poniedziałek, 7 grudnia 2009

Powtórka z wczoraj.

Dzis zycie mnie niczym nie zaskoczy. Ja siebie, ani nikogo tez nie zaskocze. Kolejny wolny dzien. Kolejne przebudzenie o 14 popoludniu. Wstalam i tak dosc wczesnie, jak na siebie. Pewnie niedlugo w świeta odespie ten czas, ktorego nie moglam przespac.. Jedynie z tego wzgledu pragne, by on nastal, juz zaraz, za chwile....

Gdyby nie moje przymusy, poszlabym natychmiast pod koldre. Cudownie by bylo tak zasnac. Gdyby Bog mnie spytal, czy chcesz, juz nigdy sie nie obudzic, zgodzilabym sie. To bylby cudowny prezent na spoznionego, ale niewiele, Mikołaja..Sen jest duzo przyjemniejszy, niz obcowanie z tym zyciem w nie-zyciu.

Ogolnie niewiele mnie obchodzi. Chcialam sie wzruszyc. Weszlam nawet na nasza-klase, zeby zobaczyc zdjecia takiej jednej kurwy. Nie znosze dziewczyny. Niestety jej usmiech na tej parszywej gebie nie dobil mnie, ani wcale.. Szkoda..

Jednak tak jest wlasnie teraz. Ani mnie obchodzi cudza radosc, ani łzy. Wlasny stan tez pozostaje mi obojetny calkowicie, bo choc marze o śnie, marzenia sie nie spelniają.. Nie moje i nie dzisiaj. Zreszta, co to za marzenie? Nawet ono nie jest dosc wyrazne i nie moze sie takie stac. Gdybym miala, choc cień nadziei, ze sen przyjdzie wczesniej.. A tak nie mam po co zamykac oczu, bo potem trzeba bedzie je znow otworzyc.

Jestem bardzo nudną, depresyjną osoba. Z drugiej strony potrafie udawac kogos calkiem innego.. Tylko tutaj pisze to, co mysle. Juz nikomu zupelnie o tym nie mowie. Ludzie nie zrozumieliby tego. Nie ci obok mnie, ktorzy chyba nigdy, az tak skrajnych mysli nie mieli. Nie szukam tez tych, ktorzy zrozumieliby moj stan. Coraz czesciej naprawde wszystko przestaje mnie interesowac...

Przeraza mnie tylko wizja, badz brak wizji, co bedzie za dwa lata. Nie-całe dwa lata, gdy skoncze studia.. Tak mocno pragne, by w koncu zaczal sie ten ostatni, piąty rok studiow. Wtedy moze łatwiej zniose własne przymusy i to zycie. Tak specyficzne zycie, posiadające specyficzny rytm ukształtowany od chwili, w ktorej tu nastałam...

Dlugo nad nim pracowalam. Poczatki byli bardzo trudne, wręcz tragiczne, ale sie udalo. Oczywiscie na swoj sposob. Niestety, zdarzylam sie, juz tym rytmem przejesc. W koncu duzą jego część stanowi zarcie, niemal
to samo codzień, ale nie tylko ono.. Chyba naprawde zwariowalabym, gdybym zyla tylko zarciem. Tzn. zyc nim mozna. Mozna ciagle wpierdalac za pomocą mysli, ale nic wiecej.. Mimo wszystko myśli czasem tez potrafią doprowadzić do obłędu...

Aktualnie potrzebuje innego rytmu. Najgorsze, ze tyle razy probowalam wypracowac nowy. Taki, ktorego nigdy nie chcialabym porzucic. Jednak zaden sie nie sprawdzil, a ile do diabła mozna probowac? Mysle, ze naprawde, ktos kto pozna rytm nałogu, juz zawsze bedzie mu podporzadkowany. Nienawidze ludzi, ktorzy probowali mi wmowic cos innego. Jak mogli, sami nie wiedzieli, jak to jest.. Naiwni i bezczelni... Tez kiedys bylam taka, jak oni, ale juz nie jestem.

Pierdole, trzeba odsiedziec ten wyrok!!! A potem, jak bezpański pies na wolnosci znów szukać swego miejsca na Ziemi.. Jeszcze bedzie zabawnie, uciekać przed hyclem i nie dać mu się złapać..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz