środa, 11 listopada 2009

Umieraaaaam.

Czuje sie paskudnie. Glownie fizycznosc mi dolega. Tym razem powodem tego jest po prostu alkohol. Nie przypuszczalam, ze wczoraj skusze sie jeszcze na "małe, co nieco", ale jednak.. Niby wczesniej planowalam i chyba szczerze chcialam tego, ale potem zmienilam zdanie. Niestety, gdy mam okazje na wyciagniecie reki (blizej, niz zwykle), czasem pozwalam sobie na za duzo. Choc nie zdarza to sie czesto, wczoraj wlasnie sie zdarzylo. Sama zagadalam najpierw do Karoliny, a potem do Kaski, ze mozna by sie czegos napic. Dla wiekszosci ludzi, zwlaszcza studentow, to normalne. Ja, jednak ciezko znosze niekontrolowane sytuacje, a alkohol do nich prowadzi. Niby nie zrobilam nic glupiego, procz samego nawalenia sie i wyjarania prawie calej ramy, ale... Mysle, ze to za duzo, jak na mnie.. Co smieszniejsze upilam sie glownie Reddsami i Desperadosami, a i tego nie bylo zbyt wiele. Mysle, ze lacznie wlałam w siebie jedynie ze 3 puszki i 1 butelke. Mimo wszystko i tak mam dosyc. A dziewczynom, jak sie zorientowalam nic zupelnie nie dolega. Czuja sie super i z tego, co mowily, moglyby dzisiaj powturzyc wczorajsze. Natomiast ja zupelnie nie moge. W nocy wstalam i zezarlam zarcie, ktore mialo byc na dzisiejszy napad!!

Totalna porazka. Łeb mnie strasznie napierdzielał, wiec chcialam zlagodzic ten ból w najprostszy sposob. Sposob, ktory choc nie zawsze dziala, najczesciej okazuje sie wystarczac. Przez to dzisiaj boli mnie gardlo. Do tego stanu dolozylo sie pewnie, ze wczoraj musialam palic przy oknie. Dziewczyny po prostu nie znosza dymu. Pozniej oczywiscie nie sluchalam ich, palac w pomieszczeniu, nie tylko w pokojach, ale i w kuchni.. Powiedzialam, ze sa bezczelne proszac mnie o to (alkohol ;)). Mimo wszystko, bardzo fajnie sie bawilysmy i pogadalysmy szczerze. Zblizylysmy sie do siebie, ale nie przekroczylysmy odleglosci, ktorej bym sie bala. Nastepnym razem planujemy powturzyc nasza babska akcje, jakos tak na Mikolaja. To ma byc prezent dla nas wszystkich.

Jak teraz o tym mysle, czuje, ze wcale nie chcialabym tego, ale wiadomo. Do tego czasu z pewnoscia zmienie zdanie, bo ja juz tak mam. Dzis, jednak musze dojsc do siebie.. Z tego, co zauwazylam, niestety przecholowałam z kasa i tak, czy siak, jade do domu na ten weekend. Wcale tego nie chce, bo tam nie dojde do siebie. Bede tylko zrec, tego sie nie powstrzyma, ale nie mam wyjscia. Wydalam za duzo pieniedzy na te piwa i fajki. W dodatku dzis wszystkie sklepy byly zamkniete, dlatego poszlam do najblizszej stacji. Stacji benzynowej, oczywiscie. Tam kupilam wielgachna pake chipsow za 7,50, jakies wafelki w czekoladzie (choc mam awersje na slodkie) i jeszcze, jakis wafelek za 1,40. Wybralam to, co wychodzi najtaniej, a objetosciowo spelnia (albo napelnia) standardy mego żołądka.. Coz, dobrze, ze chociaz na autobus zostalo mi troche tych pieniedzy. Mam tez stówe, z ktora przyjade do domu, zeby kupic Tussi i moze, jakis book w Empiku. Zdaje sobie sprawe, ze taka kwota spokojnie starczylaby ludziom na caly tydzien. Niestety dla takiej bulimiczki, jak ja, to stanowczo za malo..

Coz, spiesze sie bardziej, niz zwykle. W poczuciu, ze musze odpokutowac wczorajsze grzeczy, koncze pisanie..

Jedyne z czego jestem dumna: wywalilam reszte fajek. Jedna wypalilam, ale to sie nie liczy. Pozostale 7-edem najpierw zamoczylam w wodzie, zeby je zniszczyc. Potem wyrzucilam do pomaranczowej michy, w ktorej plywalą wszystkie pety. W takim stanie wiedzialam, ze nie nadaja sie do uzytku. Z zarciem tez tak dawniej robilam, jak bylo ze mna lepiej.. Lepiej po prostu pozbyc sie tego, co stanowi potencjalne zagrozenie = wyrzuty sumienia. Pozbyc i miec, chociaz czesciowy spokoj...

Wlasnie, musze tak sobie wmowic, ze.... Jestem spokojna.. Znow bedzie zajebiscie! Znow! Zapomne tez, ze kolejny raz mam armate, zamiast glowy.

Przed chwilka dzwonil do mnie brat, wiec nim stad odejde, warto umiescic małą wzmianke na ten temat.. Zatem wczoraj udal sie na jakas manifestacje. Cham, obudzil mnie smsem o 7 rano, informujac o tym. Zdziwilam sie, bo przed tym matka gadala ze mna, szczesliwa. Myslala, ze wyperswadowala mu ten pomysl, opierdzielajac Mrówe, jego kumpla. Uwierzylam..
Łatwo na kogos zwalic wine, najłatwiej. A przeciez Bogdan jest dorosly. Sorrki, pelnoletni i wie, co robi, albo przynajmniej powinien..
Mrówa udal najwyrazniej, ze nigdzie mojego brata nie wezmie. (Niby) posluchal prosby mojej matki. Choc, czy ja wiem, czy to byla prosba. Raczej wielki ochrzan. Tak wnioskuje, zreszta mozliwe, ze ona sama tej nazwy uzyla..
W koncu w tajemnicy oboje dogadali sie i spotkali. Nic, by sie nie stalo, gdyby nie efekt koncowy. Najwyrazniej moj brat poszedl w moje ślady! To sie nazywa: mieć zajebisty siostrzany wzór.. Dostal mandat 100 zł za picie w publicznym miejscu.. Lepiej, zeby matka nie dowiedziala sie o tym. Az mi jej zal..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz