poniedziałek, 26 października 2009

Dziecka głos.

Bylam w domu na weekend. Nie musze chyba mowic, ze odpoczelam razem z wszystkimi domownikami... Cale dnie zarlam. Tak, wlasnie w ten niezawodny sposob zbieralam sily. Tamto, już mam za sobą, ale cofnijmy się do tyłu. Sprobujmy spowrotem przewinąć te wspomnienia, jak taśme, by obejrzeć ten krótki film.... "Krótki" nalezałoby przy tym wziaźć w cudzysłow, gdyz dluzyl mi sie on okropnie!! Tak to jest, gdy sie chce uciec.. Jednak czasem trzeba sie maksymalnie upodlić. Tylko wtedy mozna wskrzesic reszte czlowieka w sobie... Chyba zdolalam to zrobic..

A wczesniej nie moglam sie opamietac. Nawet nie probowalam zmienic cokolwiek, jakbym godzila sie z przeznaczeniem.. A przeciez nie zawsze w nie wierze i jesli nawet wierze, bywam kaprysna. Coz, bywac nie znaczy byc stale, wiec mowa chyba o roznicy zrozumialej... Zreszta, jak zobaczylam to swoje "miasto", od razu zrobilo mi sie niedobrze..

A pomyslec, ze ono kiedys cos dla mnie znaczylo.. Dawniej nie wyobrazalam sobie, by urodzic sie w innym miejscu.. Tzn. czulam, ze nigdzie indziej nie przezylabym tyle, co tu.. Pewnie cos w tym jest, niewiele, bo reszta to gówno prawda. Kazdy tak mowi o swoim rodzinnym domu, do czasu dopoki nie chce z niego uciec.. Dopoki kroczy z wysoko podniesionym czolem, przyszlosc przedstawia sie optymistycznie. Spojrzenie zostaje skierowane wysoko wysoko, ponad chmury. Zatrzymuje sie, gdzies w górze w punkcie, gdzie piekne niebo obiecuje wiele. Poczatkowo nawet chmury przypominają przyjazne potworki.. Los wówczas sprzyja, jak nigdy. Niewazne, czy tak jest naprawde, czy tez nie.. Wiara, choc tak bliska fikcji, zbratała z obietnicą, ktorej nie jeden zawierzył.. Zawierzył zycie swe maleńkie. Czy je stracił? Kazdy posiada wlasną odpowiedz. Ja nie moglam.. Czlowiekiem kruchej wiary zostalam..
Mimo wszystko nie chce pisac w pesymistycznym tonie..
Nie rozczarowalo mnie, ze moj pobyt wygladal, jak wygladal..
Poza tym miewam sie naprawde niezle..
Coraz mniej tez martwi mnie, ze nie umiem byc w czasie.....
Uciekam, a to w leki, a to w cokolwiek - zrozumialabym kazdego, kto ma, jak ja.. Za to coraz trudniej zrozumiec mi innych.. Jakich innych? Tych wszystkich, ktorzy po prostu dalecy są od tego, co dla mnie bliskie. Od tych ponoc "dziwnych" zachowan, oporu i przekory nieprzejednanej. To sa w moich oczach "odmieńcy".. A ja w ich pewnie tez taka jestem.. Musze zmieniac swa swiadomosc, jakby cos nie dalo mi spokoju. Rozumiem przy tym, że nie kazdy tak ma. Statystyczna norma ilosciowa i ja poza normą = brak zaskoczenia.

Jak zachowac tę, zwaną normalną swiadomoscią? Jak zniesc ten ból, rozczarowanie i szary swiat, ktory widokiem swym mnie obarcza? Nie mam tarczy tylko ten swoj zastepczy, gruby pancerz. Jak zniesc dawne ulice, ktore wygladaja inaczej? Jak zniesc ludzi, ktorzy nie sa, juz ludzmi z tamtych lat.. Tak spiewala chyba Anna Jantar.. Jak bylam mala, pamietam, sluchalam jej piosenek na adapterze.. Myslalam, ze w tym adapterze mieszkają piosenkarki i piosenkarze. Pytalam mamy, jak oni tam weszli.. Wyobrazalam sobie niewielką salkę, jak kinową.. Tez chcialam tam wejsc.. Tez chcialam zaspiewac razem z nimi ten smutny tekst: Gdzie sa dzisiaj tamci ludzie...

Chyba sie spoznilam o cala przestrzen, albo o lata kosmiczne.. Kiedy ona byla normalna? Moja swiadomosc "normalna"? A raczej, kiedy nie przeszkadzala mi ona, jak dzis? Mam wrazenie, ze w tamtym zyciu, ale tez ciezko okreslic w ktorym dokladnie,heh.. Zupelnie, jakbym tych zyc posiadala wiecej.. Fascynujace znow wierzyc w cos, jak dziecko.. Tworzyc sobie problemy, jak pisac scenariusz do kiepskiego filmu.. Albo, jak tworzyc cos wiecej - bajkę!!!! Moge znow wierzyc, ze jesli zycie ją przypomina choć trochę, moze nie jestem taka zla.. W koncu w bajkach zlo nie dotyka zlych ludzi, ale tych dobrych.. I kiedys w swoim czasie w nagrodę za cierpliwość, dobro zwycieza wszelkie zlo.. Swiat opanowuje milosc, bo bajki jakosciowo nie roznia sie zakonczeniem. Nie roznią się wcale..

Przez chwile mam wrazenie, ze jesli bede chciala, jednak wejde w glab tego adapteru.. Zaspiewam te kolysanke, ktora daleka jest goryczy.. A potem pojde spac.. Usne szybko.. A gdy sie obudze, zrozumie "dlaczego".. Mam mnóstwo pytań.. Nie chce nimi wiecznie obarczac Boga, choc On jest wieczny. Niech On lepiej tez sobie odpocznie, niech sie przespi.. Pewnie rzadko moze. Tymczasem przed Nim wieczność ludzkich grymasów. Dopoki swiat istnieje, dopoty ktos zawsze musi okazac sie niezadowolony.

Zachowuje sie tak dziecinnie.. Pisze tak dziecinnie!
Pobyt w domu: zarcie, sen, zarcie, sen itd., ale bez towarzystwa Tussi.. Powiedzmy, ze wybralam swiadomą abstynencje. Pozniej pozegnanie: tym razem obyło się bez paniki. Dalej podroz w autobusie i rowniez sen. Po drodze kupilam w jednym centrum ze dwie zarówki, a takze krem na ryj.. Probowalam dokupic rowniez Tussi, ale chyba nie jest to na tyle istnotne, by o tym pisac? Zreszta nie sprzedali mi.. Teraz jestem w swoim pokoju.. Bezpieczna, bez obaw o brak kontroli. Juz nikt nie patrzy na mnie krzywo, obarczajac mnie winą, ze znowu schudlam. Nie widze tego! Zreszta, jak sie nie podobam, nie patrzcie! Chce zyc po swojemu. Nie wchodze, juz nikomu w drogę.
W tym miejscu przewinelam tasmę.. W miedzy czasie, jak widac film sie zaciąl, bo w przeszlosc wmieszala sie tez bezczelna terazniejszosc. Tak jest zawsze, gdy nie ma sie jasnej perspektywy ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz