wtorek, 22 września 2009

Mimo wszystko.

Reperować, czy nie rereperować?
Zastanawiam sie, co z sobą zrobic. Nie wiem, naprawde po co, czemu i tak dalej, ale szukam motywacji. Wczoraj po jebnieciu Tussiego (czemu ja zawsze musze mowic tak brzydko.. wow jest refleksja!!), zaczelam czytac, jakiegos tam psychicznego e-booka.. Psychicznego w tym sensie, ze wiele mowil o manipulacji, takze automanipulacji. Trudno mi uwierzyc w takie rzeczy, jak te, ktore tam rozwazano. Za to nie trzeba mnie przekonywac do czarnej magii, klątw, czy przeklenstw. Moja wiara w silę zła jest nieskonczona. Mysle, ze zło wydaje mi sie nawet bardziej potężne, niz ono naprawde jest.. W koncu to niemozliwe, zeby ono bylo, az tak silne, jak czuje, wtedy nie byloby miejsca dla dobra. A co z tego, ze tylko bajki dobrze sie koncza? Zycie kazdego czlowieka w pewien sposob tez, bo mozna liczyc na śmierc..

Ta ksiazka, nie pamietam tytulu (czy to wazne.. bo ja zawsze zwracam uwage na szczegoly), ale miejscami byla nawet ciekawa. Zastanawiam sie tylko, czemu tak niewiele z niej wynioslam... Mozliwe, ze z moja uwagą jest cos nie teges, ale juz lepsze to, niz wyrok pamieci na granicy przecietnej - choc i tak moja miesci sie w dolnej granicy, czy tego chce, czy nie.. A moze to wina tego calego ed? Rozjebany organizm? Moze leki?

W kazdym razie, gonitwa mysli, ktora teraz toczy sie we mnie, nie pozwala mi pisac. Nie pozwala mi myslec! A wzmianka o tej pamieci w glebi duszy splywa na mnie, jak pot na czole, albo ze mnnie. Pot do ktorego tez mam tendencje, zawsze jak sie zmaham, a wiem, ze nie kazdy tak ma :/ Jakos inni pocą sie w mniej widocznych miejscach.. Chyba wolalałabym jednak miec ten dyskomfort pod pachami..

Hahaha, co ja pierdole?

Probuje powiedziec, ze chce sie wziaźć w garsc.. Po przeczytaniu prawie calosci tej ksiazki, probuje probowac i od razu sie nie zniechac, probowac myslec pozytywnie! Wlasnie, MYSLEC POZYTYWNIE, czemu tak trudno to powiedziec? Czy to wstyd, ze ja chce? Ze nie moge? A wlasnie, ze moge, bo przynajmniej podjelam to wyzwanie.. Cholernie ciezko mi to idzie, bo pesymizmy pojawiają sie automatycznie. Przywyklam do nich i naprawde musze sie teraz niezle nabzikowac, zeby: raz - nie puscic smetnej muzy, dwa - nie zaczac prowadzic w myslach dialogu o swoim przegranym zyciu, trzy - nie wybrac ksiazki o tematyce dotyczacej tego, na czym mi zalezy (by przeczytac tam, ze nic z tego), piec - nie prowokowac zlosci na ludzi, a zwlaszcza na jedna osobe i szesc, siedem........

A tak na serio, nic z tego, nie bede sie dobijac, ale wkurwiona to, juz jestem. Chce miec jedną rzecz, a okazuje sie, ze nie bede jej miec, ze nie moge, ze to nie dla mnie. Ktos mnie, juz ubiegl. Wykiwal mnie, jak żółw zająca.. Zajal moje miejsce, bo przywlaszczyl sobie to, co mialo nalezec do mnie. Tak mialo byc, bo ja tak chcialam! Jak zwykle, chcenie stalo sie moja wlasną trumną, bo spowodowalo zlosc, ktora nie tylko urodzie szkodzi (tutaj nie mam sie, co martwic,heheh), ale i zdrowiu. Niewazne, czuje sie niesprawiedliwie potraktowana i NIE PODOBA mi sie, ze niektorzy mają niemal wszystko, a ja?? Co ja mam?

Zlosc za jakis czas minie, szybko sie uspokoje.. Żal moze pozostanie, ale zaczynam cwiczyc swą wolę, by liczyc na siebie, bardziej niz aktualnie, by byc pewniejsza siebie.. By byc wreszcie bardziej samowystarczalną, poza zarciem, piciem, snem i powietrzem, bez ktorych rzekomo nikt sie obejsc nie moze, chce stac sie silnym gruntem wlasnym.. Bez rąk, bez nóg, bo wolnosc i niezaleznosc uskrzydla. Wzniesc sie ponad wszystko, wzniesc sie ponad niespelnione zyczenia.. Uciec od rozczarowan, od tego, ze juz od dziecka smiano sie z mych wielkich marzen. Uciec od tej slabosci, skazującej na roztrzaskanie cudnych wizji, jak zabawek niechcących dzialac, wtedy gdy powinny.. Uciec od koszmarow sennych oraz zycia z potworami z tych snow, tuz po przebudzeniu..

Uciec od strachu przed nocą, ktora przyodziewa mnie codzień w swe mroczne szaty.. Uciec od pragnien niemających zadnych szans na spelnienie.. Uciec od samotnosci w tlumie, albo uciec do niej i nie byc samotną, ale byc w tlumie.. Uciec, bo uciec od wszystkiego, co nadmiernie ludzkie, nadmiernie krzywdzace, niedoskonale, brzydkie, jak starosc duszy.. Uciec od tych strasznych zmarszczek, ktorych zaden lifting, czy puder nie pokryje..Uciec od siebie, ale tej niewlasciwej, nielojanej, fałszywej dwulicowej hipokrytki.. Uciec od tej, co to chce sobie wszystko zawlaszczyc i MNIE tez, ta, co chce mnie w sobie zdusic.. Uciec wreszcie od Ciebie!!!!!!

Dam rade... Wroce do lektury, sprobuje, bo szukam wiekszego natchnienia.. Sprobuje tez wstrzymac oddech, skoro powietrze tutaj, jak kiedys mowilam, jest zatrute..

Bede zyc, choc nie bede oddychac..
Bede zyc, moze dziwnie, niekonwencjonalnie, ale bede zyla mimo wszystko...
Zrozumienie cudze, przestanie sie dla mnie liczyc, wreeeeszcie!
Wazne bedzie, ze ja zaczne rozumiec samą siebie i swoje poczynanie.
Bede rozumiec, co mnie sklania, by nadac chwilom taki wlasnie rytm.
Nie zapomne przy tym, by czasem urozmaicac je o nową melodię..
Zakumpluje sie z wyzwaniami, które narażą mnie, chociaz na (drobny) sukces.

Czas sprobowac.

I tak, jak przypadkiem wlaczylam na fim , albo raczej telenowele "Barwy szczescia" (nie, nie ogladam tego ;), tak tez uczynie.. Czasem wystarczy jeden ruch, a nie wiadomo kiedy znika bezruch.. W tym filmie, no dobra, niech bedzie telenoweli ;), podobalo mi sie, co powiedzial jeden bohater.. Oczywiscie taki tekst wylapalam, sesese..
"Mam do wyboru. Albo sie upić, albo zrobić coś ze sobą. Wybrałem to drugie".

JA też, ja też, ja też - nie krzycze, jak dziecko w przedszkolu, ale niesmialo probuje sie uczyc, nie tyle marzyc, co siegac dalej.. MIMO WSZYSTKO.

Mimo wszystko! Chcesz, to dolącz do mnie ;-) W kupie siła!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz