powturzyla wszystko babce, dokladnie jak chcialam. Tego wszystkiego duzo nie bylo, ale zdobylam najwazniejszą pewnosc: nie gniewa sie na mnie.. Jesli ktos tu sie na kogos gniewal, a nawet moze i gniewa cały czas, to ja na siebie.. Probuje cos sobie wbić do głowy, oczywiscie niewidzialnym młotkiem. Na inny mnie nie stac, poki co.. A i z zadnym gwóździem swych sil nie probuje, bo masochistką nie jestem. Moja kolejna zyciowa prawda: nikt nie bedzie mi uslugiwal! - wlasnie nad tym sie zatrzymuje. Efektow na razie nie widze. Nie tylko uraz mi nie grozi, bo glowa to nie deska, ale zaden inny porządny ślad. Wierze w jedno, co bardzo pomaga uzywac młotka.. Kazdy czasem potrzebuje cos takiego, jak kopniaka. Kopnąc samą siebie nie moge, chociaz nie wiem, nigdy nie probowalam, ale wolę uzywac młotka.. Jeszcze tylko troszeczke... Niewidzialne dla oczu nie musi byc najpiekniejsze, bo na tym mi nie zalezy, ale niech naprawi zepsute myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz