środa, 2 września 2009

Dobrze jest, przez chwile.


Kurcze, cholernie sie nie wysypiam ostatnio. Nie wspominalam przeciez, ze do lozka klade sie nad ranem, gdy koguty, juz pieją.. Tzn. moze one nie pieją, ale piałyby, gdyby tu, jakies byly,heh.. Troche to wkurzajace. Powinnam wczesniej robic swoj napad, ale jakos tak o polnocy najbardziej bezpiecznie sie czuje. Zreszta ostatnio i tak przesunelam te godzine do przodu, czyli o 23 stoluje sie.. Musze jesc powoli, tzn. nie musze, ale TUTAJ akurat chce. Bo to moja chwila. Krotka w ciagu dnia, ale takie sa chwile. Nie powiem, ze ona jest piekna, bo piekno tkwi w przyrodzie, albo czynach okazanych z milosierdzia, bezinteresowanie, z wolą pomocy komus.. Napad jest napadem. Musze jedynie go miec, a jak on przebiega zalezy, juz ode mnie, bo ta część jest bardziej dobrowolna - choc na temat woli w nalogu wolalabym sie nie wypowiadac. I tak jestem hipokrytką, ale chociaz swiadomą tego,a to cos ;]

W kazdym razie chuj z tym niewyspaniem.
Dzis moj wujek przywiozl mi kołdre rano i rozne duperele, ktore mu matka przekazala. Tak sie sklada, ze byl u mnie w Big City, bo rozwozi tutaj towar do hurtowni. Moja sasiadka dobijala sie do drzwi, zeby mnie dobudzic i powiedziec, ze on, juz jest.. Niby slyszalam ten halas, ktory zrobila, ale bylam tak senna, ze wszystko wokol mnie jebalo. Powiedzmy: slyszalam, ale: nie sluchalam! Kazdy powinien wiedziec, jak to jest.. Sa po prostu takie chwile, gdy jedyne o czym sie marzy, jest snem. Nie wynika to z zadnej deprechy, nie o tym teraz mowie, ale zwyklego przemeczenia.. W takich momentach czlowiek moglby na wlasny slub nie dotrzec, byle tylko moc pozostac pod cieplutką kolderką,hehe..
Wiadomo, jakos sie z tego łozka zwleklam.. Dzieki tej niezwyklej pobudce zamiast zwyklego pol godziny na ubranie sie, wypicie kawy oraz dojscie do szkoly (czyli to, co ostatnio zawsze robie ;)), mialam az godzine. Mimo to i tak sie spoznilam, bo gdziezby!! Zaczelam sobie pstrykac, glupia, fotki na komorce, zeby zobaczyc, jak wygladam z tymi koszmarnymi, ciemnymi wlosami. Niby moglam sie napatrzyc na siebie dostatecznie, bo mam je dosc dlugo, ale... Wolalam tego nie robic. Zreszta zawsze unikam luster.. A co do tych zdjec, wygladalam na nich zwyczajnie, czyli paskudnie, bo nie inaczej.. Przynajmniej wiem, ze nie tylko ja siebie widze taką, bo to niej moj wymysl. Te zdjecia oddaja to, jak sie prezentuje. Mam cholernie okrągla gebe, ktorej od jakiegos czasu nie znosze, cholernie! Mysle, ze spuchniecie zrobilo tez swoje.. Niestety, nawet nie pamietam swego dawnego wygladu, tzn. mordy bez opuchlizny od rzygania... Chcialabym ja jeszcze kiedys zobaczyc.. Mam motywacje, zeby z tym walczyc.. Kiedys, ale walczyc, a nie staczac glupie bitwy. Jak cos ide na wojne o wszystko!

Co do spoznienia, bo o fotkach porannych, juz bylo ;), zbytnio sie tym nie przejelam.. Poza tym, to nie pierwszy raz,heh.. Bardzo lubie babeczke od angola.. Duzo sie tam udzielam, bo nie wstydze sie tego.. To dziwne, z jednej strony zabieram publicznie glos, co sprawia mi duzo satysfakcji. Wcale nie krepuja mnie publiczne przemowienia, jesli tylko wiem, ze MAM cos do powiedzenia. Jesli nie mam, wole nie istniec, oczywiste.. Co zabawne, udalo mi sie oszukac jednego psychologa, ze jestem osoba dominujacą.. Zupelnie nieswiadomie to zrobilam, bo nie mialam zamiaru kreowac sztucznie nowego wizerunku. Ten wizerunek jest, jaki jest, kazdy, jakis ma i stary mi wystarcza - choc on jest, jak puzzle, dziwnie sie sklada nie raz. A manipulowac codziennie oraz na zawolanie, tez nie potrafie............................

Ja po prostu wsrod grupy ludzi umiem sie tak zachowywac - duzo mowic, dosyc swobodnie, ale w gruncie rzeczy, gdy jestem sama, staje sie inną (nie)sobą.. Wiadomo, ze kazdy ma tak, ale do pewnego stopnia. Wszedzie sa granice, za ktorymi nie jest, juz tak bezpiecznie, fajnie, ani zdrowo. Normalka.. Poza tym najbardziej niebezpieczne jest chyba takie przeskakiwanie z bieguna na biegun. Na zadnym czlowiek nie moze sie zaklimatyzowac, bo zmiany temperatur, skrajne zmiany, odczuwa sie DRAMATYCZNIE!

Co do zaleznosci, jednak zalezna jestem od opinii ludzi. Tylko czasem NAWET staram sie myslec, ze tak nie jest. Bawie sie w te gre, w udawanke, w chowanego i szukam siebie. CZESCIEJ zapominam, ze chowam siebie przed soba w sobie, co brzmi smiesznie, ale tak wlasnie jest... Nie traktuje serio zadnych zasad, a to, ze zycie nazywam "grą", mowi wszystko za siebie :P

Dzisiejszego dzionka najwieksza niespodzianka bylo, ze zaliczylam ten midterm na 75 %!!!!!
Jestem w glebokim szoku, nic sie nie uczylam na to, bo musialam robic inne rzeczy!!! Jak to kuźwa mozliwe, ze jak kiedys tez to zdawalam, wykulam WSZYSTKO na pamiec, zajebiscie, a nie zdalam???? Naprawde, czesto, gdy sie nie staram, jest lepiej, niz gdy mysle, ze dalam z siebie wszystko.. Wowczas, gdy odnioslam te big porazke, wiecej z siebie dac nie moglam. Do dzis tak uwazam.. Moze to byl blad ryc takie dlugasne poematy na blache, skoro nikt nie ma pamieci niezawodnej? Oni, ci co mnie oceniali, tez sa chuje.. Spostrzegli, ze wiersz wlasny im recytuje i rzekomo dlatego mnie nie puscili.. NIE WIERZE!
A co im do tego, no co? Nauczenie sie na pamiec tez troche czasu zajmuje, a nawet duzo wiecej, niz spontan. Spontan to w koncu spontan. Czasem oplaca sie go stresem, ale na to wiekszosc ludzi stac.. Tak sie ciesze, bo okazuje sie, ze jednak potrafie przezyc (szczesliwie) sytuacje, ktore wydaja sie nie miec pozytywow.. Potrzebne mi to bylo! Moze uwierze na dluzsza chwile niz zwykle, a potem nawet to wykorzystam, ze fart nie jest mi obcy.. Niby przyznaje, mam skurwysynskie nieszczescie, a czasem jeszcze WIEKSZE szczescie :-) w zyciu, ale nie licze na nie. Boje sie przeliczyc! Do 10 umiem liczyc, ale do miliona nie za bardzo, a wtedy trzeba by.....

Teraz pozostaje jeszcze olac nauke na oficjany egzam, a bedzie zajebiscie - jak zdam, dodam ;) Nie ma, co o tym myslec poki co.. Ja, jak to ja, ciesze sie z dobrych rzeczy przez sekunde, a zle calymi wiekami mnie prześladują. Nie bedzie sukcesow, jesli poprzestane na tym, co mam.. Nie bedzie tez radosci, takiej dlugotrwałej radosci, jesli nie naucze sie dluzej cieszyc z drobnostek. Drobnostek mniejszych i wiekszych, jak ta.. Wiem o tym, ale nie wiem, czemu splywa to po mnie, jak wczorajszy deszcz po rynnie..

Jako, ze prawdopodobnie moje zachowanie bliskie jest zachowaniu typu A (kurwa, chyba tak, jakoś to bylo.. ta cipa wiele mnie nie nauczyla, albo ja siebie), musze sie wiecznie spieszyc. Nawet teraz sie spiesze, choc jestem na miejscu w swoim lozeczku.. Mam na sobie ujebaną, niebieską pizame... A czym jest ujebana? Jakims zarciem, ktore kiedys jadlam. Nie wiem, czy dzis, czy wczoraj, bo zrec, codzien cos zre. Nevermind.. Nie przeszkadza mi, ze tak chodze po domu. Nawet, jak Daisy u mnie tu byla, tez tak przed nią wyskakiwalam. Ona ma zreszta tak samo, jak ja, wiec rozumiala, ze chodzi o comfort.. Tak comfort. Przez "C" ;-)

Powodzenia Mati.. Tzn. sukcesow samych - sobie zycze.. Naprawde mam dobry nastroj, nieslychane, wiec moge byc nawet dla siebie mila,haha!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobrze jest przez chwile, tak powinno byc. W jakiejs piosence nieznany mi artysta, spiewal: "PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE"... Chwile nie tylko piekne są, ale potrafią byc tez wlasnie dobre. Skaczac po biegunach, z kwiatka na kwiatek, chwilami mozna stracic rownowage. Chwilami i przez chwile ;) Ach te chwile.. Wszedzie chwile i wszystko przez te chwile. Biedne sa, ale przynajmniej, gdy jest zle, czlowiek ma na co zwalic, a gdy jest dobrze, czemu oddawac czesc.. Ma wtedy urojenie szczescia.. Aktualnie moja dobra chwila dobiega koncowi, czuje to, albo przewiduje. A moze czuje i przewiduje jednoczesnie? Niewazne, co jest pierwsze, albo czy wystepuje razem, badz osobno.. Wazne, ze powraca zwyczajna chwila, ktora nijak smakuje. Sprobujcie zjesc bohenek chleba z maslem, jak dacie rade, albo z 7 tabliczek czekolady.. Na pewno sie przekonacie, co mam na mysli.. Wtedy moze porozmawiamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz