wtorek, 19 stycznia 2010

A

Miałam dzisiaj nie pisac, ale trzeba, jakos wypełnic ten dzien. Najzabawniejsze, ze wlasnie przed chwilą zamiast "wypełnić", napisałam "wyplenić". Czyzby, to mialo cos znaczyc, heh.. Czesto popelniam takie gafy. Nigdy nie zapomne, jak zamiast powiedziec "duze dziecko", powiedzialam "duzy facet" do jednej wykładowczyni. Zeby tego bylo malo, powyzsze okreslenie tyczylo sie jej kolegi, rowniez wykladowcy, a on naprawde jest duzy! Ma chyba z dwa metry wzrostu! Nie mialam zlych intencji, ani w zadnym wypadku nie komentowalam jego wzrostu. Chyba dlatego tamte slowa "uderzyły" mnie, jak błyskawica.. Stalam wtedy porazona, przez moment czekając na prawdziwą burzę..

Bardzo lubilam tamtą kobiete (nadal lubię, choc trudno na odleglosc) i nie chcialam, by mnie wziela za niewidomo kogo. A ktos kto wydaje takie bezczelne opinie, jak czesto mowi Karolina: "wyzej sra, niz ma".. Na szczescie nie zawstydzilam sie wcale, bo wspomnialam swą zyciowa prawde: Kazdy zajmuje sie wlasnym zyciem.. I tylko Narcyz wierzy, ze mogloby byc inaczej.. To mnie uratowalo. Zapobieglo burzy.

Wracajac, jednak do tamtego momentu.. Tamtej chwili, gdy wlasne slowa zabrzeczaly mi w uszach... Na mysl o niej do tej pory sie usmiecham, musze przyznać. Gdy uswiadomilam sobie, co palnełam, było juz za pozno. Jedyne, co w tamtym momencie moglam zrobic, bylo: nie czuc. Wylaczylam, wiec czucie i wlepiłam wzrok w jakis punkt na Niebie. Nie wiem, co tam widzialam, ale na pewno nie spadajacą gwiazde, choc spelnilo sie moje zyczenie. Nie uslyszalam zadnego komentarza, ani nawet smiechu, wiec chwile potem odetchnelam.. Coz, tamta kobieta ma klasę i zawsze wiedziala, jak sie zachowac.. Czasem czulam sie przy niej, jak przy idealnej matce. Jakby tylko wobec mnie zachowywala sie szczegolnie.. Wiedziala o incydencie z zarciem i znala calą historię z akademika...

Przynajmniej zaczelam szkole z wielkim hukiem, choc to dobrze, ze tamto dawno ucichlo.. Jednak, dzieki temu "incydentowi" - uzyskalam podbudowe pod urojenie, urojenie bycia kims.. Nawet kims z problemami, ale jednak. Zauwazono mnie tylko z tego prostego powodu i choc nikt o tym nie dyskutowal glosno, wszyscy wiedzieli. A ja? Czego moglam chciec wiecej? Wyroznialam sie.. Dzis pewnie tez stoje w orszaku "podobnych inaczej". Jednak nie buduje na tym wlasnej wartosci. Nie ma z czego byc dumnym, bo nieprzystosowanie spoleczne nie jest zaslugą.. Ani dla mnie, ani dla nikogo. Choc na swiecie nie brakuje miejsca dla pasozytow ;) , czy to powod by nim zostac? Zastanawiam sie niekiedy..

Wniosek, ktory z powyzszego wyciagnelam, to raz, ze przejmuje sie pierdolami i z pierdol sie smieje. A dwa, ze niemal kazda moja burza jest burza uczuc i mozna jej zapobiec..

Tak w ogole wczorajsza smiechawa zupelnie nie dotyczyla tej sytuacji! Zreszta obecnie nie mam smiechawy. Pisze wylacznie, zeby pisac... Zyje tez, zeby zyc, ale nie dla zycia. To ostatnie jeszcze nie jest powodem, ale spoko.. Nie narzekam i... lubie wspominac nawet te czasy, gdy nie bylo lepiej, niz dzis..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz