poniedziałek, 4 stycznia 2010

Misterny plan?

Koniec drugiego etapu, bo swieta i Sylwester, juz sie skonczyly. Skonczyly nie tylko dla mnie, co zresztą nastapilo dawno temu, ale tez dla innych. Wrocilam do drogiego BC, czyli innego, ale nie lepszego zycia, choc nie bylo lekko. Mam misterny plan lecz jeszcze nie wiem, na czym on polega. Wiem tylko tyle, ze chce przestac sie tak miotac. Doprowadzilam sie do okropnego stanu. Nie wypada przyznawac sie, ze nie mam na siebie totalnie zadnego wplywu. Jednak to widac, a przede wszystkim czuc bardziej, niz cokolwiek, wiec tej prawdy nie przemyce. Moze przed niektorymi ludzmi, ale to bez znaczenia, bo dla nich znaczę NIC..
Jesli sie pogodzę z bezwolnoscią, moze lepiej bedzie, gdy po prostu sobie umre.. Tak bylo by na pewno prosciej, ale trzeba zyc.. Jednak zyc, zyc tym zyciem, jakie sie ma. Moze stopniowo odpuszcze sobie wszystkie winy, bo tak od razu nie potrafie. A jesli, juz to nie jest w ogole trwale, ani szczere lecz udawane. Przestane odrobinke pokutowac stare bledy, choc nie wierze w postanowienia noworoczne. Zmiana moze nastapic w kazdej chwili, nawet zaraz. Im wieksza przestrzen czasowa dzieli nas od zmiany, tym bardziej jest ona nierealistyczna.. Pewnie tak jest z moją, bo w głowie, wciaz kolacze sie prosta mysl: Masz jeszcze czas. A tego czasu, jednak coraz mniej, on wciaz ubywa. Konczymy sie razem ze sobą wraz z uplywem lat.. Czy musi tak byc?Jesli chodzi o swięta, to jestem srednio z nich zadowolona. Nie spedzilam ich tak, jakbym chciala, ale co sie dziwic. Przynajmniej zachowywalam sie bardzo w porzadku wobec Staszka. Bylam dla niego mila, choc tak naprawde gdybysmy pobyli ze sobą dluzej, nie moglabym go zniesc.. Z jednej strony mysle, ze to fajnie, gdy on z matka tworzą taką opozycje. Opozycje wzgledem reszty rodzinki, a przede wszystkim mnie i brata.. Wlasciwie powinnam powiedziec, ze to ja z B. stworzylismy grupę oporu przeciw nim, ale na jedno wychodzi.. Przypominaja mi sie na tym froncie, juz tak stare, ale widac, wciaz obecne momenty zlosci. Wtedy chcialo sie walczyc z calym swiatem i nie balo sie go pokonac. Bylam taka pewna tego, czego chce od zycia. Myslalam naiwnie, ze wystarczy sobie dorosnac, a wtedy dorosle zycie bedzie takie, jak w bajce.. Niby lękałam sie przy tym dokumentu, ktory nic nie znaczy. A on przydaje sie jedynie, gdy legitmuje nas policja, ale tez nie za czesto... Ówczesny lęk nie byl tak silny, jak dzis.. Zreszta dzis najgorszy nie jest sam lęk, ale brak zludzen. Dobrze, bo czasem udaje mi sie zbudowac inny mur, choc tam nie dociera swiatlo..
Musze byc silna.. Jednak nie bylam ostatnio. Noc przed powrotem do BC ryczalam, jak male dziecko. Czulam ten straszny niepokoj, a moze nawet cos wiecej. Wydawalo mi sie, ze to nie ja wszystkich porzucam, ale wszyscy mnie porzucają.. Tak sie balam, ze wkrótce moj kochany pies zdechnie, babcia umrze, albo mama dostanie zawalu.. Najgorsze nie tyle, ze brak ku tym myslom podstawy, bo smierc jest zawsze nieoczekiwana, wiec trudno ją przewidziec. Gorsze jest poczucie niepewnosci i swiadomosci tych uczuc, ktore kiedys mnie dopadna. Kiedys bede sie musiala zmierzyc z tym, ze bliskich mi ludzi tez dopadl ten potwór czas tylko troche inaczej.. Bardziej boje sie swojego cierpienia, niz braku ich obecnosci, bo ból naprawde boli! Raczej malo prawdopodobne, ze umre przed nimi, choc tak bylo by duzo duzo lepiej.. Chcialabym tego.. Dlatego zastanawiam sie, czy nie zlozyc sobie postanowienia, by nie dozyc do 30stki.. Potem i tak nic dobrego mnie nie spotka. Nie chce umrzec stara i pomarszczona.
Wtedy jeszcze bardziej nie bede mogla na siebie patrzec. Bede nie tylko gruba, ale i stara, wlasnie. Powtarzam sie, ale naprawde ryczalam tak strasznie mocno tamtej nocy. Moj brat spal w tym samym pokoju, co ja, wiec staralam sie robic to, jak najciszej. Niby on zasnął, ale nigdy nic nie wiadomo. Wydaje mi sie, ze nic nie slyszal.. Kochany jest, bo powiedziel, ze SZKODA, ze juz odjezdzam.. Dobrze go miec, choc nie zawsze tak nam sie ukladalo, jednak on byl dla mnie najlepszy.. Dawno minely te czasy, gdy zazdroscilam mu wiekszej milosci matki. Zreszta teraz on tez od niej obrywa.. Dla matki liczyl sie ostatnio tylko Staszek. Jest zakochana.. Niech bedzie szczesliwa. Raz dlatego, ze zasluguje na to. A dwa, bo wtedy bede mogla ją jeszcze bardziej nienawidzic, cudownie nienawidzic.. Ta nienawisc moze dac mi sile, by cos zmienic. Milosc nie jest takim silnym motorem zmiany, jak nienawisc.. Zadna milosc. Mnie moze zmienic tylko nienawisc. Oby to sie dokonalo tak, jak kiedys moglabym sobie tego dobrze zyczyc. Dzis trudno o konstruktywne zyczenia, gdyz stalam sie swoim wielkim wrogiem.. Mimo wszystko dogaduje sie z nim, a ten pakt gwarantuje mi bezpieczenstwo..Czas zaczac realizowac swoj misterny plan. Moze pokaze swa kolejną lecz prawdziwą twarz. Czy ktos ją rozpozna?Jakis dawny przyjaciel? Tak bardzo mi brakuje A., byla moją przyjaciolką, ktora kochalam. Zreszta nie tylko A... Dzis stawiam samodzielne kroki, bo predzej, czy pozniej kazdy przyjaciel nas zostawi.
Nowy Rok, to w koncu Nowy Rok, nawet dla mnie.. Oby byl lepszy. Dam z siebie troche wiecej, niz ostatnio, ale nie obiecuje.. Tak bym chciala lecz nie moge..
Moze to i lepiej? Naprawde?

1 komentarz:

  1. Nie mam zamiaru zostawiać.
    Wiesz?
    Masz wiadomość.
    Wiesz?

    KOCHAM.

    Monia /my-thin-dreams.blog.pl

    OdpowiedzUsuń