sobota, 10 października 2009

Cykl pór.

Jestem zmeczona, choc wreszcie sie wyspalam, jak to w weekend.. Zamiast standardowych dwoch dni (co i tak nie kazdy ma szczescie miec), takze poniedzialek, wyglada na to, jest dniem "wolnym". Odwolali nam psychiatrie. Tzn. niby figuruje na wykazie kursow, ale w planie jej nie umiescili. Wczesniej wlasnie poniedzialek byl zarezerwowany dla niej, ale skoro jest, jak jest odpoczne "se".. Niestety tylko od zajec. Nie powinnam sie dobijac, bo sa tez plusy. Mam, dzieki temu wiecej czasu, zeby zrobic, co trzeba.. Czasu, ktory niektorzy szczesciarze nazywaja czasem "dla siebie".

Moj sobotni "czas dla mnie" wygladal tak, ze popedzilam na uczelnie.. Wczesniej, jak tylko wstalam przeslalam na swoja poczte kilka plikow. Byly to najwazniejsze pliki z materialami, ktore predzej, czy pozniej kaza nam sie nauczyc... Gdy zalecialam na uczelnie, dzieki temu, ze mialam juz maila w skrzynce, moglam wszystko - po prostu - wydrukowac.. Cholernie duzo tego wyszlo, ale to lepiej. Nie powinnam zbyt wiele czytac na kompie, bo ostatnio za duzo siedze. Mam wrazenie, ze wzrok mi siada. Na razie nie nosze okularow, ale w podstawowce musialam i nie chcialabym musiec znowu.. Dlatego wlasnie zmotywowalam sie, by zalatwic sobie materialy na papierze. To duzo wygodniejsze..

Jak szlam, lało.. Dopadal mnie oprocz deszczu, takze wlasny pospiech. A ten byl najgorszy. Zdecydowanie! Moze na zewnatrz ludzie go nie spostrzegli. Sa, przeciez za bardzo zajeci saba. Zazwyczaj. Choc nie wszyscy, ale wiekszosc, nie zwraca uwagi, zwlaszcza na obcych - takich, jak ja.. Dzis w szkole byli, przeciez sami zaoczni.. Mijalam ich w pedzie, nie chcialam, by ktokolwiek musial na mnie patrzec. Czulam sie taka paskudna.. Na dodatek moja ulubiona, stara, ale jara torba "listonoszowa", zostala w domu.. Chodze, wiec z taką bialą, dosyc elegancka, ale obszerną torebka. Moja mama dostala ją od najlepszej kolezanki, ktora mieszka teraz w Norwegii. Poniewaz stwierdzila, ze dla niej jest za biala, dała mi ją na uzytek - choc, gdyby nawet jej sie podobala, pewnie tez by to zrobila, lubi sie dzielic.. Ta cala torba, oczywiscie, ze jest ładna, podoba mi sie, ale nawet ona staje sie problemem. Glupim problemem. Czuje, ze takie elementy, jak ona, nie pasuja do mnie, dlatego tym bardziej mi glupio..

Glupio z powodu glupiego problemu, jak wspomnialam, zabawne.. Mam wrazenie, ze ludzie, gdy widza taka paskude, jak ja, ktora jest "wystrojona", mysla o niej najgorsze rzeczy.
Nawet jesli NIKT tak nie mysli (co malo prawdopodobne, zawsze jacys tacy zlosliwi sie znajda...), wazne, ze ja tak mysle... Na codzien staram sie nie przesadzac i wygladac przecietnie.. Kiedys mowilam, ze lubie oryginalne rzeczy, no wlasnie, sek w tym, ze musza byc oryginalne w moich granicach.. Myslenie moze byc naprawde powalone, ale swoje wlasne jest jasne tylko dla tego, kto nim kieruje... Poza wyjatkami, gdy nawet dla niego i ono staje sie zagadka. Labiryntem... Tak tez mam.. Ale to nie zmienia faktu, ze przezywanie wlasnych mysli (nawet bez zrozumienia), najlepiej je do nas zbliza.. Czasem tez oddala, ale smialo mozna powiedziec: moich mysli nikt nie zna tak dobrze, jak ja...

Pominmy te mysli, cofnijmy sie do szkoly. Gdy tam szlam, jak i doszlam, a potem sobie poszlam (logiczne), ubrana bylam smiesznie. Wlasnie to mnie tak mocno peszylo.. Chodze, juz w butach zimowych. Tak mi cieplej. A poza tym lubie je, bo mają lekki obcas, wiec mocniej stapam po Ziemi. Bardziej sie w nią wbijam, tak jak czasem wbijam sie spojrzeniem w cudze twarze. Albo, jak wbijam swe pazury w dziąslo, by moc sie uspokoic - a inni mysla, ze obgryzam paznokcie,heh... Poza tym, co calkiem nie pasuje, nadal ubieram taka kurtke, jakby pelerynkowatą, ciezko to nazwac... Po prostu jest to kurtka raczej jesienna.. Mozna powiedziec, ze mam na sobie wszystkie pory roku. A dokladniej ubrania, ktore nosi sie w lecie, zime, jesien, czy wiosne..

Tak, wiec torebka jest letnia, kurtka - jesienna, a buty sa zimowe.. Nie chce mi sie myslec, co reprezentuje wiosne.. Chcialabym, aby moje wnetrze, bo wiosna to czas zmian, gdy wszystko sie przeistacza. Przyroda pokazuje swe najwieksze piekno. Zmienianie okazuje sie wspanialsze, niz sama zmiana. Ono na pewno jest najbardziej godne podziwu, tego ktorym nie moge obdarzyc sama siebie.. Na szczescie zawsze, speszona czy nie, moge obdarzac tym podziwem swiat wokol mnie.. Jednak samych ludzi, juz nie zawsze.. Tutaj tak wiele zalezy, juz od nich, ale im - jakby "nie zalezy" na tym podziwie..

Szkoda, ze to staje sie niemozliwe, gdy mkne, jak blyskawica.. Nadal nie wiem, czy tak samo porazam innych ludzi, jak wlasnie blyskawica porazać moze.. Chyba nie, bo w tym wypadku takie jedno porazenie, staloby sie smiertelnym ciosem.. Intencje, nawet najlepsze, przestalyby miec, jakiekolwiek znaczenie.. W koncu, jak docenic przyjazn, ktora zabija?? Wiem za to, ze jesli blyskawica moglaby czuc, czulaby, ze chce przemknąc przez droge przeznaczenia. Przemknac, jak najszybciej... Najnajnaj...

Moj cykl por roku wskazuje, ze jesli pragne wiosny, powinnam zajrzec do najnowszych materialow... Jakbym nie wiedzialaaaaa, jaaaaaaaaa......
A, co do bialej torebki - jest dla mnie za ladna. Jak tylko pojade do domu, przywioze sobie, jakas brzydsza.. A moze nawet nie brzydsza. Chodzi o to, ze lubie ładne rzeczy, jak chyba kazda "baba". Sęk w tym, by to byly skromne rzeczy.. Czasem pokory mi brak. Nie grzesze tez altruizmem.. Za to caly czas pamietam, by robic "dobre" wrazenie. Probuje ludzi oszukac, ze dobra jestem.. Moze sie uda.. W koncu niektorzy, juz sie nabrali.. Do budowania tego wizerunku, wazniejsza okazuje sie torebka - a nie to, co mam do powiedzenia. Mało kto sucha i słyszy... Szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz