poniedziałek, 23 listopada 2009

Ten mechanizm.

Złożyłam mailowe życzenia dla Daisy, bo jutro ma urodziny. Napisalam jej szczerze, ze nie wyglada zupelnie na te lata. Pewnie bardzo sie ucieszy, jak zwykle, gdy to slyszy. Wtedy skacze, jak male dziecko, niemal do Nieba. Az milo na takie cos popatrzec. Choc ona czesto sie smieje nie zawsze, az tak głeboko, szczerze i mocno. Wlasciwie tak naprawde robi to rzadko.. Cieszy mnie, gdy moge dac jej choc troche radosci. Tym bardziej, gdy czynienie tego rowniez okazuje sie dziecinnie proste..

Radosc dziecka jest tak prosta, jak powody, ktore jej dostarczają. Szkoda, ze z wiekiem traci sie ten zmysl. Cos sprawia, ze on sztywnieje. Moze, wiec jest nadal obecny, ale głebiej. Nie znika calkowicie, ale wzbudzenie go nie jest, juz łatwe. Trzeba wiecej wysilku, by do tej głebi dotrzec i trafic wlasnie na nią. Tak prosto pomyslić pustkę z głebią. U jednych wygląda to bardziej skomplikowanie, niz u drugich. Nie chce myslec, ze to nie sprawiedliwe. Chyba nawet tak nie mysle, choc przeleciala mi ona przez głowę..

Myśl, a raczej watpliwosc, ze moze wlasciwe bylo by tak uznac. Uznac, ze niesprawiedliwosc tkwi w cudzym usmiechu. Niesprawiedliwosc widoczna w radosci dziecka. Tego samego, ktory za chwilkę okazuje sie głupią debilką. Dokladnie tą, jaka na codzień kpi z nas zuchwale.. Podobnie, gdy dziecko objawia sie w zadufanym sasiadzie, kuzynie, czy kuzynce.. Nie wiem do tej pory, jak do cholery dostrzec w tym cos pozytywnego? Czasami pozytyw czucia, jak dziecko przeistacza sie w dziecinne zachowanie. A jesli nie w zachowanie, to chocby w żądanie, ze inni beda nami. W koncu czuc ciągle, jak dziecko i we wszystkim, zdrowe chyba nie jest..

Tak, jak dziecko uczy sie odrozniac wlasne mysli od cudzych. Tak, jak uczy sie, ze inni nie sa nim, ani ono nie jest nimi. Tak "dorosli" chyba za bardzo przerosli pozytywne dziecko w sobie. Hodują knąbrnego bachora, myslącego, ze wszystko mu sie nalezy. A niby za co? Za to, ze jest? To chyba za mało...

Zignorowalam, jednak tę myśl, ze niesprawiedliwie rozdzielono wsrod ludzi radosc dziecka. Kazdy sam sobie wybiera. Mozna nie wybierac do konca, jakim sie jest dzieckiem. Zwlaszcza, gdy chodzi sie ubranym, albo przebranym tak, jak chcą tego rodzice. Jednak pozniej samemu sie wybiera maski, albo sie je ściaga... Dla mnie zdjecie ich nie bylo, by moze takie trudne. Niestety nie odrozniam, juz tego, co stanowi tylko chwilowy grymas. Nie wiem tez, co stanowi prawdziwą emocje, a co tylko tę domalowaną..

No wlasnie...
Ja tez wybralam, ale nie ma sie czym zajmowac, zwlaszcza teraz. Tyle razy poswiecalam mnostwo miejsca na tego typu brednie.... Tyle razy, ze chyba wystarczy, az do nastepnego razu.

Dzien niesamowicie szybko mi uplynal, juz sie sciemnilo. Jak wspaniale...
Przeliczam chwile na dobre i zle jednostki.. Choc moj czas pewnie przypominalby innym, jakis bezczas. W gruncie rzeczy on jest bezczasem, bo utracil dla mnie zdrowe znaczenie. Niby wybralam przeszlosc, ale na nią tez sie uskarzam. O przyszlosci i terazniejszosci nie ma nawet, co mowic. Po prostu nie ma czasu dla mnie...

Czesto mam wrazenie, ze on sie zatrzymal. Uwiezil mnie w sobie. Tkwie w wielkim zegarze. Moze nawet jestem jego częscią,. Kto wie, czy nie, jakims mechanizmem zegarowym? Wybieram śrubkę.
Wskazówką byc nie moge, bo nie wiem, co wskazac.. Czy wolno nic? W takim razie stanowie część zegara bez wskazówek... O tak, swietnie, teraz sie zgadza wszystko..

Ten mechanizm nie ustanąl dzis, ani na chwile. Popedzilam do szkoly o okreslonej porze. A pozniej zabralam sie samochodem Reginy, kolezanki z roku, do ksera. Dokladnie tego samego przekletego ksera, ktore zamkneli mi w sobote przed nosem..

Dobrze mi sie z nia gadalo.. Kiedys czulam, ze gdybym mogla sie zaprzyjaznic, chyba wybralabym ją.. Tyle, ze jakie to ma znaczenie? Raz, ze sie nie zaprzyjaznimy, chocby dlatego, ze nie ma czasu. Juz nawet nie dlatego, ze nie moge, ale do tej pory kazdy poznal "swoich ludzi". Dwa, ze czesto tak odczuwam wobec wielu ludzi. A potem nawet, gdy mam okazje blizej ich poznac, zaczynają mnie draznic.... Z Regina pewnie bylo by tak samo, gdyby bylo, ale nie bedzie. Nie ma "gdyby".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz