poniedziałek, 18 stycznia 2010

Śmiechawa.

Czesto, jak mnie cos zaskoczy, a nie moge publicznie zakląc (czyli przyznać, ze mnie cos rozjebało) i tak smieje sie na glos, jak opętana.. Nie wiem, jakim cudem jeszcze zadne szyby nie popekaly przy tak strasznym rozdarciu. Ludzie wtedy na pół mnie pytają, a na drugie pół komentują: Jak Ty się śmiejesz? Tak ja przynajmniej odbieram ten przekaz, bo pytają, ale odpowiedzi nie oczekują.. Zanim spojrze im na twarz (broń Boże tylko nie w oczy), oni już tyłkiem się odwracają.. A wtedy wiem, co zrobic, przestać się smiać, ale nie w duszy..
Oczywiscie zdarzalo sie, by nie tylko oni zaskakiwali mnie czyms.. Podobną rekacje na moj dotyk, ktory widac byl "złym dotykiem", pojawial sie u szklanek. Widac nie potrafiły zniesc zbyt duzego ciśnienia i dlatego pękały. Tego samego cisnienia, ktore na wszystko wokol wywieram, a zwlaszcza na ludzi? Hmm, mozliwe..

Z tego prostego powodu, moze dla niektorych zadnego ale co z tego, znalazłam analogie pomiedzy czlowiekiem, a szklanką.. Wiem tez chyba, czemu mowi sie o kims: on jest delikatny, jak z porcelany.. Jednak doszlam do wniosku, ze z czlowiekiem-porcelaną jest troche inaczej.

Zazwyczaj swiadom swej wartosci, nie obstaje przy stole z byle kim. Nie łatwo go dotknac, tak jak dotknac mozna zwyklą szklanke i skruszyc w dloniach na miazgi.. Na szklanke zwykle tez mniej sie uwaza, pod warunkiem, ze dla kogos nie stanowi duzej wartosc. A to sie najczesciej rzadko zdarza.. Moze dlatego, ze porcelana jest mniej dostepna? A moze dlatego, ze szklanki nie kupuje sie pojedynczo lecz w komplecie? Niewazne. Nie kazdy uzywa porcelany, a powody sie nie liczą, czy to wygoda, czy ekonomia, czy cos innego jeszcze...

Porcelana jest w rękach, ale wybranych, czy tak? Smietankę dolewają do kawy, a ta glupia traktuję ją, jako przedluzenie siebie.. Zlewa się z nią, ale wylacznie na chwile. Do momentu, az ktos nie pozbawi jej zawartosci. Wtedy znowu bedzie taka pusta.. Co z tego, że obcowala ze smietanką, skoro jej, juz nie ma?

Popisalam tyle glupot przez, co chyba zabraklo mi sily, by przedstawic powod calej smiechawy.. Jutro podobno tez jest dzien, wiec licze, ze zdarze naprawic, wowczas "wczorajszy bład".. A teraz ide obmyslac podzial nagrod i kar na kolonii, bo zadali nam taką prace. Troszcza sie o to, abysmy sie nie nudzili, a zapominają o tym, jak czesto sami nudzą, gdy tylko otworzą paszczę..

Rzecz mam ułatwioną, bo kiedys przeciez jezdzilam na kolonie. Wiem mniej wiecej, jak to wyglada. Trzeba tylko troszke bardziej sie zregresowac i przypomniec sobie, jak przezywa ją dziecko.. Moja mama mowi, ze jestem dziecinna i dlatego tak dobrze dogaduje sie z dziecmi. Ciekawe i nie wiem, czy do konca dobre. Teraz trzeba sie postawic jednoczesnie w roli doroslego. Zreszta, co sie martwie. A martwie sie w ogole? Haha, chyba swietnie udaje przed sobą..
Nie jestem, ani dzieckiem, ani doroslą lecz takim pomieszancem. On zatrzymal sie w swoim bezczasie i da rade, dopoki czas mu nie zagrozi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz