wtorek, 12 stycznia 2010

Zgubiona zguba


i odzyskana zguba... Zielone rękawiczki odebralam w szkolnej recepcji, tuz po zajeciach... Trzymał je ten koles, ktorego swego czasu nazywałam "ciapowatym". Kiedys pracowal na szkolnym ksero, zanim go tam przeniesli.. Nigdy nie mogl nadazyc z pracą, a kolejka do niego strasznie szybko rosla. Wszystko moze bylo by w porzadku i moze daloby sie zniesc jego "ciapostwo"... Jednak do tego dochodzil fakt ciaglego flirtowania ze studentkami, co dzialało na mnie, jak czerwona płachta na byka.. Widac on pracowal w inny sposob.. Na szczescie dla mnie liczy sie tylko, ze przetrzymal moje rekawiczki.. Moze nie sprawdze powiedzenia do "trzech razy sztuka" i na tych dwoch razach zakonczę? Zobaczymy..

Dzis jestem chyba ciut spokojniejsza, bo wczorajsze poklady zlosci obudowaly dookola mnie skorupę.. Tzn. zmienilam sie, jakby w skałę, ale zawsze mozna ją jeszcze troche utwardzic.. Tę skałe pewnie wkrotce cos ruszy, wciaz za malo jest tej skorupy, a "czasy niepewne".. Jednak mnie obchodzi dzisiaj, a nie jutro, czy wczoraj. Dlatego zakladam, ze tylko trzęsienie Ziemi jest teraz niebezpieczne... Niebezpieczne dla niej = mnie.
Bawię sie w udawany spokoj.. Z tym udawanym spokojem bardziej mi do twarzy, niz z autentyczna zloscią.. Ale UWAGA! Wiem doskonale, ze skałą tak naprawde nie jestem.. Zreszta na nią tez działają, jakies ruchy erozyjne.. Mam racje, czy one dotycza gleby? Cholera.... Wiedzialabym, gdybym nie byla uczniem bojacym sie wiedzy.. Naprawde..

Co do ksero, w koncu zadzialalo, wiec co nie wydrukowalam wczoraj, zrobilam dzisiaj.. Natomiast Renia zapomniala mi oddac pieniadze, ale bez przesady. Az taka sknera nie jestem. Zreszta mam do niej zaufanie, jest uczciwa osoba. Poza tym nie pozyczylam jej miliona dolarow, ktorego nie posiadam, wiec nie musze jej scigac.. Malo tego, dzisiaj dodatkowo zalozylam za nia kolejną forsę, bo doszly nowe kserowki..

Jednym slowem, albo kilkoma ;) Moj dzisiejszy dzien jest, jak kopia wczorajszego, ale czuje go inaczej.. Wlasnie ta drobna rzecz wiele mi ulatwila.. Zawsze wiedzialam, ze rzekomo tak sie da. Czasem, jak teraz sprawdzilam, czy to rzeczywiscie cos zmienia.. Udawalo sie i udalo, ale jakby bez mojego udzialu. Wierze po prostu w dzialanie, jakiejs sily wyzszej..

Zreszta napisalam dzisiaj w mailu do Juluś (kolejnej starej znajomej, jeszcze z czasow Ajgora), ze nasze uczucia sa, jakby we wladaniu kogos jeszcze.. Jakiejs trzeciej, osoby, ale nie nas.. Za to my trawimy te mieszanke wybuchową w sobie i nic tego kogos nie obchodzi, czy chcialybysmy zaprotestowac.. Czy ona nam smakuje, czy nie, jest zaadresowana tylko do nas.. Jak niechciana paczka, ktorą ktos musi w koncu odebrac, bo na poczcie się buntują..

Jutro kolos, a wlasciwie poprawka tej nedznej trojcyny.. Trzeba sie uczyc :] Wlasnie - trzeba!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz