środa, 17 lutego 2010

Tylko dupa maryna.


Pojebany ten dzien, ale wreszcie mam, co chcialam. Czas jest zajety w sposob, ktory odbiera wolnosc mysli. Wczesniej niektorym z nich zabronilam zblizac sie do siebie. Nie sluchaly. Balam sie ich. A teraz zyskalam komfort wyboru, choc tylko pozorny. Strach sie zmniejszyl, ale wolnosci zrozumiec nie potrafie bez zrozumienia siebie. Na szczescie, w pospiechu łatwiej uwierzyc, ze jest inaczej. Łatwiej zwalic wszystko na zabieganie. Gdy cos sie nie uda, to przeciez wszystkim lecz nie mnie! W biegu czy nie w biegu, kiedys bedzie trzeba sie zatrzymać. Wczoraj, gdy to zrobilam bylam zla, a teraz karuzela sie kręci. Zabawa nie jest najlepsza, ale przynajmniej sie bawie. Do czasu, az nie pojawią sie mdlosci, dam rade patrzec na wirujący swiat. Przewiduje, ale bardzo ostroznie nadchodzące wkurwienie. Predzej, czy pozniej wesole miasteczko musi sie znudzic. Tym bardziej, ze dzis jest dzis, a jutro musi byc inaczej. Dwa dni pod rzad jeszcze zniose, ale wiecej pokory okazac nie potrafie. Jakby sie dalo nawet zaraz wyruszylabym z nozem kuchennym. A potem zabila tych wszystkich, ktorzy ukladali moj pojebany plan. Dopiero wtedy nic nie zaklociloby zabawy, tej prawdziwej. Z karuzeli przeszlabym na diabelski młyn, gotowa na więcej wrazen, ale dupa! Dupa maryna kolejny raz.

Chociaz jutro nie musze tkwic w tym gownie (czyli szkole) do 20, dlatego ciesze sie.. Nawet bardzo. Chyba pierdoly naprawde potrafią czlowieka uszczesliwic. Nic innego, co wiecej wazy nie dodaje takich skrzydel, heh.. Zreszta o samej szkole chyba nie powinnam pisac w ten sposob. Nic zlego tam mi nie robią, poza zabieraniem czasu. Jednak, gdyby nie ona, co ja bym miala w zyciu? Wiadomo, nic. Czasu byloby bardzo wiele, ale niewykorzystanego..
Zdaje sobie sprawe z tego. Nic nie poradze, ze przeklenstwa nie tylko na język sie cisną. A jak skoncze sie uczyc, stane sie bardziej bezradna niezaleznie od uzywanego slownictwa. Nie nadaje sie do pracy, ale wiecznego studiowania, bo jestem duzym dzieckiem. Na takich pseudo-doroslych, jak ja najczesciej mowia: ci, co nigdy sie nie zmienią. Czas dla nich sie zatrzymal, ale nie odniesli korzysci. Na skorze zmarszczyki pojawia sie tak, czy siak. Poza tym nic wiecej. Musze podtrzymywac w sobie tę swiadomosc i pilnie sie uczyc poki moge,heh.

Zal mi sie strasznie zrobilo Kaski. Jak wrocilam ze szkoly bardzo mile mnie przywitala. Musialam troche podciac swoje kudly, wiec poszlam w wolne dni do sasiadki. Ogołociła mnie strasznie. Nie wspominalam o tym, bo bez znaczenia, jak wygladam, skoro zawsze beznadziejnie. Milo jednak slyszec, ze inni mysla inaczej, takze Kaska, ale co z tego. Mam taki pojebany wyglad, ze nawet jesli jednego dnia udaloby mi sie przypominac czlowieka, to nie jest stale. Kazdego dnia wygladam inaczej! Nie rozumiem tego, bo inni ludzie zawsze prezentuja sie tak samo. Wiadomo, kazdy ma lepsze i gorsze dni, ale z reguly sa one poza zasiegiem cudzego oka. Chyba tylko ten, ktorego one dotyczą rozpoznaje te roznice. Poza mną, bo naprawde powinnam sie ukryc.

Kaska stwierdzila, ze wygladam bardzo ladnie. Haha. Jasne i kto to mowi? Nie chcialo mi sie z nia klocic, skoro takie reakcje mozna uznac za zuchwalstwo. Juz ja znam ludzi, ktorzy celowo na siebie narzekają, by slyszec pocieszenia. Sa takie perfidne swinie doskonale znajace swa wartosc, a oczekujace komplementow. Podsyca to we mnie zlosc, bo wyczuwam tego rodzaju falsz, gdy odgrywają sierotki marysie. A za falsz powinno sie odplacac tym samym. Podobno zlo zawsze do czlowieka wraca, wiec niech przepowiednia sie dopelni. Oczywiscie tylko raz, a nie tak, jak w mechanizmie kolowym, stale i bez przerwy. Zlo powinno wrocic do adresata, a nie tego, ktory zlem mu sie odplaca. I na tym koniec, tak to widze!

A co do Kaski, dowiedzialam sie, ze ma 3 egzaminy poprawkowe. Widzialam, jak w oczach stanely jej lzy, gdy mi o tym mowila. Biedaczka, to jej pierwsza sesja, wiec pewnie bardzo sie przejmuje. To tylko wlacza duzy niepokoj, czy sie nadaje na studia. A przeciez wieksze debile daly sobie na nich rade, wiec i ono tez powinna. Jestem tego pewna, ale ona nie...

Bylam dla niej taka niedobra swego czasu. Zwlaszcza w tym, co pisalam tutaj, nie odnosilam sie do niej najlepiej.. I jutro na pewno zmienie swoj stosunek do jej osoby. Wspolczucie obecne teraz - zniknie. Musi zniknac, jak zawsze! Mimo wszystko odczulam przynajmniej chwilowa empatie. Licze, ze ona miala, jakies znaczenie.. Przez chwile nawet chcialam w magiczny sposob wyjsc Kasce z pomoca. Chcialam znaleźć sie w sytuacji, ktora ją czeka. Chcialam uczynic cos, by ona nie musiala w niej tkwic. Jednak to nierealne, bo kazdy odpowiada za siebie. A jesli tej odpowiedzialnosci nie przyjmuje, konczy m. in. tak, jak ja. Nie potrafi sie porozumiec z sobą i produkuje pojebane objawy. Pozniej pisze na blogu, ze dzien uplynal w pojebany sposob. Jesli nie kogos, to cos trzeba oskarzyc. W koncu przychodzi czas, by obwiniac tylko siebie. Kołowrotek, czy wlasnie karuzela, wlasnie tak przebiega czas. Na szczescie niedorosle dzieci przywykly do niej, wiec wielka krzywda sie nie dzieje ;)

Trzymam za Kaskę kciuki i .... nic wiecej. Wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz