piątek, 22 stycznia 2010

Y

Znowu spac mi sie chce. Jednak wymysliłam pewien plan. Chce wmowic sobie, ze zbudzila sie we mnie uspiona, dotąd energia. Skoro jestem taka sugestywna, powinno sie udac.. Niestety łatwiej ulec temu, co ktos mowi, niz sobie. Przynajmniej ja tak mam, ale na to tez znalazlam sposob.. W tej starej diagnozie babka stwierdzila u mnie nastroj maniakalny. Od tamtej pory zaczelam sie zastanawiac, czy aby nie mam depresji dwubiegunowej. Szalony pomysl? Nawet, jesli to bardziej szalone, ze inaczej ją odbieralam. Wiadomo, pacjent moze byc pozbawiony samokrytycyzmu, ale chyba, jakas tam swiadomosc problemu ma.. Nie zawsze i nie we wszystkim, ale w tym wypadku nic nie powinno stac na przeszkodzie..

Haha, no dobra, nie wypowiadam sie... Zreszta najbardziej szalone, ze rzeczywiscie deprecha moglaby mnie dotyczyc. Trudno przyznac, ze mam cos, choc o tym nie wiem, bo dalej musze ufac tylko jałowemu zapewnieniu. Ja natomiast poszukuje pewnosci. A jesli juz mialabym, jakiemus zapewnieniu zaufac, to tylko Bożemu. Jego zapewnienia sa w zasadzie najpewniejszą z pewnosci rzeczy niepewnych..

Haha, chyba sie udaje, bo juz gadam od rzeczy. Powoli budzę te sily, ktorych dawno nie czulam. Sprobuje wejsc w faze manii i wejde. Jeszcze nie doszlam do celu, ale podjelam probę: nie-bez-skuteczną! Stoje, juz na schodach, a furtka do glupawki jest na wyciągniecie reki. Najpierw zrobie powolny i ostrozny krok do przodu, a potem kolejny i kolejny. Dopiero na koncu otworze tę furtke. Jesli mania przychodzi bardziej nieoczekiwanie, ta furtka, jakby sama sie otwiera. Tutaj pomoge sobie, bo ile mozna dzialać na wlasna niekorzysc? Otworze ją, chocbym potrzebowala do tego, jakiegos klucza. W tym wypadku najwyzej wywarze drzwi i tez sie dostane do srodka. A w srodku zamienie spokoj, z ktorym wyruszylam na silę, by żyć..

Tak to widze.. Sennnosc wszystko utrudnia. Nuda pozbawia swiat zycia. A swiat dalej zyje, choc nie dostrzegam w nim tego zycia. Nie widze go, bo gasnie cos we mnie, jak swieczki na torcie urodzinowym. Zdmuchuje je, ale wiwaty gosci przypominają glosy potworów z koszmarow. Przyklejam do geby sztuczny usmiech, taki jak zawsze, tylko troche bardziej
"wyrobiony".
Maski odswiętne najbardziej cisną, a moje swieta to dni niespodziewane. Zaden kalendarz ich nie uwzględnia, wiec nigdy nie moge sie do nich przygotowac. Przez to same w sobie sa najwiekszą niespodzianka, ale nie prezentem. Prezent powinien byc mily, w moim odczuciu, a niespodzianka wcale nie musi.. Takie niespodzianki, jak ta dzis istnieją, bo przyzwyczajenie czasem przegrywa. Przegrywa ze zmeczeniem.. Wlasnie wowczas obchodze swoje urodziny. Czasem zdarza sie, ze swiętuje nawet dzien po dniu, przez kilka tygodni.. Ale zabawa, nie?

Dobrze, ze umowilam sie na ten debilny prezent, przejscie przez niewidzialną furtkę do innej krainy.. To tak, jak kiedys, bedac malą dziewczynką.. Zastanawialam sie, czy moje odbicie w lustrze tez zyje i czy jest ładniejsze ode mnie. Ciekawa bylam, czy to mozliwe, aby ona byla moją odwrotnoscią, a po zabawki oraz ksiazki w pokoju siegala na-opak.. Teraz wiem, to niemozliwe..

Musze przyznac jedno na koniec... Moj plan powoli przestaje byc planem. Naprawde dziala, wiec mysle, ze tego dzialania starczy, chociaz na dzisiaj.. A o to tylko mi chodzi, bo jutro jest jutro..

Prawda, ze ta dziewczyna na zdjeciu jest przesliczna? Chyba moglabym sie w niej zakochac :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz