sobota, 5 grudnia 2009

Ukochana zima


Szybko sie sciemnilo. To sa jednak plusy zimy. W sumie dobrze, ze do lata jest jeszcze bardzo daleko. Chyba chcialabym, aby zawsze pozostalo tak, jak jest. Po co cokolwiek ma sie zmieniac. Siedzenie w domu mija duzo przyjemniej, gdy kontrastuje z temperatura na dworze. Owszem, w domu czasem tez cholernie sie ochladza. Zwlaszcza, gdy panują anomalie moich nastrojow, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. Poza tym w lecie tym bardziej mogą mnie one zaskoczyc. A wtedy to dopiero przezywa szok dusza i cialo. Wszystko jeszcze bardziej rozdziera je na pół.

W duszy panuje zima. Cialo tez pozostaje blizsze tej porze. Takie stare, zmeczone i "anemiczne" z kazdej strony, jak mawia moja babcia. Blizsze jest wyczekiwaniu konca u ludzi starszych, ktorzy wiedza, ze umra. Zas dalsze poczuciu oczekiwanej z nadzieją zmiany. Tej własności małych dzieci, planujących swe dorosle zycie. Mozna by ją utozsamiac z wiosną, czyli fantastyczną przemianą, jaka budzi w niektorych zachwyt. Nie pamietam, czym jest zachwyt, ale pewnie czyms podobnym do wzruszenia. Tak to sobie probuje wyobrazic.
Uczucia sa sztuką. Różnymi kolorami malujemy nasz stosunek do świata, ale nie na płótnie. Ze mnie kiepski malarz, a takze znawca sztuki. Nawet, gdybym potrafiła pieknie malować, pewnie chciałabym jeszcze piękniej. To taka cecha artystycznego niezadowolenia. Podobno samokrytycyzm jest cnotą w sztuce ;)

Dobrze, ze dzis probuje cieszyc sie zimą. Lepiej ze światem współgram, a mniej walcze.
Naprawde!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz