środa, 9 grudnia 2009

uprzątam syf, zostawiam bałagan

Ciezko sie czuje po tym, co zezarlam. Kurwa. Jeszcze na dodatek ciezko mi sie wysrać, za przeproszeniem. A kulturalniej mowiąc, powinnam kupic sobie Xenne. Nie wierze, jednak w jej skuteczne dzialanie. Dobrze bylo poobcowac z autentycznymi przypadkami uzaleznień od tego syfu. I przekonac sie, ze on nic nie daje, bo nie dosc, ze sie tyje. Na dodatek rozpierdala jelita, wiec potem one normalnie, juz nie pracują.. Gdybym nie przekonala sie za ich posrednictwem, pewnie nie uwierzylabym. Reklamy robią człowieka w bambuko..

Nie wiem, czemu tak brzydko sie wyrazam. Skoro mozna pisac w przyzowity sposob, a dzis bardziej, niz zwykle, paradoksalnie: nie mozna.... Wkurwiona jestem.. Zamiast powiedziec: przeczyszczacz rozleniwia jelita, wole zwrot: rozpierdala, bo rozleniowiona to ja jestem.

Tak, wiec wiadome sa dwie rzeczy: wkurwilam sie i nie potrafie wziąźć sie do roboty. Moze inaczej: nie umiem zabrac dupy w troki. Czy tak sie to pisze, bo nie wiem? Jednego i drugiego nie łączy zaleznosc przyczynowo - skutkowa. A moze i łączy. Jednak o tym, takze nic mi nie wiadomo, wiec pewna nie jestem.. Nie zalezy mi takze, by dowiedziec sie prawdy. Bardziej, niz przyczyny, interesuja mnie skutki. One sa zawsze najwazniejsze..

A nawet, jesli pamietam o czyms z goła przeciwnym, jebie mnie tamto teraz.. Albo to ja jebie tamto, a nie ono mnie. Na jedno wychodzi, bo wszystko spoczywa, a raczej wariuje, w mojej główce makówce. Wlasna pamiec, czy moze glos rozsadku, podpowiada, czy radzi inną opinie...
Że niby powinnam zając sie przyczyną..

Zaraz, jaka opinia? Czy ta sprawa pozostaje, az tak błaha, by nazwac ją opinią? Ich samych jest tak wiele, jak i ludzi. Zadne nie powinno podlegac ocenie, choc czlowiek czlowieka nauczyl sie oceniac. Inaczej postępowalby wbrew swej naturze.. Teraz nie mam ochoty, ani sily, by myslec, ani oceniac cokolwiek. Przyjmuje pierwszą, bezwolną myśl.. Niech lustrują polityków.

Niedawno rozmawiałam z bratem przez Skype'a.. Jak zwykle czulam, ze o niczym konkretnym mi nie mówi.. Nudziłam sie słuchając go, wiec szybko urwalam gadkę.. Wczesniej, gdy nie pojawily sie jeszcze objawy jego psychozy (tak chyba mozna TO nazywac?), lepiej nam sie gadalo.. Nie wiem, moze wylacznie ja odczuwam taką blokade? Jesli nawet, czy warto od razu traktowac ją, jako istotny sygnal? Przeciez ten sygnał nie musi miec koloru czerwonego.

Jednak co innego, gdy choruje przyjaciel, nawet przyjaciel, a nie czlonek rodziny. Niby przyjaciel moze byc blizszy, niz wlasna rodzina, ale nie o to chodzi.. Chodzi o bardzo rózny charakter choroby B. i mojej wlasnej.. Swoja potrafie zrozumiec, ale jego pozostaje dla mnie czyms nowym, zupelnie obcym.. No moze, prawie zupelnie.. Nie potrafie i chyba nie chce jej zrozumiec. To przykre dla mnie w jakis sposob podwojnie, albo i potrójnie.. Co? To wszystko..
Przykro za matke, bo ma dwoje dzieci pojebanych.
Za babke troche tez, choc ona przywykla do słow B. w stylu: "zamknij sie starucho", "spierdalaj", czy "no i chuj".. Niby...
Wreszcie przykro za jego samego, bo rujnuje sobie zycie.
A nawet, jesli nie ma tu mowy o rujnowaniu, bo nie zbudowal na razie nic. Przykro, ze wlasnie niczego nie buduje, nie stwarza i brak mu nawet ochoty, by spróbować nowości.. Zwykle ludzie w jego wieku chetnie eksperymentują. A on? Zachowuje sie prawie zupelnie, jak ja.. Tak podobnie, a tak boleśnie, inaczej...

Ja, chociaz sie ucze.. Chce miec kase i nie tylko o to chodzi.. Glupią i beznadziejną nie przestane sie czuc. W jakis sposob na zawsze pozostane złamana, ale przynajmniej zdobede ten papierek. Ukonczenie studiow dzis nic nie znaczy, jasne, nie zapominam o tym.. Dla mnie, jednak ono ma znaczenie. Chce go zdobyc, a takze kilka innych rzeczy..

Brak mi przy tym sily, by probowac odkryc znaczenia B. .. Brakuje mi pojecia, jak one powinny wyglądać. Pewnie koniecznym gadżetem stałoby się logo ze swastyką. Na to akurat cwaniaczek nie ma, co liczyc... On sam musi chcieć, a na razie nawet nie odczuwa pustki nie-znaczenia... I braku chcenia, nie do zniesienia, jak poparzenie bez wody.. Tej pustki, ktorą ja odczuwam. Dla mnie własnie ona stanowi jedyną pobudke, tak silną, do dzialania...

Co on zrobi?
Nie wyobrazam sobie stracic tego, co mam.. Zabawne, pytam o niego, a odpowiedz kieruje na siebie... Po prostu, nie wyobrazam sobie znaleźć sie w jego sytuacji.. Choc z drugiej strony, moze on nie chcialby zamienić sie ze mną swą rolą w zyciu?

Kto wie...
Na razie obsadzono nas w rolach bardzo podobnych. Czy dwóch takich aktorów na jednym planie, to nie za wiele? A gdzie Pan reżyser? Czy Panu coś sie nie pojebało w scenariuszu?? Czy to na pewno miało byc tak, a nie inaczej? No kurwa, Panie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz