poniedziałek, 19 października 2009

Zupełnie (nie)normalny dzień.

Mam wolny poniedzialek, zreszta nie pierwszy raz. Nie musze, wiec wcale mowic, jak bardzo nienawidze poniedzialku. Plusem jest to, ze nie tkwie na nudnych zajeciach. Mam, juz dosc ogladania Martuni. Niby nie jest tPogrubienieaka zla. Doszlam do wniosku (pewnie chwilowego), ze nawet jesli naprawde mnie nie trawi, na chuj mam sie odwzajemniac. Ludzi trzeba traktowac tak, jak na to zaslugują. Czyli, jakby ich nie bylo. Wtedy naprawde odplace sie pieknym za nadobne. A i oni zbytnio tego nie poczuja. Kazdy widzi sam siebie. Nie dam nikomu tej satysfakcji, bym i ja miala go widziec. Wole widziec siebie. Tez jestem egoistką. Dumną egoistką. Niektorych zlych cech trzeba sie trzymac bardzo mocno - znaczy pielegnowac je w sobie. Trzeba robic wszystko, by swiat nas ich nie pozbawil. To w koncu on przyczynil sie do tego, ze je mamy. Co sie daje, tego sie nie odbiera. Zycie zmienia, ale na szczescie samemu wybiera sie wszelką koniecznosc... Bo tak naprawde nie ma zadnej koniecznosci..

[ Chcialabym móc poplakac sobie.. Niestety znow wylaczylam sie, albo cos mnie wylaczylo. Pewnie to ja, probujaca zwalic wine na cos, badz kogos... To sie nie uda! Nie moze sie udac, bo za bardzo nie mam czego sie doczepic. Kiepski wybor. A w tym kiepskim wyborze, czas przyznac swa wine.. Zreszta i tak nic nie boli, bo jak moze bolec, gdy nic nie dziala? Nie widze kontaktu.. Znaczy sie, chyba go dostrzegam, ale brakuje sily, by wstac. Poza tym ten kontakt jest spieprzony. Nawet, jak wstane i tak nie podlacze sie do zasilania energetycznego. Co najwyzej wybiore kolejna dawke efedryny, badz pseudoefedryny. To moje zastepcze energetyczne zasilanie.. W zaleznosci od tego, co pojawi sie najblizej zasiegu - wybiore żółte, badz pomaranczowe cukiereczki.. O ile, jakis zasieg bedzie.. Tutaj fale trudno zlapac, jak ten kontakt.. Na szczescie mam swe substytuty, a i bez kontaktu, jakos sie obchodze. Bez kontatu z sobą i ze swiatem, a nawet jesli z nim, dalej jestem, jaka jestem.. ]

Musze stwierdzic, ze zaczelam ten poniedzialek w sposob dosc nietypowy. Zazwyczaj, jak tylko sie budze (jesli mam wolne), pije kawe, smaruje gębe kremem (skórna maska) i wkladam cos na siebie.. Nastepnie gnam przez ulice G., mijam zakret, az docieram do wielkiego, żółtego (jak te moje cukiereczki) budynku. Nie polska, ale jakze swojska Biedrona, zawsze na mnie czeka,heh.. Postanowilam, ze dzis nieco odwroce kolejnosc.. Zamiast pedzic po prowiant, wybralam sie na wycieczke. To byla zajebista wycieczka. Atrakcja, jakich malo. Niejeden czlowiek pozazdroscilby mi mojej przygody.. A finał jej wygladal tak, ze doszlam do Apteki. Chcialam kupic Tussi, zeby uzupelnic swoj sklad, ktory powoli sie wyczerpuje. Glupia cipa, aptekarka, stwierdzila z usmiechem, ze go nie maja.. Akurat... Staralam sie wczesniej byc mila, powiedzialam nawet "dzien dobry" i zagadywalam cos do kobiety, ktora stala przede mna. Robilam to wszystko, by dobrze wypasc, ale na chuj sie to zdalo.. Oczywiscie nie zalamalam sie z powodu tak blahego.. Moze gdybym byla cpunem, ktory nie dostal dzialki, wtedy pobilabym wszystkich dookola. Moze. Jednak moja sytuacja byla inna. Wzielam "do sprobowania" Gripex maxi tabs, zobaczymy czy zadziala... Ten specyfik, ta sama cudowna aptekarka o kreconych kudlach, musiala mi juz sprzedac.. Na szczescie, inaczej czulabym niezadowolenie, a nawet wiecej! :> Jeszcze niepotrzebnie "uszczypałabym" kogos słowem, a po co??

[ Mam niezly ubaw, gdy to pisze.. A wlasciwie nie! Wiem tylko, ze gdybym cos czula, ten ubaw bym miala.. Naprawde wcale nie uwazam, by aptekarka byla cipa. Zachowala sie, jak musiala, ale zachowanie nie przekresla czlowieka. A jej wlosy tez wcale nie byly takie zle. Poza tym podobaja mi sie krecone. Moje tez sie troche kreca, ale w pojebany sposob. Nie w taki jak bym chciala. Nevermind... Po co pisac o czymś, co mnie i tak nie obchodzi?? Tylko, ze gdybym liczyła się z tym, wtedy ten blog by nie istniał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ]

Po tej wycieczce, ktora odbylam, w drodze powrotnej nie zapomnialam o zakupach. Nieistotne, co kupilam. Zadnej rewolucji, wzielam, co zwykle.. Gdy dotarlam do "domu", umylam łeb.. I tak wygladala niezwyklosc tego dnia, bo reszta, przypuszczam (a raczej pewna jestem), bedzie - jak - co - dzien...
Ale to dobrze..
Dzis mi nawet to nie przeszkadza..
Nie jestem szczesliwa. Nie jestem nieszczesliwa. Chcialabym jednak powiedziec, ze w ogole nie jestem, ale jestem. I to jest najgorsze w tym pierdolnym, zwyczajnym dniu!! On by mógł być, ale beze mnie.. Czemu tak nie jest??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz