piątek, 25 września 2009

Repeat!

Pobudka o 18 w poludnie. Potem kawa, papieros i napad. Nastepnie klotnia z matka i z babka o to, ze nie chcialam isc po zakupy bez brata.. Teraz odkad on jest chory, czuje sie, jak w rezerwacie. Zupelnie tak, jakby on byl gatunkiem chronionym. Bez komentarza.

Zwyzywalam babke. Nie chcialam, ale nie moglam sie powstrzymac. Wreszcie wnerwiona poszlam do tego Lidla. Ponownie kupilam to, co wczoraj, bo ponownie musze sie uszczesliwic. Po drodze spotkalam taka jedną nauczycielke. Nie uczyla mnie, ale znam ją, bo bylysmy razem na kolonii z cyganami,heh.. Miala slicznego psa, ale gowno mnie obchodzila jego uroda. Balam sie, ze nie zdarze do Lidla, ze zamkną mi go przed nosem. W glowie obmyslalam, co wtedy zrobie i gdzie pojde. Rozmawialam ze sobą, ale jakby z kims...
To byly dlugie i nonsensowne dialogi..

Oczywiscie spotkanie tej nauczycielki, przeszkodzilo mi w tym. A ja, jak zwykle, grzecznie zakomplementowalam jej psa. Niechze ma, pokaze sie taką, jak wypada - pomyslalam.. Moje oczy byly pelne wscieklosci. Chyba nie bylo tego widac, bo nic na ten temat nikt mi nie powiedzial, ona tez nie. A tak wlasciwie ta krótka wymiana zdan, prawie ograniczona do komplementow, byla jedyną rozmową, normalną, dzisiaj - moją pewnie tylko.. I jedynym momentem, gdy potrafilam sie usmiechnąć...
Bez znaczenia, ze sztucznie. Dzis wszystko jest sztuczne.
Nawet mleko zakonserwowują tak by nie psulo sie kilka lat..

Pani Z. bardzo zajeta byla swoim psem, by wyczuc, ze moj konserwant ma zjebaną jakość.. Podziwiam siebie w takich momentach, ze w chwilach najwiekszego wkurwu, i tak zachowuje zimną krew - chociaz pozornie... Niekazdy dalby z siebie tak wiele...

A moze potrafie tak, bo poza tym nie daje z siebie nic?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz