wtorek, 3 listopada 2009

Si.............

Sikać mi sie chce, ale wstac i sciagnac spodnie to, juz nie. Pomyslalam, ze najpierw napisze, co nieco tutaj (a wlasciwie takie nico), zanim pójde do ubikacji. Wtedy, gdy nie bede mogla wytrzymac, pewnie przestane sie ociagac. Leniwcem stalam sie strasznym.. Poza tym cholernie mnie denerwuje, ze ciagle musze latac do wc. Zebym chociaz miala, czym sikac... Niby pije duzo, ale jakos inni zalatwiają sie raz na jakis czas, a potem długo mają spokój. W ich wypadku tez nie da sie powiedziec, zeby oszczedzali na wodzie (chyba, ze sie nie myją).

Ja tez cos mam, ale spieprzony organizm. Obym sie tylko nie doczekala, jakiegos dializowania, czyli spieprzonych nerek.. Odpukac. Mimo wszystko, aktualnie niczego sie nie boje, bo nie traktuje tego, jako cos realnego, a jedynie mozliwego. Potencjalnosci od aktualnosci sa dla mnie dwoma róznymi sprawami.. Nic mnie, wiec nie powstrzyma, by dalej robić swoje, czego zaluje.. W kazdym razie pamietam pewną dziewczynę z forum. Brala chęmioterapie, a i tak ostro sie odchudzala. Czy to sie nazywa ostra determinacja?
Nie nazwalabym tak tego. Poza tym mozna byc do czegos zdeterminowanym, gdy dobrowolnie wklada sie w to swoj wysilek.
Z choroba psychiczną jest troche inaczej. Zawsze mozna sobie wytlumaczyc brak wyboru, brakiem wolnej woli. Nawet jesli to nie do konca prawda.. Rozsadek i refleksja nie sa, jak piasek nad morzem, ani jak niebo nad nami..
Ja cierpie z powodu "woli" od dluzszego czasu. Wolną nie nazywam jej, nie pamietam od kiedy. Zgubilam swiadomosc perspektywiczną. Patrze przez jeden pryzmat. Przez jedną i tę samą, niezmienną perspektywe, ktora prowadzi mnie w ciemnosc. A jak nie w ciemnosc, to w las.. Ale w lesie, jak widac, czlowiek tez wyzyc moze..
Wiem, ze w uzaleznieniach nie ma mowy o wolnej woli. Nałóg to cos wiecej. Nałog to cos zawsze ponad. Jedyny wybór w nałogu, dochodze do wniosku, to nałog. Cos, co nas ogarnia z kazdej strony, jak jakies obce wojsko w przebraniu "swoich". Glupia, dalam sie oszukac, a pomyslow na nowe klamstwa, coraz sprytniejsze, nie rozpoznaje. Dobrze, ze chociaz udalo mi sie pojsc na kompromis. Nie kazdy tak ma.. Inaczej, zawalałabym wszystko, co zreszta niekiedy sie zdarza. Takie niekiedy dopuszczam lecz nieee dopuszczam niczego wiecej! Z nauka (na studiach, nie z innną... :/) nie miewam problemow, poki co.....
Z tego moze uda mi sie zrobic, jakies kolo ratunkowe..
W koncu ilez mozna zrec? Ile trzeba by wydać na to pieniedzy? Przeciez nie posiadam sponsora!!

Podobno Ksiezna Diana cierpiala na bulimie, Daisy mowila mi kiedys o tym. Nie jaram sie tym. Dla mnie slawne osoby nie roznia sie niczym od tych nie slawnych, a jedynie sama sławą. Czy sluszną, czy nie, to juz bez znaczenia. Jesli sluszną, tylko pogratulowac. W odwrotnym wypadku, szkoda gadac, ale dzis to normalne. Niektorzy "sa znani z tego, ze sa znani" i nic wiecej. Trzeba, jednak umiec zrobic kolo siebie sporo szumu, by tego doczekac. Zastanawialam sie, czy ja bym tak potrafila..

Kiedys na angolu, jedna blondyna, za ktora nie przepadalam, stwierdzila, ze wszyscy chca byc slawni.. Nie mysle w katagoriach, ktore nam na studiach wpajają (jeszcze nie zwariowalam, tzn. oszalałam inaczej), ale wtedy nasunela mi sie prosta mysl: projekcja.. Ja np. nie chcialabym byc slawna. Na cholere mi to, wiec niech nie wypowiadają sie za mnie. Za to chcialabym, aby inni ludzie mnie lubili. Bym mogla zawsze liczyc na kogos. Aczkolwiek oczywiscie, fajnie jest cos osiagnac, zrobic cos pozytecznego dla ogolu.. Wystarczyloby by przy tym byc znanym, co najwyzej z nazwiska. Niekoniecznie z wygladu, aby potem ludzie napadali cie na ulicach..
Slawa tez ogranicza. Jej plusem jest to, ze ma sie duzo kasy. A plusem kasy staje sie mozliwosc wykupienia najlepszego zarcia. Plusem i przeklenstwem w moim wypadku. Na miejscu Ksieznej Dianej, tak sobie myslalam czasem, pewnie bylabym jeszcze bardziej zaburzona. Choc teraz tez jest nieciekawie, ale... Niech bedzie "ale", czyli miejsce dla przyszlej nadziei, na razie nieobecnej. Oby sie to zmienilo..

Ona rzygala nawet w podrozy poslubnej. Maz niczego nie dostrzegl. Chyba wszyscy pozostawali nieswiadomi, a dopiero jej biografia ujawnila prawde. Przynajmniej te publiczna. Wczesniej pewnie ukazaly sie w mediach, jakies zwierzenia, ale nie tak glebokie. Dlugo tez musiala ukrywac te tajemnice razem z rodzina, gdy juz ktos czegos sie dopatrzyl.. Daisy czytalala jej biografie, wiec opowiadala mi o tym, ale tylko pobieznie. Gadalysmy na mase innych tematow. Wlasciwie najwiecej o wszystkim, tylko nie tym. Aczkolwiek, musze przyznac, nurtujaca historia.

Podobno Diana rzygala nawet po kilkanascie razy dziennie, przez lata. A jej najwieksze dno, o ile sie nie myle, nastapilo w dniu, gdy zrobila to okolo 13 razy.. Czemu mnie to nie zszokowalo?

Dosc jednak o tym, bo myslalby kto, ze w glowie mi tylko rzyganie.. Ta, jesli juz to jedzenie.. Zarcie!!.. Popisac sobie o tym bezpiecznie mozna, bo nie mam zadnej chcicy, przynajmniej nieeeeeeee teraz.. Cudowny spokoj.. Chwilo trwaj!! TRWAJ!!!!!

Czuje, ze to bedzie udany dzien. Zorganizowalam sobie wszystko, co potrzebowalam. Slowem, cala reszta, a nawet wiecej, pozostaje w moich rekach.. Zobaczymy, czy nie spartacze... Chyba nie powinnam nawet tak myslec. Nie powinnam dopuszczac, jakiejkolwiek mozliwosci nie po mojej mysli. To, juz samo przez sie zle wrózy.. Nawet o tym nie myśl!!! Słyszysz???

Nie wytrzyyyyyyyyyyyymam, ideeeee sie wysikac. W koncu,heh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz