piątek, 16 października 2009

Błahostki dnia dzisiejszego.

Nie wiedzialam, co mam zrobic. Moze nadal nie wiem.

Wiem za to, co juz zrobilam.. Zostalam w Bic City.. Blahostki tez sa problemowe. Jesli ktos kiedys mowil, ze jego to nie dotyczy, pewnie uznal swoje blahostki za wielkie sprawy.. Tez mi wielka roznica, chyba jedynie w nazwie.

Obiecalam bratu, ze bede w domu, poniewaz w sobote chcial mnie zabrac na koncert. Nie byloby w tym nic dziwnego, pomijajac to, ze w takie miejsca nie chodze. Nie zdarzylam sprobowac, zanim na dobre nie "rozsmakowalam" sie w chorobie, trudno.. Najdziwniejsze jest takze to, ze ten koncert nie bedzie byle jaki, ale typowo nazistowski... Heh, ja i łyse pały... Nic do takich ludzi nie mam, ale w wyobrazni pojawia sie dosyc smieszny widok.. Moze bledny, ale widze siebie i wokol poubieranych w glany, dzinsy i ciemne kurtki, jakis kolesi oraz panienki z irokezami, tatuazami, itp.. Ogolnie mam wizje agresywnego towarzystwa, ale to moze byc tylko wizja.. Kolejny stereotyp, choc trudno sobie wyobrazic przyjaznego naziste - chyba jedynie wobec "nie - obcych". Gorzej, jesli i mnie tak nie potraktuja, a swoj swego zawsze pozna. Z kolei Żydowki byly podobno, albo bardzo piekne, albo bardzo brzydkie.. Co, jesli uznaja, ze ma szpetota to sprawa zydowskiego pochodzenia?


W sumie na koncercie metalowym zdarzylo mi sie, juz byc - i bardzo fajnie sie bawilam, ale... Teraz to troche inna sprawa.. Tak, wiec po pierwsze nie wiem, czy mi sie chce ruszac dupsko i gnic po kilka godzin w autobusie. Po drugie nie wiem, czy mam ochote widziec sie z rodzinka. Po trzecie chyba nie bardzo kwapi mi sie wyruszac na koncert i czuc sie tam, jak jakas parszywa "inna".. Po czwarte jest tez i po piate. A piate z kolei mowi, ze jest i szoste.. Troche sie tego uzbieralo..

Na dodatek sa tez plusy, by jechac do domu.. Kasa sie wyczerpuje, wspominalam wczesniej, ale nie jest tez tragicznie. Obliczylam, ze starczy mi "na życie", spokojnie, jesli tylko wszystko pojdzie wedlug planu.. A na razie idzie - pomijajac jeden dzien bez kompa, gdy zjebalam wszystko (chyba sie wscieklam, ze nie ma go przy mnie ;) - i nic nie zapowiada, by zaszla, jakas zmiana w najblizszym czasie..

Kurwa.. Wszystko jest wkurwiajace.. Wlasny niepokoj, wlasny konflikt i wlasne ja... W dodatku widzialam dzis Magde, bo przyszla na wyklad. Okazalo sie, ze wraca na praktyke w sobote, bo dzis dali jej wolne.. Wkurwila mnie jej obecnosc, choc nie wiem, czemu.. Inne osoby, z ktorymi tez sie "zadaje", jako tako - takze czulam, ze albo mnie olewaja, albo draznia.. Mozliwosc trzecia brzmiala, ze zachodza oba te zjawiska jednoczesnie..

Nie mam czasu myslec - dlaczego..
Jebia mnie przyczyny , gdy bolą skutki.
Co zrobie sie okaze.. Pewnie zadzialam, jak zwykle - impulsywnie..
Teraz czuje, ze chce tu siedziec.. Tak chyba bedzie najprosciej..

Problemem najwiekszym nie jest to, co mysle lecz, ze za duzo mysle.
Wlasnie dlatego - przestaje. To moje ukochane rozwiazanie. Tak samo postepuje we wszystkim.. Gdy boli mnie czucie - czuc przestaje, ot tak, pstryk i nie ma nic..
Gdy zycie mnie drazni, gdy jestem, jak wykolejony pociag, gnajacy do nikad, albo gdy koncza sie tory i staje, gdzie nie chce. Wtedy zyc przestaje.
Nie patrze. Nie widze. Nie slucham. Nie slysze.. Tylko sie poruszam.

Mimo wszystko chetnie pokrzyczalabym sobie.. Slucham piosenki, ktora porusza cale moje cialo.. Wiec jednak cos tam drzy, jakies impulsy przebiegaja... To nie drzy glosnik, ktorego nie ma. Jesli nawet to bylby on, nie moglabym tego spotrzec.. Laptop tez ma wlasne "wnetrze". Moj dotyk zas wplywa na to, co tam sie z nim dzieje..

Fajnie, chociaz tym kierowac, bo całosciowy wplyw, gdzies sie zapodzial.. Zas doplyw sprawia, ze tak czesto "krew mnie zalewa". Czyzby doplyw zalał wplyw? Jak wyglada pokonanie nie-pokonanego, zawsze chcialam chociaz to zobaczyc.. A nigdy nie moglam, tracilam najlepsze przedstawienie. Klopoty z uwaga bez adhd, tak to nazwijmy.

A co ma wplyw na mnie, gdy nic nie dotyka? Opakowanie, w ktore zapakowano mą dusze.. Wlasnie ono, jakąś stycznosc z nią posiada - ale nie łącznosc.. Nie udalo sie tego dokonać..

Gdy tak slucham tej muzyki, mam ochote zaszaleć. Najebac sie, zajarac i na chwile odleciec w Kosmos.

Przywitajcie Kosmitkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czy są tu jeszcze jacyś Kosmici? Dołączcie do mnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz