niedziela, 31 stycznia 2010

Voyager

Doszlam do jednego wniosku. Jasne, ze nie pierwszego i nie ostatniego, a co gorsza nastepnego glupiego. Pisze tutaj tak regularnie z jednego powodu. Lubie zamieszczac fotki znalezione, gdzies na necie. Pewnie one nie są wybitne, gdyby mial je ocenic ktos, kto sie zna. Ja sie nie znam, ale uznaje zasade: im mniej wiesz, tym lepiej. Cos takiego chyba jest w prawie. Jednak na ten temat nie bede sie wypowiadac. Zreszta jedno ma sie do drugiego, jak nie powiem co... Nie powiem, bo zadne przyklady nie przychodza mi teraz do glowy. Podobno samo nic nie przyjdzie, ale nie tylko wiedziec mniej jest lepiej, ale myslec tez. Nie jestem czlowiekiem madrym, ale kilkakrotnie udawalam jeszcze bardziej glupia, niz jestem. Ludzie sie na to nabierali. Zauwazylam, ze nie tylko nieszczesny los wzbudza litosc, ale glupota o dziwo tez. Wczesniej myslalam, ze glupcow od razu sie skresla, ale tak robią tylko niewiele madrzejsi od nich..

Wracajac do tych fotek, umieszczam je, poniewaz nie majac nic do powiedzenia, probuje cos powiedziec. Chwale sie nimi, bo skoro nie mam czym, zawsze mozna wybrac substytut. Dziwne slowo, ale pasuje. Podobno tak nazywają, chociazby zwierzatko, ktore ktos pielegnuje, jak ukochane dziecko. Zdjecia sa moim substytutem wszystkiego, czego brakuje w mojej glowie i na glowie. Spełniają donioslą rolę, choc i tak niewiele mowia. Bedac wsciekla umieszczam tutaj, jakas glupią smiejaca sie panienke. Robie tak tylko dlatego, ze cos mi sie w niej podoba. Dobrze, ze nie musze sie nikomu tlumaczyc, co i dlaczego, bo nie wszystko da sie wyjasnic.

Tak w ogole, wrocilam juz do cudownego Big City, heh.
Dobrze, ze pojechalam do domu. Nie zaluje. Potrzebowalam tego. Troche tak, jak alkoholik potrzebuje wódy w wiekszej ilosci, niz tej pitej na codzien, gdy trzeba pójsc do pracy. Ja do swojej pracy pojsc nie musialam, jakkolwiek mozna ją rozumiec. Za to tak, jak on musialam oddac sie zarlocznemu ciagowi. Juz od dluzszego czasu cos sie we mnie zbieralo. Przebrzydliwe napiecie, ktore w pewnej ilosci mozna zniesc, ale nigdy w nadmiarze. Takze w tym przypadku sprawdza sie zasada: stosuj umiar. Gdyby to bylo takie proste, ale ja tego napiecia, przeciez nie produkuje! To tylko ludzie uwazaja, ze jest inaczej, ale co oni mogą wiedziec. Moj chory mozg daje znac temu cialu, ktore codziennie mam na sobie, przewaznie wbrew sobie. Powinnam miec cos do powiedzenia w tej sprawie. Za kare, ze tych dwoje probowalam kiedys oszukac, płace swoją cene. Nie wiem, jak to zrobic, ale musze w koncu przestac zwalac. Tylko raz, ze napiecie jesli mnie nie zabije, na pewno zycia nie ulatwi. Dwa, ciagle posiadam wizje, ktorych bezsens zrozumialam, ale te wizje, wciaz sa. Zalegly sie w glowie i wykluly, jak jakies przebrzydle piskle. Trzeba bylo zdusic je w zarodku, ale oczekiwalam czegos pieknego. No nic, nie jest zle, ale matkowac im, juz dluzej nie zamierzam. Niech sobie zyją razem ze mna, ale nic wiecej. Karmic ich tez nie bede, wiec niech sie zamkna. Niech umra z glodu, albo z pragnienia, bo to drugie wykancza szybciej...

Jedna rzecz mnie dzis rozsmieszyla. Jak bylam na dworcu, jakas starsza kobieta chciala zapakowac walizki do bagaznika autobusu. Nie wiem, czy tak sie to nazywa, czy nie, ale wiadomo o co chodzi. Nagle, jak jakas zjawa wylonil sie z zarogu kierowca. Czekalam na niego z jakas kobieta, juz od dluzszego czasu. Tamta byla mniej cierpliwa, niz ja i troche sie wkurzala, ze jego tak dlugo nie ma. Nie dosc, ze w koncu wielmość sie zjawil, to jeszcze odezwal. Powiedzial do tamtej starszej kobiety: No co jest mamusiu?

Nie moglam, poczulam oburzenie. Co za cham. Ona nie byla jego matka, wiec nie mial prawa do niej tak mowic tylko z racji wieku. Komu innemu moze by to uszlo, ale nie komus z takim tonem glosu. Zaskrzeczal, jak jakas zacieta plyta na adapterze, ktora wkurwia, bo nigdy nie dziala. Na dodatek nie chcial otworzyc bagaznika tamtej kobiecie. Spytal sie glupio, czy sama sobie nie moze podniesc tamtej klapy. Gdyby mogla, nie prosilaby go o to, chyba wiadomo. Przez moment poczulam sie, jakbym byla tamta kobieta. Zrobilo mi sie wstyd za nia, ze tyle szumu wokol siebie zrobila. Co gorsza bylo mi tez przykro, bo ten idiota przypomnial jej, ze jest stara. Nie wiem, jak ludzie starsi odnosza sie do swej starosci. Pewnie to nawet przyjemne patrzec na swoje pomarszczone czolo, a liczac zmarszczyki, liczyc glownie przezycia. Moze ich to nie razi, ale mnie przeraza fakt, ze tez kiedys taka bede. Obym nie dozyla. Nie chce, by mna tez tak pomiatano, a watpie, bym miala sile na to nie pozwolic.. Poki, co mysle sobie, ze moglabym dozyc 30stki, a wiecej nie potrzebuje. Jesli nie znormalnieje do tego czasu, skoncze ze soba. Do tego momentu zostalo jeszcze sporo czasu, wiec pewnie koniecznosci tej nie doczekam,heh. Oby ;)

Na koniec dodam jedno. Ten idiota kierowca do mnie tez palnąl cos glupiego, bo madrego raczej by mu nie wyszlo.. Chyba wedlug niego mial to byc zart, jednak nienawidze takich zartow. Poza tym, jak uslyszalam tamto "mamusiu", nie wytrzymalam. Szepnelam do kobiety, ktora stala obok mnie, a z ktora mialam okazje chwile pogadac: on jest glupi :] Chyba to uslyszal, bo potem normalnie obslugiwal pasazerow, bez zbednych komentarzy. Heh, zadowolona z siebie jestem...

Nie wiem tylko, czemu tamta biedna staruszka dala mu bulke slodką. Rzekomo chciala sie odwdzieczyc. Jednak on mial obowiazek podniesc jej tamtą klape, wiec nie zrobil nikomu łaski.. Mam nadzieje, ze zona da mu na obiad zbyt slona zupe! A najlepiej niech nic nie gotuje. Niech sobie kobieta siadze lepiej przed telewizorem, albo wyjdzie gdzies do kolezanki. Slyszalam, jak on mowil do niej przez telefon, ze bedzie w domu na 13sta. Wyobrazilam sobie inną wersje tej pogadanki, oczywiscie parodie, ale duzo lepszą:
-No i co?
-No i chuj!!!!
Uslugiwac takim idiotom, zeby potem ją porzucil, jak zostanie "mamusią", nie warto. Tak pomyslalam i tak od dawna mysle... Mimo wszystko nie zapomne tego jego glosu, jak zdarta plyta. Przynajmniej do momentu dopoki innej "bulwersujacej" rzeczy nie zobacze, bede sie z tego smiac.. A pewnie niedlugo znow mnie cos spotka,heh.

A na zdjeciu kochany aniołek. Oczywiscie mam na mysli tego pieska, a nie dziewoję. Moj brat na naszego Cezarka mowi - Szczur, babcia zwyczajnie - Cezar, a mama obecnie - Kochany staruch. Wkurzam sie, bo nie pozwalam jej na takie obrazliwe słowa. Kiedys nazywala go - Synusiem, ale przestala. Co najsmieszniejsze przejelam ten zwyczaj od niej. Ze swym dziwnym senstymentem do zwierzat, patrzac na te fotke, mysle od razu: Ale słodki synuś!!!!

Takie aniołki, az chce się adoptować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz