piątek, 6 listopada 2009

"Week-end".

Kolejny weekend. Jestem sama w mieszkaniu. Zarowno Kaska, jak i Karolina pojechaly do domu. Ewa, jednak sie nie wprowadzila. Po tym, co widze mysle, ze jeszcze sto razy zmieni zdanie. Wczesniej byla tu i poryczala sie strasznie. Najbardziej dobilo ją podobno, ze Iw chcial nas wszystkie wziaźć na impreze. Poklocili sie znowu, ale nie tylko o to. Tak, wiec Ewa zasmiast sie rozpakowac, spakowala sie.

Co prawda on siedzi teraz za sciana u siebie wraz z kolega. Jednak dla mnie oni sie nie licza. Z Iwem tak rzadko rozmawiam, wiec nie klamie mowiac, ze go nie ma. A co z tamtym drugim? Gówno mnie on obchodzi. Zreszta licze na to, ze gdzies wyjda. W koncu chyba szkoda im tracic tego cudnego dnia (a raczej nocy) na siedzenie w chałupie. Zbyt wielcy z nich imprezowicze, by sobie pozwolic na to. Tak mysle i chce, zeby znikneli stad, jak najszybciej. Niech to zrobia, jesli nie dla siebie, to dla mnie..

Wlasnie ich slysze. Denerwuja mnie. Z drugiej strony wkurza mnie tez swiadomosc, ze ktos sie dobrze bawi. Podczas, gdy ja nie biore w tym udzialu, inni nie wiedza nic o takich problemach. Pojebane. Nie powinnam sie zalic. Mialam mase okazji, ale z zadnych nie skorzystalam. Gdy skoncze studia, musze sobie wszystko odbic. Glupie myslenie, bo jesli nie teraz, nie na studiach, to kiedy szalec? Naiwnym trzeba byc liczac, ze pozniej cos sie zmieni. Pozniej mogloby byc zaraz, ale skoro nie chce..

Raczej, skoro nie umiem, bo checi sa calkiem odrebna kategoria. Kategorią majaca sie do tego pierwszego nijak. Tak to, juz u mnie nieszczesnej, nieszczesnie wyglada. Sama tak decyduje, wiec mowi sie trudno. Pokutuj, skoro grzechow szukasz i grzechy popelniasz, glupia..

Jedyna okazja, ktorej nie popuszcze, to ten jedynasty listopada. Najblizsze święto, co oznacza wolny dzien. Karolina nie pojedzie do domu, bo nie oplaca sie jej. Wspolnie z Kaska i moze nawet z murzynem, zorganizujemy sobie, jakas domowke. Zreszta chuj wie, czy cos z tego wyjdzie. W razie, gdyby nie wyszlo, moge sie grzecznie napic z sama Kacha. Ona lubi raz w tygodniu kupic sobie, jakies piwko dla smaku.. A, ze mnie samej szybko chamulce puszczaja, to nic. Mysle, ze nikogo nie zbulwersuje. Za dlugo siedze w izolacji, choc ma to tez swoje plusy...

Kiedys zanudzilabym sie zyjac, jak teraz. Juz dawno nie byloby mnie tu i problem, by nie istnial. Umarlabym.. Zaskakujace, ale aktualnie nie nudze sie, prawie wcale. Nie mam czasu, choc akurat nie czas decyduje o tym, jak sie czuje..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz