sobota, 26 września 2009

No repeat !!

Wreszcie coś zrobilam pooożytecznego. A jak na mnie, to wiele.. Zobaczylam dzisiaj, ze mam, juz plan zajęć na studia i to mnie natchnęło. Wiem, ze bede musiala polegac na sobie. Nie zwale winy na matke, ani na babke, gdy coś mi nie wyjdzie.

Bede musiala odpowiadac za siebie.

Bede musiala sama radzic sobie ze swoją złością i rozczarowaniami - ale nie poprzez jedzenie.

Za bardzo by mnie to dobijało. Tam, znaczy poza domem, wszystko wychodzi mi lepiej, dzieki temu, ze sie staram. A tutaj, jakby mnie coś opętalo. Przeszlam w te wakacje podobno samą siebie.

Matka stwierdzila, ze jestem wrakiem emocjonalnym. Tak naprawde chyba nie to najbardziej ją dobijało, ale fakt, ze musiala wiele czynnosci robic za mnie. Jestem, juz pelnoletnia, a zero pozytku ze mnie. Powinnam pracowac, zarobic kase, mialam prawie 4 miesiace wolnego. Krotki przeglad tych wakacji wyglada strasznie, naprawde strasznie. Nic poza wpierdalaniem nie zrobilam. Na palcach (na szczescie u dwoch rąk - ale czyzby na pewno na szczescie??) mozna policzyc moje wyjscia z domu.. Mowi sie trudno.. Teraz sie zawzielam, zmotywowalam.. Jutro jeszcze spedze caly dzien w domu.. To bedzie ostatnia niedziela. Niepredko tu wroce, zreszta nikt mnie nawet nie chce. Wszyscy dali mi to wyraznie do zrozumienia. Nie czuje rozczarowania, bo doskonale ich rozumiem.

Nikt nawet nie wie, jak bardzo zmeczyly mnie te wolne miesiace.. Strasznie.. Nic nie odpoczelam i ciesze sie, ze to juz koniec, koniec tego opierdalania.. Z drugiej strony boje sie, jak zawsze wyzwania są dla mnie, jak dodatkowy bagaż na tych niesprawnych plecach.. Jednak dam rade, nie mam wyjscia i chce.. Chce - to chyba najwazniejsze, bo gdybym nie chciala, moglabym uznac, ze wcale nic nie musze.. A wtedy dalej bylo by tak samo, albo gorzej, bo w wypadku tkwienia w bezczasie, okazuje sie, ze czas jednak jest. Na dodatek dziala na niekorzysc, bo latek przybywa, a mądrosci ubywa,heh

Przerazają mnie troche nowe przedmioty, ale strasznie sie ciesze, ze bedziemy mieli roznych wychowawcow. Balam sie, ze z Martunią wlepią nam wiekszosc zajec, a to by oznaczalo porazke.. Ona mnie nie lubi, ale nie wiem czemu. Nie jest to zadna moja schiza, czy projekcja. Wiem, ze i ja siebie nie lubie - a i to malo powiedziane, ale stosunek innych osob do mnie potrafie, jako tako odczytac.. Pewne rzeczy nie tylko sie czuje, ale i widzi. Zwlaszcza, gdy mowisz cos do kogos, a ten ktos odwraca glowe w drugą strone i pyta innych - czy, aby tak jest rzeczywiscie.. Wtedy pojawia sie uczucie, jakby dostalo sie w pysk. Martunia, jako terapeutka (tak podkreslająca swe rzekome zdolnosci) powinna o tym chyba doskonale wiedziec. W koncu ona tak duzo duuuuzo wie...

Nadal nie wiem, czy dostane gratis te specjalnosc z zarzadzania. Dziekan obiecywal to w zeszlym roku, ale troche go, juz poznalam. Wiem, co znacza te obietnice. One sa zupelnie, jak moje - czyli nie do spelnienia.. Teraz on jest rektorem. Zabawne, bo to, juz trzecia zmiana, a ja jestem na 4 roku. Pozostaje usunac go ze stanowiska i dwukrotnie nim żąglowac. Wtedy bede mogla sie pochwalic, ze na studiach na kazdym roku mialam innego rektora. Zabawne. Taka jest wlasnie organizacja mojej szkolki cudnej,heh

Poki co, nie wiadomo z kim bede miec psychiatrie. Mam nadzieje, ze z jakąś fajną osoba, a przede wszystkim taką, ktora czegos nas nauczy.. Zreszta kwestia wykucia kilkunastu przedmiotow (rzekomo ma ich byc, az 12), to pikus.. Najgorsze, jak wypadne w czasie praktyki. Teraz jestem, juz pewna, na sto procent, nie nadaje sie do tego zupelnie.. Glupia jestem, ze wybralam te specjalizacje kliniczna. Nie przeraza mnie wlasna hipokryzja, bo i soba chce sie zajac w odpowiednim czasie. Chce byc zdrowa, ale najpierw chce skonczyc studia.. Wiem, jak to brzmi, tak mowi kazdy, kto tak naprawde chyba nie chce niczego zmienic, zwlaszcza siebie.. Trudno.. Mnie to uspokaja i jakos tak wierze w to, co planuje - przynajmniej w powyzsze, bo o reszcie szkoda gadac...

Na moj wybor wplynelo w jakims stopniu to, ze chce byc w grupie z Magdą i innymi fajnymi osobami, ktore sie tam znalazly. Boje sie byc sama na tym zarzadzaniu, a raczej z tymi, z ktorymi jakos nie mam najlepszego kontaktu.. Musialabym skazac siebie na czestsze obcowanie z nimi, a nie chce tego.. To takie niedojrzale, bo praca jak dozyje, moze trwac wiekszosc mojego zycia i tym sie powinnam kierowac - dopasowaniem do niej - a nie chwilowym zgraniem z ludzmi. Ludzmi, jakich pewnie po studiach nie spotkam wcale, to bardzo prawdopodobne.. Coz, taka jak ja ma inaczej, martwi sie o teraz, a nie o potem. Tak to wyglada..

Matka ustapila mi dzisiaj i moge spac w pokoju z kompem. Zamierzam nie spac cala noc.. Wiem, co bede robila. Nie jadla, o nie!

A jutro musze pofarbowac wlosy, bo robia mi sie odrosty. W domu odradzaja mi ich przyciemnianie, ale juz mi nie zalezy, zeby wygladac mlodo. Wystarczy, jak bede miec sylwetke dziecka, a od wlosow niech sie wszyscy odczepia,hehe

To tyleee, poki co :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz