czwartek, 15 października 2009

Wiatraki, pierniki i pierdoły.

Jestem totalnie wypompowana z energii, jak balon z powietrza. Dziurawa tez jestem, wiec pluje poprzez otwor gebowy na wszystkich, ktorych napotkam.. Ludziska nie boja sie mnie. A ja nie szukam w cudzych oczach strachu. Niczego nie szukam. Mechanicznie robie, co musze. Mijam na pół zywe postacie odziane w szaliki, grube zimowe kurty i buciska... Ja zas mkne w kapturze na glowie.. Nie dlatego, ze mi zimno pamietam o nim, zwlaszcza ze gubie mysl o rekawiczkach. Ukrywam swa twarz pod kawalkiem szmaty i wyruszam. Czasem nie wiem, kto jest wieksza szmata, czy ta kurtka, ktorej nie znosze, czy ja.. Wtedy dobrze sie dzieje, znaczy, ze mam dla siebie troche godnosci.. A moze miec sie ją powinno, ale w sobie, a nie dla siebie? Moze, jak jest w srodku wowczas pozytywnie kielkuje? Co jesli urósłby z tego kolejny chwast? Nie czekam na to, co mi sie zdarzy. Nie czekam, co lub kogo omine. Nic nie pielegnuje, hodowla to nie moja pasja..

Zycie sie zdazylo.. Cos sie jeszcze poza tym zyciem tez pewnie zdarzy. Nie wiem, co.. Nie zastanawiam sie nad tym. Moj pesymizm pewnie przeslonilby cale niebo, jak te dzisiejsze chmury.. Gotowosc jest nienaruszona...

---------------------------------------------------------------------------------------
Okazalo sie, ze moja nerwowosc, co malo powiedziane, doprowadzila do zjebania wiatraczka w laptopie. Zabulilam za naprawe cale sto zeta, a to nie malo. Mimo wszystko radocha zagoscila na mej gebie, gdy corka wlascicielki - Natala (bardzo fajna dziewczyn - moze dlatego, ze jej nie znam...) zwrocila mi najdrozszy sprzet.. Oczywiscie nie ustnie, ani odbytowo.. Wiem, cholernie smieszne. Ten sprzet jest drogi. Komu? Mnie, a drogi w sensie tego, ze pomaga przetrwac w jaskini, z ktorej wychodze w momentach odpowiednich.. Poza tym poczucie bezpieczenstwa wlaczam do odpowiedniego gniazdka, a kiedy chce wyjmuje stamtad wtyczke. Takie to proste, nawet dla mnie, tej ktora nie kuma informatyki, ani zadnych instrukcji. Zwlaszcza "dziecinnie łatwych"...

Co rozumiem przez momenty odpowiednie? Sa to pojscia na uczelnie, do Biedrony i wyglada na to, ze na tym lista sie wyczerpuje.. Szaleje!! Gdyby Ewelina nie wyjechala, spotykalybysmy sie czesciej.. Mam swe usprawiedliwienie dla obozu szkoleniowo - klasztornego, gdzie jestem nauczycielka i uczennica,heh.

Magda nie ma tyle czasu dla mnie. Poza tym pracuje. Wlasnie w tej chwili dorabia sobie w krakowskiej galerii, a raczej jest na kursie.. Trwa to, juz od poniedzialku. Lacznie caly tydzien tam spedzi, a nieobecnosc (w szkole) usprawiedliwi, jakims papierkiem.. Nie wiem, czy zaplacaja jej cos za te mordege (w moim odczuciu,blee), ale potem oficjalnie wroci do Big City.. Tutaj zacznie dorabiac w nowym Orasy'u, czy gdzies tam, a wtedy na pewno jej zaplaca.. NIKT nie jest taki glupi, zeby robic za darmo.. Prawda jest tez, ze w dzisiejszym w swiecie wszystko ma swoja wartosc.. Jesli nie pieniedzmy, to inaczej, ale zawsze musisz za nią zaplacic.. Zawsze...

Wracajac do mnie. Mam dylemat. Dylemat finansowy - MALO kasy! Jesli naprawde sie postaram, moze zaoszczedze cos.. Osz te moje ambicje! Dobrze by bylo tak naprawde, jakby mi spokojnie (bez stresiku, czy powazniejszego: stresu) starczylo na najblizszy tydzien.. Wtedy moglabym tu jeszcze posiedziec.. Nie chce wracac w ten piatek do Zagnidowa na weekend.. Zacznie sie etap nieposkromionego zarcia, a potem z trudem dotre na autobus. Moze nawet przeloze swoj powrot, bo tak bardzo przykleje sie do lodowy.. Moze bede ją wysysac zbyt zachlannie, albo ona mnie.. Najpewniej zagramy w obopólna destrukcje - zeby postepowac sprawiedliwie.. Spalaszuje jej wnetrze, a jako dowod pokory, podziele sie z białym ksieciem..
Jemu tez sie nalezy.. Dawno nie dostal!!

Okropna wizja, wiec pewnie zostane.....

Nie fantazuje na temat swych niepowodzen. Aczkolwiek zdecydowanie prosciej przychodzi mi godzic w umysle smetne wizje.. Te najczarniejsze, czasem prorocze ale tylko czasem, obawy, powoduja, ze -> utrzymuje nadproduktywnosc.. Zas pozytywne nie dosc, ze doprowadzaja do przygwozdzenia mej psychy, to i zycie wyglada jak jakis jeden wielki krzyż.. Widac wtedy kontrast tego, co by sie chcialo, a czego nie ma..

Okazuje sie wiec, ze pesymizm zabezpiecza :]I wcale nie prawda, ze on wyklucza usmiech.. Ja sie zyciu czasem smieje na-przekor. Zyje tez na zlosc innym, gdy wlasnej zlosci mam za duzo.. Badz, gdy brakuje innych powodow, by wstawac rano, ogarnia mnie glupawka. Przestaje mi wtedy przeszkadzac wlasna i cudza pustka. Znow dobrze sie bawie.. Z budzeniem rzecz sie ma inaczej, bo jebany organizm posiada fizjologie - ktorej, ani rusz, ruszyc sie nie da. Nie mozna go zaprogramowac na 24 godzinny sen, choc czasem by sie przydalo..

Dobrze, ze zostaje jeszcze opcja wiecznego snu na jawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz