czwartek, 14 stycznia 2010

Nico.

Kolejny dzien, gdy czuje sie taka zmeczona. Ledwo wstaje. Chodze do szkoly, ale na szczescie nie kaza mi tam myslec.. Juz przestalam sie martwic egzaminami. Uswiadomilam sobie, ze naprawde mam do nich mase czasu. Pewnie zdarze z wszystkim.. Ogolnie dobrze, ze moje odczuwanie jest tak ograniczone. Zreszta zamiast serca mam chyba tylko zolądek.. Czasem tak naprawde mysle.. Nie interesuja mnie te rzeczy, co kiedys. Rozmowy z ludzmi sa takie nudne. Nie chce mi sie sluchac, co maja do powiedzenia. Dobrze, ze nie musze. Pozostaje niestety udawanie, ale traktuje je, jako zabawe..

A mysl o przyszlosci i funkcjonowaniu w pracy? To, przeciez coraz blizej.. A ja? Nie mysle. Nie widze tego, co inni widza.. Troche sie stoczylam. Tzn. dzisiaj tylko troche - przez to zmeczenie. Zawsze moglo byc gorzej, dlatego trzeba umiec siebie pocieszyc.. To wazne, by przezyc. Jutro w koncu moge sie stoczyc calkowicie.. Jestem gotowa na wszystko..

Tak wyglada moje zycie - jest jednym dniem, prostym dniem.. Zazwyczaj prostym - tak powinnam powiedziec.. Do tego dochodzi jedna roznica - raz ten dzien uplywa w miare szybko, wtedy jestem szczesliwa. A innym razem, jak dzisiaj, strasznie sie dluzy..

Gdzies kiedys przeczytalam, ze jak czlowiek uwaza, ze nic go, juz nie zaskoczy, to bardzo niedobrze. A co jesli ja tak mysle? Moze dlatego zapadlam w ed. W koncu nawrót tej calej choroby zaczal sie z nudy. Potwornej nudy w tym popierdolonym liceum oraz jakiejs takiej, hmm. Pustki egzystencjalnej i zyciowej? Tak, tak bym to nazwala.. Ostatecznie - pustke zyciową wypełniłam zarciem, ale egzystencjalnej, juz nie zdolałam.

Nie chce pisac tego, co pisze w smutnym tonie, ale chyba za pozno, bo i tak to wysle ;)

Naprawde dziwne, ale ten smutek, jakos do mnie przylgnal.. I nawet, gdy czuje sie bardzo dobrze, moje posty sa nadal dołujace.. Naprawde nie wiem, czemu tak jest.. A moze wiem? Moze przypuszczam? Jakos tak myslec mi sie nie chce.. To zbyt wiele..

Tussi slabiej na mnie dziala.. Ono tez..

A wlasnie przed chwila zajrzala do mnie Kaska. Chciala, zebysmy poszly razem do Biedronki. Hmm, czy gdybym jej powiedziala, dlaczego nie moge zrozumialaby? Czy zrozumialby to ktos nawet chory? Tak, jak kocham Daisy, tak mysle, ze nawet ona nie pojelaby tego.. Zreszta sama nie wiem.. Kazdy ma inne odchyly. A wlasne nawet bardzo wielkie, nie musza byc gwarantem zrozumienia cudzych - takze tych ledwo widocznych..

Powod mam glupi, nie poszlam do Biedrony, bo lyklam, juz Tussi. Poza tym zaplanowalam dawno temu (nie wiem kiedy), co bede teraz robic.. Do tego dochodzi pozna godzina, a na mnie czekaja obowiazki.. Wczesniej pozwoliłam sobie na zbyt wiele, bo gadalam z sasiadkami, a godzina 17 jest moja porą na nauke..

Na szczescie sa tez inne pory, ktore posiadam.. Te przyjemniejsze.. Byle do nich dotrwac- wlasnie ta mysl pozwala mi przetrwac :)
Zanim pojde, chyba napisze, co sobie przed chwila pomyslalam. Zreszta nawet nie przed chwilą, bo stwierdzilam to dosyc dawno... Kaska jest przesliczna dziewczyna! Do tego jest mila i dobra.. Czasem zloscilam sie na nią, a wlasciwie malo powiedziane - wkurwialam sie. Jednak tkwiło w tym wiecej mojej chorej rekacji, niz rzeczywistej przyczyny.. Gdybym mogla wybierac i stac sie Kaską, chcialabym tego.. Jest lepsza ode mnie.. Ludziom trudno sie przyznac do tego, by ktos był od nich lepszy. Zazwyczaj staraja sie chronic swego pozytywnego wizerunku.. Ja jestem wyjatkiem, ale nie tak nielicznym, jak mozna by myslec,hehe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz