niedziela, 8 listopada 2009

Próżnia.

Czuje........
Jakby cos promieniało ze mnie. Coz zlego, ale pozbywajac sie tego nie otrzymuje ulgi. Pozbyc sie tego w calosci nie moge. Moze dopiero, jak sie pozbede, bedzie lepiej. To nie ból, nie nieznosny ból, ale równie nieznośne uczucie zmeczenia, sennosci i nie wiem, czego jeszcze. Ciezko to okreslic. Przywyklam, ze łapią mnie te stany. Pewnie sa kosztem nałogu, bo w nałogu caly organizm jest rozpierdolony. Wlasnie na nim koncentruje sie wszystko, co najgorsze. A inni bezczelni jeszcze sie dziwią, czemu czlowiek sponiewierany tym silnym pragnieniem, nie chce pomocy. Cialo chce nie wiem czego, bo nie rozumie duszy, próbującej mu cos powiedziec. Nie dosc, ze cialo moze mogloby sie postarac, to utrudnia mu to caly swiat wokol. Glosy, nie z telewizora, ale z glowy tej samej, co wyprodukowala caly chaos mysli. One tez nie daja mu spokoju. Cos wierci glowe. To cos, co nie moze jej przewiercic. Jakze, by bylo pieknie, gdyby umialo... Czyli, jednak mam, jakieś marzenie!!

Umrzec. Skonać. Miec spokój. Nie być.. Moj stan, to odwrotnosc nicości...
Umieram, konam i nie dostaje spokoju. Trafiam do próżni. Próżnia jest o tyle gorsza od nicości, ze co w nią wrzucisz, zawsze do Ciebie wroci. Wszystkie emocje, te zle jak i te dobre, tworza artystyczna kompozycje. Tyle, ze jak ona trafia w Twoje rece, nie wiesz za ca ją zlapać. Musisz ostroznie przetransportowac bombe, trzymając ją w reku. Cały czas liczac, ze gdzies ja wyrzucisz. Moze spotkasz cudza proznie i tam ją zostawisz? Fajnie, by było, ale tu Cie zaskocze. Życie to taka podróż z próżni do próżni..

A w jakiej teraz znajduje sie próźni? Wyglada, jak zawsze. Pokoj z żóltymi scianami i z podlogami dosyc posprzatanymi (wlasciwie zmytymi). Pokoj bez dywanów, a ściany bez plakatów, wyobrazasz to sobie? A jesli Ci powiem, ze to pomieszczenie jest naprawde przytulne, uwierzysz mi? Nie musisz. Ono naprawde takie jest. Tak je odbieram.

Niebo zachmurzone. Tu nastapiala, jakas zmiana.. Okropna pogoda, ale ludzie gadaja o pogodzie, gdy nie mają o czym. Wlasnie dlatego ja nie zamierzam o tym pisac. Jednak to, co powiem (wciaz nie wiem CO), nie bedzie ciekawsze..

Zreszta, jak ktos chce wiesci, niech sobie wyjdzie na ulice. Niech odwiedzi sasiadki, ktore słyną z tego, ze ubóstwiają plotkowac, albo niech włączy Wiadomosci. Tam pokazą mu sensacje. Szkoda tylko, ze one zwykle są jeszcze bardziej dalekie. Bardziej nawet, niz ten swiat za szyba.. Dzis wszystko jest rozmyte, nawet wartosci, a zwlaszcza one. Relatywizacja prawdy, tak to nazywała moja kochana polonistka z liceum. Naprawde niezwykla kobieta. Wlasnie to sprawia, ze kogos sie pamieta, choc nie ma sie z nim do czynienia. To, czyli jego niezwykłość.. Ciekawe, kiedy ona sie zrelatywizuje? O tym mi w telewizji nie powiedzą. Sasiadki tez nie wiedzą. Przynajmniej wiem, ze szukac sensacji sama nie musze.

Ten dzien, w pokoju z żóltymi scianami i chmurami za oknem... To wlasnie ten dzien, kolejny, gdy spogladam na niego zza okna. Nie czuje smutku. Skoncentrowalam sie na ciele. Mam parcie na pecherz, a nie na szklo, nie by byc blizej swiatla, glupich reflektorow. Jednak troche prawdziwego sloneczka bardzo by sie przydalo. Niestety lato, prawdziwe lato, pachnace trawą i brzmiące dzwiękiem piły sasiada, ostatnio mialo miejsce, co najmniej 10 lat temu.. Mialo miejsce, nie z Zagnidowie, choc aktualnie wlasnie ono tam stoi...

Gdzie sie podzialo tamto miejce na Ziemi, to ukochane miejsce?

Gdzie sie podzialo ta chwila, tak wspaniala? Wystarczylo, ze wyczekiwalam w niej na lato. Samo wyczekiwanie tak wiele dla mnie znaczylo.. Dopiero, gdy przestalam czekac na przyszlosc, a jedynie uciekac od niej, zrozumialam sens tamtej chwili.

Teraz nie jestem, ani szczesliwa, ani nieszczesliwa. Mam wiele. A co najgorsze, strace tez to. Musi tak byc. Taka jest kolej rzeczy. Czas zabiera, a nie daje. Moze tylko wspomnienia czasem wrecza w prezencie, ale nielicznym. Tym, ktorzy nie zachoruja na amnezje sensu, im je pozostawia.. Dzis ona krazy w powietrzu, wiec przestala byc choroba. Za grozniejszego, wciaz uwaza sie raka. Ciekawe, czy slusznie.. A tej pierwszej ludzie zwykle nie traktuja powaznie.. Tak ludzie, ale ci, co nie zachoruja..

Zreszta zalezy tez, jakie otrzyma sie wspomnienia. Czasem lepiej ich nie miec. Inaczej teskni sie za przeszloscia. Teskni za chwila, gdy one byly czyms wiecej, niz tylko jebanymi wspomnieniami.

A ja, juz nawet nie tesknie. Nic. Próżnia. Totalna próżnia. Na dodatek nawet nie mysle o tym, jak to jest zyc poza nią, innym zyciem.. Pamietam wolnosc, ale uczucia wolnosci nie pamietam. To, co najcenniejsze rozmywa sie chyba najszybciej.

W deszczu, w upale, czy w innej pogodowej anomalii.. Zapomniano wowczas, ze to, co najdrozsze jest tez najdelikatniejsze. Kilka burz kazdy przezyc musi, ale nie burze stale..

A teraz, nie boje sie ich. Zadna anomalia mi nie straszna,heh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz