wtorek, 10 listopada 2009

Kaprys.

Zrobilam, juz jakis czas temu zakupy, a teraz siedze i pisze tutaj... Mam wszystko, co potrzebuje, wiec czuje sie bezpiecznie. Przynajmniej jutro nie musze isc do szkoly i ślęczeć tam do 18. Święto 11 listopada najbardziej chyba ucieszy pracownikow Biedrony.. Wspolczuje im takiej pracy i ciesze sie kazdym ich wolnym... Mnie akurat przepadnie duzo zajec, co tez stanowi sporą korzyść. Minusem jest to, ze nie lubie kupowac zarcia na dwa dni, a dzis musialam. Jutro nie mialabym gdzie tego zrobic, bo wszystkie sklepy beda zamkniete.

Wlasciwie nigdy tego nie robie - zakupow na zapas. Nie moge! Jesli juz, sa one zawsze jednodniowe. Nigdy w tym nie wyprzedzam, ani siebie, ani nikogo, bo to nie wyscigi! Poza tym kolejny dzien i tak nadejdzie. Lepiej, zebym witajac go nie czula, ze za sobą pozostawiam, jakąs koszmarną noc.. Wyczekiwanie na poranek nowego dnia z obietnica poprawy, pozostawia po sobie grzech obzarstwa. Potem ciezko to odpokutowac mimo, ze mnie sie akurat prosto rzyga... ZBYT PROSTO... Gdy nie robie tego caly dzien i gdy pamietam o innych sprawach, mniej sie boje.. Mniej sie boje otworzyc oczy, a pozniej spojrzec na nowy dzien.. Nawet, jesli jest to tylko spojrzenie przez przeslone, czy zasłone.. Dla mnie bardzo wazne: nie tylko, jak go zaczynam, ale tez, jak koncze poprzedni. To w pewien sposob warunkuje, choc nie powinno, caly ciąg zdarzen.. Czesto bulimiczny ciąg lecz nie tylko..

Odwiedzanie lodowy, gdy nie wyglada na przepełnioną, nie jest klopotliwe. Przynajmniej nie tak, jak wtedy, gdy mam ją z czego ogołocic.. Biedna zachowuje sie wtedy tak pasywnie! Aktualnie nie potrzebuje nawet lodowki. Na cholere mi ona! Co prawda włozyłam do niej, jakies drobne rzeczy w stylu mleko i jogurty, ale cala reszte trzymam w pokoju. Nie dlatego, ze boje sie, ze ktos moglby mi to wszystko zjesc.. Chodzi o to, ze sasiadki moglyby spostrzec, jak bardzo szybko pochlaniam ogromne ilosci zarcia.. Juz i tak chyba cos podejrzewaja. Za czesto robie zakupy, tego nie da sie ukryc. A zreszta, nie musze sie przed nimi kryc..
Najgorsze zagrozenie stanowi dla mnie wylacznie: Karolina. Jesli sie dowie, z pewnoscia rozgada innym kolezanka z psychologii, co mi dolega. Zauwazylam, ze lubi paplac. Zreszta na jej miejscu, pewnie tez bym tak postapila. Niestety miejscem sie nie zamienimy. Gdyby sie dało, było by cudownie!
Poki co, to ja mam chorobe, ktorą rozumiem (na swoj sposob, bo ją przezywam), a nie ona.. Chorobe, o ktorej nie musze mowic, ale jesli ktos spyta, moge mu wyjasnic.. Dla mnie ona nie stanowi sensacji lecz jedynie zycie moje.. Rozglosu nie potrzebuje przy tym. I tak, juz wszyscy na 4 roku wiedza o co chodzi. Nie interesuje mnie, co wie ten 3-eci rocznik. Glupie dzieci..... Co z tego, ze tez taka bylam? ;)

A glupia, sama sobie jestem winna. Nie dawno skusilam sie, zeby wziąźć od sasiadow troche tego, to tamtego.. Jakbym nic sie nie nauczyla. A tak dlugo tego nie robilam... Cała ja - kapryśnica!!! Gdy cos potrzebuje, siegam po to automatycznie..
Np. jak szykowalam kanapki, "pozyczylam" (nie myslalam o oddaniu ;)) odrobinke Ketchupu, ociupinkę masła, czy serka homo, kilka plastereczkow szynki i sera zółtego oraz pare innych drobnostek.. Czas zrozumiec, ze nie jestem u siebie w domu. Tam moge wszystko wyzerac, bo nikogo to nie zdziwi. Tutaj nie mieszkam sama, wiec ludzie maja prawo sie wsciekac o takie "drobnostki". Mnie tez, by to wkurwialo, dlatego koniec gadania, juz nic nie pozyczam.. Kaska, jak przyjechala z domu, zrobila o to awanture. Odswiezyl sie w mojej glowie cykl przezyć z Akademika.. Mocno wtedy przegielam.. Nie chce powtórki z rozrywki. Na pewno nie z tej. Kiepsko sie wtedy bawilam...

W gwoli jasnosci, nie kradne dlatego, ze cierpie na bulimie. W ogole
mam nature zlodziejki. Chetnie przywlaszczylabym sobie wszystko,
co cudze, jesli tylko zapragnelabym tego.
Nie obchodzi mnie zawlaszczanie nie swojej wlasnosci, nie odczuwam poczucia winy. Liczy sie moj kaprys, a cudzy ból pozostaje cudzy, nie mój..
Uwazaj, nigdy nie wiesz, do kiedy Twoja rzecz, wciaz tak się nazywa. Zwlaszcza, gdy zjawiam się w poblizu: pilnuj (sie)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz